Więcej o
biografia
Wspominałam już kiedyś, że niespecjalnie lubię i niezbyt doceniam poezję. Dlatego trochę męczyłam się przy biografii Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej; przyszłam po bujne 20-lecie międzywojenne, po epokę ludzi znanych nie tylko z tego, że byli znani. Samozwaniec napisała świetną rozprawkę, uzasadniając odpowiednio dobranym wierszem swoje opinie o wydarzeniach i uczuciach. Pomijając wiersze (i abstrahując od ich jakości), to pełna zachwytu historia, napisana przez siostrę o siostrze, pełna miłości, subiektywnego zachwytu i tęsknoty za życiem, które prowadziły razem. Wiele rzeczy mnie dziwiło - zaczynając od ultratradycyjnego wychowania panien w cnocie, z wymykaniem się na schadzki do kościoła i korespondencję przez kanapę przy jednoczesnym utrzymywaniu przez papę Kossaka licznych metres i kochanic, a na przedziwnych stosunkach towarzysko-finansowych kończąc. Nie zmienia to faktu, że to kawałek pięknej historii o poetce, która kochała mocno i żyła intensywnie, choć niespecjalnie długo.
Inne tej autorki:
#66
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 16, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, biografia, panie
- Komentarzy: 2
Ja wiem, że to nieładnie czytać czyjąś korespondencję, ale jak ktoś umie o sprawach dowolnych - sobie, życiu, twórczości, języku, książkach, kreacji bohatera, kotach, rzemiośle pisarskim - pisać tak ciekawie, zgrabnie i ujmująco, jak Raymond Chandler, to warto. Zbiorek zawiera wyimki z korespondencji do przyjaciół, agentów literackich, innych pisarzy, redaktorów czasopism i właścicieli wydawnictw, posortowane tematycznie. Z kontekstu listów można sobie poskładać życiorys autora - obie wojny, życie z żoną, pisanie, średnio udaną karierę w Hollywood i życie rozproszone między Kalifornię i Wielką Brytanię.
Sporo celnych sformułowań, dużo ładnych bon-motów i zgrabnych zdań, z dużą autoironią i poczuciem humoru. Moje ulubione:
Mówiąc szczerze miałem wszelkie dane, żeby stać się niezłym drugorzędnym poetą, ale to nic nie znaczy, ponieważ mam typ umysłowości, że mogę być niezły drugorzędny w każdej dziedzinie, i to bez specjalnego wysiłku.
I, co mnie chyba najbardziej fascynuje jako grafomankę, w jednym z listów pojawił się niesamowity opis Phillipe'a Marlowe'a, przemyślany co do szczegółu, z poglądami, upodobaniami, obawami, pochodzeniem i wydarzeniami, które go tak, a nie inaczej ukształtowały. To nie jest pisanie na żywioł, gdzie bohater z tomu na tom zmienia się o 180 stopni, to wgląd w życie prawie że istniejącej gdzieś osoby.
Takie sobie tłumaczenie, gdzieniegdzie prosi się o przypis (na przykład przy wyjaśnieniu, czemu Chandlera aż tak bardzo irytowało mylenie "tego drugiego" i "tego innego").
Inne tego autora:
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 6, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2011, biografia, panowie
- Komentarzy: 3
W zasadzie to mniej autobiografia, a bardziej kawałek historii szeroko pojętej muzyki rozrywkowej w polskich mediach w czasach PRL-u. Mann opowiada lekko, nieco ironicznie i z właściwym sobie wdziękiem o tym, jak ciężko było dostać zachodnią muzykę w jakiejkolwiek formie, kto rozdawał talony na rynku muzycznym, który muzyk chwalił sobie polską wódkę i czemu popularność falami zdobywała muzyka z Anglii czy Australii, a nawet z Holandii. Czytając, czułam się troszeczkę nostalgicznie, ale ogromnie się cieszę, że tego świata z półślepą, ale jednak, cenzurą, blokadami paszportów, pirackimi winylami, zdobywaniem muzyki wszelkimi dostępnymi środkami, już nie ma.
Mały niedosyt, bo to książka na dwa popołudnia z herbatą, a mam wrażenie, że Mann mógłby napisać więcej i pewnie nie tylko o muzyce.
#26 (czyli co, wyrobiłam w połowie kwietnia program na półrocze i mogę nie czytać do końca czerwca? Kuszące).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 13, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2011, biografia, panowie
- Komentarzy: 5
Nastawiłam się na więcej niż dostałam, niestety. Spodziewałam się soczystych szczególików z planów filmów i seriali Barei, podanych w miarę strawnie i ciekawie. Owszem, książka zawiera wiele wcześniej nieznanych mi detali, sporo zdjęć, historię życia i twórczości pana Stanisława, ale całość jest mocno taka sobie - chaotyczna, ze skokami w historii w przód i w tył, skupiona głównie na filmach. "Zmiennicy" i najbardziej pocięte "Alternatywy" potraktowane są mocno po łebkach, a wszystko, co ciekawe, pojawiło się już kiedyś w artykule Wojciecha Staszewskiego [2020 - link nieaktualny]. Szkoda, bo potencjał był. Zmęczyłam się czytając, a zirytowałam dwiema rzeczami - część końcowa to głównie opisywanie absurdów współczesnych i wymyślanie, jakby na to Bareja zareagował (dziękuję, ale mamy już Internet) oraz zestaw peanów nad powstającym właśnie hołdem, czyli "Rysiem". Naprawdę naiwnie zakładam, że szanowny autor napisał to bez obejrzenia filmu, tylko na podstawie jakiejś wersji scenariusza, bo jeśli taki tekst powstał po filmie, to mi się nie skleja. Poziomem.
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 18, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2008, biografia, panowie
- Skomentuj
Bo nie ma. Wojna była, ludzie ginęli, a potem był biurokratyczny i często nieprzewidywalnie kapryśny PRL. Mimo to Stefania Grodzieńska znajdowała powody, żeby się śmiać. Często również z siebie, co jest naprawdę pozazdroszczenia godną cechą u kogoś, kto na 94 lata. Mimo że czytałam już kilka jej książek semi- lub całkiem biograficznych, jest sporo elementów nowych, które - zwłaszcza z przedwojennej i wojennej historii - dają trochę więcej światła na to, jaka pani Stefania jest. Trochę autoplagiatu jest, nawet nie ukrywanego, ale nie nie gryzie i nie jest tego aż tyle, żeby powstał autorski autokanibalizm.
Poważniej, niż w innych książkach. W wieku 94 lat o większości przyjaciół, rodziny i bliskich pisze się już w czasie przeszłym, zwłaszcza w związku z wojną i Powstaniem Warszawskim. Dużo o Jurandocie, mało o Jarossym (bo o nim była oddzielna książka). Sporo o córce i współcześnie otaczających autorkę ludziach. I dość znamienny brak jadu - to książka o miłych ludziach, a nie rozliczenie przeszłości i grzebanie po teczkach. Jak to się teraz mówi - rispekt, mon.
#31
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 24, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2008, biografia, panie
- Skomentuj
Taki mały autoplagiacik z pl.rec.ksiazki, ale wreszcie wymęczyłam i skończyłam. Gorąco nie polecam najnowszej Czubaszek (no, nie aż takiej najnowszej) "Pytania tendencyjne i jeszcze jedno". Tragedia. Pamiętałam panią
Czubaszek jako inteligentną felietonistkę, dlatego kupiłam. Niestety, pytania to zbiór nudnych wywiadów z krewnymi i znajomymi królika. Bo żeby zrobić ciekawy wywiad, nie wystarczy przerzucać się półsłówkami, zadawać krótkie dowcipne pytania (mające pokazać poczucie humoru pytającego), dostawać równie dowcipne odpowiedzi (jw., tylko odpowiadającego). Całość jest poszatkowana, zdania porwane, a najdłuższe wypowiedzi mają maksymalnie 2-3 linijki. Zapewne pasuje do epoki sms-ów, ale dla mnie już nie jest to strawne.
Inne tej autorki:
#48
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 13, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, biografia, humor, panie
- Skomentuj