Więcej o
sztuka
[4.10.2020]
(Będzie i o sobocie).
Miało padać po południu, więc rozczarowana byłam bardzo, kiedy o poranku zza okna przywitał mnie półmrok i mżawka przechodząca w sieknącą ulewę. Awaryjnie, zamiast Ogrodu Japońskiego, zaproponowałam Muzeum Sztuki Współczesnej opodal, mając nadzieję, że kiedy będziemy nasiąkać sztuką zamiast deszczem, pogoda się ogarnie. Żeby Was nie trzymać w niepewności, tak, pogoda się ogarnęła, ale muzeum okazało się być świetnym miejscem z trzech powodów. Po pierwsze sztuka współczesna. Wszyscy znajdą Rafaela, Wenus z Milo, sceny batalistyczne Matejki czy konie Kossaka, bo to jeszcze da się ogarnąć w szkole. Z rzeźby i malarstwa po II wojnie światowej to już tak nie za zbytnio, kilka sztandarowych obrazów Beksińskiego, prowokacje Kantora czy rzeźby Abakanowicz. A tu się można ocierać o dużo dobra, od obrazów przez instalacje, plakaty do rzeźb - jest Chwistek, Witkiewicz, Jarema, wspomniany Kantor i Beksiński, Cybis czy Mikulski (na widok którego oczywiście rzuciliśmy jednocześnie z TŻ "O, Ferdynand Wspaniały"). Nie było nudne nawet dla młodzieży, która - i tu przechodzimy do drugiego powodu - żyje w estetyce "ładnie", że trzeba równo, realistycznie i nie wychodzić poza kartkę, co owocuje dyskwalifikującym podejściem "nie umiem, więc nie zacznę". Wtem okazuje się, że można robić sztukę "brzydką", niepokojącą, z użyciem dziwnych materiałów, z zabawą fakturą, nie wiadomo o czym. Jakie to jest dobre i otwierające! Trzeci powód to sam modernistyczny budynek, zwłaszcza kratownica projektu architekta Hansa Poelziga, gdzie kawiarnia i takie światło, że nie mam słów.
Pawilon Czterech Kopuł
Pawilon Czterech Kopuł / Centralna część budynku
Beksiński / Mikulski
Hala Poelziga
A skoro nastało słońce, przez Pergolę i obok Fontanny Multimedialnej, przeszliśmy do Ogrodu Japońskiego. Nie jest duży, ale urokliwy; karpie i żaby, kamienna ścieżka, po której można z zachowaniem pewnej ostrożności przejść suchą nogą po brzegu stawu, klony i rzeźba.
Fontanna Multimedialna z widokiem na Halę Stulecia
Pergola
Ogród Japoński
Joga na trawie
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 18, 2020
Link permanentny -
Tagi:
polska, ogrod-botaniczny, wroclaw, sztuka -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+
- Skomentuj
[30.08.2020]
Mam oczywiście poczucie, że majówka na Rugii i wakacje w Chorwacji anulowane z powodu pandemii to problemy pierwszego świata, jednak było mi z tego powodu dość markotno. Tym bardziej ucieszyłam się, że już można na zachód, więc na urodziny zawinszowałam sobie Berlin. Aktualnie - ale oczywiście to się może zmienić, bo idziemy w górę w statystykach - nie ma problemu z przejechaniem granicy, na ulicach nie trzeba nosić maseczek, ale w sklepach i muzeach już tak. Pewnym novum może być konieczność podania danych osobowych w restauracji na wypadek zachorowania pracownika lub gościa. Starałam się wybierać jedzenie na zewnątrz i takież atrakcje (poza muzeum poniżej, ale w muzeum poza nami była tylko obsługa).
Muzeum Neonów mieści się pod wiaduktem S-bahnu, tuż obok stacji Bellevue. Jest otwarte w dość okrojonym czasie (13-17), więc, jako że przyjechaliśmy ciut za wcześnie, bo plany nam skomplikowała demonstracja przeciwników restrykcji okołopandemicznych (o czym niebawem), to poszliśmy na lody na pobliską Flensburger Strasse. I po wizycie w bogatym, ale beznamiętnym (i drogim) Haagen-Dazsie przy Potsdammer Platz zdecydowanie wolę małe, przydomowe lodziarnie. Miałam tam atak zachwytu pięknymi kamieniczkami (fraza dnia: “tak mogłaby wyglądać Wilda”) do momentu, kiedy wszystko się nie zatrzęsło, bo akurat po wiadukcie przejechał pociąg. Drgania i hałas czuć też w muzeum, tam to jednak mniej przeszkadza mimo ciekawej akustyki - całe muzeum to ciąg połączonych pomieszczeń, z echem i reagującą na kroki betonową podłogą. Muzeum nie jest duże, ale bogate - to zbiór usuniętych z budynków neonów z różnych epok, posortowanych kolorystycznie (ukłon dla tych z OCD), działających lub nie. Fantastyczne miejsce dla fanów typografii, dla nie-fanów też przyjemne, młodzieży lat 11 się podobało (może dlatego, że da się obejrzeć w 20 minut).
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 8, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka
- Skomentuj
[6.06.2020]
Poprzednio pojechaliśmy z trzyletnim, mocno niechętnym Majutem, nieco za późno, więc nie wpuszczono nas do pałacu. Teraz Majut był bardziej chętny, a do pałacu zdążyliśmy przed wysypem wycieczki na rowerach, więc zarówno wnętrza (w maseczkach), jak i park (bez maseczki) mieliśmy w zasadzie dla siebie. Must have dla uczniów i fanów Mickiewicza oraz dla wielbicieli architektury dworkowej i mebli z epoki. Park nurza się w późnowiosennej zieleni, maki, łubin i naparstnica. Na punkt widokowy opodal znowu pojechałam bez długiego obiektywu i znowu było zachmurzenie. Do trzech razy sztuka.
Kolumny z zewnątrz / od środka
Sufit na bogato / Rzut na żyrandol
Składany stolik[1] z masą perłową / Sala z fortepianem
Korytarz na bazie łuku / Prasówka z epoki
Detal / Ogród Zosi
Szerszy plan / Paproć
Ogródek Zosi / Mak
Kościół w Brzostkowie / Pałac w Śmiełowie
GALERIA ZDJĘĆ oraz wcześniejsze wizyty Śmiełów 2012 i punkt widokowy w Żerkowie 2019.
[1] Świetny patent. Złożony jest płaski i stoi za drzwiami.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 20, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
smielow, szwajcaria-zerkowska, sztuka
- Skomentuj
Plany były imponujące, bo na drezdeńskiej starówce można spędzić kilka dni, ale ze względu na wyporność wycieczki na sztukę ograniczyliśmy się do Zwingera (a i to nie całego), przejścia obok monumentalnego muralu z Orszakiem Książecym oraz spacerze po Tarasach Brühla, omijając tak wiele dobrego, że nie będę wymieniać, bo mi smutno (ale jakby kto planował, mam listę).
TL;DR - Zwinger obowiązkowo.
Pałac Zwinger to ogromna, barokowa XVIII-wieczna budowla, aktualnie mieszcząca Galerię Starych Mistrzów, bogatą kolekcję porcelany i kilka innych wnętrz, które można zwiedzać w ramach jednego biletu[1]. Sam kompleks - dziedziniec oraz tarasy - można obejść bez biletu i na sam spacer warto zarezerwować dobrą godzinę, nie licząc ekspozycji. Nam - z nieco niechętnym Majutem (nuda, głód zaraz po śniadaniu, to tylko budynki, czy możemy odpocząć, pada, gorąco) - w sumie zeszło na Zwinger 4 godziny, nie licząc przerwy na obiad. Sama galeria obrazów zajmuje trzy piętra, od Boticcellich przez Dürery i Rembrandty do Bellotów. Szukałyśmy z młodzieżą zwierząt na obrazach i przyznam, że nielichą fantazję mieć trzeba, żeby takie Madonnie machnąć ślimaka dla towarzystwa. Najbardziej, poza oczywiście samą architekturą budynku, podobał mi się arras (patchwork?) Kathariny Gaenssler, przedstawiający lustrzany widok sali z widokiem na Madonnę Sykstyńską i martwe natury na drugim piętrze (zwłaszcza te campowe typu zwiędłe kwiaty czy śledzie). Z zabawnych rzeczy - obrazy i rzeźby chronione są przed dotykiem, przy zbliżeniu się, nawet niecelowym, odzywa się brzęczyk, który błyskawicznie animuje kustoszy.
Nieco większe zainteresowanie wzbudziła w młodzieży kolekcja porcelany, chyba ze względu na przestrzenność i zróżnicowanie. Od talerzy do fantastycznych, piętrowych konstrukcji, od Japonii po pobliską Miśnię. Wyszliśmy przez sklep, może nie w samym muzeum, ale przy jednej z pobliskich uliczek, bogatsi o porcelanowy dzwoneczek.
Tęsknie omijając Zamek Rezydencyjny, w drodze na Tarasy, przeszłam obok Fürstenzugu, ogromnego muralu na Augustusstrasse, przedstawiającego orszak - jak podaje przewodnik - 35 władców dynastii Wettynów i około 50 innych osób oraz konie i podobno dwa charty. Aktualnie (od początku XX wieku) 100-metrowy mural składa się z porcelanowych płytek, dzięki czemu przetrwał bombardowanie w czasie wojny, wcześniej był malowany na murze techniką sgraffito.
Tarasy Brühla to promenada spacerowa z widokiem na drugi brzeg Łaby, przecinającej Drezno. Pogoda była dość barowa, pewnie w pełnym słońcu jest zdecydowanie ładniej. Na samych Tarasach można spędzić sporo czasu, wchodząc do Albertinum, Akademii Sztuk Pięknych, Sądu Najwyższego czy wreszcie do Nowej Synagogi, świątyni-pomnika powstałej na pamiątkę synagogi Sempera zburzonej podczas Nocy Kryształowej; można też pod Tarasami zwiedzić pozostałości twierdzy, jak kto lubi bunkry. Można też iść na ciasto i kawę.
Zwinger, dziedziniec
Zamek Rezydencyjny
Madonna ze ślimakiem / Wnętrza / Wejście do Glockenspiel
Katharina Gaenssler, Sixtina 2012
Zwinger / Błazen dworski / Dziwny piesek
Krajobraz po uczcie
No może nie jest aż takie nudne
Georgentor / Fürstenzug (detal)
Kolekcja Porcelany
Fürstenzug
Tarasy Brühla
Tarasy / Akademia / Astronomie im Urlaub (fragment)
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Jak ktoś planuje intensywne zwiedzanie, warto się rozeznać w dostępnych kartach miejskich - Dresden Welcome Card czy Dresden City Card, obejmujące komunikację i wstępy (lub zniżki na wstępy). Nie znalazłam opcji zakupu biletu do Zwingera przez Internet, ale posiadacze Museum Card wchodzili bez kolejki (a do kasy była dość spora, mimo że dzień roboczy w Niemczech). Moim Graalem jest oczywiście Karta Krainy Zamków, nie ze względu na koszt, ale na czas, żeby te 50 zamków objechać.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 3, 2019
Link permanentny -
Tagi:
drezno, niemcy, dresden, murale, majowka2019, sztuka -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+
- Skomentuj
[29-30.09.2018]
Zoo we Wrocławiu jest małe i bardzo przypomina mi berlińskie (te z zachodniej części). Wbrew opiniom, w ostatnią wrześniową ciepłą sobotę tłoku nie było, ani przy wejściu (acz nie głównym, tylko tym od strony Hali Stulecia - bilety można przez internet), ani do Afrykarium. Mocny akcent na samym wejściu - lwy (które wyszły, wyemitowały dostojeństwo i szybko zniknęły, zanim udało się zrobić zdjęcie), zaraz potem Afrykarium z fantastyczną, przestrzenną; rafą było ciekawe, ale nie wzbudziło aż takiego zachwytu jak na hałas dookoła. Przestronny, dobrze zaaranżowany pawilon, ale poza rafą i doskonałym tunelem, nad którym pływają mega płaszczki (i w którym kłębią się tłumy ludzi), niewiele odróżnia się od jakichkolwiek sal wystawowych w zoo. Trzymając się podobieństw do berlińskiego zoo, w starym XIX-wiecznym budynku restauracyjnym, mieści się piękne herpetarium (gadziarnia?) i motylarnia. Maj zachwycił się oczywiście zagrodami z bydełkiem domowym - kozami, owcami, końmi i kucykami, osłami czy kurami. Miejskie dziecko, wiadomo. Udało nam się nie znaleźć zoologicznego krasnala na hipopotamie, co podobno jest pewnym wyczynem. Więc trzeba będzie wrócić, zdecydowanie.
GALERIA ZDJĘĆ.
Panorama zachwyciła mnie z kompozycyjnego (i inżynieryjnego) punktu widzenia. Słowem wstępu - bilety można oczywiście przez internet, istotne jest to, że kupuje się na określoną godzinę. I mimo wybrania sensownej godziny i mnóstwa czasu się spóźniliśmy, bo parking przy muzeum okazał się być zajęty (samochód przed nami wjechał, a naszemu pan parkingowy podziękował). Mimo to udało się dołączyć do grupy, dodatkowo miałam cały korytarz dla siebie. Jakkolwiek nie podejmuję się oceniać artyzmu prawie 120-metrowego obrazu, tak robi on ogromne wrażenie. Podczas 30-minutowego seansu, lektor opowiada o historii powstania i przeprowadza przez kompozycję obrazu, od wejścia wojsk na pole bitwy aż po modlitwę i grzebanie zmarłych. Granica między obrazem i instalacją przestrzenną jest prawie że niewidoczna, w dobie komputerów nie dziwi, ale tu jest absolutnie analogowo - błoto, drzewa, szczątki wozu przechodzą płynnie w obraz (ciekawe, swoją drogą, jak często wymieniają elementy sztafażu). Pewnie nie jest to miejsce, do którego się wraca podczas każdej wizyty we Wrocławiu, ale raz warto.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 30, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
ogrod-zoologiczny, wroclaw, polska, zoo, sztuka
- Komentarzy: 2
Bilety do Altes Museum kupiłam z wyprzedzeniem, ale w przeciwieństwie do zimowego doświadczenia z Pergamonem, nie było w ogóle kolejki. Muzeum to piękny, monumentalny budynek tuż obok równie pięknego i monumentalnego budynku Berliner Dom, nie sposób nie trafić. W środku chłód i - jeśli nie myśli się o tym, że wszystkie eksponaty powinny wrócić do krajów pochodzenia - ogromna dawka starożytności. Majutowi najbardziej podobała się biżuteria i wyrywki mitów greckich, serwowane przeze jako komentarz głosowy dla pieczołowicie malowanych tarcz z czarnofigurowymi historiami.
GALERIA ZDJĘĆ.
Garść adresów restauracji:
- Ach! Nico Ach! - restauracja grecka, Kurfürstendamm 97-98. Błyskawiczna obsługa, porcje powyżej moich możliwości (a greckie mogę w każdych ilościach).
- Tugra - restauracja turecka, Kurfürstendamm 96. Dłużej się czeka, ale bardzo familijna atmosfera.
- Vapiano - bistro włoskie, Mittelstraße 51-52. Trochę z przypadku - chcieliśmy coś małego przed podróżą i żeby długo nie czekać; na wejściu dostaje się kartę, którą się zamawia przy stoiskach (pizza, sałatki, kawa, słodycze), a przy wyjściu płaci. Fantastyczne podwórko tuż obok Unter den Linden, ale raczej nie pierwszy wybór, żeby zjeść coś dobrze po włosku. [2022 - nie ma już tej lokalizacji, są inne]
- Cafe Bilderbuch - kawiarnia śniadaniowa, Akazienstraße 28. W niedzielę śniadaniowe bufety, w pozostałe dni śniadania z karty (dużo!). Również piękne podwórko.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 1, 2018
Link permanentny -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+
- Skomentuj