Więcej o
Maja
Maj ostatnio drąży temat, skąd się wzięła. Mamusiu, opowiadaj teraz, jak pan doktor mówił, że będziecie mieli z tatusiem córeczkę, te sprawy. Kąpiel wieczorna, w wannie cały pierdolnik - kubeczki, łyżki, kaczki i pieski. Mama dalmatyńczyk i dwa szczeniaki. Maj prowadzi z nimi dialogi, animując i podkładając kwestie za wszystkie. Mamusiu, mamusiu, - piszczy jeden ze szczeniaków. - Opowiedz, jak się ulodziliśmy!. Mamusia snuje więc historię. Że miała szczeniaczki w brzuszku i pojechała z nimi do śpitala. Do śpitala świętego dalmatańcika!.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 4, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Maja
- Komentarzy: 4
[29.06.2013]
Wprawdzie mieliśmy jechać do Owińsk, ale kiedy dotarliśmy do Parku Orientacji Przestrzennej, okazało się, że jest w nim impreza zamknięta akurat wtedy, kiedy jest otwarty dla ludności. Smuteczek, zwłaszcza że otwarty jest dwie godziny w dni robocze, a 4 - w sobotę. Nie wyszło źle, bo po drodze zareklamował się świeżo odremontowany Zamek w Biedrusku. Od 2009 aktualni właściciele doprowadzili budynek do stanu prawie że idealnego - meble z epoki, malowane ściany, złocenia i żyrandole. W parku jeszcze trwają prace, jest rokujące gazebo ("ŚMIERĆ myślał, że gazebo to rodzaj antylopy"), fontanna i schodki do ogrodów poniżej. Wszędzie pachną róże, kawę można wypić na werandzie, a w sali balowej stanąć pomiędzy lustrami i zobaczyć przejście do innego świata dla wróżek (albo - jak słusznie zauważyła kizia - miejsce do powstawania Wicewersów). Zdecydowanie Biedrusko zaczęło rokować.
(jeszcze jakby autostitch nie usiłował sklejać panoramki na podstawie rysunku chmur, byłoby lepiej)
Wprawdzie Maj zeznał, że nie zamierza się od nas wyprowadzać, ale to silna opcja na ślub za 20 lat.
GALERIA ZDJĘĆ.
Strona www: Zamek Biedrusko.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 29, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
biedrusko, polska
- Komentarzy: 1
Szewska jest króciutką ulicą, równoległą do Wrocławskiej i Żydowskiej, pełną przepięknej secesyjnej architektury, restauracji (co nas skusiło, żeby iść tam w sobotni poranek) oraz zaparkowanych samochodów. Drogie miasto Poznań, które teoretycznie know-how, bardzo proszę - zróbcie z okolic Starego Rynku strefę bezsamochodową. Niech rozwiną się ogródki, stragany, niech będzie można wejść w podwórka, niech ruch turystyczny wyjdzie z samej tylko, zatłoczonej płyty rynku. Chcę mieć możliwość stawania na chodniku, żeby zadzierać brodę w górę i patrzeć na dachy. I pokazywać córce, co fajnego przyniosła Poznaniowi secesja.
GALERIA ZDJĘĆ Szewskiej, niekoniecznie w pseudoinstagramowej zabawie.
Momo (love at first bite) wpisuje się w nurt nowoczesnych restauracji, które - przede wszystkim - nie mają w menu kebabu i pizzy, ale bazują na świeżych, sezonowych składnikach, codziennie pojawia się w menu jakieś nowe danie dnia, a wszystko na talerzu jest urocze, przemyślane i zaaranżowane tak, jak trzeba. Są śniadania (przez dzień cały), sporo ryb - zwłaszcza świeże i żywe przywożone w środę, kilka smaków robionych na miejscu lemoniad i świetna mrożona kawa (w słoiku!). Maj zachwycił się tablicą z menu i mimo wstępnej irytacji, że nie wolno jej po majowemu ozdobić kredą, dał się udobruchać kącikiem dla dzieci z malowankami, własną tablicą, klockami i pluszakami (wadą kącika jest to, że jest tam ciemno - może po południu da się zapalić lampę, rano jednak to smutne miejsce i daleko od okna). W otwartej kuchni za barem widać, jak się przygotowuje lancz, lubię to bardzo. Na facebookowym profilu restauracji pojawia się zmieniające się często menu, a dla tych, którzy raczej przechodzą obok niż siedzą przed komputerem, menu jest wymalowane na szybie i wystawione na tablicy. Może jeszcze to nie miłość, ale przyjemne zauroczenie.
Przed wejściem jest kilka schodów, można też zjeść przy malutkich stolikach na ulicy - niestety, jak już narzekałam wyżej, obstawionej co do centymetra samochodami.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 25, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 4
[21.07.2013]
Ale gdzie zrobimy próbę? Schowamy się za autokarem. Przecież to nie jest żadna filozofia, narrator czyta, reszta powtarza za kurką. Czy ktoś ma tekst? A ktoś w ogóle czytał poza kurką? Znacie zasady występowania na scenie? Nie wchodzić w światło rzutnika - rzucił kogutek szałaputek.
Panna primo z wieńcem szybko zrezygnowała z pomysłu, żeby panny swoją rolę wykonywały ze śpiewem na ustach; niebagatelny udział w tym zapewne miało to, że panna bis (yours truly) odmówiła śpiewu publicznie. Najwięcej entuzjazmu miała kurka, która przez całą próbę dzielnie przechodziła przez cały dialog, wyjaśniając statycznym aktorom, czemu chłop chce zboża, baba mąki, kosiarz chleba, krowa siana, lipa mleka (dlaczego lipa mleka?!), dąb łyka, panny żołądź, a morze wieniec. Niestety, ze względu na czas trwania próby kogucik, który od samego wstępu leżał zadławiony, choć odmówił trzymania nóżek w powietrzu przez cały czas próby, nie miał szans na odzyskanie czynności życiowych po uzyskaniu od morza wody. Krzepki, choć nieco militarny z wyglądu dąbczak, sugerował, żeby dzwonić na 112, ale tego nie było w scenariuszu.
Na premierze setki szeroko otwartych oczu patrzyły z zachwytem. Największy entuzjazm wywołała kura, która publicznie wykonała jajko słusznych rozmiarów oraz krówka, emitująca spod symulującego sierść giezła kankę na mleko ("skąd my mamy kankę?!"). Po tym, jak resuscytacja krążeniowo-oddechowa kogucika się powiodła i wydał z siebie dziarskie "kukuryku" (huragan oklasków), nastąpiła sytuacja niespodziewana, albowiem widownia wydała z siebie zgodny wrzask: "Jeszcze raz!".
Oprócz tego był piknik (czy ktoś wziął talerzyki i widelce?!), chłodnik nabierany plastikowym kubkiem, strzelanie z czereśniowych pestek, zabłąkany rozkoszny biało-czarny kotek płci męskiej ("to dobze, ze to chłopcyk, bo ja się nie dogaduję z dziewcynkami" - wyjaśnił dziarski 4-latek), dwa konie z blond grzywami i strumyk, w którym okazjonalnie moczyła się połowa biegającej progenitury, również powodując dramy na tle zmoczenia wyjściowej sukni. Suknia madame była w miarę sucha, choć brudna; wianek został ciśnięty w strumyk, a madame zapytana o to, czy wyjdzie w tym roku za mąż, odpowiedziała "na pewno".
Dlatego po powrocie do domu poczułam przemożną chęć wprowadzenia do organizmu napojów wyskokowych.
PS Przyznaję sobie order nawigatora - trafiam bez pudła na krańce świata. Bez elektronicznej nawigacji. I, oraz wpadłam w pokrzywy. Ale to już bez samochodu.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 22, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ -
Tag:
polska
- Komentarzy: 1
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 16, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Mimo że Staszica jest właśnie w trakcie generalnego remontu (tylko czemu remont[1] po polsku oznacza, że najpierw zostaje wykonana demolka wszystkiego, dopiero potem, leniwie, krok po kroku, tworzona jest ulica?), ale i tak widać, jak piękna była, kiedy powstawała. Jest szeroka, szersza niż inne jeżyckie ulice, z potencjałem na zieleń oraz na wyprowadzenie restauracji i sklepów przed kamienice. Dodatkowo Staszica ma uroczą, chociaż niewidoczną na pierwszy rzut oka zaletę - w 2009 roku kilka z głębokich, czasem dwubramowych podwórek zrewitalizowano: zamiast gruzu, śmieci i psich kup, na podwórkach jest zieleń, równy chodnik i murale. Co napawa mnie nadzieją - minęły 4 lata i dalej entropia nie pochłonęła wysiłku społeczności. Zawsze wchodzę w kamieniczne bramy z lekką obawą, ale - tutaj - zupełnie nieuzasadnioną. Nikt nie krzyczy na przechodniów, wieszający pranie się uśmiechają, można spotkać lokalne burasy, nawet sympatyczny acz mocno wczorajszy pan nawiązuje kontakt pozytywny, konwersując elegancko z TŻ na temat żywiołowości Mai.
Staszica 7 (autorzy murala: Małgorzata Ciernioch, Damian Christidis, Kasper Grubba).
Staszica 11/13 (autorzy murala: Małgorzata Ciernioch, Damian Christidis, Kasper Grubba); sporym zaskoczeniem jest drut kolczasty nad muralem.
Staszica 24 (tu trzeba wejść w bramę, a potem w drzwiczki obok; autorzy murala: Radosław Błoński, Jarosław Danilenko). Jeśli brama jest zamknięta, warto poczekać na kogoś, kto wchodzi albo wychodzi, zdecydowanie.
Oraz #catspotting (w sumie 7, nie licząc psa):
Inspirację do zaglądania w podwórka znalazłam na blogu Po tej stronie Jeżyc.
[1] Tylko trochę nie wierzę, że remont zakończy się do końca czerwca.
GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 8, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Maja, Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce -
Tag:
murale
- Komentarzy: 2