Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Wszystkie opisywane wydarzenia są tylko fikcją. Podobieństwa imion, nazwisk czy nazw miejscowości są całkowicie przypadkowe. Autor jest również przekonany, że nie ma u nas takich komisów ani takich ich pracowników[1].
Koniec lat 60. Pułkownik Niemiroch wezwał do siebie swojego ulubionego oficera dochodzeniowego, majora Kaczanowskiego, żeby wmasować mu kłopotliwe śledztwo - w lesie w podwarszawskiej miejscowości znaleziono zwłoki Krystyny Cieślikowej, po trzydziestce, ale ciągle pięknej kierowniczki jednego z warszawskich komisów. Co ciekawe, w torebce zamordowanej znaleziono schowane 20 tysięcy, zniknęła tylko charakterystyczna złota bransoletka z błękitnym szafirem. Orzeczono więc szybko, że to nie mord rabunkowy, tylko na tle osobistym i po tej linii major rozpoczął żmudny proces przesłuchiwania licznych mężczyzn obecnych niegdyś w życiu pani Cieślikowej. A to mąż, który załatwił jej wyprowadzkę z Włodawy do Warszawy; dyrektor, który awansował ją ze sprzedawczyni w spożywczaku do roli kierowniczki w sklepie z tekstyliami; kolejny dygnitarz, dzięki któremu została kierowniczką komisu; dziany badylarz, który kupił jej mieszkanie; wreszcie “milioner” z Anglii, za którego chciała się wydać po rozwodzie, żeby zostać “prawdziwą” lady. Każdy z panów został wykorzystany i porzucony poza ostatnim, ale tu obrotna dama planowała zrobienie mu sporej przykrości, więc motyw był. Ponieważ jednak na żadnego z panów nie znaleziono haka, milicja rozpoczyna żmudny proces podchodów incognito do wszystkich podejrzanych, żeby odkryć, kto posiada skradzioną bransoletkę. A to z żoną jednego z podejrzanych zaprzyjaźnia się sympatyczna starsza pani, we wsi u narzeczonej kolejnego przeprowadza się rewizję w kilku domach pod pretekstem poszukiwania broni, do dyrektora, jadącego do świeżo urodzonego wnuka przysiadł się w pociągu sympatyczny pan i razem raczą się alkoholem w Warsie. Wreszcie - po odnalezieniu feralnej bransoletki - sprawę wyjaśnia jeden z młodszych funkcjonariuszy, czytając wnikliwie akta.
Się nosi: ciepłą czapkę, dawniej zwaną „chruszczowówką”.
Seksizm codzienny: “— Brzydka na pewno by nie zginęła — dodał filozoficznie porucznik MO, kierujący pracą ekipy dochodzeniowej. — Statystyka stwierdza, że wśród zamordowanych kobiet ogromną większość stanowią właśnie te bardziej przystojne”; “Ładna i młoda kobieta, więc motywy nasuwają się same”; jak kobieta się “awanturuje”, to jest akceptowane, żeby jej “dać po buzi”. Na temat wszystkich zaawansowanych wiekowo panów, którzy byli “dobroczyńcami” młodej ślicznej panny i uważali, że to ona była tą złą, zwyrodniałą i interesowną osobą, nawet się nie będę wypowiadać, zacytuję tylko umieszczony w książce zabawny żart, idźcie po igłę z nitką, żeby naprawić zerwane ze śmiechu boki:
Do pewnego kuśnierza przyszedł klient w towarzystwie pięknej dziewczyny. Zaproponował jej, aby wybrała sobie futro, nie krępując się ceną. Kiedy dziewczyna wybrała wspaniałe norki, mężczyzna wyjął książeczkę czekową, wypisał czek na żądaną sumę i ustalił, że nazajutrz rano kuśnierz podejmie gotówkę, zaś w południe piękna pani zgłosi się po swoje okrycie. Z rana futrzarz telefonuje do wystawcy, że czek nie ma pokrycia.
„Wiedziałem o tym” — spokojnie odpowiada ten pan. „To ja nie wydam futra” — grozi kuśnierz. „Niech pan nie wydaje — zgadza się wystawca czeku — ale powiem panu, jaką ja wspaniałą noc spędziłem!”
Oficerowie roześmieli się.
Się pije: francuski koniak, winiak, Meukow, jarzębiak, wódkę, “Soplicę”, piwo.
Się zataja: walkę w Powstaniu w najbliższym oddziale wojskowym, który okazuje się być organem pewnej organizacji politycznej, wyraźnie faszyzującej i pod koniec wojny idącej na współpracę z Niemcami.
Się ma zasady moralne:
— Bardzo pan kochał tę kobietę?
— Bardzo — Lanota był wyraźnie wzruszony.
— Że też pan się z nią nie ożenił?
— Przecież ja mam żonę i czworo dzieci! Najstarszy syn niewiele młodszy od Kryśki — Lanota był szczerze zdumiony pytaniem oficera milicji.
— Są rozwody.
— Te rozwody to tylko grzech i obraza boska.
Się używa importowanej antykoncepcji i ma się opcje:
Nawet próbowała mnie przestraszyć, że jest w ciąży.(...)
— Ja też tak przypuszczałem [że nie]. Przecież przywiozłem jej z Anglii tego tyle, że starczyłoby chyba na pięć lat. Odpowiedziałem jej więc, że chyba stać ją na wydatek tysiąc- złotowy. Doszło wtedy do potwornej awantury.
Się je: schaboszczaka z kapustą, a na deser kawę z tortem węgierskim; śledzia matjasa i świeżutkiego łososia z plasterkiem cytryny; chłodniczek, sznycelki po wiedeńsku z młodziutkiej cielęcinki, z ogóreczkiem i frytkami (ach te kelnerskie zdrobnionka!), pieczoną kurę w pociągu.
Mental load: Związek małżeński państwa Kaletów układał się na tej samej zasadzie, co ogromna większość wszystkich małżeństw na świecie. O wszelkich ważnych sprawach miał decydować mąż, o tych drobnych żona. Państwo Kaletowie przed rokiem obchodzili dwudziestolecie ślubu. Dzieci dorastały, ale jeszcze nie zdarzyła się jakaś ważna sprawa. Zawsze te drobne, o których decydowała żona.
[1] “Major wolał nie zagłębiać się w dyskusję na temat tak ujętej moralności niektórych pracowników handlu uspołecznionego”, ale strasznie zirytowany był, że ludzie wyjeżdżają za granicę, żeby handlować, a nie zwiedzać. Bo to wstyd. Na szczęście to fikcja. Tak? Tak?!
Inne tego autora, inne z tej serii.
#95