Więcej o
z-jamnikiem
Zacznijmy od tego, że znowu zderzyłam się ze swoją opinią. Że Chandler pisał świetne kryminały, wszystkie czytałam, to wiem. Owszem, wszystkie czytałam, ale epokę temu, a przez ostatnie naście lat zmieniło się bardzo dużo, i na rynku książki, i w obyczajowości. Losowo wybrane “Długie pożegnanie” zmęczyło mnie bardzo, mimo barwnego języka, ciekawie zarysowanej postaci i - co rzadkie w powieściach kryminalnych - wyjaśnienia motywacji protagonisty do kontynuowania śledztwa. Zmęczyło i w wielu miejscach zirytowało, co widać po zakładkach.
Philip Marlowe pomaga przypadkowo spotkanemu pijaczkowi, Terry’emu Lennoxowi, szlachetnie wyglądającemu Brytyjczykowi z ciągle niezamkniętą kartą wojenną, z czego rodzi się dość luźna przyjaźń. Wtem Lennox pojawia się w środku nocy, prosi o podwózkę do Tijuany i znika. Gdy następnego dnia okazuje się, że żona Lennoxa została bestialsko zamordowana, policja zgarnia detektywa, a ponieważ ten, powodowany solidarnością, odmawia odpowiedzi, spuszcza mu wychowawczy łomot. Gdy zostają znalezione zwłoki Lennoxa wraz z listem, który można uznać za przyznanie się do zbrodni, Marlowe wychodzi i wraz z jednym z niewielu sprawiedliwych policjantów podejmuje własne śledztwo, przeplatane innymi - początkowo niezwiązanymi zdarzeniami - które prowadzą do zaskakującego finału (i kolejnej śmierci).
Co na plus - Chandler ma niezwykle barwny język, wielokrotnie uśmiechałam się pod wąsem do fraz typu “twarz miał całą w uśmiechu dwa na sześć, jak facet licytujący zeszłoroczne kalosze”, “para zabójczo ubranych półdziewic”, “nic nie wyróżnia dobrze prowadzonego narkomana od księgowego-wegetarianina”. Śledztwo też jest wciągające i ciekawe, aczkolwiek po pewnym czasie męczy mnogość przemocy, szantażu i kłamstwa, żeby uzyskać odpowiedzi na pytania zadawane przez detektywa, podobnie jak okazjonalne wielostronicowe dywagacje na temat systemu prawnego i skorumpowania władzy. Co na minus, pytacie. Po latach od pierwszej lektury zmierziło mnie zachowanie detektywa, który nie waha się pocałować siłą swojej klientki mimo braku zachęty z jej strony (jest piękna, to wystarcza), z przyjemnością idzie do baru, do którego “nie wpuszcza się psów i kobiet” czy pogardza Latynosami (co zresztą jest częściej spotykane, zwłaszcza że “Meksykańcy” to zwykle służba). Niby ma być ostatnim sprawiedliwym w świecie urządzonym przez milionerów, którzy za pomocą stworzonego przez siebie systemu prawnego, mają do dyspozycji sądy, prasę i pieniądze, co pozwala im na bycie powyżej i brak jakiejkolwiek moralności, ale jego metody są, cóż, nieco kwestionowalne.
Inne z tego autora, inne z tej serii.
#115
Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 6, 2021
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, 2021, panowie, z-jamnikiem -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+
- Skomentuj
Bogaty przedsiębiorca, Rex Fortescue, zostaje z biura odwieziony do szpitala, bo skarży się, że ktoś go otruł. Ma rację, niestety mimo podjętej akcji ratowniczej, umiera, zatruty wywarem z cisu. Wzburza to spokój w jego posiadłości, podmiejskim Domu Pod Cisami, gdzie zbiera się rodzina, żeby przedyskutować konsekwencje. Nikt specjalnie za seniorem rodu nie płacze poza córką, dla której jednak to smutne wydarzenie to życiowa szansa - może wyjść za mąż za odrzuconego przez ojca niezamożnego nauczyciela. Kolejne nieszczęścia następują szybko po sobie - dzień po śmierci Rexa zostaje otruta Adela, jego młoda i - jak się okazuje - wiarołomna żona, a na podwórku za domem policja znajduje zwłoki Gladys, młodej służącej, uduszonej i z klamerką do bielizny na nosie. Nietypowe śledztwo - bo nikt nie umie wytłumaczyć dziwnych śladów typu tytułowe żyto w kieszeni zamordowanego czy martwych kosów podrzuconych w salonie - idzie jak po grudzie do momentu, kiedy na komisariacie pojawia się panna Marple, u której swego czasu Gladys pracowała. Od razu widzi nawiązanie do dziecinnego wierszyka, w którym pojawia się król, żyto, kosy, kanapka z miodem, oddziobany nos służącej oraz ponieważ wygląda niepozornie, ale słucha i kojarzy fakty, podaje inspektorowi Neele’owi rozwiązanie zagadki oraz wystarczająco dowodów, żeby potrójnego mordercę aresztować.
Inne tej autorki tutaj, inne z tej serii.
#103
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 11, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, kryminal, panie, z-jamnikiem -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Psychopatyczny morderca wysyła do Herculesa Poirot pełne pychy listy, w których zapowiada wydarzenia, o których będzie głośno, w miasteczkach na kolejne litery alfabetu. I tak w Andover ktoś zabija Alicję Ascher, właścicielkę małego sklepiku z tytoniem; w Bexhill ginie Betty Barnard, kelnerka z kawiarni; w Churston Cecil (w oryginalne Carmichael) Clarke, zamożny lord ze śmiertelnie chorą żoną. Na miejscu każdej zbrodni sprawca zostawia alfabetyczny kolejowy rozkład jazdy, zwany A.B.C. To sprawia, że policja wprawdzie sprawdza alibi najbliższych, ale nie traktuje ich jako głównych podejrzanych. Już w trakcie formalnego śledztwa ginie kolejna osoba w Doncaster, tyle że jej nazwisko nie zaczyna się na literę D, co wprawia wszystkich w zaskoczenie. Policja niespecjalnie wierzy Poirotowi, któremu nie podoba się tylko jedna linia śledztwa, eksplorująca trop seryjnego mordercy. Zbiera więc krewnych wszystkich dotychczas zamordowanych - siostrzenicę sklepikarki, narzeczonego i siostrę kelnerki oraz młodszego brata i sekretarkę lorda i wraz z nimi usiłuje dociec, co mogło doprowadzić do wyboru akurat tych ofiar. Całość historii relacjonuje wierny przyjaciel detektywa, kapitan Hastings, poza tymi rozdziałami, w których narrator pokazuje pogłębiającą się paranoję Aleksandra Bonapartego Custa, obwoźnego sprzedawcę pończoch, który był w każdym z miasteczek w dniu morderstwa. Po aresztowaniu Custa Poirot zbiera wszystkich związanych ze sprawą i wyjaśnia, że Phfg olł xbmłrz bsvnealz, n cenjqmvjl zbeqrepn gb złbqfml oeng ybeqn Prpvyn. Przestępca próbuje popełnić samobójstwo, ale nie udaje mu się to, bo detektyw przez podstawionego służącego rozładowuje ukradkiem pistolet mordercy.
Inne tej autorki tutaj, inne z tej serii.
#99
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 5, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Zalążkiem całej akcji jest to, że Joanna, żeby nie zmarznąć na kopenhaskich wyścigach, zakłada pod kapelusz blond perukę. Fuksem wygrywa, po czym - na fali entuzjazmu - jedzie wygraną przehulać w nielegalnym kasynie. Wtem, podczas nalotu policji, tuż przy niej umiera postrzelony przestępca, a tuż przed śmiercią wyjawia jej (biorąc ją za sprawą peruki za przestępczynię), gdzie zakopał wszystkie pieniądze i kosztowności szajki. Przestępcy wywożą ją do Brazylii, gdzie usiłują na różne sposoby wydobyć z niej informację o koordynatach skarbu. Dzielna Joanna nie poddaje się, ucieka raz luksusowym autem, ucieka drugi raz - tym razem skutecznie - luksusowym jachtem, ląduje we Francji, gdzie ponownie zostaje porwana i tym razem zamiast w luksusowej rezydencji nad basenem, ląduje w lochu pod zamkiem. Z lochu się wykopuje, ucieka przez Paryż do Taorminy, gdzie spędza miło czas, chociaż nieustająco szuka wokół siebie ścigających ją złoczyńców; ponieważ wpada z paranoję za sprawą poznanego atrakcyjnego dżentelmena, ląduje wreszcie w Polsce, gdzie nie kończą się jej kłopoty mimo ogromnego zaufania do milicji obywatelskiej.
Żeby nie zdradzać większości rozwiązań fabularnych, streszczę tylko, co jest niezbędne do wykaraskania się z dowolnych tarapatów: plastikowe szydełko, kalendarzyk kieszonkowy Domu Książki, atlas geograficzny, tłuczek do mięsa, brak zamiłowania do jedzenia oraz zaufani przyjaciele.
Na fali sycylijskiego wyjazdu wyciągnęłam z półki ulubioną lekturę z czasów nastoletnich i zostałam z nieco ambiwalentnymi uczuciami. Okoliczności geograficzne są przez autorkę dobrze odrobione, zwłaszcza mogę potwierdzić to w przypadku Taorminy, gdzie mimo upływu lat wszystko się zgadza. Warstwa logiczna kuleje, a zachowanie bohaterki jest, ostrożnie mówiąc, nieco chaotyczne. Już nie śmieszy mnie do łez jak przed laty, chociaż dalej to bardzo przyjemne czytadełko.
Inne tej autorki:
Inne z tej serii.
#60
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 3, 2017
Link permanentny -
Tagi:
2017, panie, z-jamnikiem, kryminal, prl -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 2
Pierwsze wspólne śledztwo porucznika Karbolka i sierżanta Fidybusa było jednocześnie pierwszym śledztwem Karbolka w ogóle. Dlatego młody milicjant, ciągle mieszkający z mamusią - nieświadomy jeszcze umiejętności i niestandardowego stylu pracy sierżanta - ucieszył się, że ma fachową pomoc przy zabezpieczaniu śladów w bałaganiarskim mieszkaniu na ulicy Pratchawca, przesłuchiwaniu świadków i konstruowaniu raportu. A sprawa była nietrywialna, bo zamordowana - stuknięta w głowę węgierskim syfonem Zenobia Sarnawiecka - nie dość, że w mieszkaniu poukrywała skrzętnie walory pieniężne i rzeczowe, to jeszcze była skłócona z całą rodziną i w dziwnych stosunkach z sąsiadami, którzy nie wezwali milicji od razu, tylko coś knuli. Były mąż Sarnawieckiej i czwórka jej dzieci zachowują się równie podejrzanie, bo wzajemnie patrzą sobie na ręce, kłamią i czekają tylko, żeby się dostać klucze od mieszkania pani Zenobii.
Wiadomo, że to niesubordynowany sierżant znajduje sprytne wejście przez bogato wyposażoną spiżarnię, odkrywa część zgromadzonych przez skąpą denatkę skarbów i natyka się dzięki temu na bujnie rozwiniętą podejrzaną 19-latkę, której pomaga malować mieszkanie i całuje się z nią na drabinie (i dalece nie tylko, ku zazdrości Karbolka). I również to on dokonuje prywatnego śledztwa, zyskując rozbitą głowę i pobyt w szpitalnej izolatce, bo ma poczucie niesprawiedliwości. Fakty wskazują na to, że sabotuje Karbolkowe śledztwo (a do tego sypia z podejrzaną), więc mimo wstawiennictwa majora Kajtysa, który wierzy w zdrowy rozsądek Fidybusa, wszyscy nagle są przeciwko niemu (a przy tym nie zwracają uwagi na to, że ślady są sfabrykowane).
Niesamowicie bogaty drugi plan, trochę gorzkawych rozgrywek wewnętrznych w milicji (nie ważne, czy podejrzany jest winny, ważne, że szybko został złapany), brakuje jeszcze zabawy formą i tego przymrużenia oka, które się pojawiło w "Mszy" i kpin z inteligencji niezbyt ciężko pracującej z "Pięknej kobiety". Ale i tak bardzo sympatycznie się czyta.
Inne z tej serii, inne tego autora:
#77
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 16, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2011, kryminal, panowie, prl, z-jamnikiem
- Komentarzy: 2
[Z dedykacją dla kilku osób, które wiedzą, o kim myślę.]
Malwina Kalecka była kobietą renesansu - znała się na wszystkim, wszystko umiała, każda rzecz wychodziła jej doskonale od ręki, nawet jeśli wcześniej się tematem nie zajmowała, pisała doskonałe wiersze, robiła świetne wrażenie, była duszą towarzystwa, obiektem adoracji każdego napotkanego mężczyzny, mimo że przekroczyła 40-tkę, miała doskonały gust, ubierała się z klasą. Do tego była lepsza od dowolnego mężczyzny, również w prowadzeniu samochodu, bo miała do tego iskrę bożą. I oczywiście nie była nudna. Potrafiła o sobie opowiadać godzinami, nawet jeśli czasem się powtarzała, ale przecież temat był fascynujący. Na szczęście ktoś ją zabił w jej własnym garażu. Kiedy pierwszy raz czytałam ten kryminał, ręce mi się same zaciskały na kartkach za każdym razem, kiedy Malwa zaczynała o sobie tokować.
Ale Malwina Malwiną, do tego piękne jest wszystko pozostałe. Późno pojawia się aparat śledczy w osobie porucznika Karbolka, służbisty i szczególarza, oraz jego nemesis, sierżanta Fidybusa, ponurego draba z zakręconymi wąsiskami, który ma w poważaniu regulamin, a materiał do śledztwa pozyskuje metodami towarzysko-podstępnymi, na przykład udając artystę plastyka i tworząc dzieła cwaniacko-zaangażowane:
Wyciągnął płótno, na którym rozlewała się u góry błękitna plama, a u dołu czerwono-czarne ciapki pstrzyły żółtawą biel.
- "Droga pod Lenino". Widzi porucznik? (...) "Zdobycie Berlina". A to jest "Oratorium oświęcimskie". - Chlapanina czerwonych plam na czarnym tle nie usiłowała niczego udawać.
- Jak wam nie wstyd! Przecież to są sprawy drogie sercu każdego Polaka, a wy żarty jakieś... jakieś takie! - Porucznik aż zachłysnął się z irytacji. - I do czego wam to właściwie potrzebne?
- Do wejścia w środowisko. (...) Wchodzę jako beztalencie śmierdzące, ale cwane"
.
Znajomi zamordowanej to też barwna grupa ludzi związanych ze sztuką. Przyjaciele Malwiny, Magda i Michał Bajorkowie (Bożkowski ma niesamowitą umiejętność tworzenia pięknych nazwisk) mieszkają w kamienicy z garażem (miejscem zbrodni), trzymają tam mnóstwo śmieci i są prześladowani przez zawziętą i mocno zwariowaną staruszkę, panią Dziopek, która chce garaż dla siebie, chociaż nie ma samochodu i nasyła na Bajorków ADM, dzielnicowego i wszystkich świętych. Nikt więc specjalnie jej nie wierzy, kiedy opowiada historie o działalności przestępczej dziejącej się w garażu, również milicja. Bajorkowie są jednak niezłym przyczółkiem dla wiecznie głodnego sierżanta Fidybusa, bo chętnie plotkują, a dodatkowo Bajorkowa świetnie gotuje, bo sama ciągle podjada (kulebiak, pieczona kaczka, baba ziemniaczana z boczkiem, peklowana szynka, a wszystko w czasach kryzysu!). Często gościli (często niechętnie) Kalecką, sprytny Bajorek umiał nawet zadekować się podczas wizyt w łazience z kawą i książką, symulując pranie bądź rozstrój żołądka.
Na poetę Włodzimierza Filiżana Malwina trafiła, chcą publikować swoje poezje. Bajorkowie w ramach kolejnego żartu towarzyskiego zaczęli słać podobne w stylu maszkarony słowne, doprowadzając delikwenta prawie do zawału. Nie dziwmy się więc, że nekrolog pani Kaleckiej poeta potraktował jako kontynuację żartu.
Nieco rozwiązły Benedykt Płocki podejrzewa o morderstwo swoją żonę, Dorotę, ponieważ ukrywał przed nią uczestniczenie w próbach do genialnego programu telewizyjnego, kreowanego przez Malwę. Program nie wypalił tylko dlatego, że wszyscy zazdrościli Kaleckiej talentu i rzucali jej kłody pod nogi, a Benek wstydził się przed żoną i uważał, że stuknęła niedoszłą artystkę z zazdrości o niego. Fidybus poświęca się i spędza absolutnie pijacką noc z Benedyktem, próbując dojść do prawdy o tej parze, po czym w oparach delirium widzi pod garażem ognisko, na którym stoi spory czajnik.
Klara Wolska, którą Płoccy wrobili w scenografię do nieszczęsnego programu, niechcący została najlepszą przyjaciółką Malwiny. Nieopatrznie przyznała się, że nie sypia, więc co wieczór Kalecka prowadziła z nią monologi telefoniczne, opowiadając o zakochanych w niej mężczyznach, byłym mężu, który wprawdzie zostawił jej mieszkanie i zasoby, ale i tak ją skrzywdził, na szczęście daje sobie świetnie radę, dostała asygnatę na malucha, a jej obecny kochanek, właściciel warsztatu samochodowego, który ją wielbi na każdym kroku ("Dlatego - Palczyk błysnął w porozumiewawczym uśmiechu złotym zębem - że mnie się na ogół udawało nawiać przez lakiernię, jak ona podjeżdżała od frontu"), zazdrości jej świetnych umiejętności samochodowych.
Jest jeszcze były mąż i współpracownicy z telewizji, afera z rozlewaną benzyną i malownicze opisy PRL-owskich zamożnych domów. Pal diabli, kto zabił, ale jak to się wdzięcznie czyta. Zaliczam sobie, mimo że czytałam "Kobietę" chyba po raz czwarty. Za każdym razem jest smacznie.
Miałam podlinkować recenzję innej książki tego autora, którą napisałam do zbiorku "Druga seta", ale aktualnie uważam, że jest do niczego i mówi o zupełnie innej książce. Więc sobie napiszę od nowa lepszą. Niebawem.
Inne z tej serii, inne tego autora:
#75 (może jak wezmę urlop, to dobiję do setki, ale się nie porywam).
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 3, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, prl, 2011, z-jamnikiem, kryminal
- Komentarzy: 11