Więcej o
panowie
Kiedy rodzi się ósmy syn ósmego syna, gwarantowanie zostaje magiem (sprawdzić tylko, czy nie urodziła się dziewczynka). Teoretycznie na tym powinna sprawa się zakończyć, bo magowie zainteresowani są raczej rozkoszami stołu, a w łóżku długo i smacznie śpią, inaczej jednak było z Ipslorem Rudym, który - po uzyskaniu tytułu maga - odszedł z Niewidocznego Uniwersytetu i założył rodzinę. Więc, gdy narodził mu się ósmy syn, pojawił się na świecie Czarodziciel, mag nad magami, człowiek obdarzony całą mocą naturalnej magii. A że na dysku w zamierzchłych czasach już takie sytuacje się zdarzały (por. Wojny Magów), wszyscy usiłują uciec z Uniwersytetu i Ankh-Morpork, gdy 10-letni Coin ze swoim ojcem zaklętym w magiczną laskę pojawiają się w bramach. Jedyny opór stawia Kapelusz Nadrektora, który zmusza nieudanego maga Rincewinda do zabrania go w bezpieczne miejsce. W trakcie wyprawy spotykają Conenę - córkę Cohena Barbarzyńcy, która chciałaby być fryzjerką, ale geny nie dają jej spokoju, Nijela Niszczyciela, superbohatera, który nauczył się fachu z książek i nosi wełnianą bieliznę (obiecał mamie) oraz Kreozota, największego bogacza na Dysku, prywatnie poetę i hedonistę, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Bohaterem drugiego planu jest Bibliotekarz, może niezbyt elokwentny (“Uuk!”), ale skuteczny. Pojawia się epizodycznie Patrycjusz Vetinari, ale - na skutek wydarzeń - jego wspomnienia i udział w akcji są mocno ograniczone.
To może nie jest najbardziej udana fabularnie pozycja z cyklu - prosty motyw podróży w celu przegrupowania się i uzyskania stronników oraz finalna walka, zakończona w satysfakcjonujący sposób, ale po drodze jest mnóstwo smaczków - Czterej Jeźdźcy Apokralipsy w tawernie (“Bez niego jakoś nie idzie. Pięknie wchodził basem”), hipsterski dżin czy konflikt między Bogami Dysku a Lodowymi Gigantami.
Inne tego autora.
#84
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 7, 2021
Link permanentny -
Tagi:
sf-f, panowie, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Tomasz Helner to jeden z pseudonimów Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, łatwo się domyślić po zamiłowaniu ZZZ do Włoch (i pięknych pań).
Magdalena, młoda i niespecjalnie rozważna[1], jedzie do Rzymu na spotkanie z mężem, który ma wyjść po nią na stację i dowieźć do Neapolu, w którym pracuje. Niestety męża nie ma, bo - czego oczywiście Magda nie wie - jego gospodyni zapomniała oddać mu telegram, więc niezasobna finansowo chwyta się okazji i jedzie samochodem z przygodnie poznaną parą Szwajcarów - Edwinem i Karoliną Walderami, którzy cudownym zbiegiem okoliczności planują wycieczkę w dół półwyspu. Najpierw jednak jadą do willi pod Rzym, gdzie zmęczona kilkudziesięcioma godzinami w pociągu Magdalena zasypia, a gdy się budzi, znajduje zwłoki Edwina. Porywają ją gangsterzy, wiozą nie wiadomo gdzie, po czym okazuje się, że wzięto ją za niejaką Ingryd, Szwedkę zajmującą się przemytem narkotyków. Magda zostaje uprowadzona przez szefa gangu, niejakiego Nordona, który szantażuje ją sfingowanymi dowodami jej udziału w morderstwie Edwina, ale też twierdzi, że się w niej zakochał[2], tyle że jest dżentelmenem, nie pcha się do jej sypialni, tylko czeka, aż i ona zachwyci się jego opalonym i umięśnionym ciałem. Plan bezbłędny, Magdalena oczywiście ma syndrom sztokholmski[3] (aczkolwiek znudzona trywialnym pięknem wyspy tęskni za Polską[4]), tyle że Stefan, bezsensownie kręcący się po Rzymie w poszukiwaniu zaginionej żony, trafia przypadkiem - przez wuja swojego kolegi - na piękną signorę Manganello[5], która okazuje się należeć do tego samego gangu. Przed konsumpcją znajomości ustrzega Stefana tylko fakt, że ktoś signorę znienacka morduje.
