Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Arkadij i Gieorgij Wajner - Wizyta u Minotaura

Rok 1970. Ktoś włamuje się do mieszkania znanego moskiewskiego wirtuoza skrzypiec i kradnie - poza rzeczami wartościowymi - oryginalnego Stradivariusa. Książka jest dwuwątkowa - przyklejona nieco od czapy historia wielkich rodów, produkujących skrzypce (Stradivari, Amati, Guarneri), przeplata się z przebiegiem śledztwa. Śledczy Tichonow pracuje ze śledczą Ławrową, ewidentnie coś między nimi iskrzy, ale poza grzecznym pocałunkiem w policzek na koniec sprawy, do niczego nie dochodzi (poza okazjonalnymi rozważaniami, czy Ławrowa nie wyjdzie za mąż i przestanie pracować w milicji, bo mąż nie pozwoli). Ton jest raczej ironiczny, jest na przykład trochę szydery z pracoholizmu szefa (“ - My i tak pracujemy wedle pańskiego ulubionego schematu: jak najwcześniej zacząć, jak najpóźniej skończyć, ale za to bez przerwy. Jak długo można?! - Nie wiem. Może jeszcze ze dwie godziny dłużej”), ale chwilę później przechodzi w patos (“a samo tylko niebo, łagodna jesień i cały nieprawdopodobnie piękny świat rozpościerający się dokoła nie mogą dać spokoju, jeśli wokół nas nie ma ludzi i ich ciepła, ich sympatii, choćby odrobiny najzwyklejszej ludzkiej miłości…”). W trakcie śledztwa zostaje aresztowanych kilka osób[1], wychodzi sprawa przestępstwa i szantażu sprzed lat, jedna osoba popełnia samobójstwo, a w powidokach mowa jest o oblężeniu Leningradu i śmierci głodowej w 1943 (i spekulantach, oczywiście). Kluczowym śladem jest puszka marynowanych maślaków. W nagrodę za rozwiązanie sprawy Ławrowa i Tichonow dostaną cenne podarki - malutkie odbiorniczki radiowe za 30 rubli sztuka. Tytułowy Minotaur to przestępca, ukrywający się w głębi labiryntu kłamstw i zatartych tropów.

Się pali: siewiery, “Rygę” z filtrem, tytoń „Kapitański”, „Złote runo”, zieloną machorkę i holenderską czerwoną „Amforę”.

Się pije: wódkę i zakąsza cukierkiem, lokalne wino.

Się je: bulion w filiżance i gorące pierożki, jarskie sznycle z kefirem, jajecznicę, mleko i bułkę, pstrąga w białym sosie i ormiański chleb.

Się nie je: bekonu[2].

Się wykorzystuje: kobiety (“zwabił do siebie do domu i upił. A pijana dziewucha, wiadomo! Zepsuł ją, a potem poniewierał jak psa”).

Się robi wynalazki: “jakieś mądrale tak długo gotowały wodę, aż wyszła im woda zupełnie do wody niepodobna — kleista, ciągliwa, nie zamarzająca i kwaśna w smaku. No i powiedz, na cholerę mi taka woda, co to ani napić się, ani umyć!”.

Się karmi: psa czekoladowymi cukierkami. Nie róbcie tego, czekolada psu szkodzi.

[1] Na przykład fachowiec, który narzeka na system…

— Za darmo? — łypnął ze złością Mielnik. — Jeśliby życie inaczej się ułożyło, byłbym milionerem, własną fabryką bym kierował, a nie w ciupie u ciebie ze złodziejami rozmawiał…
— Dlaczego ci się to twoje życie nie ułożyło?
— Dlatego, że nie pozwalacie po ludzku żyć! Jeśli człowiek potrafi i chce pracować, powinien coś z tego mieć. Ja umiem pracować, a obok mnie udaje robotę darmozjad. Jemu za pracę społeczną, za gadaninę — dyplom, a on, jak każdy głupi, cieszy się z byle czego, a mnie na cholerę ten dyplom? Ja chcę mieć z roboty korzyść, a mnie dają premię, piątkę w zęby i na tablicę honorową! Przodownik!... A ja waszych zaszczytów nie potrzebuję. Ja chcę zarobić. Gdybym dostał tyle, ile uczciwie zarobiłem, to nigdy bym na cudze nawet nie popatrzył.

[2] “Pamiętam, że kiedy wyświetlali „Wyspę skarbów”, jeden z jej bohaterów mówił, że jest człowiekiem prostym, któremu do szczęścia potrzeba tylko bekonu, jajek i rumu, my — głodne dzieci wojny - zaczynaliśmy się śmiać jak szaleni, sądząc, że to tylko taki bezczelny kawał.”

Inne z tej serii.

#101

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 13, 2022

Link permanentny - Tagi: 2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Umiera ostatni strażnik Świętego Gaju, dawniej zwanego Holy Wood. Ponieważ braknie tajemniczych rytuałów, z pogrzebanego w piaskach pustyni miasta zaczyna przesączać się do świata Idea, trafia do Ankh Morpork i powoduje szereg wydarzeń, w wyniku których w Gildii Alchemików zostaje wynaleziona celuloidowa taśma. Trzeba uważać, bo łatwo się zapala, ale jak się nie zapali, to można zarejestrować na niej film, co daje początek kina w Świecie Dysku (powiedzmy, że początek, bo ze strażnika i rytuałów można wnioskować, że coś już się kiedyś takiego działo). Do Świętego Gaju zaczynają ciągnąć różne osoby - nieudany mag Victor, Ginger, która marzy o sławie, Gardło Sobie Podrzynam Dibbler, trolle, krasnoludy i mówiący pies Gaspode. Oraz tysiąc słoni.

Cokolwiek nie rozumiem, czemu ten tom nie trafił do cyklu o Magach; powód, że jakoby brakuje tam Rincewinda, odrzucam jako niezorganizowaną. Mnóstwo nawiązań do filmu - “Przeminęło z wiatrem”, “King Konga” (z gościnnym udziałem Bibliotekarza), “Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, “Deszczowej piosenki” i innych klasyków, oczywiście w dyskowym sztafażu. Magowie może nie grają pierwszych skrzypiec, ale z dużym udziałem Windle Poonsa pomagają przywrócić bazowy poziom rzeczywistości.

Inne tego autora.

#100

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 12, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, sf-f - Komentarzy: 3


Sandman

Z jednej strony mój stosunek do Gaimana jest, oględnie mówiąc, skomplikowany. Czytam, często z przyjemnością, bo umie chłopak pisać, jest niespodziewanie, eklektycznie, nikt tak nie umie w łączenie rzeczy, których wcześniej inni ze sobą nie łączyli. Jednocześnie po lekturze nie zostaje mi zwykle albo nic, albo takie smętne “meh”, żadnych emocji. Z drugiej strony równie skomplikowany stosunek mam do samego “Sandmana”: od lat wszystkie chyba wydane w Polsce tomy oczekują na półce, bo przeczytałam jeden czy dwa, potem - zmęczona oczekiwaniem na wydanie kolejnych - odłożyłam sprawę, jak wyszedł kolejny, zapomniałam, co czytałam, w efekcie nigdy nie przeczytałam w całości. Teraz, skoro serial, mam przynajmniej pretekst, żeby wreszcie kultowy komiks nadrobić, a żeby się nie przepracować, to wybrałam sobie opcję czytania w tempie oglądania, dla mnie i mojej coraz krótszej pamięci optymalną.

Najpierw komiks - dla porządku zanotuję, że przeczytałam 4 i ½ tomu - “Sen Sprawiedliwych”, “Nadzieję w piekle”, dwa tomy “Domu Lalki” i pół “Krainy snów”[1]. Wspomniałam, że kultowy? Więc niestety, jak to u Gaimana, wyszłam z lektury raczej z poczuciem, że o co ten cały hałas. To jest przyzwoita, ciekawa historia, należycie wielowątkowa, problem w tym, że… miałka. Zabawa mitami, element nadnaturalny zestawiony z ludzkim życiem, nikt się niczemu nie dziwi, niby te dwa światy są ze sobą połączone, ale nikt nie wnika, czemu coś się stało. Dodatkowo niektóre wątki w komiksie mocno się zestarzały, są niektóre dialogi, od których wiało krindżem. Możliwe, że zweryfikuję moją opinię po przeczytaniu kolejnych tomów, ale to trochę potrwa.

Dlatego nie ukrywam, że jestem zachwycona, jak kreatywnie serial podszedł do otrzymanego materiału. Wygładził krindż, dopisał fabułę tam, gdzie jej zabrakło, czasem zwyczajnie nieestetyczne rysunki zastąpił świetnymi aktorami. Niestety, najsłabsza jest postać głównego protagonisty - Króla Snu, Morfeusza - jeśli go nie ma, są emocje, wzrasta moje zainteresowanie tym, co się dzieje, kiedy wchodzi Morfeusz, zaczynam tracić zainteresowanie. I tak, za najlepszy epizod uznaję ostatni, składający się z przepięknie animowanego, przejmującego “Snu tysiąca kotów” i mrocznej “Kalliope”. Fabuła pierwszego sezonu to trzy powiązane ze sobą historie - przypadkowe uwięzienie Morfeusza przez ezoteryka Burgessa i w efekcie uśpienie na 70/100 lat grupy ludzi, w tym Unity Kincaid; poszukiwanie przez Króla Snu skradzionych mu artefaktów; wreszcie, próba przywrócenia świetności Królestwa i walka z Wirem Snów, a przy okazji przywrócenie do świata snu zbiegłych pod nieobecność władcy marzeń i koszmarów sennych.

PS Oczywiście nie przeszkadza mi, że postacie białe w komiksie grają czarni aktorzy czy że zamiast Johna Constantine’a jest Johanna, a Gwiazda Zaranna czy Lucienne grane są przez kobiety. Niestety, moja przyjaciółka H. zepsuła mnie bezpowrotnie, mówiąc, że rolę Pożądania (Desire) gra Agata Kornhauser-Duda i niestety to mi przysłaniało wszystko podczas oglądania, więc nie umiem docenić uroku tej osoby, której nie umiem prawidłowo zdeklinować (Mason Alexander Park).

[1] Czemu pół, zapytacie. Albowiem, zanim wyjdzie kolejny sezon, zapomnę, co przeczytałam i będę czytać ponownie, a trochę szkoda mi czasu.

#99

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 10, 2022

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2022, komiks, panowie - Komentarzy: 2


Dave Eggers - Hologram dla króla

Alan Clay, starzejący się konsultant z kiepską opinią, dostał życiową szansę od firmy Reliant - ma przygotować prezentację hologramowego połączenia z Londynem dla króla Abdullaha, władcy Arabii Saudyjskiej; kiedyś znał bratanka króla i liczy, że da mu to jakieś fory w przetargu. To wielkie wyróżnienie i ogromna okazja, problem w tym, że na miejscu okazuje się, że reklamowane jako najnowocześniejsze miasto, KAEC, to trzy budynki pośrodku pustyni z niewielką szansą na dokończenie wiecznej budowy[1], zamiast prestiżowej sali konferencyjnej firma Alana zostaje umieszczona w namiocie ze szwankującą klimatyzacją i kiepskim wifi, a dodatkowo nikt nie ma czasu, żeby z Reliantem rozmawiać, nie wspominając o tym, że król jest dość zajęty, a o jego planach na dany dzień pracownicy Alana dowiadują się jako ostatni, mają czekać w gotowości, aż może któregoś dnia król się pojawi. Doprowadza to Alana do szału, rzuca się więc w rozpamiętywanie wszystkich swoich życiowych porażek - rozwodu, utraty kolejnych posad, utraty zdolności kredytowej przez kartę Banana Republic, braku oszczędności, przez co nie może zapłacić za studia córki, pogardy ze strony ojca, wreszcie rosnącego guza na karku. Zaprzyjaźnia się Jusufem, kierowcą wożącym obcokrajowców, dzięki czemu poznaje Arabię od mniej formalnej strony oraz trafia do szpitala na usunięcie rozgrzebanego po pijaku guza. Prezentację finalnie się udaje przeprowadzić, po czym w zasadzie następuje koniec książki.

Można książkę odbierać jako studium porażki na różnych poziomach - osobistym (Alan i jego przyjaciel Charlie) i ogólnonarodowym (KAEC i ludzie żyjący w Arabii Saudyjskiej pod twardymi rządami monarchy absolutnego), można - absurdalnie - potraktować ją jako dającą nadzieję, że z każdej sytuacji da się znaleźć wyjście (również ostateczne, jak Charlie), a nieudane podejścia najwyżej zasypie pustynia. Czyta się bardzo dobrze, ale jak w przypadku innych książek tego autora, trudno powiedzieć, po co ta książka została napisana.

[1] I rzeczywiście - po śmierci króla projekt został zarzucony.

Inne tego autora.

#87

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 5, 2022

Link permanentny - Tagi: 2022, beletrystyka, panowie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Terry Pratchett - Piramidy

Książę Pteppic ze Starego Państwa, Królestwa Słońca, następca tronu, zwany dalej Teppicem, decyduje się zostać Skrytobójcą (wbrew woli ciotki). Niestety, tuż po - spoiler alert - zdanym egzaminie, odkrywa, że chyba właśnie tron opustoszał; to, co daje mu do myślenia to fakt, że tam, gdzie stanie, wyrastają rośliny. I tak rzeczywiście jest - jego ojciec, całe życie oczekujący na rozkosze życia wiecznego, wreszcie doznał radości śmierci, tyle że niespecjalnie mu się to spodobało. Teppic wraca do domu, gdzie odkrywa, że funkcja króla-słońce jest taka bardziej tytularna, a faktyczną władzę sprawuje wielki kapłan Dios. Zadaniem następcy tronu jest wybudowanie zmarłemu ojcu najbardziej okazałej piramidy, żeby mógł w niej godnie żyć wiecznie. A, i jeszcze poślubienie ciotki. Jak się łatwo domyślić, Teppic - przyzwyczajony do pewnego poziomu życia (kanalizacja, materac, samostanowienie) - decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce, przy okazji zmieniając życie jednej z podręcznych swojego ojca, Ptracy.

Przyznam, że nie pamiętam, czemu ta książka mi się swego czasu nie podobała, poza oczywistymi, choć miałkimi powodami, że nie ma w niej magów, wiedźm ani Straży. Nie ma, owszem, ale jest Ankh Morpork, Gildia Skrytobójców i bardzo udatnie odmalowana kultura starożytnego Egiptu - budowniczowie piramid i księgowi, doskonali matematycy z kopytami, mały rzut oka na sąsiadujący z Djelibejbi Tsort z jego filozofami-empirykami (którzy odkrywają, że owszem, są sytuacje, kiedy strzała nie dogoni żółwia, ale częściej żółw staje się smutnym szaszłykiem), kult zmarłych i wreszcie literalne pojmowanie bogów.

Inne tego autora.

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 21, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, sf-f - Skomentuj


Bill Bryson - W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku

Bryson, podczas swojego życia w Wielkiej Brytanii, mieszkał przez jakiś czas w starej, kilkusetletniej plebanii. I któregoś dnia odkrył na strychu drzwi na dach, na małą platformę, sensu której - poza ładnym widokiem na okolicę - nie był w stanie odkryć. Poddało mu to jednak pomysł do napisania obszernej opowieści o rzeczach niby oczywistych, a jednak, gdy się mocniej zastanowić, wcale nie do końca zrozumiałych - skąd się wzięły domy w aktualnym kształcie, ich wyposażenie, jedzenie, ubrania, meble, woda czy toaleta. Nie będę streszczać wszystkich historii - książka ma prawie 500 stron i zawiera mnóstwo anegdot, biogramów wynalazców, architektów czy mniej lub bardziej utalentowanych budowniczych czy hochsztaplerów - niektóre są zaskakujące, niektóre dość oczywiste, w większości ciekawe, niektóre zazębiają się z innymi książkami czytanymi przeze mnie, np.beletryzowanej biografii Elizy Acton czy przeczytanym w 50% “Bzyku” Mary Roach (który okazał się chyba najbardziej nieczytalną historią seksu oraz badań naukowych i odkryć z nim związanych). Co znamienne, jakkolwiek Bryson wykonał ogromną pracę, badając pochodzenie różnych rzeczy, a rozdział z literaturą jest obszerny, tak książka jest w zasadzie ograniczona do kręgu kultury anglojęzycznej, przez co droga, którą rozwijały się domy w reszcie Europy, nie wspominając o świecie, jest zupełnie pominięta, o czym wspomina w posłowiu Jan Skuratowicz. Biorąc na to poprawkę, to ciekawa pozycja popularnonaukowa, ale w porównaniu z innymi książkami tego autora, jest raczej poważna, a nie zabawna czy sarkastyczna.

Inne tego autora.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, popularnonaukowe - Skomentuj