Więcej o
2018
Uwaga - poniższa notka zdradza fabułę; książka ma ponad 30 lat oraz była ekranizacja, którą chyba wszyscy widzieli. Jeśli nie czytałaś/-eś, nie kontynuuj.
Współcześnie (lata 90. XX wieku). Paul Edgecombe, był strażnik więzienny, aktualnie mieszkaniec "ośrodka wypoczynkowego dla starszych" (czytaj: domu starców), opowiada historię, głównie dziejącą się w 1932 roku, kiedy na blok śmierci, gdzie pracował, przywieziono Johna Coffeya, skazanego na krzesło za gwałt i morderstwo dwóch 9-latek. Ogromny, ale łagodny, ewidentnie niesprawny intelektualnie mężczyzna okazuje się mieć lecznicze moce - usuwa u Edgecombe'a ostre zapalenie pęcherza. To i kilka innych sytuacji daje strażnikowi przyczynek do rozważań, czy rzeczywiście Coffey jest przestępcą.
Według kilku przedmów książka pisana była eksperymentalnie jako powieść w sześciu odcinkach, zdarzają się powtórzenia i opisy tych samych sytuacji oraz na końcu każdej "części" następuje mniej lub bardziej dramatyczne zdarzenie. Ze względu na formę pamiętnika, narrator ma o wiele szerszą wiedzę niż podczas opisywanych wydarzeń, dodatkowo opisuje historię nieliniowo, bogato ją obudowując dygresjami. Absolutnie nie przeszkadza to w lekturze, bo proza jest soczysta, dialogi żywe. King jest świetnym obserwatorem, jego postaci są przemyślane od postaw, a do tego doskonale umie zbudować napięcie.
Inne tego autora tutaj.
#42/#8
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 24, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
sf-f, 2018, panowie
- Komentarzy: 4
Szwed Arne Murberg, nieco opóźniony w rozwoju (często zapomina wielu słów, wolno się uczy, często nie rozumie związków przyczynowo-skutkowych), ale bardzo rezolutny 30-latek dostaje od umierającego ojca misję. Ma odnaleźć swoją matkę, Violettę, która - jak się okazuje, wcale nie umarła, kiedy miał rok, tylko znudzona życiem rodzinnym zwiała z, jak to określił poetycznie ojciec, wędrownym trubadurem do Berlina. Po odnalezieniu matki ma przekazać jej zamknięte pudełko z nieznaną zawartością. Arne, wyposażony przez nadopiekuńczego wuja w dobre rady, zapas gotówki i pobieżną znajomość niemieckiego wsiada do samolotu i rozpoczyna przygodę. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżał z rodzinnego miasteczka, wszystko jest nowe - ludzie, zapachy, jedzenie, ulice. Odkrywa restauracje, próbuje alkoholu nie zdając sobie sprawy ze skutków, gubi telefon komórkowy (jedyny kontakt z wujem i ciotką), ktoś kradnie mu buty, bo drzemka na ławce w Tiergarten to nie jest jeden z najlepszych pomysłów. Absurdalnie, Arne wcale nie traci ducha - każde z tych zdarzeń jest przyczynkiem do czegoś dobrego: kupna żółtych butów w KaDeWe, przypadkowego spotkania matki czy wreszcie poznania Beate, mówiącej po szwedzku Niemki.
To zupełnie inny typ książki niż wszystkie inne tego autora. W zasadzie to powieść obyczajowa z elementem mistycyzmu, brak w niej śledztwa i fabuła jest raczej drugorzędna (oczywiście cały czas szukałam tropów i czekałam, aż do akcji włączy się bardziej rzeczywisty detektyw niż wyimaginowany Perry Mason). Arne odkrywa, jak przyjemne może być życie, kiedy nikt mu nie organizuje czasu; owszem, nie jest najbystrzejszy, bywa łatwowierny, ale ostatecznie zaczyna wierzyć we własne siły. Drugoplanowa Beate, od dziecka traktowana jako słaba, jeżdżąca na wózku, uwolniła się spod presji ultra-religijnej rodziny już wcześniej; teraz pokazuje Arnemu, że mimo choroby jest mądrą, umiejącą się samodzielnie utrzymać osobą.
Pozostaje ten nieszczęsny element mistyczny, który, mam wrażenie, został wprowadzony nieco na siłę, żeby wszystkie elementy układanki się zazębiły. Wypuszczony z zakłady psychiatrycznego profesor Litvinus, wynajmujący mieszkanie w domu, w którym mieszkała matka Arnego, planuje wykonanie rytuału, dzięki któremu przeniesie się w czasie. Hipnotyzuje Arnego, który podczas hipnozy trafia do XVI wieku, gdzie - jako wiejski chłopak Aron - ma uratować skazaną na stos Beate, uznaną za czarownicę. Do uratowania przydaje się pudełko, które ma przekazać matce; rzeczywistość miesza się tu ze snami, Arne przemieszcza się w magiczny sposób między zagrożonym mieszkaniem profesora a Kolumną Zwycięstwa, gdzie budzi się z hipnotycznego snu po wykonaniu zadania.
Inne tego autora tutaj.
#41
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 17, 2018
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2018, panowie, kryminal
- Skomentuj
Detektyw Jane Rizzoli wraz z zaprzyjaźnioną patolog, Maurą Isles, prowadzą śledztwo w sprawie brutalnie zamordowanego myśliwego, częściowo zjedzonego przez zwierzęta domowe oraz wypatroszonego. Szybko odkrywają, również za pomocą mozolnej analizy mikrośladów i billingów (na które notabene czeka się miesiącami), że tego typu zbrodni pojawiło się więcej. Drugi wątek, sprzed kilku lat, opowiada o pechowym safari w Afryce, podczas którego giną kolejni uczestnicy, w tym syn zamordowanego współcześnie myśliwego. Obie sprawy się splatają, a Maura adoptuje kota, znalezionego w domu denata.
Złego słowa bym nie powiedziała, bo to uczciwy procedural, nie przeszkadza nawet, że 9. tom cyklu o obu bohaterkach (zekranizowanego, oglądał ktoś?), tyle że jak na topową powieść z twistem to jednak tego twista za mało. Morderca podszywa się pod kogoś innego, finał.
#40
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 12, 2018
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2018, panie, kryminal
- Komentarzy: 2
Ponieważ okrutnie ciekawiło mnie, co się stało z wesołą ekipą po zakończeniu tomu pierwszego, rzuciłam się na tom drugi jak świnia na obierki. W przeciwieństwie do świni rozczarowałam się, bo jednak "Boży wojownicy" głównie skupiają się na opisie wojny podjazdowej, miotając bohaterami z południa na północ i odwrotnie. Reynevan, Szarlej i Samson Miodek rozczarowani polityką na Śląsku (i zapewne strwożeni nieco możliwościami i brakiem skrupułów Świętego Oficjum) oficjalnie opowiadają się po stronie Husytów i lądują w Pradze. Podczas dwuletniego pobytu lokalni czarnoksiężnicy próbują odwrócić rytuał, który zamontował ducha Samsona w ciele przygłupa, a kiedy się to nie udaje, sugerują ekipie wycieczkę w stronę Śląska, do zamku Troski, gdzie podobno żyje jedyny znany mag, który potrafi ducha wymontować. Reynevan jest tym bardziej chętny, bo dowiaduje się, że Katarzyna Biberstein, z którą zapoznał się cieleśnie podczas sabatu na Grochowej Górze, powiła syna niespełna rok później. Jest jedno zaskoczenie, trochę miłości, znacznie więcej zdrady i trupów, drugoplanowo pojawiający się mamun; niestety poza tym głównie są opisy bitew i mordów oraz przekrzykiwanie się, czyja wiara jest bardziej.
Znużył mnie ten tom, powiedzcie, proszę, że trzeci naprawi kiepskie wrażenie. Przecież muszę przeczytać, nie będę szukać streszczenia.
Inne tego autora tutaj.
#39
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 11, 2018
Link permanentny -
Tagi:
2018, panowie, sf-f -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 6
Genevieve Beck, zwana przez przyjaciół Beck, trafia przypadkiem do księgarni, gdzie nawiązuje z chłopakiem zza lady nić porozumienia - czytają te same, niesztampowe książki, wygląda na interesującego gościa. Niedługo potem spotyka go przypadkiem, kiedy rozżalona zachowaniem swojego chłopaka (który nie do końca się poczuwa), pijana wraca z imprezy; Joe - bo tak ma na imię - jest fantastyczny: odwozi ją do domu, rozumie jej problemy, nie próbuje nawet jej pocałować, chociaż widać, że jest zainteresowany. Beck wymienia się z nim numerami telefonów, rozpoczynają rozmowy, o, jakże on ją rozumie, jej problemy z życiem, olewającym ją chłopakiem, z przyjaciółkami. Czasem się spotykają, ale wiadomo, że raczej nic z tego nie będzie do momentu, kiedy znika chłopak Beck. Dziewczyna jest wściekła, czytając na facebooku i twitterze zachwyty nad inną, hermetyczne opisy narkotycznych zjazdów, więc wygląda na to, że kiedy zniknęła przeszkoda, Beck i Joe mogą ze sobą być i będzie to świetny związek.
Jedyny problem jest w tym, że całą historię opowiada Joe i jej wymowa jest absolutnie inna. Joe wcale nie jest szarmancki, nie ma intuicji, nie jest stworzony dla Beck. Joe poznał jej dane z karty kredytowej, którą płaciła, znalazł jej adres, bo nieostrożnie opisywała swoje życie w social mediach, ba - nie oddał jej znalezionego telefonu (za który rachunki płaciła nic nie wiedząca matka), dzięki czemu dostał wgląd w każdy szczegół życia Beck i mógł bez problemu pójść ścieżką, która doprowadzi go do jej łóżka. I jeszcze można by było to Joe wybaczyć, zakochał się od pierwszego wejrzenia, pasują do siebie, małe socjotechniczne wsparcie nie zawadzi, tyle że to nie pierwszy raz, kiedy coś takiego się zdarzyło. Przed Beck była inna dziewczyna, którą tak bardzo kochał, ale nie była wystarczająco dobra, a finał tej znajomości chyba nie był dla niej zbyt pozytywny. Wspominałam, że w pewnym momencie zniknął z życia Beck jej chłopak, ignorując ją, oddalając do innej i w świat ciągłej imprezy? On nie zniknął - został porwany przez Joe, który zbudował historię jego odejścia na twitterze, po czym go zabił. I znowu - gdy mimo ogromnego zaangażowania Joe, Beck zaczyna się od niego oddalać (wymawiając się chęcią pomocy przyjaciółce, studiami, terapią); chłopak musi podjąć po raz kolejny mocniejsze akcje, żeby mogli być szczęśliwi.
To świetne studium zachowań psychopatycznych, akcja wciąga, a autorka potrafi nawet czasem pokazać, że świat opisany nie jest czarno-biały. Łatwo jednak wpaść w oczywistą pułapkę usprawiedliwiania przemocowego zachowania oprawcy zrzucaniem winy na ofiarę. Był wrażliwy, niepewny, wcześniej zraniony, musiał o siebie zadbać nawet kosztem prywatności dziewczyny. Oczywiście, że dałam się wpuścić autorce w ten kanał.
Inne tej autorki:
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 10, 2018
Link permanentny -
Tagi:
2018, panie, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Na wstępie powiem, że trochę mi zajęło oswojenie się z audiobookiem, który był połączeniem audiobooka właściwego (dokładną treścią książki) a słuchowiskiem (ponoć setka aktorów, w tle odgłosy np. bitwy czy spółkowania); podziwiam zamach przedsięwzięcia, ale na przyszłość dziękuję, wolę sam tekst.
XV wiek, w centralnej Europie szaleje krucjata antyhusycka. Reinmar z Bielawy, student medycyny i - jak się okazuje - adept sztuk magicznych, zostaje nakryty podczas pozamałżeńskich uciech z Adelą von Stercza, żoną śląskiego szlachcica. Chwilę później goni go cała rodzina von Sterczów, a że podczas pogoni jeden z prześladowców ginie w wypadku, niebawem tropem młodzieńca ruszają wynajęte zbiry. Z pomocą spowinowaconego kanonika wrocławskiego młodzian otrzymuje eskortę w postaci ekscentrycznego eks-zakonnika, zwanego przez siebie Szarlejem i w zasadzie zamierza posłuchać kanonika, żeby ukryć się na Węgrzech i przeczekać, ale serce nie sługa - najpierw planuje odwiedzić brata, a potem porwać ukochaną z klasztoru i na Węgry udać się razem, bo miłość i te sprawy. Problem w tym, że brata Reinmara właśnie ktoś zabił, a jego samego zaczyna ścigać Święte Oficjum. Podczas coraz bardziej chaotycznej ucieczki (przerywanej oczywiście doskonałymi dialogami, potyczkami, spotkaniami barwnej galerii postaci, również historycznych) do wspomnianej dwójki dołącza Samson Miodek, istota z innego wymiaru w ciele klasztornego idioty, przywołana podczas niezbyt udanego egzorcyzmu. I tak jeżdżą sobie po Śląsku, trup ściele się gęsto, czasem pojawia się i magia, i miłość, nad wszystkim krążą mroczne pomurniki, kilka tajemnic się wyjaśnia (chociaż, umówmy się, Reinmar nie jest bardzo błyskotliwy) gdy WTEM po ponad 700 stronach książka się kończy.
Zaskakujące dla mnie jest, czemu tak długo unikałam tego cyklu. Zdecydowanie nie ma spadku formy w stosunku do cyklu o Wiedźminie, zwłaszcza w kwestii dialogów czy postaci. Doskonale odrobione tło historyczne, wcale nie delikatna krytyka kościoła katolickiego i jego aktywności podczas wojen husyckich, szczypta magii i epicki rozmach, których każe mi teraz rzucić wszystko i czytać kolejne tomy.
Inne tego autora tutaj.
#36/#7
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 30, 2018
Link permanentny -
Tagi:
2018, panowie, sf-f -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Komentarzy: 3