Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Katarzyna Puzyńska - Łaskun

To bardzo zła książka (dwie następne również), ja przeczytałam, wy już nie musicie. Będą spoilery, nie będę oszczędzać, bo fabuła jest tak wyjątkowo naciągana, że nie wiem. Na swoje usprawiedliwienie mam, że mi zalegało na kindlu.

Punktem wyjścia opery mydlanej z Lipowa jest rozsypanie układów z poprzednich tomów: Weronika spuściła Daniela Podgórskiego na drzewo po tym, jak przespał się z myszowatą Emilią i zapłodnił ją ponownie. Emilia rozstała się z Gawrońskim po oznajmieniu przez niego wielkiej tajemnicy (co to dwa lata później już jej nie pamiętam). Daniel usiłuje być ojcem Łukasza, 15-latka, ale głównie pije do nieprzytomności i spędza czas w klubie “Gwiazdozbiór” ze striptizem, gdzie sypia z jedną z tancerek (za pieniądze). Wyrafinowany[1] elegant Cybulski (nie z tych Cybulskich, tylko dwa razy o tym wspomina w tomie) siorbie za żoną, która go zostawiła i sypia z młodszym (wspomina wielokrotnie, co najmniej 5 razy). A, zapomniałabym o Klementynie - po wydarzeniach z Utopców dzięki zeznaniom Weroniki, Daniela i Emilii odebrano jej odznakę i wsadzono ją na pół roku do zakładu psychiatrycznego “na obserwację”, na początku akcji wychodzi na wolność. Weronika i Wiera, sklepikarka z Lipowa, sprawdzają, co u emerytowanego sędziego Jaworskiego, człowieka z depresją i OCD, a jego nieobecność w sklepie Wiery wyjaśnia się nagle, bo panie znajdują rozkawałkowane zwłoki, zszyte w nieforemnego człowieka. Policja szybko odkrywa, że głowa i owszem należy do sędziego, ale ciało do striptizerki z “Gwiazdozbioru” (piercing w okolicy intymnej). Skacowany Podgórski błyskotliwie nie przyznaje się do znajomości z sędzią ani do tego, że sypiał ze Swietłaną/Marylin (i miał okazję oglądać jej piercing), zostaje więc na podstawie mętnych śladów oskarżony o zbrodnię; zamiast wyjaśnić, ucieka przed współpracownikami. Emilia w zaawansowanej ciąży (miewa ochotę na filet z łososia polany czekoladą, serio) nie zamierza przestać pracować w trudnych warunkach, bo a) zamierza oczyścić Daniela z zarzutów, b) musi udowodnić szowinistycznym kolegom, że nawet w ciąży jest lepsza od nich. Zanim Klementyna w cywilu, Emilia i Weronika odkryją, kto jest zwyrodniałym mordercą[2], pojawia się sprawa morderstwa w “Gwiazdozbiorze” sprzed 2 lat, kolejne zwłoki (bo manekin okazuje się być zszyty z trzech osób), agenci incognito badający trasę przerzutu narkotyków, satanistyczny warsztat samochodowy (sic!), pedofil, narkoman odcinający sobie język w szale, porwanie nastolatka z groźbą śmierci i zemsta, która wymknęła się spod kontroli.

[1] Jaki ten gość[3] jest pretensjonalny - czyta dodatki kulturalne do gazet, w trakcie akcji przypomina mu się, jak się dobrze zna na winach i ich dobieraniu do potraw (“umiał łączyć chardonnay viognier ze słodkim maki z awokado czy chablis z opiekanym na ostro łososiem”, “chateau clerc milion pauillac, które kupił ostatnio”, “planował przyrządzić prowansalską soupe au pistou i raczyć się nią z białym lub różowym winem” czy “takie Mollydooker Carnival of Love z 2012 roku, skoro mowa już o miłości”), wie, co to kopi luwak, w Szkocji odkrył, że “whisky podkreśla aromat świeżego łososia”, a w Japonii uczestniczył w ceremonii herbaty i mierziło go zwykłe zalewanie liści wrzątkiem.

[2] Czytelniczka cierpiała, kiedy czytała. Zbeqbjnłn złbqn qmvrjpmlan m bfbobjbśpvą jvrybenxą, xgóerw wrqan bfbobjbść olłn glghłbjlz qmvxvz Łnfxharz, n qehtn jśpvrxłą zbeqrepmlavą. Moebqavn zvnłn cbxnmnć wrw qnjarzh hxbpunarzh, żr qnyrw tb xbpun.

[3] Nie oszukujmy się, autorka. To nie wnosi nic do fabuły, tylko daje złudzenie bycia koneserem.

Inne tej autorki tutaj.

#104

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 27, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Komentarzy: 3


Kate Morton - Córka zegarmistrza

Żeby nie było - doskonale zdaję sobie sprawę z ograniczeń autorki (do sedna akcji zawsze prowadzi w skomplikowany sposób kilka wątków, najczęściej z różnych linii czasowych, bohaterowie oględnie mówiąc bywają strugani z kartofla, nikt nikomu nic nie wyjaśnia, chociaż mógłby, narratorem bywa torba[1]), ale i tak lektura sprawia mi niezaprzeczalną przyjemność swoim klimatem angielskich dworów, łączeniem współczesności z historią czy wreszcie archiwistycznym zacięciem do rozplątywania przeszłości. Oraz oczywiście chyba na pierwszej stronie pojawia się zdanie, za które wybaczam wszystko: “tylko nudni ludzie pozwalają, by prawda stanęła na drodze dobrej opowieści”.

Elodie, najbardziej nudna i płaska bohaterka, jaka może tylko być (parzy herbatę dokładnie 3,5 minuty), pracuje w archiwum rodziny Strattonów. Mimo że za kilka tygodni wychodzi za mąż[2], bardziej zainteresowana jest odkryciem zawartości eleganckiej teczki, w której znajduje portret pięknej dziewczyny i szkicownik Jamesa Strattona, XIX-wiecznego reformatora i działacza charytatywnego, a w szkicowniku rysunek domu, który zna z opowieści tragicznie zmarłej matki[3]. Odkrywa, że dom był związany z tragicznym losem XIX-wiecznego malarza, Edwarda Radcliffe'a, którego narzeczoną ktoś zastrzelił, a modelka zniknęła, prawdopodobnie kradnąc rodzinny skarb - błękitny diament. Chwilę później odkrywa, że jej rodzina jest związana z tym domem - cioteczny wuj, Tip, mieszkał tam z matką i rodzeństwem podczas bombardowań w latach 40., a jej matka zginęła nieopodal. Zamiast ogarniać suknię ślubną i menu na przyjęcie, udaje się na prowincję do Birchwood, żeby wyjaśnić tajemnice sprzed 150 i 25 lat. Na szczęście to tylko jedna z linii fabularnych powieści, oprócz tego pojawia się wszechwiedząca narratorka, Lily, tajemnicza modelka z obrazu, a wcześniej wychowywana przez złodziejaszków londyńska złodziejka; Lucy Radcliffe, siostra Edwarda, prowadząca szkołę dla dziewcząt; Ada, Brytyjka z Indii, zostawiona przez rodziców w szkole Lucy; Leonard, straumatyzowany żołnierz z I wojny światowej i naukowiec, badający losy Edwarda; czy wreszcie matka Tipa, dziennikarka pisząca z Birchwood reportaże z prowincji podczas wojny. Dopiero Elodie i wysłany przez potomkinię Ady australijski poszukiwacz skarbu, eks-policjant po rozwodzie, współcześnie odkrywają, kto zabił Fanny, gdzie zniknęła Lily (i kim była), co łączyło Edwarda i Jamesa oraz - czego nie odkrywają - gdzie jest “Błękit Radcliffów”.

Dees szydzi nieco z autorki, że zżyna z Dickensa, ale mnie bardziej (poza myślącą torbą z monogramem) rozczarowała właściwa pointa, skopiowana żywcem z “Qbzh j Eviregba”; ghgnw mn avrhzlśyaą śzvreć Yvyl bqcbjvnqn gemlznfgbyrgavn Yhpl, fvbfgen Rqjneqn, xgóen qyn ormcvrpmrńfgjn mnzlxn qmvrjpmlaę j avrbgjvrenyarw bq śebqxn fxelgpr v m cbjbqh fgerfh mncbzvan b glz. Oeng xvyxnanśpvr yng pvrecv, nyr zn anqmvrwę, żr manwqmvr hxbpunaą, cbqrwemrjnaą b xenqmvrż v hpvrpmxę. Yhpl bq zbzragh bqxelpvn qvnzragh j fjbvpu emrpmnpu mnpmlan fbovr cemlcbzvanć jlqnemravn yrgavrw abpl, nyr xbśpv Yvyl, xgóen fgnłn fvę qhpurz bcvrxhńpmlz qbzh, jlwzhwr whż cb śzvrepv Rqjneqn.

Bawiąc-uczyć: wimperga to “dekoracyjne wykończenie w kształcie wysokiego trójkąta, wieńczące szczyt portalu albo ostrołuk okna charakterystyczne w architekturze gotyckiej oraz stosowane w zdobnictwie neogotyckim” (Wikipedia).

[1] Serio, “torba wciśnięta głęboko na dno pudła odetchnęła”, a cała scena wyjmowania rzeczy z torby jest przedstawiana z punktu widzenia wyprawionej skóry.

[2] W ogóle wątek ślubu jest przeuroczy. Alastair, narzeczony Elodie, jest w zasadzie nieobecny, bo ma “interesy za granicą”, ślub i wesele organizuje matka narzeczonego, hojnie rozdzielająca zadania również pannie młodej. Chyba bardziej od Elodie ożywiona jest przygotowaniami Pippa, jej przyjaciółka, chociaż przyjaźń polega na tym, że Elodie Pippy raczej unika i nie dzieli się z nią niczym ważnym.

[3] To jedyna cecha dystynktywna Elodie - jest córką genialnej wiolonczelistki, która ponad 20 lat temu zginęła w wypadku. Mam wrażenie, że zarówno matka narzeczonego, jak i sam narzeczony (nie wspominając o ojcu Elodie, który mimo deklarowanego uczucia do córki, w ogóle się nie pojawia w trakcie akcji) są zakochani w duchu matki dziewczyny. Na pewno są bardziej zainteresowani sami sobą niż Elodie:

Na wszystkie te wydarzenia chodzili tylko we dwoje, matka i syn – to był ich czas („Ojciec uważa, że to przesada. Jego ulubioną rozrywką jest rugby”). Nadal podtrzymywali tę długoletnią tradycję i raz w miesiącu wybierali się na koncert, a po nim na kolację. Słysząc to, Pippa uniosła brwi, zwłaszcza gdy Elodie wyznała, że nigdy nie została zaproszona, by do nich dołączyć; ona jednak się tym nie przejmowała.

Inne tej autorki.

#103

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 25, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Sue Grafton - J is for Judgment

Kinsey niespodziewanie dostaje sprawę od dawnego znajomego z California Fidelity (które ją wyrzuciło dwie czy trzy książki temu) - ma sprawdzić, czy zaginiony 5 lat temu Wendell Jaffe, którego grubą polisę właśnie spieniężyła wdowa, przypadkiem nie jest żywy i w Meksyku (gdzie przypadkiem odkrył go jeden z pracowników CF). Wysmarowana samoopalaczem pani detektyw leci do Meksyku, gdzie w kurorcie rzeczywiście odkrywa potencjalnego denata z aktualną flamą. W ramach obowiązków służbowych włamuje się do ich pokoju przez balkon, odkrywa, że posługują się dokumentami Renaty i Deana Huffów, po czym w trakcie ucieczki udaje prostytutkę (na szczęście na pocałunku się kończy). Ponieważ wtem Jaffe znika, zapewne z powodu ucieczki z więzienia jego młodszego syna, Kinsey wraca do domu, gdzie kontynuuje śledztwo, chodząc z postarzonym zdjęciem po wszystkich znajomych i rodzinie Wendella, zadając pytania i analizując czasem niezgodne z prawdą odpowiedzi. Wyjątkowo w tym tomie nie obrywa, jedynie jej samochód zostaje ostrzelany. Finał śledztwa jest raczej gorzki, zarówno dla rodziny Jaffe’ów, jak i dla CF: Wnssr fsvatbjnł śzvreć 5 yng grzh m cbzbpą Erangl, n grenm jeópvł avr glyxb qyn ebqmval, nyr cb cvravąqmr, mznyjrefbjnar j cvenzvqmvr svanafbjrw. V gbjnemlfgjb hormcvrpmravbjr olłbol an cyhfvr, nyr j svanyr bprna jlemhpn mjłbxv Jraqryyn, mnovgrtb cemrm mqenqmbaą Erangę.

Prywatnie Kinsey odkrywa, że ma rodzinę. Do tej pory żyła w przekonaniu, że jej zmarła ciotka, wychowująca ją po śmiertelnym wypadku rodziców to jej jedyna rodzina, tymczasem okazało się, że ma babcię (wprawdzie obrażoną na jej matkę za mezalians z listonoszem(!), stąd ignorowanie wnuczki przez ponad 30 lat) i całe mnóstwo kuzynek. Jeszcze nie wie, co z tym zrobi. Brat Henry’ego, hipochondryczny William, planuje ślub z Rosie, właścicielką węgierskiej knajpki.

Się je: kanapkę z masłem orzechowym i piklami, ćwierćfunciaka z serem i frytkami, brownie i zupę jarzynową u Henry’ego.

Inne tej autorki tutaj.

#102

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 24, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Skomentuj


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Czerwona nitka

Sierżant Franek Kociuba[1] przyjeżdża do rodziców z wizytą, niestety szybko robi się nieprzyjemnie - w pałacowym ogrodzie, w rzeczce opodal chaty rodziców milicjant znajduje zwłoki młodej dziewczyny. Wprawdzie ma wolne, ale oczywiście angażuje się w śledztwo we współpracy z kapitanem Grabickim[2], ponieważ zna ludzi[3] i okolicę. Zamordowana Tomecka - przewodniczka orbisowskiej wycieczki - okazuje się być obiektem uczuć Staszka, brata Hanki, narzeczonej Franka, co prowadzi do sporych problemów, kiedy ślady wskazują na młodzieńca. Z czasem wychodzi więcej związków z okolicą - Tomecka sypiała najpierw ze Stefaniakiem juniorem, potem - po samobójstwie juniora - ze Stefaniakiem seniorem (sic!). Do akcji włącza się major Downar, poproszony przez Walczaka, jak się okazuje, spowinowaconego ze Staszkiem i Hanką, co budzi sporą niechęć u samodzielnego i zarozumiałego Grabickiego. Ponieważ dla odmiany sprawa ociera się o szpiegostwo, a w śledztwie pojawia się piękna Wiedenka, Downar przebiera się i udaje kogoś innego[5]. Sprawę rozwiązuje analiza tytułowej czerwonej nitki.

[1]

Kociuba nie był typowym wiejskim milicjantem. Podczas gdy jego koledzy czas wolny od służby spędzali w wesołej kompanii przy kieliszku, albo szukali towarzystwa miejscowych piękności, on czytał książki. Już od dzieciństwa porywały go powieści historyczne. Jego ulubionymi autorami byli: Sienkiewicz, Kraszewski, Gąsiorowski, Tetmajer. Trylogię, „Huragan”, „Hrabinę Cosel”, „Koniec epopei” czytał po kilka razy i zawsze z przyjemnością wracał do tych książek, które przenosiły go w minione wieki, mówiły o życiu dawnych Polaków, ukazywały obyczaje tamtych czasów. Dziwny to był chłopak ten Franek Kociuba, taki niedzisiejszy, trochę romantyk, trochę marzyciel, trochę domorosły filozof. Jednocześnie jednak natura obdarzyła go tzw. zdrowym chłopskim rozsądkiem i zdolnością szybkiego kojarzenia faktów.

[2]

Kapitan Grabicki nie był lubiany. Uważał się za asa służby śledczej i miał niezbyt miły zwyczaj traktowania kolegów, a szczególnie niższych rangą, z pewnego rodzaju protekcjonalną wyższością.

[3] Jak się okazuje, nie do końca, bo jednak milicjant w rodzinie to wstyd.

Nieraz, kiedy przyjeżdżał do rodziców na niedzielą, matka kiwała głową i mówiła frasobliwie:
— Oj, Franuś, Franuś, nie mogłeś to sobie jakiegoś uczciwego fachu znaleźć? Musiałeś iść na milicjanta? Go też ci synku do głowy przyszło?
Ale Dobrzycki nie miał najmniejszego zamiaru się odczepić. Po wódce stawał się rozmowny i nie tak łatwo rezygnował z towarzystwa. Ciągle trzymał Staszka za rękę, nie pozwalając mu dosiąść konia.
— Ludzie gadają, że tę babkę wyciągnął twój szwagier.
— Jaki znowu szwagier? Nie mam żadnego szwagra.
— Może by było lepiej, żebyś miał… — Dobrzycki przymrużył filuternie lewe oko.
— Co ty bredzisz?! — zdenerwował się Staszek. — Upiłeś się i tyle. Sam nie wiesz, co gadasz.
— Wiem, co gadam. Wszyscy już w okolicy o tym mówią, że twoja siostrzyczka kombinuje z tym cholernym milicjantem. Uważaj, bo ślubu nie będzie, a siostrzeńca będziesz miał i to od razu w milicyjnej czapce. Ha, ha, ha.

Się pali[4]: sporty, winstony (istotne dla fabuły), carmeny.
Się pije: winiak, wermut, owocowe wino (pod kurczaka z okazji nominacji Franka na sierżanta), wódkę z czerwoną kartką (pod śledzie w śmietanie).
Problemy kadrowe w milicji: Walczak leży w szpitalu, Szczepański złamał nogę na motorze, Madziara wyjechał za granicę.
Seksizm codzienny:

Wanda Szypulska była bardzo efektowną, postawną blondyną, przypominającą urodą modne hollywoodzkie piękności. Porcelanowa twarz małej dziewczynki, ogromne niebieskie oczy, patrzące z rozbrajającą naiwnością, zgrabne, długie nogi, ponętnie zarysowane biodra i wydatny biust. Poruszała się z wystudiowaną afektacją, świadoma wrażenia, jakie jej osoba wywierała na mężczyznach. Na widok „sex-bomby” Grabicki przełknął ślinę i przez chwilę zaniemówił. (...) Grabicki czuł, że jeżeli się natychmiast nie opanuje, zupełnie zapomni o śledztwie. Wziął się więc energicznie w garść i wykazując dużą siłę woli, oderwał spojrzenie od jej biustu. Odetchnął głębiej.
(...) Był zawiedziony. Zdawał sobie sprawę, że nie potrafił wykorzystać dobrego źródła informacji, ale nie miał pojęcia, jak przełamać opór starej panny. „Nie umiem rozmawiać ani z młodymi, and z podstarzałymi babkami” — mruczał niezadowolony z siebie. „Tamta była za ładna, a ta znowu za brzydka. Cholerna sytuacja”.

[3] Ale nie Downar: ”Zacząłem i znowu rzuciłem. Albo się ma silną wolę, do cholery, albo nie. Żeby człowiek był niewolnikiem takiej głupiej rurki z odrobiną tytoniu”.

[4]

Włożył elegancki garnitur z ciemnozielonego tropiku, koszulę non iron wyprodukowaną w Szwecji i zawiązał barwny krawat włoskiego pochodzenia, za który zapłacił sto dziewięćdziesiąt złotych. Na palec prawej ręki wcisnął okazały sygnet, a w przegubie zapiął złotą bransoletę. Gładko wygoloną twarz skropił wodą kolońską, włosy wypomadował obficie brylantyną, której nie znosił, nabił fajkę tytoniem i ulokował na nosie potężne okulary przeciwsłoneczne. Tak ucharakteryzowany wsiadł do czerwonego „Jaguara” i pojechał na Sadybę.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#101

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 12, 2019

Link permanentny - Tagi: panowie, prl, 2019, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Ewa wzywa 07 25-26-27

Szypulski Andrzej - Głupi kawał #025

Spis osób:

  • inspektor Olszak - szef Malucha, trochę niechluj, ksywa Maigret
  • podporucznik Maluch - magister prawa i absolwent szkoły oficerskiej, fan Poirota
  • porucznik Kulicz - czyta kryminały dla relaksu
  • Eligiusz Górecki (47) - recenzent teatralny, ma umrzeć wkrótce
  • Helena Beskid (30+) - żona Eligiusza, aktorka, wcześniej już zamężna
  • Elżbieta Sadorska (23) - aktorka, niby przyjaciółka Heleny, ale sypia z jej mężem
  • Franciszek Żelazko - portier w klubie związków twórczych, udziela wysokooprocentowanych pożyczek
  • Henryk Madej - literat, wygląda jak łysy kocur, lubi się całować na powitanie i pożegnanie
  • Michał Gol (43) - aktor, grywa również role szekspirowskie
  • Bogusław Czerpak (32) - młody i piękny, ale na pewno się roztyje, oficjalny adorator Elżbiety
  • Roman Chłapowski (43) - sufler, ale zaczynał jako aktor
  • Zuzanna - była żona Góreckiego
  • Krzysztof Górecki (20) - wykolejony syn Eligiusza, pensjonariusz zakładu karnego
  • Tadeusz Grzęda - zastępca naczelnego gazety lokalnej
  • pani Genia - bufetowa z teatru

Do komendy przychodzi anonim, wycięty z gazetowych liter[1], w którym ktoś grozi Góreckiemu, recenzentowi teatralnemu, rychłą śmiercią. Milicja staje na wysokości zadania i - nie informując jednak zainteresowanego - otacza go dyskretną inwigilacją. Obiekt obserwacji wysłał właśnie żonę do Zakopanego i jako słomiany wdowiec zajął się czule kochanką, młodą Elżbietą. Sielankę psują jednak codzienne telefony, tym razem już bezpośrednio do Góreckiego, w których ktoś odlicza dni do śmierci recenzenta. Po pierwszym wrażeniu, że to głupi dowcip, spanikowany Górecki udaje się jednak na posterunek. Milicja używając zaawansowanej techniki próbuje zlokalizować dzwoniącego, ale na wszelki wypadek otacza potencjalną ofiarę jeszcze czulszą ochroną. Mimo to zbrodnia zostaje dokonana, a przestępca wpada, bo jednak okazuje się niepełnosprytny.

[1] Długo Maluch nie mógł znaleźć słowa UMRZE, pewnie dlatego, że była to część tytułu wstępnego (Czy Nato umrze naturalną śmiercią?), którego Maluch z reguły nie czytał.

Się pali: wawele (Górecki), zefiry (możliwe, że dowcipniś), sporty (Olszak).
Się pachnie: lawendowym Yardleyem.
Się je: domowy obiad (zupa z torebki zaprawiona żółtkiem, potem omlet, na końcu gruszki w kremie jajecznym), masło, ser tylżycki (z braku myśliwskiego), kotlety z garmażerii (tylko odgrzać na patelni).
Się pije: koniak gruziński pięciogwiazdkowy.

Zygmunt Sztaba - Śmierć lichwiarza #026

Spis osób:

  • Rajmund Trapisz - lichwiarz, lubi wedlowskie czekoladki i kobiety
  • Rachwalski - nagania Trapiszowi klientów, król plastikowych grzebieni
  • inżynier Jerzy Olęcki - człowiek w potrzebie, ma chorą córkę
  • Władysławostwo Białeccy - państwo notariuszostwo, mieszkają vis-a-vis Trapisza
  • Mecenas Kratko - również pożycza od Trapisza
  • Alojzy Ciołkosz - kierownik wydziału finansowego MRN, zwierzchnik Trapisza w pracy oficjalnej
  • Hanka - córka dyrektora papierni, obiekt adoracji Trapisza
  • Klara Wawrzycowa - inspektor wojewódzkiego zarządu spółdzielni pracy, przyjeżdża do pracy i na ksiuty
  • Konrad Olkuski - leśnik, również w delegacji w tych samych terminach, co Klara. Przypadek?
  • Stanisław Warzyc - nieświadomy niczego mąż Klary
  • inżynier Machnicki - właściciel pięknego wiśniowego mercedesa, jowialny i uczynny
  • Piotrowski - portier w hotelu “Renesans”, brat Wiktoryny, plotkarz
  • Wiktoryna Piotrowska - pomoc domowa Białeckich, entuzjastka pogrzebów i inwigilacji
  • Ludwik Duraszewski - planował prowadzić z Trapiszem warsztat samochodowy
  • doktor Kępski - patolog
  • sierżant Dreja - spostrzegawczy, ale nieostrożny funkcjonariusz
  • Katarzyna - gospodyni Olkuskiego, mistrzyni kuchni

Pan Trapisz, dorabiający sobie do urzędniczej pensji lichwą, zostaje zamordowany, a jego sejf okradziony. Milicja usiłuje zrobić listę dłużników, odnajdując na niej na przykład panią Wawrzycową, która pożycza na zbytki[1], bo ma młodego i pięknego kochanka i jest nagle zaskoczona niestosowną propozycją Trapisza, że mogłaby oddać w naturze. Wychodzi, że tak naprawdę umoczone jest pół miasteczka, ale śledztwo rusza z kopyta, kiedy do gry wkracza pani Piotrowska, wielbicielka literatury romansowo-przygodowej, uczestniczka wszystkich lokalnych pogrzebów oraz właścicielka lornetki, przez którą obserwowała zarówno czyny nierządne w hotelu, jak i gości lichwiarza.

[1]

Bułgarskie karakuły - ożywiła się. - Takie jasno-szare. Cudne! W komisie trzeba by zapłacić najmniej szesnaście, siedemnaście tysięcy.

Się pije: czyściochę vel eksportową, wiśniówkę, orzechówkę.
Się pali: grunwaldy, giewonty, mocne.
Się je: kiełbasę jałowcową (w zasadzie to się marzy o jedzeniu), kiełbasę i salceson (na śniadanie), wędzoną szyneczkę z korniszonami, konfitury truskawkowe domowej roboty, placek ze śliwkami przy niedzieli.

Inne tego autora:

Krzysztof Opatowski - Złoty podział #027

Spis osób:

  • Porucznik Hieronim Bielina - lubi lokalną turystykę, interesuje się etnografią
  • Jerzy Ludwig (41) - inżynier, architekt, regionalista, zaginął nagle
  • Ludwigowa - pracuje w Prezydium WRN, jako żona nie jest zbyt troskliwa[1]
  • Marta Ludwig (16) - uczennica średniej szkoły muzycznej
  • Mateusz Ludwig (14) - szkoła podstawowa
  • Joanna Raube - kochanka Jerzego, sekretarka w przedsiębiorstwie
  • Jacek Piotrowski - historyk sztuki, na zamku w Żarkach
  • magister Marta Zimińska - inwentaryzuje z Piotrowskim obiekt
  • Wiktor Kowal - cieśla z zaskakująco dobrą, acz wybiórczą pamięcią
  • Karol Ciepły - fotograf, również fascynat zabytków
  • Zenon Magórski (83) - emerytowany kelner, nie karany, niegdyś kamerdyner w majątku w Żarkach

1 czerwca obywatel Ludwig pojawił się w pensjonacie w Szklarskiej Porębie, przywitał ze współlokatorami, założył płaszcz przeciwdeszczowy i wyszedł na spacer, z którego nie wrócił. Podejrzane było też to, że kochanka Ludwiga, która miała rozpocząć urlop w tym samym czasie, zrezygnowała z niego, bo przedsiębiorstwo, w którym pracuje, dostało zamówienie, a jak to stwierdził Bielina, “kto dla dobra jakiegoś zamówienia rezygnuje z takiego wyjazdu?”. Przypadkiem wezwany do zwłok znalezionych w zrujnowanym zamku w Żarkach, odnajduje swoją zgubę. Porucznik nawiązuje więź z Piotrowskim, pracującym w Żarkach, dzięki czemu przy okazji oględzin miejsca zbrodni czytelnik dostaje wykład o architekturze i tytułowym złotym podziale.

[1]

Już od kilku lat żyjemy ze sobą jak obcy ludzie. Przyjdzie do domu, zje, na pierwszego odda pieniądze. Nie wiem, czy wszystkie. Nie wiem, ile zarabiał.

Się pali: zefiry.

Inne tego autora tu.

Inne z tego cyklu tutaj.

#97

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 8, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, prl, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Zygmunt Zeydler Zborowski - Pieczeń sarnia

W rodzinnej wsi[1] Franka Kociuby[2], aktualnie porucznika, ginie strażnik łowiecki, Kaźmierowski. Franek wprawdzie jest na urlopie u rodziców, ale że Staszek Kaźmierowski był jego kolegą (a w Magdzie[3], żonie Staszka, się kiedyś kochał), to oczywiście chętnie się do śledztwa dołącza. Kociuba pomaga więc badać wątek lokalny, bo właśnie z więzienia wrócił kłusownik Wójcik, z wyrokiem za sprawą denata, dodatkowo ludzie chętniej mu powiedzą, co widzieli, niż miastowemu śledczemu. Major Grabicki, z kolei, zasilony niebawem przez Downara, bada wątek czerwonego jaguara, widzianego we wsi, co prowadzi do nierozwiązanego morderstwa dokonanego na starszej, zamożnej damie, ciotce byłej właścicielki jaguara. Mimo powiązań między dwoma sprawami, sprawcami są różne osoby, ale właśnie te niby przypadkowe powiązania pozwalają na rozwiązanie obu spraw. Jeden przestępca wpada, bo za długo nosi rękawiczki (i przez przetarty materiał zostawia odcisk palca na broni). Drugi zostaje ujęty dzięki zdjęciu w albumie i spostrzegawczej fryzjerce damskiej[4].

Jak zwykle u ZZ, tom bogaty jest w kulinaria[5], tym bardziej że tytułowa pieczeń jest istotna dla fabuły. Dodatkowo jest trochę przebieranek - Franek udaje archeologa, zakochanego w siostrzenicy zamordowanej, żeby poznać jej znajomych; Pakuła spotyka się z gosposią tychże znajomych, przybierając na wadze (“zgaga jest cholerna, ale gotuje pierwszorzędnie”); wreszcie niejaki Bartoszek[6] zaprzyjaźnia się z podejrzaną i proponuje jej interes z lisią farmą.

To już któryś z kryminałów, w których autor narzeka na problemy kadrowe w milicji (stąd chętnie wciągają nie podlegającego im Kociubę do śledztwa). Tym razem wakaty są, bo: “Woliński miał kraksę samochodową i leżał w szpitalu, Szymczak musiał poddać się operacji ślepej kiszki, a Małecki złamał nogę, wyskakując w biegu z tramwaju. (...) Dzisiaj znowu dzwonił Piotrowski, że nie przyjdzie; bo go brzuch boli. Lekarz mówi, że to może czerwonka”.

[1] Wieś ogólnie jest pechowa, bo wspomniane są wydarzenia z wcześniejszego chronologicznie tomu (“Czerwona nitka”, o czym niebawem), gdzie to Kociuba znajduje zwłoki kobiety.

[2]

Mundur nowiutki, prosto od krawca, świetnie dopasowany, a spodnie tak odprasowane, że kantami można by chyba kiełbasę kroić. Co tu dużo gadać, szykowny oficer.

[3]

Magda nie była malkontentką. Wprost przeciwnie, umiała cieszyć się życiem. Wesoła, energiczna, doskonale dawała sobie radę z gospodarstwem, z mężem i z trojgiem dzieci. Przed ich domem było mnóstwo kolorowych kwiatów, do których się uśmiechała. Roboty dużo, bo to i ugotować, i posprzątać, i ogródek wypielić, i uprać, nie mówiąc już o dzieciach, świniaku, kurach, kaczkach. No i o chłopa także trzeba trochę zadbać.

[4]

- Chciałbym cię prosić o pomoc w odnalezieniu pewnej wróżki.
- Szukasz wróżki? Stefanku, bój się Boga! Gdzież się podział twój materializm dialektyczny?

[5] Się je:

  • "Zjadł jajecznicę z sześciu jaj i specjalnie się nie certował, kiedy mu gościnny gospodarz podsunął półmisek z wędliną"
  • kurczęta i szparagi, smażoną kiełbasę, barszcz z pasztecikami, pieczeń sarnią po myśliwsku, pomidorową z kluskami (również na kościach)
  • "Przedstawicieli władzy przyjął z otwartymi ramionami i nie zwlekając, postawił na stole butelkę wódki, kiełbasę, chleb i słoik z musztardą"
  • czekoladę “Suchard” (a tak naprawdę Wedla/22 lipca)
  • "Wojtasik źle spał tej nocy. Najadł się na kolację tłustego bigosu z kiełbasą i gniotło go w żołądku"
  • do pociągu jajka na twardo i trzy bułki z kiełbasą szynkową
  • - Była ostatnio sarnina? — spytał Downar. - Była. Znakomita. Przyrządzona na dziko. Marynowana w occie, z korzeniami. Wikcia zostawiła mi comber. Taką porcję, że trzech by się pożywiło. Z borówkami. I do tego kieliszek czerwonego wina.

[6]

Pułkownik Leśniewski nie mijał się z prawdą mówiąc, że sierżant Bartoszek na pierwszy rzut oka nie robił wrażenia człowieka o błyskotliwej inteligencji. Twarz okrągła, pucołowata, zdradzała zamiłowanie do obfitych posiłków, co zresztą można było wywnioskować z całej jego korpulentnej postaci. Oczy duże, niebieskie, spoglądały na świat gapiowato, a wrażenie te potęgowały jeszcze grube, zawsze trochę rozchylone wargi. Specjalista laryngolog doradziłby zapewne usunięcie trzeciego migdału lub przypalenie muszli nosowej. Jednakże, jak wiadomo, pozory często mylą. Tak też było i z sierżantem Bartoszkiem, o którym mawiali koledzy, że nie taki głupi, na jakiego wygląda. W rzeczywistości był to chłopak obrotny, sprytny, umiejący sobie poradzić w trudnych nieraz sytuacjach, wymagających szybkiej orientacji i błyskawicznego refleksu. Bez obawy można mu było powierzyć najbardziej odpowiedzialną funkcję, a jego aparycja nieraz już wprowadzała w błąd przeciwnika.

Się pije: wódkę na weselu, dobrą mocną herbatę, nalewkę, częstuje martini albo koniakiem, gin z odrobiną soku z grejpfruta, węgierskie wino „Egri Bikaver”, winiak na zakończenie śledztwa.
Się pali: giewonty, zefiry.
Się wyznaje szowinizm:

- Wszystkie baby są jednakowo głupie - mruknął [Franek Kociuba], wzruszając ramionami. (...) W powrotnej drodze pomrukiwał niezbyt pochlebnie pod adresem całego rodu niewieściego.
Kelman, Rozalia Kelman. Może to Żydówka albo Niemka. Czort ją wie. W ogóle to bardzo podejrzane to całe małżeństwo. Bo żeby chociaż ładna dziewczyna była, tobym się Wojtasikowi nie dziwił, ale taka pokraka… (...) Była wysoka, bardzo szczupła, a jej podłużna twarz, zakończona wydatną szczęką, czyniła ją podobną do angielskiej klaczy pełnej krwi.
- Nigdy w życiu nie widziałem tak pięknej i tak eleganckiej pani - powiedział po prostu. Słowa te zadźwięczały szczerze, bo właściwie rzeczywiście tak myślał. Dając bezpośredni wyraz swemu zachwytowi, Franek mimo woli obrał najlepszą taktykę. Nie ma na świecie kobiety, która by z prawdziwą przyjemnością nie słuchała hymnów pochwalnych na cześć swej urody, a kobieta po trzydziestce staje się z każdym rokiem coraz bardziej czuła na te sprawy.
My, kobiety, nie znamy się na tych wszystkich przepisach, skądżeż mogłam wiedzieć…

Obyczajowo:

W doskonałych nastrojach wrócili do leśniczówki.
— Cóż wam się tak oczy świecą? — spytała stara Maciejczakowa.
— Wesoło nam, mamo — zaśmiała się Hanka.
Leśniczy pogroził im palcem. — Ej, ej, uważajcie, żeby wam się data chrzcin z datą wesela zgodziła.
— Powiedz mi, Grażyno, co ty byś chciała robić? — Ja chciałabym zostać wielkomiejską prostytutką. To znaczy… taka lepszą… taką kokotą, jak na przykład ta… jak „Dama Kameliowa”. Czytał pan „Damę Kameliową”. To Dumasa, tego młodszego, syna.
— Czytałem — skłamał Kociuba. — I sądzisz, że życie takiej kobiety jest interesujące?
— W każdym razie bardziej interesujące aniżeli dojenie krów i macanie kur. Ja bym była taką lepszą, dewizową. Wie pan? Znajomości z cudzoziemcami, przejażdżki luksusowymi wozami, kolacje w eleganckich lokalach, dansingi. To jest życie. Ale to wszystko nie dla mnie. — Machnęła ręką z rezygnacją. — Nie dla mnie — powtórzyła. — Niech mi się pan dobrze przyjrzy. „Dama Kameliowa” z taką piegowatą gębą? Z czym do gościa? Szkoda gadać. Nogi jeszcze by może uszły, ale te cholerne piegi…
Do przedziału weszli nowi pasażerowie: starsza dama, ucharakteryzowana na swawolną nastolatkę, tęgi jegomość o zaskakująco barwnym nosie i dobrotliwie spoglądających oczkach, przypominających zadowolonego z życia hipopotama, oraz młoda dziewczyna ze starannie rozczochranymi włosami. Zażywny jegomość, którego nos przypominał zupełnie inną część ciała pawiana, przez cały czas w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#95

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 6, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, prl, kryminal, z-jamnikiem - Kategoria: Czytam - Skomentuj