Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2022

Matt Parker - Pi razy oko

Przezabawna - i wierzcie mi, to nie takie określenie z reklamowego blurba - opowieść entuzjasty i popularyzatora matematyki o tym, czego można by uniknąć, gdyby ludzie zgodzili się co do jednego systemu miar, wag czy kalendarza, uwzględniali w projektach wiedzę matematyczną, budowali na podstawie projektów czy wreszcie dzielili się swoimi błędami, żeby inni ich nie musieli popełnić. Przezabawna opowieść, ale jednocześnie tragiczna, bo tylko czasem błąd określenia poziomu morza, użycie wklęsłych luster na elewacji budynku czy stosowanie innego kalendarza zaowocowało zabawną anegdotką, częściej jednak skutki były dramatyczne: czemu przepiłowanie kilkumetrowego pręta na dwa mniejsze były przyczyną śmierci setki osób lub dlaczego drzwi w teatrze, które otwierały się do wewnątrz, spowodowały śmierć ponad 180 dzieci. Warto sobie książkę przeczytać, zwłaszcza jeśli jest się osobą panikującą na temat każdej drobnej pomyłki czy niedopatrzenia; czasem czyjeś pomyłki kosztują grube miliony (jak pomyłka pola “liczba akcji” i “cena akcji” na japońskiej giełdzie) albo drobne niedopatrzenia kumulują się w katastrofę. Jest i o komputerach, a zatem o nietrafionych decyzjach architektury oprogramowania, które raz na jakiś czas zapewniają sporo pracy potomkom twórców. Lekcji, jakie warto wyciągnąć z tej książki, jest sporo - komentowanie kodu jest pożyteczne (i nie, komentarz “powodzenia dla mnie z przyszłości” to nie jest dobry komentarz), ustalenie jednostek może przesądzić o powodzeniu przedsięwzięcia, każda zmiana w projekcie powinna być przetestowana (albo cały projekt ponownie przeliczony) czy też rzucanie dużych liczb “z powietrza” może mieć kiepskie skutki. Dobrze mi się książkę czytało ze względu na język - sarkazm i ironia zawsze w cenie.

Kilka historyjek streściła dees, która mnie zachęciła do lektury.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 27, 2022

Link permanentny - Tagi: 2022, panowie, popularnonaukowe - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Clare Mackintosh - Po końcu

Pip i Max ogromnie się kochają, kochają też swojego uroczego trzyletniego synka Dylana. Amerykanin Max pracuje jako międzynarodowy konsultant w korporacji, Brytyjka Pip była stewardesą, ale zrezygnowała z pracy, żeby zostać z synem. W szpitalu. Bo Dylan ma nowotwór mózgu, jest po inwazyjnej operacji, chemioterapii, a teraz zostaje wybudzony z wielodniowej farmakologicznej śpiączki, rodzice czekają więc na dobre wieści, dla odmiany. Problem w tym, że te nie nadchodzą; lekarka opiekująca się ich synem informuje ich o nieskuteczności dotychczasowego leczenia i wznowie nowotworu. Szpital sugeruje zaprzestanie leczenia i skupienie się na opiece paliatywnej. I tu następuje konflikt - Pip z ogromnym bólem wyraża zgodę, ale Max nie. Dokonuje wszechstronnej analizy opcji i proponuje ryzykowny plan - eksperymentalne leczenie w USA, które potencjalnie może przedłużyć życie syna o kilka miesięcy albo nawet lat. Sprawa trafia do sądu, który na podstawie opinii biegłych ma podjąć najlepszą dla dziecka decyzję. Tu książka rozdziela się na dwie linie czasu. W jednej wygrywa Pip, w drugiej Max. Wiadomo, w życiu nigdy nie można wrócić do punktu zwrotnego i sprawdzić, co by się stało, gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej, tutaj autorka taką opcję daje.

Po autorce spodziewałam się szeroko pojętej literatury, owszem, kobiecej, ale z grubymi tematami, ale nawet mając już jakieś doświadczenie, zostałam zaskoczona już po kilku stronach. Żaden rodzic nie chciałby być postawiony przed decyzją, od której zależy życie jego dziecka, zwłaszcza w sytuacji, gdy informacja jest wysoce niepewna. Pojawia się temat uporczywej terapii, opieką nad dzieckiem z silną niepełnosprawnością, odpowiedzialności lekarskiej i wreszcie trwaniu (lub nie) w związku po traumie utraty dziecka lub decyzji o kolejnych dzieciach. Dość ważnym wątkiem są konsekwencje decyzji Maksa o upublicznieniu procesu przez użycie wiedzy zawodowej do stworzenia zbiórki na terapię i nagłośnienia sprawy przez influencerów; psychologia tłumu w pigułce. Zdecydowanie nie jest to książka dla młodych (stażem) rodziców.

Inne tej autorki tutaj.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 23, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


Jiři Štefl - Morderca dusz

W przedmowie autor wspomina asekuracyjnie, że opisuje wydarzenia z 1937 roku, chociaż książka wydana była już po wojnie (1947 w Czechach, 1959 w Polsce). Asekuracyjnie, bo w dużej mierze to szydera ze Stanów, do których pojechał w ramach wymiany kulturalnej czeski policjant, komisarz Salak. Wszystko znajduje dziwnym, często idiotycznym, doskonale prześwietla amerykański patos (“do kraju dobrobytu i przygód, do Ameryki, gdzie rozum w przeciwieństwie do uczuć ludzkich odniósł zwycięstwo nad przyrodą”). Nie pomaga, że wyrwany ze swojego środowiska, obsadzony na szeregowym stanowisku w nowojorskiej policji, Salak ma objawy depresji[1], co okazuje się być clou całej historii. Szydzi sobie więc Czech z amerykańskich zwyczajów, pozornego luzu, układów, wyższości i szowinizmu (i robi to naprawdę w zręczny i dość ironiczny sposób, warto przeczytać, mimo przegięć typu obowiązkowa orgia), aż tu szef wrzepia mu nierozwiązywalną z pozoru sprawę - w okolicach Nowego Jorku zaginęło w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ponad 200 mężczyzn, żadnych cech wspólnych, tyle tylko, że dojeżdżali do pracy. W dużym skrócie - delikwenci zostali porwani przez szarlatana pochodzenia azjatyckiego, który za pomocą purzvpmarw ybobgbzvv, jlgenjvnwąp cercnengrz arjenytvpmar xbzóexv zómtbjr uczynił z nich darmowych pracowników w swojej fabryce. Finałowy proces to rozważania nad ludzką duszą i mozolne ustalanie, czy człowiek odcięty od swoich wspomnień i osobowości dalej jest tym samym człowiekiem.

Badanie trzeźwości kierowców: “W Pradze w tym czasie sprawdzano to jeszcze w sposób prymitywny, kazało się szoferowi podejrzanemu o nietrzeźwość wymówić szybko „Prvni prażska parovlavba”, a kiedy zamiast tego powiedział „prtprt” był uznany za pijanego i odbierano mu prawo jazdy; ta metoda właśnie pozbawiła prawa jazdy jąkającego się kierowcę autobusu w Zbraslaviu. W Ameryce natomiast kazano podejrzanemu o nietrzeźwość dmuchać przez rurkę do słabego roztworu hipermanganicum i zależnie od tego, w jakim stopniu roztwór uległ odbarwieniu, to jest w jakim stopniu uległ redukcji, ustalano natychmiast dokładnie ilość wypitego alkoholu; zgadzało się zawsze z wyjątkiem niektórych chorych na cukrzycę, mających oddech przesiąknięty acetonem”.

Się pije: whisky, francuski koniak.

Się pali: papierosy Phillip Morris (zapałki gratis), czarne cygara.

Się jada: syrop z jaworu (sic!), będący jedną z podstawowych przypraw kuchennych, podawany do kiełbasy zamiast musztardy, mielone kotlety, musztardę, indyjski relish, czyli słodkie krajane ogórki i smażone ziemniaki, sok z pomidorów, w należyty sposób popieprzony i posolony, kotlet wieprzowy ze słodkimi ziemniakami i płatkiem pieczonego ananasa, ser pieczony na rożnie, świeżo opieczone grzanki z białego chleba, sok pomarańczowy, pieczone kiełbaski z jaworowym syropem i naleśnikami, smażony ser na grzance (“popili to kilkoma garnkami białej kawy ze śmietaną i nikomu to nie zaszkodziło”).

Zabawny rasizm:

Dwie dziewczynki bawiły się obok w piasku i jedna powiedziała do drugiej:
- Popatrz: pozytyw i negatyw.
- A jak myślisz, który jest wywołany? - Ten czarny jest wywołany.
Dodać należy, że w angielskim języku brzmiało to lepiej, ponieważ developed znaczy wywołany, ale również dojrzały, rozwinięty. A więc w oczach tych dzieci, nie znających życia, czarny miał przewagę nad białym. Obaj [Afrykanin i Czech] musieli się roześmiać, a Salak powiedział uprzejmie:
- You win, pan wygrywa.
- Tylko u dzieci - powiedział Ben Kegua.
- Pozwolę sobie zauważyć - wtrącił się adwokat - że świadek umyślnie przesadza w swojej rozpaczy. Nie jest przecież możliwe, żeby biała kobieta pałała taką sympatią do kolorowego.

Gender:

Kobietę zawsze może pan zapytać, jak wyglądał wzór na oponach. Powie panu nawet wówczas, gdy nie zna się w ogóle na motorze.
- Dlaczego? - Ponieważ są to identyczne wzory, jak przy wyszywaniu - powiedział Salak.
- That's right - powiedziała pani Foxowa, udowadniając w ten sposób, że pod tym względem kobiety są na całym świecie jednakowe.

[1] Niestety, depresja rozumiana jest jako “humor” (owszem, trwający parę tygodni albo parę lat), ma przejść sama, dopiero przy “zaawansowanych objawach” typu próby targnięcia się na życie, chory może trafić do szpitala czy sanatorium. Zapadają na nią zwłaszcza ludzie inteligentni. A jak się leczy? “- Powinien pan sobie znaleźć jakieś hobby lub w ogóle jakąś pracę, na przykład fizyczną, która zaprzątnęłaby pańską uwagę - radził mu Hulka.”. I wszystko jasne. W samym finale opowieści pojawia się dopisek:

W pięć lat po opisanych wypadkach opublikowana została seria prac naukowych o tym, że melancholię da się z powodzeniem leczyć drogą operacji, przy której przednie płaty mózgowe zostają oddzielone ostrożnie od reszty mózgu. Ponieważ do mózgu nie wprowadza się cieczy, funkcjonowanie jego pozostaje nienaruszone, a pamięć i świadomość utrzymane są prawie w całości.
Prawie. Pozdrawiam, wasza siostra Ratched.

Inne z tego cyklu.

#22

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 22, 2022

Link permanentny - Tagi: panowie, 2022, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Magdalena Samozwaniec - Komu dziecko, komu?

Naprawdę chciałam, zdołowana skądinąd świetną narracją Mieville’a i tym, co za oknem, przeczytać coś zabawnego. No to sobie znalazłam. Jak ta książka się zestarzała, jak bardzo zmienił się świat, nawet biorąc pod uwagę, że jest to satyra. Tytułowe dziecko - 6 letni Maciuś - jest przechowywany przez babcię od strony ojca, bo jego rodzice się rozwiedli: ojciec ma nową żonę, matka ma nowego męża. Chłopca nikt nie pilnuje, nie dba o niego (również w kwestii higieny), zostaje cudem uratowany sprzed jadącego samochodu, bo bawi się w ryzykowne przebieganie przez jezdnię. Przerzucany jak gorący kartofel między drugą babcią, domem ojca z żoną-idiotką i wredną pasierbicą, domem matki z pretensjonalnym mężem, zakochanym w rasowym pudlu, ucieka, ląduje w milicyjnej izbie dziecka, wreszcie - na skutek zbiegu innych wydarzeń - jego rozwiedzeni rodzice się schodzą i… robią sobie drugie dziecko, które już będą kochać.

Powtórzę - tak, wiem, to jest satyra. Ale wielokrotnie uderza w miękkie, pokazując zupełnie akceptowaną i wielokrotnie cytowaną w ramach żarcików mizoginię (ze sztandarowym „kobiety całują się, ponieważ nie mogą się pogryźć”), seksizm[1], znormalizowaną przemoc (z przezabawną historyjką o rodzeństwie, które się bije, bawiąc w mamę i tatę), kult urody i młodości, interesowność kobiet, których celem w życiu jest przytulenie się do grubego portfela męża. Od wydania książki minęło prawie 60 lat, a sceny z porodówki dalej przyprawiają o gęsią skórkę[2][3], nie wspominając o teściowej, która - obrażona - rzuca świeżej matce z wcześniakiem, “że od początku wiedziała, że nie jestem odpowiednia żona dla Zbyszka, że ciamajda i niedojda urodziłam wyskrobka…”. No to się rozerwałam, doprawdy.

PS To nie kryminał.

[1] W gratisie też szczypta rasizmu:

Andrzej ziewnął. „Och, jakież one są głupie - pomyślał . (...) Uśmiechnął się do swej nowej żony i pomyślał, że przecież z Murzynkami dzikich szczepów też biały człowiek może się dogadać w... łóżku.

[2] Prosze spróbować na basen i koniecznie kupkę, bo będę krzyczeć! Co to znaczy „nie mogę”? Ja teraz wyjdę, a jak nic nie będzie, to dam klapsa w pupę jak małemu dziecku i mężusiowi się poskarżę, że moja królewna nieposłuszna. Tak, to pracowniczka szpitala. Do dorosłej pacjentki. Brzmi znajomo?

[3]

- O właśnie, uważać!... jak mój chłop przychodzi po pracy do domu już na obrotach i... dawaj!
- No to mu odmówić - przekładała rozsądnie tamta. - Udawać chorą albo że się śpi...
- No to pójdzie do innej... zawsze mi tym grozi.
- Wielkie nieszczescie. Tak go pani kocha?
- Z przeproszeniem, głupstwa pani pleciesz, kto by tam chłopa kochał! Dopust boży i tyle. Rzeczywiście jest co kochać, brudne to, pijane, piwskiem zalatuje, tyle tylko, że zarobki do domu przynosi.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#21

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj


Fritz Erpenbeck - Sprawa Fatimy

Zniknęła Monika, artystka cyrkowa, tzw. “kobieta-guma”, używająca pseudonimu Fatima. Zaginięcie zgłosiła jej siostra-bliźniaczka z mężem, zaniepokojeni faktem, że Monika po wizycie u nich miała przesłać siostrze przez znajomego lekarstwa (na “kobiece sprawy. Nie pamiętam nazwy. W każdym razie pigułki” ze Szwajcarii, kupione w Helsinkach), a tego nie zrobiła. I rzeczywiście - milicja artystki nie znajduje, znajduje za to jej trabanta zatopionego w okolicach Berlina. Odpada opcja ucieczki za granicę[1], milicja zaczyna więc drążyć w życiu osobistym zaginionej. Autor przemyca sporo informacji o technicznej stronie organizacji widowisk estradowych oraz o szczegółach prowadzenia śledztwa w NRD, nie wspominając o peanach na część systemu - szczelności granic czy służby zdrowia[2]. Finał jest rozczarowujący - bpmljvśpvr żr wrqan oyvźavnpmxn mnfgącvłn qehtą, żrol żlć m zężrz fvbfgel v fxbemlfgnć m wrw bfmpmęqabśpv. Pmrzh mtłbfvyv mntvavępvr v hehpubzvyv znpuvaę śyrqpmą - avr znz cbwępvn. W rozwiązaniu zagadki pomaga zapach perfum Guerlain i lek sterydowy. Kobiety zaś dzielą się na młode i na te, co o siebie nie dbają.

[1] Dyskretne dochodzenie przeprowadzone szczególnie wśród koleżanek i kolegów Moniki wykazało, że Nie była wprawdzie specjalnie zaangażowana politycznie, ale pozostała lojalną obywatelką NRD.

[2] (...) chciała natychmiast wrócić do kraju i pojechać do Drezna na konsultację do znanego specjalisty; poziom służby zdrowia w NRD, mówiła, jest bardzo wysoki i przede wszystkim ma tę przewagę nad krajami kapitalistycznymi z Finlandią włącznie, że nawet leczenie specjalistyczne jest u nas bezpłatne.

Inne z tej serii.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 17, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj


China Mieville - Żelazna Rada

Wiele lat przed właściwą akcją pewne przedsiębiorstwo podjęło ambitny plan przeprowadzenia kolei żelaznej przez wcześniej niezbadany (poza drogą powietrzną) kontynent. W tym celu ruszyła budowa torów i infrastruktury, w dużej mierze oparta na darmowej sile roboczej przetworzonych niewolników. Za koleją podążył tabor ludzi, którzy zarabiali na usługach, w tym markietanek. Wszystko szło dobrze dla projektu, nieco gorzej dla mieszkańców terenów niszczonych pod tory do momentu, kiedy zabrakło pieniędzy na pensje. Zbuntowana załoga i niewolnicy zdecydowali się na ucieczkę, tworząc pociąg-widmo, demontując tory za sobą, żeby położyć tory przed sobą. Renegaci nazwali się Żelazną Radą i po kilkudziesięciu latach byli w Nowym Crobuzon legendą. Legendą, która przydała się jako motywator podczas niepokojów i zamieszek spowodowanych wojną z Tesh. Właściwa akcja zaczyna się, gdy ścigana przez milicję ekipa udaje się na poszukiwanie Żelaznej Rady, licząc na to, że staną się przywódcami buntu.

Mam ochotę przyznać sobie order za przebrnięcie przez ostatni tom trylogii “Nowe Crobuzon”. Nie że to zła książka, ale jest zdecydowanie za długa jak na treść w środku, niespecjalnie zrozumiałam sens - poza celową kontrowersją - wprowadzenia niektórych wątków, chociażby upartego przywoływania homoseksualizmu Cuttera czy zrezygnowanego biseksualizmu Judasza. Przez mnogość wątków i niekoniecznie potrzebne przeskakiwanie w chronologii miałam wrażenie, że czytam kilka książek jednocześnie, które tylko przypadkiem w finale łączą się w całość. Oraz za każdym razem, gdy widziałam tłumaczenie “FReeMade” jako “liberosykret”, miałam ochotę wbić sobie widelec w oko.

W dalszym ciągu ogromnie podziwiam kreację świata z wielością ras, magią i filozofią Momentu. W dalszym ciągu nie rozumiem psychodelicznej idei przetwarzania przestępców w zwyrodniałe i nieefektywne twory, czasem będące skrzyżowaniem człowieka z maszyną, zasilaną na przykład spalinowo, czasem zwyczajnie krzyżówką człowieka ze zwierzęciem czy grupą ludzi (tak, human centipede przychodzi na myśl, gdzie moja szczotka do mózgu). W tym odcinku główną rolę odkrywa taumaturg, który tworzy golemy z dowolnej, również wirtualnej, materii, co buduje suspens i dość zaskakujące, niejednoznaczne zakończenie. Niestety, do tego tomu nie wrócę, do innych - może.

Inne tego autora.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 16, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, sf-f - Komentarzy: 1