Przysypało
[2024-2025]
No dobrze, zanim śnieg zamieni się w brudne błocko, przez chwilę bywa całkiem ładnie. I nawet czasem świeci słońce. Słowa kluczowe: okiść i śryż.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[2024-2025]
No dobrze, zanim śnieg zamieni się w brudne błocko, przez chwilę bywa całkiem ładnie. I nawet czasem świeci słońce. Słowa kluczowe: okiść i śryż.
[2022 - 2024]
Tak, doskwiera mi zima, głównie psychicznie, bo już nawet nieśmiało widzę jasno za oknem, kiedy kończę fedrowanie pekabu i mogłabym iść w świat. Ale nie idę, tylko narzekam. Wytrzymajcie ze mną jeszcze trochę. Na ten czas zapasy kolorów z rodzinnej miejscowości męża, głównie z ogrodu babci I., trochę z miejskich ulic, znad jeziora, na które koniecznie latem i drobny (chociaż oczywiście już pokazywałam) dodatek w postaci punktu widokowego w Czarnkowie.

GALERIA ZDJĘĆ (dużo!).
[6.08.22 / 21.05.23]
Nie mogę doczekać się momentu, kiedy zielone ruszy, a ja w ślad za zielonym, może nawet w towarzystwie. Zdecydowanie za rzadko jeżdżę na Cytadelę, gdzie wiśniowe drzewa, tulipany, cmentarze, kasztany, rzeźby, WIEWIÓRKI, pokazy psiej akrobatyki czy zwyczajnie dookoła i przez środek. Gurls, kto ze mną?





[2023-2024]
Tak to jest, jak człowiek sobie naobiecuje cudności na lato - a to że będzie chodzić na długie spacery, wyjeżdżać na weekend tu i ówdzie, wcześnie wstawać i inne takie. A potem zwyczajnie nie, bo milion wymówek. Na Puszczykowo miałam ambitne plany, nawet wydrukowałam sobie mapki, a przez ostatnie dwa lata wychodziło jak zwykle - czasem zakupy w Arturo, czasem lody u Kostusiaków (czy Kostusiakowej?), czasem bułeczki w piekarni. Zawsze miło. Nie tak jak dziś, kiedy przepiękny puszysty śnieg i oślepiające słońce przesiedziałam przed służbowym komputerem. Po co nam Paryż, poziomki i architektura secesyjna, ech.
[2022-2025]
Po styczniu, który trwał chyba 86 dni, mam wrażenie, że luty się ciągnie od kolejnych 30. Przebodźcowana pracą, po zamknięciu laptopa zapadam w szezlong i nagle się budzę z drzemkowej loterii o 20. Nie wychodzę, nie robię zdjęć, nie czytam (precyzyjniej - czytam, ale nie kończę), wpadłam tylko w rabbit hole, odświeżając jeden z ukochanych seriali sprzed 20 lat i NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ. Opowiem za jakiś czas - jeszcze dwa sezony powtórki przede mną - czy będę odszczekiwać wszelkie kalumnie, jakie na serial rzucałam. Pewnie będę. Tymczasem idę zastanawiam się, czy moje dążenie do pełnej imersji w oglądany świat, nawet do poziomu szukania fanfików, to jakiś objaw neuroatypowości, a Was zostawiam z garstką zdjęć z wieczornych spacerów. Głównie Dębiec, ale nie tylko.

[2017-2025]
Pobieżnie przejrzałam archiwum i wychodzi, że nie zebrałam się jakoś, żeby pokazać obecne od kilku lat w Poznaniu bożonarodzeniowe jarmarki, zwane Betlejem; jarmarki, bo już jest ich więcej - kiedyś był tylko jeden, na placu Wolności, teraz są dodatkowo na Starym Rynku oraz na Targach. To tradycja napływowa, z niemieckiej sztancy, ale oczywiście nie traktuję tego jako wadę, jedynie to wyjaśnia schematyczność - karuzela, stragany, szopka i to takie ze skrzydełkami. Nawet zawartość straganów wygląda jak żywcem przeflancowana z Zachodu - kiełbasa, bombki, biżuteria, stroiki, suszone owoce albo wszystko z czekolady oraz grzane wino w ozdobnych kubeczkach (za kaucją, ale można nie oddawać). Światełka są kolorowe, z diabelskiego młyna widać drogę na Rynek i cały plac Wolności, a tytułowe paragony grozy dostaje się za zakup czegokolwiek spożywczego, bo ceny są zabójcze. Ale można nie jeść.