Widzę dużo podobieństw do "Całego zdania nieboszczyka" Chmielewskiej; Magdalena jest łudząco podobna do jednej z przestępczyń, przez co Walderowie wyłuskują ją na dworcu i wplątują w intrygę, pojawia się też motyw samotnej ucieczki chybotliwą łódką z wyspy. Reszta akcji jest raczej przypadkowa - kolega Stefana nieświadomie prowadzi go do wuja-gangstera, a Bonetti - fan malarstwa - prywatnie trafia na doroczną wystawę obrazów na via Margutta, gdzie znajduje portret Yngrid. Oczywiście włoska policja w ogóle nie podejrzewa Stefana ani Magdaleny o bycie w szajce, ponieważ to biedni Polacy.
Się je: suchą kiełbasę i jajka na twardo (w pociągu), świeże bułeczki z szynką i serem (we włoskiej restauracji), zimne karczochy i sandwicze z szynką oraz ciasto biszkoptowe (w willi Szwajcarów), kawę, grzanki, masło i marmeladę (w kawiarni), makaron i twarde, wysmażone na oliwie mięso (na odludnej wyspie), doskonałe ravioli, wyśmienite risotto i smażone karczochy oraz budyń czekoladowy z biszkoptami (Eleonora, żona komisarza Bonnettiego), skromna zupa z soczewicy i omlecik z groszkiem, zupę ryżową i rybę smażoną, pływającą niesmacznie w oliwie i w pomidorowym sosie, pomarańcze, drożdżowe bułki (na śniadanie), zimne mięsa, pieczone kurczęta sery i owoce, różne gatunki win, ciasta, słodycze (u barona). Cała rzecz kończy się ucztą u Bonettiego, gdzie Eleonora upiekła trzy kury, do tego smażone kartofle, sałata, a na deser zrobiła tort orzechowy.
Się pije: czaj serwowany przez rosyjskiego konduktora w pociągu Warszawa-Wiedeń-Rzym, wermuth, koniak, whisky, martini dry.
Patriotycznie: Na zakończenie rozmowy uprzejmy pocztowiec powiedział, że bardzo lubi Polaków i ceni ich za męstwo, odwagę i miłość ojczyzny. — My, Włosi, mamy wiele wspólnego z wami, Polakami.
Się pali: cygara (Bonetti), Nazionale (Franco).
Szowinizm powszechny: Bonetti zwrócił uwagę na fakt, że nic z tych wszystkich
przedmiotów nie wskazywało na obecność kobiety. Wiedział przecież z własnego doświadczenia, ile przedstawicielki płci pięknej potrafią gromadzić niepotrzebnych gratów.
Wolski w tej chwili poczuł, że jest bardzo głodny. — Z przyjemnością, ale pod warunkiem, że to ja panią zapraszam. Jestem Polakiem, a u nas w Polsce jest taki zwyczaj, że
mężczyzna zaprasza kobietę.
Etyka gangstera: Największe fortuny na świecie zaczynały się przeważnie od niezbyt czystych machinacji, od oszustw, kradzieży, nawet od zbrodni. Jakbyśmy się zaczęli doszukiwać rodowodu majątków miliarderów amerykańskich to zapewniam panią, że
doszukalibyśmy się gangsterskich metod ich samych albo ich przodków. Widzi pani, ja jestem o tyle uczciwszy, w swym działaniu, że nie udaję człowieka uczciwego, nie każę ludziom
otaczać się czcią i szacunkiem.
[1]
(...) może kokietować spokojnie innych mężczyzn, pewna, iż masywna sylwetka Stefana zapewni jej należyty szacunek otoczenia Wiedziała, że zawsze ją ochroni, że wydobędzie ją z każdej trudnej sytuacji, w jakiej może się znaleźć dzięki swej wrodzonej lekkomyślności Tak bardzo lubiła być lekkomyślną. Taką ogromną przyjemność sprawiało jej nieliczenie się z konsekwencjami niezbyt przemyślanych i niezbyt rozsądnych czynów. (...) Mimo, że groziło jej nieznane niebezpieczeństwo, cała ta historia zaczynała ją ekscytować. Przypominała sobie podobne sceny, oglądane wielokrotnie na ekranie i wyobrażała sobie jak jej przyjaciółki zzielenieją z zazdrości, kiedy będzie opowiadała swoją sensacyjną przygodę. Widziała już niedowierzający uśmieszek Leny i zawiedzione spojrzenie Baśki, która z zapartym tchem będzie czekała na scenę gwałtu. — E, nawet cię nie zgwałcili — powie z pogardą. —Też mi gangsterzy.
[2] Nie był człowiekiem sentymentalnym i potrafił zabijać z zimnym wyrachowaniem, strzelać jednak do bezbronnej dziewczyny, a potem ciało topić w jeziorze... Nie. To mu się wydawało niesmaczne, jakieś po prostu nietaktowne. Pochodził z dobrej rodziny i nawet w swej zbrodniczej działalności lubił utrzymywać, jak mówił, wytworny styl. Ojciec jego był
austriackim baronem, a matka angielską lady. Musiał przecież szanować swe arystokratyczne tradycje.
[3] (...) I nagle złapała się na tym, że dla tego człowieka zaczyna odczuwać coś w rodzaju sympatii. (...) Nie widziała już w nim bezwzględnego, idącego po trupach gangstera, ale ofiarę przeciwności życiowych, fatalnych zbiegów okoliczności, przypadkowych powikłań. (...) Człowiek to dziwne stworzenie, często ulega złudzeniom, a jeszcze częściej jest nieświadomym niewolnikiem utartych obyczajów. Utarło się, iż uczciwa, szanująca się kobieta powinna kochać męża, no i kobieta wmawia w siebie, że tak jest istotnie, chociażby jej rzeczywiste uczucia wcale się nie pokrywały z tym założeniem.
[4] Prawie z nienawiścią patrzyła na niebieskie morze, na porcelanowy błękit nieba i na sypiące złotym blaskiem słońce. Dosyć już miała tego słodkiego, pocztówkowego krajobrazu, dosyć upałów, dosyć makaronu z pomidorowym sosem. Marzyła o tym, żeby jak najprędzej wrócić do kraju, zobaczyć prawdziwy las, prawdziwą wieś, prawdziwe, ogromne łany zbóż, ożywione czerwienią maków. Tęskniła też za krwistym befsztykiem wielkim jak dłoń, za młodymi kartoflami i, za razowym chlebem i za talerzem barszczu. Żona rybaka niezmiennie smażyła ryby na oliwie i gotowała makaron.
[5] Była tak piękna, że Wolski aż się zmieszał, a Alberto wpatrzył się w nią oszołomiony i z trudem wykrztusił grzecznościowe słowa powitania. Wysoka, postawna, świetnie zbudowana.
Jasno blond, gęste, nietlenione włosy upięte w wysoki kok kontrastowały w niepokojący sposób z ogromnymi zupełnie czarnymi oczami o miękkim, aksamitnym połysku. (...) Profil greckiej bogini. Usta mocno zarysowane, zmysłowe.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#83
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 5, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 142
Spis osób:
- Lusia Nanercz - narratorka, może nawet za bardzo otyła, ale z ładną twarzą i ślicznym noskiem
- Zochna Mimośród - ładna pulchna blondynka, okrągła, niewysoka, ze świeżą cerą mimo 35 lat
- ”Kwartalnik” - gwałciciel, ma taki sympatyczny głos skurwysyna, zupełnie jak Łapicki
- doktorowa Daniela Gretz - szczupła dama po czterdziestce, po ciemku mogła się podobać
- Mimośród - mąż Zochny, kurduplowaty śmierdziel o żółtej skórze, damski bokser
- Tadek Krągajłło - prokurator, uczył się prawa, a nie filozofii, tak pomocnej w naprawianiu babskich
majtek
- Sylwia Narzynkowicz - bez ucha, bardzo droga dziwka, szczupła, niewysoka, bardzo smutna i dosyć pijana
- Szymon Turlupaj - znany w mieście złotnik, o nieposzlakowanej nieuczciwości
- Grażyna Turlupaj - córka jubilera, pulchna, niewysoka blondynka
- kapitan Karol Małgorzatko - podstarzały gbur, ma chłopski rodowód, który się na wiosnę odzywa
- Wanda Gawrowa - daleka kuzynka Luśki
- Hanka - pracuje na stoisku chemicznym
- Jolanta Julia Polajtis - potrafi dla draki naśladować głos prawie każdego aktora, muskularna i chodzi tak jak pantera
- woźny - drobny, żywy staruszek, niestety z reumatyzmem[1]
- Anita Tarnikowska - znajoma Luśki, zna osobiście ofiarę Kwartalnika
- Beata Powrósełko - młoda małżonka frezera w fabryce wagonów, sztuczna słomiana blondyna z solidnym siedzeniem
- Joaśka - studentka pedagogiki, dobrze poinformowana tłuściocha
- Tarnikowski - brodaty mąż Anity, doktor astronomii, prowadzi jednoosobowy interes pod nazwą: „Czyszczenie dywanów w domu klienta, usługa najwyższej jakości”
- Zbigniew Gretz - lekarz specjalista ginekolog położnik[2], najlepszy, bo najdroższy
- Wioletta Wiśniewska/Maria Kostrzewska - pyzata zdrowa twarz, słoneczne włosy w licznych świderkowatych lokach, wesoły uśmiech na ładnych ustach
Luśka Nanercz, 30-latka z nadwagą, oficjalnie zajmuje się repasacją pończoch i artystycznym cerowaniem bielizny w domu handlowym. Nieoficjalnie służy sporej części damskiej populacji miasta jako powierniczka, terapeutka, źródło krótkoterminowych pożyczek i detektyw. Usiłuje odkryć, kim może być Kwartalnik, przestępca okradający swoje ofiary (zwykle pulchne blondynki), gwałcący je i grożący odcięciem ucha za pomocą brzytwy, jakby któraś wzywała pomocy[3]. Milicja się szybko orientuje w podchodach amatorki, zaczyna robić złotoustej Luśce problemy[4], ale w pewnym momencie dociera do nich, że tylko w ten sposób złapią zbrodniarza, bo wszystko inne zawiodło. A zawiodło, bo tjnłpvpvryrz wrfg jlfcbegbjnan xbovrgn, xgóen - gnx, gra jągrx whż olł j "Xjnqenghemr geówxągn" - qyn fjbwrw pupvjrw hxbpunarw bxenqn cbqboar qb avrw xbovrgl, n tjnłpv wr fxenqmvbalz m tnovargh tvarxbybtvpmartb qvyqrz. Żnqan m mnngnxbjnalpu xbovrg avr mrmanwr zvyvpwv, żr jlzhfmbar cbżlpvr olłb "wnxvrś qmvjar", zvyvpwn avr jlpvątn javbfxój, żr avr olłb śynqój anfvravn, n fnzn Yhśxn, wnx fvę bxnmhwr, wrqan m cvrejfmlpu bsvne cemrfgęcpl, olłn qmvrjvpą v zlśynłn, żr gb gnx mnjfmr wrfg.
Ponieważ narratorka jest kobietą, hobbystycznie zajmuje się jedzeniem i gotowaniem (patrz niżej). Przy okazji autor pokazuje cały przekrój społeczny związków - kobiety bite przez mężów, utrzymanki bogatych staruchów, zamożne studentki czy wreszcie krętaczki, które na gwałciciela zrzucają swoją niewierność.
