Więcej o
prl
Ewa wzywa 07, zeszyt 124
Spis osób:
- Henryka Nowacka - magister z apteki, nie przejmuje się opiniami otoczenia
- inżynier Rysiek Nowacki - fajny, wesoły, przystojny chłopak, ale kiepski mąż
- Jan Krajewski - sprzedaje rodzinną posiadłość, bo chce wyjechać w świat
- porucznik Szymański - pije herbatę o poranku, komendant posterunku
- sierżant Wacław Zych - obdarzony intuicją i inteligentny, a do tego ambitny
- Adamczykowa - wiejska kobiecina[1], sprząta u Krajewskiego, pierze, gotuje i nie tylko
- Ewa Krajewska - siostra Jana, prawdziwa paniusia, nie przepracowana, to i zadbana[2]
- kapitan Naziołek (sic!) - tęgi, z tak rudymi, że prawie czerwonymi włosami
- Cichocka - emerytowana farmaceutka, współpracowniczka Nowackiej na pół etatu
- kierownik apteki - pechowy właściciel fiata 126
Henryka, magister farmacji, nie jest szczęśliwa w małżeństwie. Przeprowadziła się zaraz po studiach ze stolicy na prowincję, bo świeżo poślubionemu Ryszardowi obiecano duże mieszkanie oraz awans. Minęły trzy lata, para dalej gnieździ się w kawalerce[3], on wprawdzie chciałby dziecko, ale ona usuwa ciążę, bo na dziecko nie ma miejsca, oddalają się od siebie coraz bardziej. Kiedy wygrywa w Lotto milion, nie wydaje pieniędzy na zachcianki[4], tylko chce kupić dom, żeby uratować swoje małżeństwo. Niestety, jej zgorzkniały i staczający się w alkoholizm mąż traktuje niespodziewany wyjazd do dworku Krajewskiego jako szyderę - uważa, że to kochanek żony (i sprawca jej usuniętej ciąży). Henryka podpisuje więc umowę sama, ale z datą w przyszłości, bo w ciągu 10 dni chce się rozwieść (serio?), żeby mąż nie był współwłaścicielem domu. Kiedy Krajewski zostaje znaleziony martwy, podejrzenie pada na Nowickich, tyle że on ma alibi, ona właśnie uległa wypadkowi, a właściciel domu miał raka żołądka z przerzutami.
Dużo jest tutaj tła społecznego - post-szlachecka siostra Krajewskiego gardzi “chłopką”, “kuchtą” Adamczykową, która - jak się okazuje - sypiała z jej bratem, nie ukrywając, że nie robi tego z miłości[5]. Podobnie mieszkańcy miasteczka szykanują Nowacką, która jawnie usuwa ciążę (zamiast w tajemnicy), sugerując, że zdradzała męża i pozbyła się dowodu. Milicja oczywiście posługuje się stereotypami w ocenie dowodów[6] oraz czasem nie wytrzymują napięcia:
- A gówno mnie obchodzi, co będą mówić! - krzyknął już mocno rozzłoszczony porucznik i poszedł nie oglądając się na osłupiałego Zycha.
[1] Uwielbiam określenie “kobiecina” w odniesieniu do…
Miała około czterdziestu lat i gdyby była drobniejsza, wyglądałaby na pewno na młodszą. Jej śniada twarz była jeszcze prawie bez zmarszczek, ciemne włosy bez cienia siwizny, duże i bardzo ładne oczy intensywnego niebieskiego koloru patrzyły śmiało. Uważano ją tu za najładniejszą kobietę, ale też i nie miano o niej dobrego mniemania. Zamężna od przeszło dwudziestu lat, do tej pory nie miała dziecka, co na wsi zawsze było utożsamiane z ciężką karą boską. Mąż jej był magazynierem i jednym z największych pijaków w okolicy. Chłop pijący nawet za dużo - to mieściło się w normie, ale kobieta bez dziecka zawsze stawała się podejrzana.
[2] Strażniczki patriarchatu zawsze i wszędzie:
Paznokcie zawsze umalowane, chociaż w tym wieku malować sobie paznokcie i to jeszcze na kolorowo? Włosy ufarbowane, ale nie powiem, przystojna. Jeszcze.
[3] Oraz oczywiście wszystkiemu winna żona i jej “okropny zwyczaj porządkowania”, bo przecież lepiej, jak wszystko jest na wierzchu w postaci “kontrolowanego bałaganu”.
Przeszukałem całe mieszkanie i tych papierów nie znalazłem. Myślałem, że ze złości oszaleję. Mieszkamy w kawalerce i żona ma okropny zwyczaj porządkowania, które polega na chowaniu w najdziwniejszych miejscach najbardziej mi akurat potrzebnych rzeczy. A ponieważ bez tych notatek nic mógłbym do rana zakończyć dokumentacji, to i cierpliwie szukałem. Wreszcie się poddałem i wróciłem do fabryki. Okazało się, że były w moim pokoju na dnie szuflady.
[4] Tak, była milionerką. Mogła kupić sobie samochód, kożuch z komisu, pojechać z „Orbisem" na dwa tygodnie do Japonii, mogła kupić sobie najdroższe narty i pojechać na urlop do Zakopanego, mogła... tak - mogła kupić sobie wszystko.
[5] Patriarchat w pełni:
- Tylko, panie komendancie - w oczach kobiety znowu pojawił się strach - jak mój stary dowie się, ile tu zarabiałam, będzie pan miał drugiego trupa. On by mnie za to zabił. Nic przeklęły pijaczyna do domu nie przynosi, a tylko wynosi. Nawet złotówki z jego pensji nigdy nie widziałam. A przecież z czegoś musiałam żyć. Głupiej kiecki nie mogłam sobie kupić, boby zaraz była awantura. Jadłam u Krajewskiego, a pieniądze
odkładałam na lepsze czasy. Bo to ja wiem. którego dnia mój stary zapije się na śmierć? I co ja wtedy zrobię? Z czego będę żyć? Pola przecież nie mamy, a z siedmioma klasami to ja mogę tylko zamiatać albo prać.
[6]
- E, nie, miał rękawiczki. Mordował się w tych rękawiczkach przy dziubdzianiu literek, a potem był już tak zachwycony swoją przebiegłością i tak zadowolony z efektu, że złożył kartkę; poszedł chyba po kopertę, rękawiczki musiały mu wtedy przeszkadzać, zdjął je więc i gołymi rękami włożył kartkę do koperty. I dlatego myślę, że nasz „anonim" będzie rodzaju żeńskiego. Tylko kobiety mogą popełnić takie błędy.
Się pije: domową nalewkę.
Się je: bułkę z mortadelą.
Się nosi: milanezowe halki latem (a nawet tylko biustonosz w ogrodzie przy domu), dederon (bardziej elegancka odmiana nylonu. Świetnie się nosi, doskonale pierze, nie zmienia koloru, nie kurczy się - słowem - same zalety).
Inne tej autorki:
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 19, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panie, prl, 2021
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 123
Spis osób:
- porucznik Marcin Zadra - szarmancko całuje rączki przesłuchiwanym paniom[1]
- kapitan Zenon Wawerko - szef ekipy technicznej
- Kortysiowa - gosposia Stareckiego
- Jerzy Starecki - właściciel sporego warsztatu samochodowego, numizmatyk-hobbysta, denat
- Ewa Starecka - młoda i piękna, niestety samobójczyni, ludzie mówią, że głupia [była], wie pan, nienormalna
- Margiełlo - bardzo miły pan, grzeczny zawsze, dowcipny, prezes spółdzielni kołdrzarskiej
- Bożenka Kawecka - świadczyła usługi erotyczne Stareckiemu[2]
- inżynier Kary - inżynier konstruktor, o zdradzającej nieprzeciętną inteligencję twarzy
- Staszek Kiereś - lektor angielskiego na Politechnice, o obleśnym uśmiechu
- Kieresiowa - kierowniczka komisu, żona Stanisława
- Matlarczykowa - siostra Ewy, nieźle utrzymana, ponętna jeszcze blondynka
- Krzysztof Matlarczyk - bardzo nie lubił szwagra żony, ale ma alibi
- Rzeszutko - właśnie wyszedł po trzech latach za włamanie
- kapitan Wałecki - przyjaciel i mentor Zadry, fan punktualności
- Andrzej Stajszczyk - prawie narzeczony Kaweckiej, mocno zazdrosny
- Antoni Marzec - syn Stefana, pracownik Stareckiego
- Witek - “pan prezes”, mały i gruby
- mecenas Warda - spisuje testamenty
- Mariusz Kiereś - syn Stanisława, studiuje handel zagraniczny w SGPiS-ie
- Maria - długonoga blondynka z Wybrzeża, kochanka Zadry
- Tadeusz Stanisz - dyrektorem dużych zakładów niedaleko Białegostoku, dawny współlokator Stareckiego
- Janusz Szwadz - kierownik ośrodka, szczupły, przystojny blondyn
- Mirosław Chlapocz - dozorca ośrodka wczasowego „Szuwary", o skłonności do mocnych trunków
Gosposia znajduje zwłoki pracodawcy, niejakiego Stareckiego, właściciela warsztatu samochodowego, zamożnego wdowca. Z mieszkania denata zniknął cenny zbiór numizmatów, pojawia się więc wątek kradzieży, zniknął też nietypowy plecak turystyczny, w którym - potencjalnie - mogły zostać wyniesione łupy. Ale milicja rozważa nie tylko kradzież, bo denat nie dość, że nie był człowiekiem sympatycznym, bo prawdopodobnie doprowadził do samobójstwa swoją żonę, to jeszcze znany był z erotycznych ekscesów[4]. W ogóle narracja jest bogato okraszona erotyką, nawet funkcjonariusz uprawia seks przedmałżeński (ale się oświadcza!), oraz patrz [2] i [3]. To chyba też pierwszy tomik, w którym wspomina się miesiączkę i defekację! Wracając do meritum, zbrodniarz zostaje wykryty za pomocą sprytnego podstępu śledczych, polegającego na podrzuceniu przedmiotu podobnego do tego użytego przez przestępcę.
Się pali: carmeny, extra-mocne. Ale czasem się patrzy z przyganą:
- Ja nie wiem, czemu te chłopy tak palą, przecie to tylko smród z tego - pani Kortyś spojrzała z naganą na wyjmującego z paczki kolejnego papierosa Zadrę. - Chociaż teraz to i kobiety nawet palą - kontynuowała. - Obraza boska.
Się pije: francuski koniak, martel.
Nocleg w "żłobku": 400 zł.
Się obżera: jak - nie przymierzając - szwedzki kapitalista w szczecińskiej „Kaskadzie".
[1] Wiedział, że podoba się kobietom, zwłaszcza starszym od siebie. Imponowało mu to nawet trochę, ale nie zawsze było na rękę. Czasami powodowało sytuacje wręcz kłopotliwe.
[2] Nienawidziłam tego starego capa. Traktował mnie jak dziwkę, która przybiega na każde kiwnięcie palcem. Nienawidziłam go i nie mogłam się od niego wyzwolić. Wymagał ode mnie rzeczy, na które nie zgodziłaby się żadna prostytutka - a ja gardziłam sobą i robiłam to... i jeszcze płakałam z rozkoszy.
[3] Mówił: “Wyro. bracie. Po prostu wyro”. A ja ją traktowałem jak świętą. Do głowy by mi nie przyszło, że ona może robić kupę czy mieć okres. Dla mnie była czysta. I to był, bracie, błąd. Ona po prostu jest kobietą i Starecki o tym wiedział. Zaciągnął ją do wyra, może nawet trochę przemocą i wystarczyło. Już była jego. A ja się chciałem do niej modlić. Nawet nie mam do niej pretensji. To ja byłem winien. Po prostu byłem gówniarzem a ona była kobietą.
[4] - Miał powodzenie u kobiet, duże powodzenie. Leciały na niego jak - za przeproszeniem literaci na stypendium.
Inne tego autora:
Inne z tego cyklu tutaj.
#35
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 2, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Ewa wzywa 07, zeszyt 121
Spis osób:
- Tadeusz Karczewski (ps. Elegant) - dobry kierowca, ale nie lubi korków
- Zygmunt Sobolewski (ps. Studencik) - utalentowany kopista
- Wacław Dragon - dobrze poinformowany mecenas, również przedsiębiorstwo import-eksport
- Otto Wagner - włamywacz, brak wiedzy nadrabia pewnością siebie
- Karl Getler - planuje kradzież z Muzeum Narodowego
- Kurt Braun - bogaty handlowiec, specjalność dzieła sztuki
- dodatkowo - anonimowi pracownicy instytucji (stróż, dyrektor, bibliotekarka)
Elegant szuka Studencika, genialnego kopisty starych obrazów, żeby zaproponować mu spółkę - Studencik namaluje kopię obrazka, a potem wspólnie w słabo strzeżonym prowincjonalnym muzeum dokonają podmiany. Studencik się zgadza, niestety po akcji zostaje przez sprytnego Eleganta wykołowany. Kiedy po jakimś czasie odnajduje nieuczciwego zleceniodawcę, zostaje wciągnięty w bardziej skomplikowaną, bo międzynarodową intrygę. Podobnie teraz - ma namalować kopię jednej części tryptyku (pozostałe dwie zaginęły w pomroce dziejów), wystawianego objazdowo w małych muzeach. Tym razem do akcji zostają wciągnięci dwaj niemieccy cwaniacy, którzy na polskiej prowincji[1] nie spodziewają się żadnych problemów. Wyjątkowo, w czasie akcji nie pada żaden trup.
Się pije: kawę z koniakiem, albo wykwitnie:
- Co pan pije? Śliwowica, „Janek wędrowniczek", Napoleon, nasza Wyborowa... - wymieniał zawartość barku.
- Sok grapefruitowy pan ma?
- A z czym chce go pan zmieszać? z... Gordon's Dry Gin?
- Nie, dziękuję, nie przywykłem do takich wykwintnych mieszanek. Wystarczy „żyto".
- Może jednak chociaż „Beefeater"?
Się pali: cygara.
[1]
Znam Polskę dość dobrze. Egzotyczny kraj pełen zaskakujących paradoksów. Proszę sobie wyobrazić, że można tam kupić za marne pieniądze antyki, warte u nas na Zachodzie ogromne pieniądze.
Inne z tego cyklu tutaj.
#34 2/3 (przeczytałam też po raz kolejny EW122).
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 1, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 2
Kazimierz Tkacz - Nikt nie żałował ofiary #118
Spis osób:
- Beata Nowicka - zastępca kierownika domu wczasowego, słodka gęś
- Adam Żaczek - bardziej nieżywy niż był za życia, stary, obrzydliwy podrywacz i ogólnie nieprzyjemny człowiek
- profesor Marcin Kocoń - starzejący się medyk, rąbiący ludziom prawdę w oczy
- porucznik Andrzej Kamiński - po przejściach, wyemigrował na Wybrzeże na własną prośbę
- docent Maria Żurakowa - podstarzała pani bez pretensji, dowcipna i podobno niegłupia
- Irena Ziółkowska - pod czterdziestkę, z pretensjami do urody, elegancji, młodości, intelektu, była żona denata
- Neta Cabanowa - słodki dziubasek, miss wczasów, ale też silna, zdrowa dziewucha, świetnie radząca sobie w życiu
- asystent Joanna Pelc - milczący odludek, znikająca na całe dni z suchym prowiantem
- docent Zenon Górecki - cyniczny i złośliwy, a poza tym z nominacją na profesora
- Zyguś Raduski - wścibski gówniarz, świeżo upieczony prawnik, chce pracować w milicji (chociaż mama twierdzi, że mu przejdzie)
- Edward Kaszycki - spokojny i wesoły kierownik domu wczasowego
- Zofia Raduska - matka Zygmunta
- Leszek Caban - mąż Nety
- Jan Zieliński - palacz i dozorca w domu wczasowym
- Inna(?) - podrywka Kaszyckiego
- major Korecki - Warszawa, przyjaciel Kamińskiego
- Halka - żona Koreckiego, brzydka, ale z poczuciem humoru
- Jolanta Wilska - przyjaciółka Joanny z czasów studenckich
- Sierżant Kwadra - Międzyzdroje
Pracownicy UW spędzają wakacje w Międzyzdrojach. Ginie adiunkt Żaczek, niemiły człowiek, którego nikt nie żałuje. Autor wprowadza ciekawy, choć nieco irytujący zabieg narracyjny, polegający na tym, że zmienia się narrator, którego czasem można rozpoznać (Raduski, Kocoń, Żurakowa, Pelc itd.), a czasem nie (więc pewnie to morderca). Milicja przyjeżdża na miejsce, ale napotyka na mur, bo wszyscy emitują niechęć do denata, ale niespecjalnie chcą mówić, dlaczego, nawet kiedy młodemu Raduskiemu ktoś rozbija głowę, a pani Żurakowa również zostaje znaleziona martwa. Z czasem okazuje się, że Żaczek Koconiowi fałszywie zarzucił plagiat pracy zmarłego przyjaciela, Cabanową namówił na przemyt i szantażował ją tym, doprowadził męża Raduskiej do śmierci, a dziewczynę Góreckiego sprowadził na złą drogę[1]. Kończy się turnus, akcja z wybrzeża przenosi się do Warszawy, gdzie u pani Raduskiej odbywa się zebranie wszystkich zainteresowanych (jak w kryminale Agathy Christie), a po małej szarpaninie zbrodniarz zostaje wyprowadzony.
[1] Jak się okazuje, podobny los spotkał Talę, ukochaną Kamińskiego:
Ja też uważałem Talę za dziewczynę wyjątkową. Była taka inteligentna, szlachetna. Studiowała historię sztuki, wzięła urlop dziekański, została pilotką „Orbisu”. A ja zajmowałem się zwalczaniem przemytu dzieł sztuki. Sprawdzałem wszystko i wszystkich, siebie nawet gotów byłem sprawdzać, choć nigdzie nie wyjeżdżałem. Ale na myśl mi nawet nie przyszło, żeby podejrzewać Talę. A przecież miałem sygnały, że wywożone dzieła sprzedawano w krajach, do których ona jeździła.
Się je: pieczeń wieprzową (wysuszoną), pasty wielosmakowe (z wędzonej makreli, majonezu, sera, kiełbasy i jajek).
Się nie pije: piwa (bo nie ma).
Się śpi: w wałkach i z kremem na twarzy.
Bon-moty: ”Była, to znaczy robiła wrażenie takiej - jak mówią Francuzi - której można dać komunię bez spowiedzi”.
Aleksander Gabrusiewicz - Kwadratura trójkąta #119
Spis osób:
- doktor Adam Wiślicki - ordynator oddziału położniczego
- Ewa Wiślicka - żona przy mężu
- doktor Kwacz - lekarz dyżurny
- Amelia Ponińska - przyszła rodzić 25 września[1], ale została, bo komplikacje
- Lucyna Czerwińska - siostra dyżurna, zwana miss szpitala
- porucznik Jan Erlich - kierownik „dochodzeniówki", wysoki, szczupły brunet
- sierżant Majewski - zastępca, marzy o spostrzegawczej pannie Marple
- podpułkownik Biskupski - zastępca komendanta, zwany “Szeryfem”[2]
- sierżant Mazur - podoficer dyżurny
- Izabela Drecka - maturzystka, która nic dostała się na studia i jako salowa „zarabiała" punkty na uczelnię
- Zenon Kwaśniewski - taksówkarz, zbierał na nowego “fiata”
- Kwaśniewska - żona Zenona
- kapitan Jerzy Skrobot - z Komendy Wojewódzkiej, rozpracował cwaniaka, który usiłował zasugerować własną śmierć, podstawiając do samolotu kolegę (ale wtedy miał na imię Wincenty)
- Kazimierz Malewicz - solidny budowlaniec
- Anna Zębowska - niby żona Malewicza, ale nigdy nie brali ślubu
- Maria Drecka - secundo voto Adamska, roztrzęsiona i nerwowa, matka Izy
- Regina Zabiełlo - ciotka Izy, gadatliwa rencistka, stara panna
- Madeyska - wychowawczyni Izy Dreckiej, nauczycielka fizyki
- Zbigniew Krupa - pechowy kierowca warszawy Kwaśniewskiego
- Stanisław Przewala - kierowca żuka, papiery ma czyste, opinię też niezłą, choć czasami zagląda do kielicha
- Julian Adamski - mąż Marii, starszy, spokojny i zrównoważony
- Jerzy Kociewski - dość przystojny, śniady, wygląda na inteligenta, który na złą drogę trafił
- Józef Derkacz - z wyglądu bandzior, taka kwadratowa raczej sylwetka i spode łba na człowieka patrzył
- porucznik Zawilski - Wydział Zabójstw Komendy Wojewódzkiej
- kapitan Sołonowicz - szef Służby Ruchu Komendy Miejskiej
- porucznik Skurowicz - dowódca oddziału ZOMO
- inżynier Grażyna Zębowska - spółdzielnia “Chemik”, siostra Anny, nie wyszła za mąż[3]
Przez okolicę przetacza się fala bezczelnych przestępstw - mężczyźni są wywabiani z domu, a podczas ich nieobecności bandyci szantażują żony porwaniem dzieci i zabierają walory finansowe. Dziwnym trafem pada na ludzi dość majętnych - ordynatora szpitala, taksówkarza, budowlańca-prywaciarza. Milicja odkrywa, że wszyscy poszkodowani byli zainteresowani kupnem lepszego samochodu, a część oszczędności trzymali w walucie wymienialnej. O współudział w przestępstwach podejrzana jest 19-latka, która na chwilę zatrudniła się w szpitalu, gdzie pracował okradziony ordynator oraz zamówiła kurs taksówką w momencie kradzieży w domu taksówkarza. Pada trup, a rozwiązanie zagadki jest dość odważne, jak na PRL: ancnql betnavmbjnłn yrfovwxn, mnxbpunan j anfgbyngpr, xgóerw pupvnłn mnvzcbabjnć jlwnmqrz qb Fgnaój Mwrqabpmbalpu, fgąq cbybjnavr an qbynel[4].
Się je: w szpitalu słabo, bo takie stawki żywieniowe w szpitalu (halo, pozdrawiamy z 2021).
Się pije: kawę na komendzie, koniak z okazji zakończenia śledztwa.
Się pali: tak, aż gęsto od dymu; extra mocne.
Się maluje: szminką Coty’ego (sic!).
Gender powszechny:
Doktor Wiślicki kończył pokolacyjną herbatę i przeglądał w gazecie program telewizyjny, a jego żona Ewa pilnowała w łazience ablucji swej parki: sześcioletniego Januszka i czteroletniej Marty.
Żadnych innych szczegółów, dotyczących napastników, nie przypomina sobie, z wyjątkiem tego, że chustka na twarzy jednego z nich była w turecki wzór, ciemnoczerwona z zielonymi akcentami…
- Wiadomo, kobieta.
Jak w kabarecie, przestępcy porozumiewają się hasłem:
- Czy to 21-311?
- Tak. 21-311.
- Mam do sprzedania psa.
- Ratlerek?
- Nie, pudel.
- Szkoda, bo mnie interesują wyłącznie ratlerki.
[1] Coś się autorowi poplątało z kalendarzem, bo pani Ponińska kilka dni przed właściwą akcją urodziła z pewnymi problemami, ale już było wszystko w porządku, co zupełnie nie usprawiedliwia bezlistnych krzaków bzu i jaśminu.
[2] ”ze względu na zwalistą postać i poruszanie się przy tym ze zwinnością lamparta”.
[3] ”(...) bo miała inne zainteresowania seksualne, które nazwę swą wywodzą od greckiej wysepki Lesbos”. Opisywana jako nieprzyjemna, apodyktyczna,” męski typ charakterologiczny, wysoka, dość zgrabna, ale przy tym taka... kanciasta”.
[4] Jak to komentuje prowadzący śledztwo, “A swoją drogą niezbadane są kolejne etapy emancypacji” (albowiem z feminizmu gładko przechodzimy do homoseksualizmu).
PS Tytuł jest bez sensu.
Inne tego autora tutaj.
Maciej Bordowicz - Jeździec na ogniu #120
Spis osób:
- kapitan Jerzy Olecki - jeździ maluchem 90km/h
- Maniuś Kubisz - poczytny autor kryminałów, oprócz gimnastyki umysłowej nieobce mu są także ćwiczenia natury czysto fizycznej
- Wincenty Bodaryk - przedwojenny dżokej, pracuje w stadninie opodal, oko miał nie z guzika
- Gienia Noguniowa - przedsiębiorcza gospodyni z Zagórza
- Konstanty Dobruszek - bardzo porządny człowiek starej daty, przywozi ze sobą siostrzeńca
- porucznik Jan Dobryń - Komenda Wojewódzka, zwany Dzieciną[1], kolega ze studiów Oleckiego
- kapral Orłowski - wysokie, dwumetrowe prawie chłopisko
- Stanek - malarz, pięknie konie maluje, Kossak skubany
- K. Zasuwny - lokalny mistrzunio wulkanizacji
- major Staśkiewicz - wspiera śledztwo w Gdańsku
- inż. Zygmunt Lońko - podobno geodeta
- plutonowy Podgórski - udaje z powodzeniem biwakującego w pobliżu studenta
Kapitan Olecki wybiera się na zasłużony urlop[2] do ukochanego Zagórza[3]. Niestety po drodze spotyka swojego przyjaciela/rywala Kubisza, wziętego autora powieści kryminalnych, który wpada na ten sam pomysł. Na miejscu okazuje się, że spokojna miejscowość zyskała dom wczasowy i tłumy gości w drogich samochodach[4]. Obaj panowie wpadają na pomysł maskarady - Kubisz wdziewa smoking (nie, nie wiem, po co komu smoking na wędrówkę po górach) i staje się niemieckim biznesmenem, Olecki udaje jego tłumacza, mają wejście do sali restauracyjnej, po czym ktoś do Kubisza strzela zza okna i tylko cudem nie trafia. Niedługo potem płonie stajnia, konie się ratują, ale pracownik stadniny zostaje znaleziony zwęglony. Mimo deklaracji o wypoczynku Olecki włącza się do śledztwa, tym bardziej, że w drodze do Zagórza ktoś zastawił pułapkę przebijającą opony, na co złapał się najpierw Kubisz, a potem - ze skutkiem śmiertelnym - turysta zagraniczny. Porucznik Dobryń zgadza się z tezą, że mogła nastąpić pomyłka co do osoby - Kubisz z postury przypominał mecenasa Dobruszka, który często przyjeżdżał na wakacje z młodymi “siostrzeńcami”[5] i gospodyni spodziewała się go lada dzień.
Się pije: koniak (courvoisier), neskę, żytnią z sokiem grejpfrutowym.
Się pali: aż w gardle czuć żużel, cygaretki z kościanym ustnikiem (Kubisz), extra mocne (Olecki).
Się je: węgorze (pod wódkę).
[1]
Miał delikatną twarz i był raczej drobnej budowy, a przy tym te jego nieszczęsne długie rzęsy. No to „Dziecina" gdzie mógł i jak mógł udowadniał, że można się na to jego przezwisko potężnie nabrać. Doszedł do tego, że nie miał na roku sobie równych, jeśli chodziło o zakres ćwiczeń z samoobrony i walki wręcz.
[2]
W przeciwieństwie do podobnie jak on zalatanych, zawalonych pracą kolegów, którzy rezygnowali z urlopu, bo sprawa nie została zakończona, albo sprawa dopiero się zaczynała, Olecki twardo obstawał przy należnym mu odpoczynku. Jego kalkulacja była prosta: nic “na siłę”. Przychodzi okres, bo przyjść musi, kiedy jestem nieproduktywny, nieefektywny itp. Nikt, na czele ze mną, nie będzie miał z mojej pracy korzyści. Oczywiście, mogę jako tako funkcjonować, działać. Ale jest to niebezpieczne, może prowadzić do zniekształceń, marnowania zarówno mojego wysiłku jak i solidnej roboty innych.
[3] Dziś to pewnie mniej, ale w PRL AD 1981 czytanie o przedkładaniu polskiej, choćby pięknej, prowincji nad zagranicę, musiało nieco irytować.
Wprawdzie nie odwiedzał jej [górskiej miejscowości] ostatnio często - męczył się po Bułgariach, Rumuniach, Grecjach, w zależności od aspiracji aktualnej przyjaciółki - ale powracał do niej każdorazowo, kiedy czuł, że goni resztkami i musi rzeczywiście wypocząć.
[4] “Na podjeździe można było wybierać w wozach. Od mercedesa, alfa romeo, poprzez forda granada, peugeota, kończąc na mirafiori, 132p - 2000 do starej, poczciwej warszawy 203”.
[5]
- Jak myślisz, ,,zemsta pedałów"? - zapytał ostrożnie pisarz.
- Bzdura!... Mogą się bić jak kobiety, drapać, gryźć, czy ja wiem co jeszcze. Ale zazwyczaj polega to na podkładaniu sobie wzajemnie świni. Wykańczają się zawsze w ramach własnego środowiska. W takich wypadkach osobnik przez innych osamotniony skazany jest jakby na biologiczną śmierć.
- Pies im buzie lizał! - zażyczył sobie Kubisz.
- Nie muszę ci chyba przypominać - tokował dalej Kubisz - że w tych kręgach zazdrość jest naprawdę zazdrością. Po prostu partnerów jest mało.
Inne tego autora tu.
Inne z tego cyklu tutaj.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 12, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 4
Tadeusz Lembowicz - Śmierć pod Obidową #115
Spis osób:
- kapitan Tadeusz Westler - siwy włos i powaga w oku
- chorąży Paweł Popielas - zajmuje się pracami, których nie chce wykonywać nikt inny
- Tadeusz Karecki - sekretarz znanej popołudniówki, oszczędny w słowach, znajomy Wrestlera
- Jerzy Wełnicki - aktor, grał w szwedzkich filmach dwa razy, sława i talent nie idą jednak w parze z dobrym charakterem
- Anna Rozbicka - śpiewaczka, idea kobiety, a nie człowiek z krwi i kości, znajoma Wełnickiego
- starszy sierżant Gawlik - komenda zakopiańska, mówi z lekkim wileńskim zaśpiewem
- Właścicielka “Orlika” - wścibska według Wełnickiego, sympatyczna według Westlera
- Elicki - sława chirurgiczna, pensjonariusz “Orlika”, siwe gęste włosy, ogorzała twarz
- Elicka - młodsza od męża, z sympatyczną twarzą, mogła się podobać
- Antoni Walczak, ps. “Tewek” - ma niemal nieruchomą górną wargę, przez co jego twarz wygląda jak martwa
- Zbigniew Elicki, ps. “Fotos” - siostrzeniec Elickiego, fotografuje na Starym Mieście
- blondyn - twarz miła, choć skrzywiona cynicznym uśmieszkiem, totumfacki “Fotosa”
Styczeń 1976, nad Europą Zachodnią przechodzi huragan, Zakopianka stoi. Nie dziwi specjalnie opuszczony na poboczu samochód, ale przy bliższym sprawdzeniu w ciemnozielonym Volvo znajduje się martwy człowiek. Bez dokumentów, jedynie ze sfałszowaną legitymacją studencką. Samochód okazuje się być skradzioną własnością warszawskiego aktora, który twierdzi, że samochód mu skradziono, a sprawy nie zgłosił, bo spieszył się na pociąg. Milicja rozpytuje w pensjonacie, w którym mieszkał właściciel volvo, rozmawiają z lekarzem Elickim, który nie spodziewa się, że - jak się niebawem okazuje - zamordowanym jest jego siostrzeniec, fotograf. W mieszkaniu zamordowanego znajdują się szybko zdjęcia par w sytuacji intymnej, sugerujące szantaż. Jest też artystyczne zdjęcie Wełnickiego, za które Elicki - wprawdzie szantażysta, ale utalentowany - dostał nagrodę. Trochę zajmuje odkrycie, kto pomagał młodemu Elickiemu w niecnym procederze - nieco opóźniony intelektualnie “Tewek” i cwany blondynek z zakładu fotograficznego.
Się określa pochodzenie: na podstawie ubrania (wiąże sznurowadła jak Warszawiak).
Się pije: koniak, starkę.
Się je: jajecznicę na boczku.
Się pali: wiadomo.
Złote myśli: “Za pieniądze i święty może się złajdaczyć, a co dopiero taki typ”.
Inne tego autora tu.
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Śmierć grabarza #116
Spis osób:
- Walenty Kosiński - denat, grabarz, ale z wyższym wykształceniem
- porucznik Koźlak - zręcznie wdrapuje się na drzewo, ale łapie katar podczas obowiązków[3]
- kapitan Wadzewski - elegancki, przystojny mężczyzna
- Konstanty Garbiszewski - kuzyn denata, zamożny architekt
- Marcysia - służąca Garbiszewskich, zupełnie surowa, nie wie, że się puka do drzwi
- Liza - nieżyjąca żona Kosińskiego
- Irma Garbiszewska - piękną kobietą, ogromne, płonące niezwykłym blaskiem oczy, wierząca i praktykująca katoliczka[1]
- Marian Wyłka - łysy grubasek o łagodnym spojrzeniu ciemnych, okrągłych oczu, hiena cmentarna
- Eugeniusz Małecki - przypomina ogromną antropoidalną małpę, były marynarz, hiena cmentarna
- Zenon Waciaszek - wytworny mężczyzna, pachnący dobrą wodą kolońską, hiena cmentarna
- Basieńka Niedziecka - flama Waciaszka, ma takie dziwne uczulenie na mundur milicyjny. Jak tylko go zobaczy, to zaraz dreszczy dostaje i bólu głowy
- Emilia Grochowiecka - przy odrobinie fantazji można ją było wziąć albo za średniowiecznego mnicha, albo za czarownicę z Łysej Góry
- Edward Kuleś - znajomy Barbary, zajmuje się hydrauliką i drobnymi kradzieżami
- Henryk Kamiński - znajomy Barbary, czasami lubi sobie pofiglować, tak dla sportu, dla hecy
- Dominik Czebanowicz - filozof, teolog, marynarz, stanowczo nie typ ascety
- Kazimierz Przewłocki (84) - emeryt, pochowany siedemnastego listopada
- Patrycja Axley (49) - Amerykanka, Polka z pochodzenia, umarła podczas wizyty w Polsce
- Katarzyna Dobrowolska - poprzednia gosposia Garbiszewskich, lubi milicję
- porucznik Kaczmarski - młody człowiek o bystrym spojrzeniu i energicznych ruchach
Podczas pogrzebu kondukt żałobny odkrywa wisielca, grabarza. Denat okazuje się być zbolałym, mimo upływu lat od śmierci żony, wdowcem, wielojęzycznym erudytą, piszącym o hienach cmentarnych, w habicie franciszkanina prowadził też tajemnicze rekolekcje, w których uczestniczyła ultra-pobożna żona brata (wątek rekolekcji jest niestety fabularnie niedoinwestowany, w przeciwieństwie do nieudanego małżeństwa Irmy i Konstantego). Milicja analizuje potencjalnych wrogów Kosińskiego - dżentelmenów, okradających nieboszczyków, którzy właśnie wyszli po wyroku, niechętnego teologa, którego Kosiński przyćmiewał intelektem, wreszcie dociera do Amerykanki, dziwnie zainteresowanej rodziną kuzyna grabarza, niestety już nieżywej.
Się pali: sporty.
Się pije: wódkę, pięciogwiazdkowy koniak, whisky[2], śliwowicę (zaprawioną lekami).
[1]
- Nie ma między nami żadnego fizycznego zbliżenia, ponieważ ty jesteś rozpustny. A ja nie wyszłam
za mąż po to, żeby uprawiać rozpustę. (...)
- Posłuchaj mnie, Irmo - powiedział, siląc się na spokojny, łagodny ton. - Być może, że nasze małżeństwo
było jednym wielkim nieporozumieniem. Nie chciałaś żyć ze mną przed ślubem, uważałaś to za
niemoralne. I w rezultacie kupiłaś przysłowiowego kota w worku. Mam wrażenie, że po prostu jesteś albo
nierozbudzona, albo niewyżyta erotycznie i z tego wynikają te wszystkie nasze nieporozumienia.
Ale swoją drogą niezwykłe, jak to się dzieje, że w dzisiejszych czasach młoda, i jak twierdzisz, bardzo ładna kobieta przesiaduje w kościele? Coś się musi za tym kryć. To nie jest naturalne.
[2]
- Czy zauważyła pani coś nienormalnego w zachowaniu się pani Axley?
- Bo ja wiem... Nic specjalnego. Chyba tylko to, że sporo piła, ale ci Amerykanie to w ogóle pijanice.
[3]
- Bo ja jestem zwolennikiem medycyny ludowej. Czosnek z gorącym mlekiem, napar z malin, bańki,
smarowanie, ewentualnie grzane piwo z korzeniami.
Inne tego autora tu.
Inne z tego cyklu tutaj.
#20 (przeczytałam też po raz kolejny EW117).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 21, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, prl, 2021, panowie
- Skomentuj
Leokadia Kościelna ma niewesołe życie - owdowiała, córka wyjechałam do Ameryki, zbiera więc pieniądze na bilet lotniczy, żeby przed śmiercią zobaczyć wnuki. Dodatkowo opiekuje się lokalnymi bezdomnymi kotami, przez co wchodzi w konflikt z Seweryn Podsiadłym, któremu również dobro braci mniejszych leży na sercu, bo do ludzi już się zdążył rozczarować[1]; konflikt na szczęście krótkotrwały, bo po niedługim czasie oboje zgodnie karmią i leczą piwniczne koty, a pani Leokadia nawet znajduje dla tych ładnych domy na prowincji. Wydawałoby się więc, że staruszka nie ma wrogów, ale nawet prowadząc tak niewinne życie, naraża się kilku osobom. Listonosz, młody Zbyszek Michalak, podkrada jej wysyłane przez córkę listy ze względu na farsz z dolarów (wymagająca kochanka życzy sobie prezentów) i boi się, że kradzież się wyda. Lucuś Waliczek sprzedaje Kościelnej fałszywe banknoty i jest niemile zdziwiony, że podobno już uzbierała na bilet i sprawa się za chwilę rypnie. Dodatkowo na skromny pokój emerytki czyhają kwaterunkowi współlokatorzy - Wierzbiccy, którzy w 6 osób (troje dorosłych i trójka dzieci, czwarte w drodze[2]) gnieżdżą się w jednym pokoju. To wszystko, a nawet i powiązania między potencjalnymi zainteresowanymi zgonem staruszki, odkrywają kapitan Sarnecki i dołączający na prośbę Michalaka-seniora[3], Downar. Jest trochę przebieranek - Downar najpierw udaje Tadeusza Kamińskiego, przyjaciela Michalaka-juniora, potem Wierzbickiej przedstawia się jako Wiśniewski, przyjaciel męża z dawnych lat[4], wreszcie podaje się za kuzyna potencjalnego fałszerza dolarów. Do wyjaśnienia zagadki przydaje się pozorowana kraksa[5] i nitka z fioletowego szalika.
Jest to nietypowy kryminał, bo jeden z niewielu, kiedy czytelnik - patrząc na wskazane przez autora ślady - obawia się wyjaśnienia zagadki. Qrangxn bxnmhwr fvę zvrć wrfmpmr wrqaą gnwrzavpę - xbgnzv avr mnwzhwr fvę m qboebpv frepn, n mjlpmnwavr bqxnezvn wr, yrpml v fcemrqnwr an fxóexv qyn mlfxh (jfmnx zhfv xhcbjnć qbynel), Cbqfvnqłrzh jznjvnwąp, żr jlnqbcgbjhwr wr qb qboelpu qbzój. Fpran, j xgóerw Qbjane bfxneżn jenżyvjrtb fgnehfmxn, wrfg nhgraglpmavr fzhgan. Qbjanebjv grż fzhgab, jvęp ovremr qb fvrovr pmneartb xbgn, bfjbwrtb cemrm xnezvpvryn. W zestawieniu z raczej niskimi pobudkami fałszerzy, złodziei i cwaniaków, zabójcę Kościelnej da się zrozumieć (niekoniecznie usprawiedliwić, jasne).
Się nosi: rękawiczki w upał.
Się je: wątróbkę (mimo zgagi), zakąski i golonkę (pod wódkę), chleb, dżem, ser i wędlinę.
Się pije: wyborową, piwo.
Się pali: oczywiście, palenie rzucił tylko Wierzbicki (dla oszczędności) i nie pali Podsiadły.
Się żeni: i świat się kończy:
(...) małżeństwo jest prawdziwą klęską dla mężczyzny. Mógłby przecież coś osiągnąć, do czegoś w życiu dojść, gdyby nie żona, dzieci, teściowa. Jak tu na to wszystko zarobić? Skąd wziąć pieniądze? Wszędzie był już zadłużony, a ciągle nie wystarczało na najniezbędniejsze potrzeby. Rzucił nawet palenie, nie dlatego, żeby dbał o zdrowie, ale dlatego, żeby nie wydawać pieniędzy. Właściwie co miał z życia? Nic, absolutnie nic. Spał w dusznym, zatłoczonym pokoju, rano wstawał, biegł do pracy, późnym popołudniem wracał, uczył się albo robił jakąś zleconą robotę, a potem znowu spał w dusznym, zatłoczonym pokoju. Tak było. Codziennie.
Bawiąc-uczyć: włókno Cuprama (wiskoza miedziowa, właściwie "włókno Cupramy").
Się odpoczywa: w ośrodku wczasowym w starych wagonach, przerobionych na domki campingowe (tymczasem na Instagramie AD 2021).
Się handluje walutą w Polsce: Ja miałem, jak wiesz, w Brazylii dwa domy rozrywkowe. Ale mnie to znudziło. Wszystko za bardzo było uregulowane, nazbyt stabilne. Dziewczęta chętne, uprzejme, policja bez trudu przekupiona, krupierzy posłuszni, a klienci naiwni. Cholernie
się nudziłem. Żadnego ryzyka.
[1] Do ludzi stracił zaufanie. Jeden przyjaciel okazał się konfidentem gestapo, drugi, już po wojnie, okradł go i uciekł za granicę, a kobiety, które spotykał, usiłowały wyłącznie
wyciągnąć z niego jak najwięcej pieniędzy.
[2] Kwestia problemów lokalowych i kwaterunku ewidentnie ma podtekst społeczny. Jest i o regulacji poczęć (niestety, tylko post factum, albowiem to wina kobiety, że zachodzi w ciążę):
Pod wpływem tych rozmyślań podeszła do męża i powiedziała:
- Słuchaj, Janku...
Podniósł na nią zmęczone, zaczerwienione oczy.
- Chciałaś coś?
- Chciałam ci powiedzieć, że jestem już w szóstym miesiącu.
- Proponowałem ci, żebyś nie miała tego dziecka.
- Proponowałeś. Proponowałeś! - krzyknęła. - Ty tylko potrafisz proponować. Wiesz dobrze, że tego nie zrobię. Nigdy! Rozumiesz?! Nigdy!
Milicja też nie ma czułego ucha na takie pretensje:
- Tym Wierzbickim rzeczywiście życie układa się nie najlepiej. Spróbowałbyś ty pomieszkać w takim pokoiku w sześć osób.
Sarnecki wzruszył ramionami.
- Mój drogi, pozwól sobie powiedzieć, że w większości wypadków ludzie sami są sobie winni. Jak ktoś nie ma warunków, nie powinien zakładać rodziny. Ale u nas to się wszystko robi w myśl staropolskiej dewizy: „jakoś to będzie”. Facet się żeni, w przyspieszonym tempie płodzi dzieci i od razu ma pretensję, że nie dostaje mieszkania, od razu tragedia. No trudno... nasze budownictwo mieszkaniowe nie może nadążyć za przyrostem ludności. Buduje się dużo i ludzie bez przerwy otrzymują mieszkania, ale trzeba się trochę zastanawiać nad przyszłością rodziny. Napłodzą dzieci, a potem rozpacz, że muszą mieszkać w jednym pokoju.
[3] Michalak pochylił się i chciał Downara pocałować w rękę. Ten cofnął się gwałtownie.
- Co pan wyprawia?!
- Panie majorze, ja... ja... panie majorze... - wyszeptał stary listonosz i wybuchnął płaczem. Trzymane na wodzy najwyższym wysiłkiem woli nerwy odmówiły posłuszeństwa.
[4] Downar energicznym krokiem ruszył naprzód. Serdecznie uścisnął zdumionego Wierzbickiego i, całując go z dubeltówki, szepnął pośpiesznie:
- Jestem z milicji. Powiedziałem pańskiej żonie, że przyjaźnimy się od dawna. Muszę pana zabrać do Warszawy. Proszę nic żonie nie mówić.
[5] Sierżant Kaczor wysiadł błyskawicznie, ciągnąc za sobą rower. Wskoczył na siodełko i ruszył w kierunku zmotoryzowanej cyklistki, śpiewając pijackim głosem „Złoty pierścionek”. Po niedługiej chwili do uszu Downara i Sikory doszedł hałas zainscenizowanej kraksy.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 18, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl, klub-srebrnego-klucza -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj