Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Maj Sjöwall/Per Wahlöö - Zamknięty pokój

Dwie sprawy - jedna (bezczelny napad na bank z ofiarą śmiertelną) angażuje pół policji, a zwłaszcza komisarza Buldożera Olssona, druga (niby samobójstwo, ale bez broni w zamkniętym mieszkaniu) - tylko Martina Becka. Beck wraca do pracy po postrzale i długiej rekonwalescencji, samotny i w depresji, niby prosta sprawa - sprawdzenie, co poprzednik spaprał w miejscu tajemniczej zbrodni na skąpym emerycie Svärdzie, odkrytej po dwóch miesiącach - ma pomóc mu wrócić do pracy. Dodatkowo słychać plotki, że ma zostać awansowany, bo niespecjalnie go cieszy, bo lubi pracować w terenie, a nie za biurkiem. Odwiedza swoją ulubioną łaźnię, krąży po śladach samobójcy/zamordowanego i trafia do domu Rhei Nielsen, socjalistki, opiekuńczej właścicielki kamienicy, która jest miła, ciepła, dba o ludzi i Beck zaczyna mieć wrażenie, że mogłaby też zadbać o pewnego rozwiedzionego policjanta pod 50-tkę.

Zaczyna się robić zabawnie, gdy śledzony przez ekipę szukającą sprawców napadu drobny cwaniaczek Mauritzon (posługujący się wieloma nazwiskami, a nawet często występujący jako hrabia) okazuje się mieć coś wspólnego z pistoletem, którym był zabity emeryt z manią prześladowczą.

Zupełnie na marginesie, moja skleroza mnie poraża. Z książki nie pamiętam NIC. Albo jej nie czytałam, mimo przekonania, że oczywiście tak. Nie wiem, która opcja gorsza.

Inne tych autorów:

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 21, 2012

Link permanentny - Tagi: 2012, kryminal, panie, panowie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Ryszard Ćwirlej - Ręczna robota

W tym tomie mało polityki, bo w roku 1985 ważniejsza była gospodarka. Najpierw na Śląsku zostaje znaleziony kolejarz, któremu odcięto rękę. Po jakimś czasie tak samo okaleczonego pracownika PKP znajdują w pociągu berlińskim na dworcu w Poznaniu. Pechowo zwłoki znaleziono 8. marca, kiedy wszyscy, również milicja, świętują za pomocą goździków i kolejnych setek, więc padło na Teosia Olkiewicza, który w zasadzie nie prowadził jeszcze samodzielnie śledztwa i zupełnym przypadkiem, idąc do melino-zamtuzu, trafił na podejrzanego w mundurze i rudowłosą melę. Po trochę słabszym drugim tomie ten jest równie ładny co pierwszy. Dodatkowy smaczek dla Ślązaków - część akcji dzieje się w Katowicach.

Uwielbiam Ćwirleja za język, bogato przetykany zarówno gwarą poznańską (i śląską), jak i słownictwem ogólnie uznawanym za emocjonalne. Za żywe dialogi realnych ludzi, a nie drętwe i gładkie zdania typu "Umyj ręce, bo obiad stygnie". Za dokładną mapę poznańskich wyszynków, domów pań negocjowalnego afektu i miejsc czy ulic, których już nie ma. Za celne (chociaż oczywiście metodą ze "Zmienników" antycypowane) obserwacje PRL-owskiej rzeczywistości. I za to, czego i mnie żal:

Rynek Łazarski to osobliwe miejsce. Gdyby ten otoczony z trzech stron secesyjnymi kamienicami plac, którego południowo-zachodnia część otwiera się szerokim wyjściem na ulicę Głogowską, znajdował się na przykład w Antwerpii czy nawet bliżej, w Kolonii, mógłby z powodzeniem stanowić centrum ekskluzywnej dzielnicy. Niestety... Był to Poznań.

Inne tego autora tutaj.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 30, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie, prl - Komentarzy: 10


Karin Fossum - Utracona

Przy każdej książce zastanawiam się, czy znowu uda mi się zostać zaskoczoną i uderzoną w miękkie. I tu niestety (niestety dla mnie, a stety dla przyjemności lektury) tak było. Flegmatyczny i nieśmiały Gunder Jomann jedzie do Indii, żeby przywieźć sobie żonę. Żeni się, wraca do Norwegii i czeka na żonę, która ma przylecieć niebawem. Kiedy ma jechać po nią na lotnisko, dowiaduje się, że jego siostra miała wypadek i leży w śpiączce w szpitalu, więc na lotnisko nie dociera. Niestety, jego świeżo poślubionej żonie nie udaje się również dotrzeć do niego. Znowu Konrad Sejer staje przed śledztwem w małej społeczności, gdzie wszyscy się znają, a jednak ktoś dokonał brutalnego morderstwa. Tym bardziej nie jest mu łatwo, że jego 10-letni pies ma guzy rakowe i nie jest w stanie myśleć tylko o pracy. A na końcu, jak w poprzedniej książce, aresztowanie podejrzanego nie przynosi katharsis zarówno dla mieszkańców wsi, jak i dla Sejera.

Czemu uderza w miękkie? Przede wszystkim boję się zaginięć, sytuacji, kiedy nagle ktoś wyszedł po papierosy i zniknął. I nie wiadomo, czy rzucił wszystko i pojechał w Bieszczady, czy oberwał tępym narzędziem i leży przysypany suchymi liśćmi w lesie i może za dwa lata ktoś się o niego potknie. Poza tym mam taką naiwną wiarę w Temidę (oczywiście w kryminałach, nie w życiu), że jej przedstawiciele zawsze podejmują jak najlepsze decyzje i wybierają sprawców celnie, nawet jeśli po drodze mają wiele błędnych tropów. Fossum się bawi z tymi strachami i tą wiarą, bardzo zgrabnie.

Inne książki tej autorki tutaj.

#21

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 16, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panie - Komentarzy: 1


Noel Randon - Dwie rurki z kremem

Jakbym nie wiedziała, że NR to pseudonim Tadeusza Kwiatkowskiego, to - jak w przypadku Joe Aleksa - dałabym nabrać się na to, że kryminał napisał autor niepolski. Ujęła mnie plastyczność - mała, francuska mieścina, wszyscy się znają, życie towarzysko-polityczno-plotkarskie toczy się głównie w kawiarence "Abricot", gdzie właściciel serwuje pyszne rurki z brzoskwiniowym kremem. I wszystko się wokół tych pysznych rurek kręci.

Do małego francuskiego miasteczka przyjeżdża amerykański reżyser filmowy. Zatrzymuje się u autora kryminałów, u którego najpierw ktoś kradnie diamentową broszkę żonie gospodarza, a następnie morduje wspomnianego gospodarza. Śledztwo prowadzą trzy osoby - amerykański reżyser, któremu zamordowany autor obiecał sprzedać książkę jako scenariusz na następny film, lokalny policjant Lepere i błyskotliwy, choć niski, detektyw Randot z pobliskiego miasta.

Zabawną rzeczą, którą można by było zwalić na błąd tłumacza, ale z przyczyn oczywistych nie, był opis jedzenia rurek przez jedną z bohaterek - Celestynę, która "rurki z kremem wkładała do ust w całości i mimo iż najwidoczniej miała wprawę, traciła od czasu do czasu oddech". Oczywiście autor przez rurki z kremem mógł mieć na myśli zupełnie inne rurki, ale i tak mnie to setnie ubawiło.

Inne tego autora:

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 11, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: kryminal, panowie, 2010, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 2


Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Komisarz Konrad Sejer z jednego miejsca zbrodni (brutalnego morderstwa starszej kobiety na wsi) wchodzi przypadkiem w miejsce napadu na bank chwilę przed napadem. Ale wychodzi, więc o tym, że jest napad, dowiaduje się za późno. Napadalec obrabowuje bank i bierze zakładnika, który przypadkiem okazuje się być zbiegłym pacjentem zakładu psychiatrycznego, widzianym przez świadka, otyłego chłopca z domu dla trudnej młodzieży, na miejscu wspomnianego wcześniej morderstwa. Komisarz wchodzi w świat urojeń dwudziestokilkuletniego Errkiego, żeby wyśledzić, czy rzeczywiście obydwa przestępstwa się łączą. Poznaje przy tym panią psycholog i okazuje się, że wraz z odejściem żony jego życie się nie zakończyło. Śledztwo jest marginalne, oś książki to zetknięcie się trzech osób - niezbyt błyskotliwego Morgana, który napadł na bank, schizoidalnego Errkiego, który zostaje zakładnikiem i przypadkowego świadka- 12-letniego Kennicka, chłopca, którego matka oddała do domu wychowawczego.

Jak w innych książkach Fossum, wyjaśnienie tajemnicy zbrodni nie przynosi nic dobrego.

Inne książki tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Tatiana Polakowa - Wszystko w czekoladzie

Już powoli zaczynam chwytać (bo wcześniej niespecjalnie złapałam), o co chodzi. Pani PR/prywatny detektyw Olga Riazancewa musi być masochistką. Prowadzi dla swojego pracodawcy, znanego w wielu kręgach niekoniecznie praworządnego biznesmena Dziadka, śledztwo w sprawie morderstwa pracowniczki klubu nocnego, syna przyjaciela, kolejnej striptizerki i jeszcze paru osób, bo ludzie padają w czasie śledztwa jak muchy, narażając się na przypadkowe zabicie, bo lojalna jest i dobro Dziadka ważniejsze niż jej. Do pomocy dostaje najemnika z Moskwy, który podejrzewa Olgę o zło wszelakie i na wszelki wypadek przesłuchuje ją z biciem, torturami i tym podobnymi szykanami (ale ludzki pan jest, zębów jej nie powybijał, a cięcia nożem da się łatwo pozszywać). A Olga od tego momentu marzy, żeby koledze po fachu wleźć do łóżka, bo skoro wszystkie panie patrzą na niego i się oblizują, to musi być dobry w łóżku. Jak wspomniałam, jeśli moja teoria o masochizmie odpada, to w dalszym ciągu nie ogarniam.

Nieodmiennie fascynuje mnie też sens prowadzenia śledztwa. Milicja jest skorumpowana, a jeśli prawda okaże się nie po linii pracodawcy, właściwy morderca może odejść bez szkody, bo wystarczy zapłacić komuś, kto się przyzna i popełni malownicze samobójstwo. Sama Olga dostaje zadyszki ze śmiechu, jak świadek pyta ją, kiedy będzie proces.

A, tytułu też nie rozumiem.

Inne tego autorki tutaj.

#5

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 8, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panie - Komentarzy: 5