Się pije: koniak (w szklance), wermut, białego półsłodkie wino grzane z żółtkiem, poncz.
Sie je: solone orzeszki, fasolę po staropolsku (z boczkiem, suszonymi śliwkami, rodzynkami i miodem), wedlowskie nadziewane czekoladki, suflet kawowy (z łyżeczką kakao), kluski z makiem, miodem i rodzynkami (na polską wigilię), kruche rogaliki z konfiturą, miodem i tartymi orzechami laskowymi, budyń(?) z białego sera, ryżu i pieczarek, wiśniową galaretkę z orzechami włoskimi, kluski francuskie z trzech jaj z siekaną natką pietruszki, jaja zapiekane z ryżem w sosie pieczarkowym, kruche ciastka cytrynowe, surówkę z cebuli i jabłek, słodkie bułeczki posypane makiem, zupę bananową[2] z kluseczkami ze śmietany i żółtek, zapiekane w sosie pieczarki z sosem cebulowym z bazylią oraz znowu siekaną nacią zielonej pietruszki, faworki.
Się improwizuje: dezodorant Stetson w roli gazu pieprzowego.
Się organizuje tajną akcję:
- Kto szukał? - spytałam, żeby coś wymyślić.
- Nie udawaj. Tajniaki. Bardzo tajne tajniaki, bo przyjechali samochodem z napisem „Milicja”.
Się (nie używa) używa antykoncepcji: - Te nasze krajowe zabezpieczenia - rzekłam ze znawstwem - są podobno tak dziurawe, że nie chronią nawet przed gradem, i trzeba do nich wpuszczać supertakon. Taki chytry klej stosowany w dętkach samochodowych..
[1] - Ja bym czasem - stwierdził z animuszem - choćby rękę pod spódnicę babie wsadził. Ale reumatyzm kręci, czujności w ręce nie mam.
[2] Zeszyt wydano w 1988, ale mógł być napisany wcześniej. Przy wymianie pieniędzy w 1995 roku nowy 1 zł = 10000 zł starych, ale 7 lat wcześniej nie było jeszcze takiej dramatycznej inflacji.
„PORADA 1000 zł
ZABIEG 4000-6000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U NIERÓDKI 12000-16000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U WIELORÓDKI 9000-14000 zł
DOBA POBYTU W LECZNICY 8000 zł”
[3] - Oto jak jest - rzekł brutalnie - kiedy baba nie ma się czym zająć. Dlaczego nie skupi pani swej niewyżytej energii raczej na poszukiwaniu jakiegoś chłopa na męża?
[4] Żeby uniknąć złapania, każe ofiarom z twarzą przy ścianie recytować klasykę polskiej poezji - “Odę do młodości”, „Deszcz jesienny”, “Zaczarowaną dorożkę”, „Grób Agamemnona” czy satyrę „Żona modna”. Niektóre nie znały, więc akceptował to, co pamiętały - „Pieśń panny dwunastej” i fraszkę „Na lipę”. Gwałciciel-polonista, tego jeszcze nie było w PRL-u.
[5] Na dwa banany w prywatnym kiosku wydałam prawie cały dzienny zarobek.
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 17, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Lata 50. W wagonie pocztowym, transportującym 20 milionów koron w świeżo wydrukowanych banknotach z tytułowej serii C-L, wybucha bomba. Giną wszyscy konwojenci poza pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa, który - bardzo ciężko ranny - twierdzi, że nie było szans na to, żeby pieniądze nie uległy zniszczeniu. Kapitan Kalasz z Komendy Głównej i młodziutki Karliczek, oddelegowany jako asystent, są sceptyczni - dziwne ślady (nieużywany w pociągu klucz francuski i zamordowana dziewczyna przy torach kilkanaście kilometrów przed miejscem wybuchu) oraz pojawiające się epizodycznie na rynku banknoty z feralnej serii sugerują, że eksplozja nie była wypadkiem przy pracy i kradzież jednak nastąpiła. Potem ktoś planuje (na szczęście bez efektu) zgładzenie hospitalizowanego funkcjonariusza, a kolejni podejrzani o posiadanie kradzionych banknotów zostają znalezieni martwi. Przestępca okazuje się psychopatą, który chciał się zemścić na państwie za to, że rozstrzelano jego ojca za odmowę uczestniczenia w 1. wojnie światowej (“ponieważ był członkiem jakiejś sekty religijnej”). Morduje współpracowników, bo byli nierozważni, a narzeczoną, bo ”kobiety nawet za tysiące milionów nie zmusicie do milczenia”.
Się je: czekoladę, pieczywo, kiełbasę i ciastka oraz popija herbatą z manierki, wodą mineralną i kawą (w podróży), jajko w majonezie i rogaliki (w restauracji na Przykopach), dużą
porcję lodów, cocktail, czarną kawę, kilka ciastek i papierosy (przesłuchiwana w kawiarni świadkini). Wreszcie dość obficie pożywia się kapitan, strudzony śledztwem[1].
Się gra: w “durnia” (”Grali w skupieniu, z drobnomieszczańską chciwością zagarniali drobne monety, co u tego rodzaju ludzi, mających do czynienia z milionami, wydało mi się groteskowe”).
Się pali: Karliczek nie pali, za to Kalasz pali nałogowo (na szczęście jest zdrów jak rydz), podobnie podpułkownik - straszliwe cygara, ze od ich dymu padały muchy.
Się czyta: “Dikobraz” (ale wcale nie bawi).
Się pije: czerwone wino.
Się zażywa: “chytry środek”, który pozwoli kapitanowi pracować dwa dni bez ustanku i usunie senność i zmęczenie; lekarz przepisujący przestrzega, że “organizm poza zażyciu zjada sam siebie”.
Się udaje: “białego” emigranta rosyjskiego, bo tylko tacy mogli dostać darmowy wstęp na wyższe studia.
[1]
— Zatrzymajcie się, na Boga! — krzyczę niemal. Wszystkie uczucia zagłusza we mnie nagle przemożny głód. Człowiek musi jeść. Kupuję trzy parówki z musztardą, dwie świeże bułki i kufel piwa. Potem z zapalonym papierosem wsiadam znowu do auta.
Inne z tego cyklu.
#74
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 10, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, klub-srebrnego-klucza, panowie
- Komentarzy: 2
Ewa wzywa 07, zeszyt 141
Spis osób:
- Ryszard Ludwiczak - narrator, słabo zarabiający naukowiec, woli stać w kolejce niż słuchać jazgotu żony
- Grzegorz Matyja - był na dłuższej praktyce w Moskwie i nauczył się zamawiać wódkę na trzech
- Rafał - najmłodszy, więc biega po flachę, biedny i skąpy
- Lena - pierwsza miłość narratora, aktualnie callgirl, zarabia więcej niż pęczek profesorów zwyczajnych
- Zocha - małżonka narratora, albo zrzędzi, albo się drze
- Zdzisiek, Stefan - synowie narratora, bez wpływu na akcję
- Edward Waldemar Jon - docent dr hab., piekielna inteligencja, niespożyta energia, kolosalna ambicja i konfliktowy charakter, wysoki, bardzo chudy i zgarbiony
- Ona - tajemnicza konkubina Grzegorza, pracuje na drugą zmianę, bez wpływu na akcję
- Milena - sekretarka w SCENTII, pulchnawa apetyczna blondynka z kręconymi włosami i zadartym nosem, ma niewyrafinowane słownictwo
- Jolka - pracowniczka kwestury, wiecznie zła, przestraszona i spiesząca się (do czasu)
- Herr Weinmann - mówi twardą, ale poprawną polszczyzną
- Czesiek, ps. Okoń - pływa na promach, niezbyt błyskotliwy na pierwszy rzut oka
- Jasia - cipa Cześka, ma zalotnie rozchylony szlafroczek
- ”Miętus” - były kochanek Leny, sponsor z Kopenhagi
- Kulesza - prywaciarz, kontrahent SCENTII
- Knud Jensen - duński profesor, ma 4 czy 5 dzieci, już nie pamięta
- Irma L. - zakochana w EWJ bez wzajemności, dziennikarka
Naukowcy, wyrzuceni w połowie lat 80. z instytutów naukowych (m.in. z doświadczeniem internowania) zrzeszyli się w SCENTII, prywatnym przedsięwzięciu błyskotliwego Edwarda Jona (zwanego “i dabju dżejem”, bo wtedy to było modne). Ale że rynek pracy dalej był limitowany przez zaszeregowania i przydziały, więc mimo ciężkiej pracy nie mają legalnej możliwości rozwoju. Narrator jest wściekły z braku perspektyw (wiecznie zirytowana żona, uciążliwości życia w wielkiej płycie na Targówku, rozsypujący się maluch, telefon w planach 10-letnich, marzy chociaż o domku na Zaciszu). Początkowo dla zgrywy, potem już całkiem na serio, Ryszard, Grzegorz i Rafał planują zbrodnię doskonałą. Kiedy się okazuje, że jednak nie da się popełnić przestępstwa nie krzywdząc nikogo, Rafał się wycofuje, a Ryszard raczej skupia się na podbojach erotycznych[1], niejako mimochodem wchodząc w przemyt narkotyków. Po jakimś czasie przestają mu wystarczać zarabiane sumy, planuje więc przejęcie całego łańcucha dostaw, co sytuację mocno komplikuje. Do tego odkrywa, w jaki sposób Grzegorz pomnaża swoje dochody i dwa wątki łączą się ze sobą w dramatyczną scenę tuż przed zakończeniem, które niczego nie wyjaśnia.
Więc jak poprzedni tomik chwaliłam, tak ten w zasadzie to nie wiem, co miał na celu. Napiętnowanie gospodarki nierynkowej, w której cenieni fachowcy nie są w stanie wyżyć z zarobków i muszą zejść na drogę przestępczą? Niewierności małżeńskiej, z której przez seks z profesjonalistką płynnie przechodzi się do przemytu narkotyków? Pokazania, że luksusy bycia ekskluzywną call-girl są naprawdę złudne i krótkotrwałe, a przypadkowe kontakty erotyczne nie są tak emocjonujące jak te z uczuciami? Wiele wątków jest otwartych, podobnie zakończenie, co sugeruje jednak niedoróbki.
Się ma: limit benzyny do malucha na 330 km miesięcznie.
Się pije: wódkę, soviet brandy Ararat, whisky (u damy negocjowalnego afektu), Ballantines (black label).
Się je: elegancko podane ohydne dania z mrożonek (w restauracji), kanapki z pasztetem pod wódeczkę.
Szowinizm powszedni: “Typowa przedstawicielka lepszej połowy ludu polskiego: albo bez sensu chichocze, albo się nadyma, bo wtedy - uważa - nie jest łatwa, natomiast jest elegancka”; “kurewski charakter kobiet czyni z nich naciągaczki” przy jednoczesnej bezrefleksyjnej obserwacji, że żona narratora zarabia najwyżej ⅔ tego, co on.
Się wspomina: Raskolnikowa.
Bawiąc-uczyć: Lisowczycy.
[1] Niestety, jest to taka książka, ja przeczytałam, Wy już nie musicie. W szczytowym momencie narrator obraca kochankę-profesjonalistkę, sekretarkę szefa[2], pracowniczkę kwestury, konkubinę przemytnika i jeszcze znajduje siłę na zaspokajanie żony w celu zachowania miru domowego.
[2] Która to sekretarka oczywiście sypia z szefem i - jak się okazuje w trakcie - nie tylko.
Inne z tego cyklu tutaj.
#73
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 7, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 140
Spis osób:
- Jan Makowicz - niski i szczupły, o twarzy steranego wieloma walkami boksera wagi ciężkiej
- Krzysztof - współpracownik Makowicza, zazdrości mu zarobków i kariery
- Juliusz Popowicz - prowadził sprawę śmierci żony Jana, a mimo to tym razem mu nie wierzy
- Wojtek - funkcjonariusz, wysoki, na wyraźnie krzywych nogach, z wyłysiałą głową i krótką, otaczającą całą twarz starannie utrzymaną rudo-siwą brodą
- Andrzej Kwiatkowski - prokurator, ubrany z nienaganną elegancją, podpatrzoną w tanich filmach telewizyjnych
- Paweł Wojtys - jasnobłękitne, niemal przezroczyste oczy i gęste, zrośnięte między sobą czarne brwi
- doktor Halina - psychiatra, lekarz Makowicza
- Marek, ps. Defraudant - w starych, znoszonych dżinsach i kraciastej flanelowej koszuli robi wrażenie kontestującego intelektualisty
- Lusia - z wyglądu przypomina starą niedźwiedzicę, prowadzi kawiarnię „Gawra" w szpitalu psychiatrycznym
- Kazio - potężny sanitariusz, dzięki wieloletniej praktyce nawet nie denerwuje się na swych podopiecznych
- Elżbieta - pielęgniarka, po czterdziestce, ze śladami urody, która nie zdążyła jeszcze przeminąć
- terapeutka - naiwna dziewczyna, podobno sypia z ordynatorem
- Marzena Kliś - prostytutka zamordowana nad Wisłą
Tym tomikiem mogę machać przed oczami wszystkim tym, którzy twierdzą, że kryminały z PRL-u były prymitywne i na jedno kopyto. Makowicz, nagradzany architekt, po przepracowanej nad prestiżowym projektem nocy wychodzi odetchnąć na balkon i widzi mężczyznę zabijającego prostytutkę i wrzucającego jej ciało do Wisły. Niestety, wezwana milicja nie odnajduje żadnych śladów zajścia, a nikt poza architektem tego nie widział. Makowicz rozpoczyna poszukiwania samodzielnie, znajduje pantofel zamordowanej, ale kiedy próbuje go dowieźć na posterunek, dzieje się szereg rzeczy, które w tym mu przeszkadzają - żółta furgonetka chce go staranować, mężczyzna rzuca mu się pod koła, po czym - dowieziony na pogotowie - znika razem ze znalezionym dowodem. Jako że świadek ma za sobą traumę (morderstwo żony) i leczył się psychiatrycznie, milicja mu nie wierzy, a - co gorsza - odkrywa to przestępca i postanawia wykorzystać, żeby potencjalnego świadka zdyskredytować. Włamuje mu się do samochodu i dostaje do mieszkania, gdzie bestialsko morduje kota (nie-czytać-nie-czytać) i niszczy wszystko, przez co Makowicz po próbie samobójczej ląduje w szpitalu psychiatrycznym.
W powieszonym niedawno napisie „Służba zdrowia twoim przyjacielem” brakowało już kilku liter. Historie o tym, jak z normalnej osoby zrobić szaleńca, a potem otępiałą kukłę, są w literaturze znane. Psychiatryk opisany tutaj nie odbiega od nich znacząco - można ignorować rzeczy dziwne, opowiadane przez pacjenta, a kiedy ten będzie próbował dochodzić swoich racji albo - jak tu - odkryje, że morderca dostał się do szpitala, żeby go ostatecznie uciszyć, można zgłuszyć go skutecznie silnymi lekami. Poza głównym wątkiem autorzy pokazują całą galerię barwnych pensjonariuszy szpitala - sprytnego Defraudanta, Gubernatora na odległej placówce dyplomatycznej, Magnetofona bez zębów czy posłusznego Świętego.
Się łyka: “Meprobamat” na zmęczenie (a tak naprawdę na załamanie nerwowe).
Się pije: drogi koniak.
Się pali: marlboro (z Pewexu).
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 6, 2021
Link permanentny -
Tagi:
panie, panowie, prl, kryminal, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj