Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Inżynier Adam Rodowski na polecenie żony, Hanki, zakopuje zwłoki pod jałowcami w ogrodzie willi w Józefowie. Niestety, kładzie się to cieniem na ich małżeństwo, bo - jak zauważa matka Hanki - śpią oddzielnie, a mąż wieczorem do żony nie chodzi (a powinien!). Problemem jest też starszy pan, stryj Tomasz, albowiem nie dość, że jest gburem, to doskwiera mu brak alkoholu oraz nie zachowuje się wcale tak, jak powinien zachowywać się ktoś, kto wrócił po latach z emigracji w USA. Dodatkowo dookoła starszej pani, matki Hanki, zaczyna kręcić się przystojny pan Klonowski, wynajmujący pokój w willi obok. Ewidentnie węszy. Sytuacja się zagęszcza, kiedy z USA przyjeżdża pasierb stryja Tomasza i zanim dojedzie do willi w Józefowie, znika. Jego żona zgłasza zaginięcie na milicję, sprawę przejmuje znany duet Downar i Walczak.
W sprawie pojawiają się dwa wątki: jeden - dość oczywisty - to tajemniczy pochówek pod tytułowymi jałowcami, co to jak cyprysy i jego konsekwencje[1]. Drugi wątek - generujący trzech denatów - to sprawa oszustwa finansowego, popełnianego na nieszczęsnych acz zamożnych polskich emigrantach w USA. Organa są bardzo przedsiębiorcze, wprawdzie nie ma przebieranek ani kradzieży szklanki, za to odciski palców pobierane są za pomocą pozorowanej awarii samochodu (wiadomo, Fiaty 126p są znane z problemów) i prośby o popchnięcie przez podejrzanego. Downar jest zmuszony przez Walczaka do odsłuchania w filharmonii symfonii Haydna, na szczęście może uciec na wezwanie z pracy. Nie ma wątku romansowego, ale major jest wrażliwy na niewieście wdzięki, choć oczywiście rozważny:
Dziewczyna była bardzo ładna. Wysoka, smukła, doskonale zbudowana, miała duże ciemne oczy i gęste kasztanowate włosy upięte w mocny węzeł. Nie hołdowała modnej fryzurze, tak bardzo utrudniającej jedzenie zupy. Poruszała się lekko i zwinnie, jak zawodowa tancerka. Mogła uchodzić za wzór kobiecego wdzięku i urody. Jednak doświadczony obserwator dostrzegał w tej twarzy rafaelowskiej madonny coś niepokojącego. Ten dziewczęcy, pozornie naiwny wdzięk maskował znakomicie zimne, bezwzględne wyrachowanie, cynizm oraz prawdziwie męską energię. (...) Downar z zawodową rutyną przyjrzał się współpracownicy Lucjana Szredera. Przyszło mu na myśl młodzieżowe określenie: „zmyłkowa cizia”. (...) Kiedy znaleźli się w wozie, porucznik powiedział:
- Co za nogi, co za nogi! Fantazja skrzyżowana z poematem.
- Czy tylko to zauważyłeś? - spytał obojętnie Downar.
- Nie tylko. Zauważyłem także, że to cwaniara kuta na cztery nogi.
- Cieszę się, że nie straciłeś resztek zdrowego rozsądku. Obawiałem się, że ta wizyta odebrała ci zdolność prawidłowego rozumowania.
- Cóż chcesz? - westchnął Olszewski. - Ciągle jeszcze takie dziewczyny robią na mnie wrażenie. A na tobie już nie?
Downar uśmiechnął się.
- To jest moja prywatna sprawa.
Downar musiał przyznać, że Staszek Olszewski bynajmniej nie przesadził. Rzeczywiście była młoda, elegancka i bardzo ładna. Blondynka, duże, ciemne aksamitne oczy, prosty kształtny nos z leciutko rozszerzonymi nozdrzami, klasyczny rysunek owalu twarzy. Jedynie może w wyrazie ust było coś trochę nieprzyjemnego. Wąskie, stanowczo za wąskie, mocno zaciśnięte, z kącikami leciutko opuszczonymi ku dołowi, co sprawiało wrażenie pogardliwego grymasu.
Się pije: wódkę na odwagę, herbatę madras, śliwowicę (Olszewski nosi w piersiówce), gorącą herbatę z rumem (na przeziębienie), jałowcówkę (niestety zaprawioną arszenikiem).
Się piecze: kurczaka w prodiżu, placek ze śliwkami.
Się pali: sporty.
Się czyta: książkę Bystronia o humorze.
Się odwiedza: zaprzyjaźnionego włamywacza w celu konsultacji.
Się jeździ: do USA do ciotki, ale wraca z radością, bo tam wcale nie jest dobrze.
Szowinizm powszechny: ”Poczuł gwałtowny przypływ nienawiści. Ten jej spokój, opanowanie, brak jakichkolwiek cech zgodnych z naturą kobiety doprowadzały go do wściekłości.”
To pańska żona jest chirurgiem?Się je: gulasz i krupnik na nieświeżym mięsie (w “Józefince”, takiej podłej knajpie w Józefowie).
- Tak. Nie uważam, żeby to było odpowiednie zajęcie dla kobiety, ale co zrobić? Tak się złożyło.
- Tę spinkę mógł zgubić zabójca.
- Mógł - zgodził się porucznik. - Ale może to być także i spinka Szredera. W każdym razie to raczej własność jakiegoś mężczyzny.
Downar z powątpiewaniem pokręcił głową.
- Niekoniecznie. W dzisiejszych czasach mężczyźni ubierają się jak kobiety, a kobiety jak mężczyźni. Jeżeli chodzi o części garderoby, to nigdy nic nie wiadomo. Zresztą takie strojne spinki pasowałyby do kobiety nawet w dawnych czasach.
[1] Starsza pani, matka Hanki, nie jest bynajmniej oburzona postępkiem córki i zięcia, wyjaśnia znikomą szkodliwość czynu milicji: Za ten szwindel ze starym i z dolarami muszą swoje odsiedzieć, ale jest nadzieja, że dużego wyroku nie dostaną. No bo, proszę pana... kto tu jest stratny? Nasze państwo dolary otrzymało, Adam i Hanka forsę otrzymali. Więc o co chodzi? A że tam ta jakaś amerykańska firma trochę tych dolarów straciła, to Pan Bóg z nimi. Nie na biednych trafiło. Więcej oni pieniędzy mają, niż my wszyscy do kupy wzięci.
Inne tego autora tu.
#127