Drzwi do lata
(Spóźniłam się w codziennym biegu, tydzień wcześniej było bardziej złociście).
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
(Spóźniłam się w codziennym biegu, tydzień wcześniej było bardziej złociście).
Tak zupełnie bez związku, ot, wzięłam do torby niedużą książkę z półki.
"Programiści to plemię deficytowe, poprzewracało im się w głowach, a nasz musi być nierozpieszczony".
Unikając zadrażnień międzyregionalnych, oględnie powiem tylko, że według mnie o wiele lepiej czuć się niepodległym, kiedy się ma paradę z jeżami, panią sprzątaczką, brązowymi konikami, wszędzie są balony, dzieci na barana na ramionach rodziców (czemuż, ach czemuż moich, skoro tatuś wyższy i silniejszy od mamusi?) i unosi się zapach rogali[1]. Jedyne akcenty militarne to panowie w zabytkowych mundurach, zielonoszary sprzęt, karabiny, z którymi niedorostki robią sobie zdjęcia, bo to zabawa, a nie wojna. I słój kiszonych obok kuchni polowej. Na zdjęciach widać, że ulica Święty Marcin powinna być deptakiem, że powinny zniknąć z niej banki, bo ludzie chcą wychodzić i się spotykać, nawet jak jest zimno[2].
[1] Wszyscy pisali o rogalach, więc posłużę się pięknym - zarówno graficznie, jak i treściowo - rogalowym i poznańskim do samego nadzienia wpisem Komarki; kim był Święty Marcin, czemu z białym makiem i ile ważą. I tak - te od Koperskiego są jednymi z lepszych.
[2] Ale jest słońce. Słońce jest ważne.
Ostatnio tylko siedzę. Nawet staram się nie myśleć, bo wtedy robi mi się przykro. Wyrostek robaczkowy, koło zapasowe w bagażniku w nie wiadomo jakim stanie, któryś tam migdał i te wszystkie inne rzeczy, które mogą być, póki się nie zepsują. Za oknem mgły i listopad, czasem pachnie lukrecją. Skończyłam po raz któryś "Dolinę Muminków w listopadzie" i nawet jeśli Homek rzeczywiście wyszedł na pomost, żeby przywiązać świecącą sztormówką łódkę do pala (a umówmy się, że jednak wszyscy inni wrócili do domów, bo jakoś nauczyli się lepiej sobie układać życie i do tego tylko on widział Nummulita Radiolarnię), to i tak tylko można wierzyć, że to rodzina wróciła do domu z wieżyczką.
Ponieważ jest mi smutno, to w nagrodę dam sobie #70. I za dzielność.
Zdjęcie wiadomo gdzie.
Idę stąd dotąd. Jadę tam, potem z powrotem. Nie zatrzymuję się, chyba że na światłach. Ale czasem muszę mieć 10 minut dla siebie, bez względu na wszystko. Tak jak tu: