Więcej o
panowie
Uprzejmie dziękuję A. za opinię sprzed kilku lat, że to "ponura książka". Żeby Cię mrówki oblazły. Przez to miałam Wilsona w rozumie, ale nie wykonywałam żadnych gwałtownych ruchów, żeby przeczytać. Wbrew tej opinii bynajmniej nie jest ponuro. Bywa poważnie, owszem (aczkolwiek nie do końca - ciężko się śpi w pociągu na TŻ, który czyta o przemalowywaniu zdjęcia z papieżem i rechocze, porusząjąc brzuchem). Raczej bym powiedziała, że jest to męska odmiana książek Marian Keyes - o przyjaźni, ryćkaniu i Irlandii. Irlandia jest bardzo obecna w życiu bohaterów - trudno zignorować wybuchy, sprejowane na murach hasła, zamieszki z policjantami pałującymi obie strony konfliktu i krew na chodnikach. Jednocześnie Belfast jest miastem, w którym się żyje. Kocha, pracuje, robi fortunę za pomocą durnego pomysłu, pije piwo, dyskutuje o życiu i polityce, ma rodzinę i przyjaciół.
Książka jest wielowątkowa. Generalnie skupia się na grupce przyjaciół ze szkoły, którzy dorastali razem i mimo tego, że każdy w życiu robi co innego, spotykają się na cotygodniowym pijaństwie. Jake, protestant, który nie umie pozbierać się po tym, jak dwa lata wcześniej rzuciła go dziewczyna, Angielka. Misiek, katolik, który z biedy wymyśla deal stulecia i nagle się okazuje świetnym biznesmenem. Mutant, który w nastolactwie w ramach zaawansowanych eksperymentów z onanizmem użył kremu depilującego i potem miał nieco ekstraordynaryjnie wyglądający organ. Włóczędzy, pijacy, działacze polityczni, kelnerki z barów, dzieciak uliczny bity przez ojca.
Walczę teraz z przenudnym Revertem (o czym później), więc naprawdę doceniam - Wilsona czyta się zarąbiście szybko, gładko i bez wysiłku. Mnie się bardzo, więc szybko wyklikałam drugą część - "Zaułek łgarza". Już do mnie idzie.
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 3
Przeurocza książka dla dzieci o kotach. Koty są złe i czarne, zorganizowane w bandę złoczyńców. Są też dobre i rude albo pręgowane, które walczą z czarnymi. Rzecz się dzieje w Gdańsku, w okolicy portu. Złe koty chcą znaleźć czarodziejski pierścień i rządzić światem, a dobre koty - mieszkać spokojnie i uprawiać życie rodzinne w promieniach letniego słońca. Oczywiście kończy się dobrze, a na przepięknych ilustracjach Grabiańskiego jest mnóstwo kotów. Co jak co, ale to chyba najlepszy koci ilustrator.
#77
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 2, 2006
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Przeczytali mnie -
Tagi:
2006, dla-dzieci, panowie
- Komentarzy: 19
To książka o mnie, o Tobie i o tych wszystkich ludziach, którzy siedzą kilkanaście godzin dziennie przed monitorem, mają znajomych na drugim końcu Polski, mimo że nigdy ich nie widzieli i o wiele lepiej im idzie komunikacja za pomocą klawiatury. Książka to w zasadzie blog (tyle że bez komentarzy) o tym, jak wygląda życie programistów i geeków (i oczywiście programistek i geeketek), najpierw w kampusie Microsoftu, potem we własnej firmie. W zasadzie nie jest ważne, jak wyglądasz, ile masz lat i jakiej płci jesteś - ważne, co piszesz i co robisz (brzmi jak społeczeństwo idealne...). Trochę CyberJoli Dream, trochę dziennik z korporacji, trochę o tym, jak w świat superinfostrady wchodzą ludzie z innego pokolenia. I o życiu - trochę nudnym, monotonnym, takim, jakie ma większość informatyków.
Dużo celnych obserwacji na temat życia ludzi ery wieloczynnościowej, którzy jednocześnie pracują, odpisują na e-maile, myślą, czują i żyją tym, co do nich przez ekran monitora przychodzi. Inne książki Couplanda tak mi się nie podobały, do tej - jak widać - mam odpowiedni background.
Inne tego autora:
#75
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 23, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 3
Tym razem to naprawdę książka lekka, łatwa i przyjemna o tym, do czego prowadzi bycie nadgorliwym rodzicem. Alice chce, żeby każde z jej trójki dzieci były najlepsze. Najmłodszy czterolatek bierze udział w wyścigach na szelkach, a wygrywa ten, którego matka najszybciej przeniesie przez linię mety. Średniemu ośmiolatkowi ojciec wyszukuje materiały, żeby napisał jak najlepszą pracę o II wojnie światowej. Za najstarszą 11-latkę matka zdaje w przebraniu egzamin do szkoły. Książka jest zgrabną opowieścią o tym, czy warto i za jaką cenę.
Ile daje nadzór nad dzieckiem non-stop? Ile daje poprawianie tego, co zrobiło, nawet jeśli w dziecka wersji wojnę wygrali Niemcy i wkleiło zdjęcia wiwatujących SS-manów? Czy warto izolować dzieci od "prawdziwego" życia, ograniczając kontakty do ludzi z tej samej "klasy średniej", nie pozwalając na wyjście do sklepu bez opieki czy trochę wolnego w natłoku rozwijających zajęć dodatkowych? Ponieważ to humoreska, wychodzi, że nie warto. Warto mieć coś z życia i nie robić nic przeciw sobie. Mniej wrzodów, więcej radości. I sporo humoru sytuacyjno-charakterologicznego.
Inne tego autora tutaj.
#73
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 14, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Jakby akcję Dzieci z Bullerbyn przenieść do biednych Włoch tak w okolicach lat 70., dodać przemoc, bicie, krew, smród z gnijącego dołu i ran, to wyjdzie z tego książka o małym Michele, który w opuszczonym domu odkrywa zwłoki chłopca. A przynajmniej tak na pierwszy rzut oka wygląda, bo okazuje się, że choć chłopiec myśli, że jest trupem, to żyje przywiązany za kostkę łańcuchem. Dzieci w książce są tak samo brutalne i nieustępliwe jak dorośli. Nie mają tylko ciemnych interesów, za którymi stoi mafia, śmierć, kidnapping i gruba kasa.
Myślałam, że to humoreska, wyszło, że prawie drugi "Malowany ptak" Kosińskiego. Jak już wspominałam, oko mi lata. Nie lubię. Ale musiałam przeczytać do końca.
Inne tego autora tu.
#72
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 14, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Zbiór felietonów o tym, że warto być bogatym. Ogólnie wiadomo, że najlepiej być młodym, bogatym i zdrowym, ale tutaj autor skupia się na tym, co fajnego można mieć za ciężko zarobione pieniądze. I nawet nie chodzi o to, żeby pieniądze lokować w biżuterii, obrazach czy funduszach i patrzeć, jak rosną. Najfajniej jest, gdy ma się z tego przyjemność. Dobre wina, szampan, kawior, luksusowe restauracje, letni dom w atrakcyjnej okolicy turystycznej, ekskluzywny hotel, ręcznie szyte koszule, prywatny odrzutowiec - to wszystko się składa na podejście - "warto żyć".
Wyjątkowo się zgodzę - żyje się nie po to, żeby pracować, tylko po to, żeby po pracy mieć kiedy i na co wydawać to, co się zarobiło. Niestety to, co jest najcenniejsze - czas na ogólnie pojęte pożywianie się tym wszystkim, co przyjemne - jest nie do kupienia (chociaż... zapłacenie komuś, żeby pracował, gdy ja w tym czasie piszę i czytam - Albercik, to działa ;-)).
Inne tego autora tu.
#66
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 28, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, felietony, panowie
- Skomentuj