Więcej o
Listy spod róży
[30.04.2023]
Jak to znajoma stwierdziła, Czechy są świetnie zorganizowane turystycznie, ale z jednym wyjątkiem - restauracje i kawiarnie działają na całkowicie nieprzezroczystych zasadach. Niby godziny na drzwiach (i w Internecie) sugerują, że otwarte, ale zamknięte. Niby otwarte do późnych godzin wieczornych, ale po wejściu uprzejmie proszę wyjść, bo kuchnia już nieczynna (o 16:30!). Albo “akurat wyszedł nam kurczak i wszystko, co w menu z kurczakiem jest niedostępnie (tu proszę sobie wyobrazić minę nastolatki, której kelnerka proponuje naprawdę smaczny makaron). Trochę to było upierdliwe, zwłaszcza że do Turnova przyjechaliśmy na obiad i zakupy w Billi, kiedy okazało się, że bliższym Nachodzie Billę zamknięto. W każdym razie ostatecznie znaleźliśmy Graala w postaci otwartej i zaopatrzonej restauracji, gdzie jedzenie było fantastyczne i nawet zawierało warzywa (aczkolwiek młodzież tym razem narzekała, że keczup do frytek niesmaczny, zaś kotlet omaszczony roztopionym masłem). Śliczny ryneczek z kamieniczkami i pratchettowską fontanną z rodzinnymi rzeźbami Wręcemocnych, widoczna na każdym kroku historia[1], punkt opravy chytrých zařízení (naprawa inteligentnych urządzeń), trochę błądzenia i niszczenia obcasów na bruku, a w finale wróciłam z torbą czeskich pomazanek do chleba. I studentską.
Restauracja: Hospůdka Rozmarýnek pod lékárnou - Havlíčkova 2.








GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Bo miasteczko nieduże, ale z XIII wieku. Przechodziło z rąk do rąk, a to napadali Łużyczanie, a to Szwedzi, trochę był polski, trochę czeski, V roce 1356 Lemberky na Rohozci vystřídal Půta z Turgova a od něho koupili panství Vartenberkové, przyszli husyci i spalili, w XIX wieku Austriacy trzaskali się tu z Prusakami - pełen wachlarz.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 9, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, trutnov
- Skomentuj
[30.04.2023]
W tym roku, po kilku udanych wyjazdach na majówkę za granicę, wpadłam na pomysł pożenienia dwóch światów i wybrałam Kotlinę Kłodzką, żeby zobaczyć zarówno kawałek Polski, jak i wyskoczyć towarzysko do Czech. Rookie mistake. Jak czeska strona była bez zarzutu, tak po polskiej na ten sam pomysł wpadło pół Polski, a przynajmniej ¾ Wrocławia. Podjęłam nieudaną próbę wejścia na Szczeliniec, gdzie okazało się, że już nie muszę jechać do Zakopanego, bo mam Krupówki na miejscu. Po kilkudziesięciu minutach w korku do parkingu, krążeniu po miejsce i zapłaceniu, dowiedziałam się od skrajnie nieuprzejmej osoby w kasie, że liczba wejść jest limitowana i można kupić na za trzy godziny, a czas uroczo spędzić w dzikim tłumie i dymie ze smażonych oscypków, bo było sobie kilka dni wcześniej kupić on-line. No więc nie weszłam na Szczeliniec ani nie podeszłam do Błędnych Skał, nie wspominając o Ardšpachu i teplickim Skalnym Mieście. Kiedyś wrócę lepiej przygotowana.
Weszłam za to na Szczytnik, do Zamku na Skale. W zasadzie to można podjechać pod sam zamek, ale ryzykuje się brak miejsca do zaparkowania, a na poboczach krętej drogi na górę są wcześniej parkingowe zatoczki (darmo!). Z drogi zamek wygląda jak topornie narzezany w PRL-u, ale od strony parku już jest bardziej urokliwie. W środku restauracja, na zwiedzanie wnętrza się spóźniłam, bo najpierw poszliśmy na kawę i ciasto, a dopiero potem szukać kasy, która okazała się być w restauracji (tu wstaw przewracanie oczami nad organizacją ruchu turystycznego). Obok zamku punkt widokowy z darmowym widokiem za milion monet, na całą urokliwą okolicę. I nawet nie za tłoczno, chociaż może wstrzeliłam się w porze obiadowej. I to powietrze w drodze na górę, krystalicznie czyste. Młodzież znalazła sobie kijaszek i nawet niespecjalnie narzekała, że trzeba tyle chodzić.









GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 6, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, szczytna, szczytnik
- Skomentuj
[22.04.2023]
Więc wyobraźcie sobie, że była taka sobota, kiedy nie dość, że było ciepło, to jeszcze świeciło słońce jak z pocztówki. Rodzina mnie zignorowała, wybierając gnicie na kanapie i innych powierzchniach wyściełanych, pojechałam więc sobie na mikrowyprawę do pobliskiego Puszczykowa. Było gorąco, słonecznie, nie dość, że się spociłam (pierwszy raz w tym roku!), to jeszcze umazałam sobie tuż po wyjściu z domu przód sukienki za pomocą kremu przeciwsłonecznego, bo jak raz chciałam być odpowiedzialna, ale niczego nie żałuję. Las, Warta, dawny dom sanatoryjny, zieleń i dzielnica willowa w okolicach Jasnej, Podleśnej i Słonecznej. Bardzo ładnie, będę kontynuować.
Dawny dom sanatoryjny "Rusałka"
Warta / Rusałka
Podleśna
Korzenie nad Wartą / Natura
Urząd miasta, willa letnia z 1936 roku
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 28, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tag:
puszczykowo
- Skomentuj
[24-26.03.2023]
Podobnie jak w ubiegłym roku, zmęczona przedłużającą się zimą i bezruchem, pojechałam na weekend na warsztaty jogi z Agnieszką, która nie dość, że pokazuje, jak sobie powyginać ciało, to jeszcze karmi (i to jak), to jeszcze rzecz się dzieje w pięknych okolicznościach przyrody. Tym razem weekend spędziłam w miejscowości Kochłowy tuż pod Ostrzeszowem, na miejscu były owce (niechętne) i kot (przechętny), można było sobie też pójść w las, zwłaszcza że trochę padało, a trochę było ciepło. Trafiła się i Maryjka, i mrrroczne niebo, i cmentarz, i zabytkowe zabudowania, w drodze powrotnej zaś zerknęłam ponownie do Antonina, ale bez kawy tamże, bo odwoziłam na lotnisko na czas. Czy po miłych nastu stopniach w marcu spadł śnieg, a temperatura poniżej zera? Ależ oczywiście.
Wyginanie
Wyobraźcie sobie, że tak umiem (bardzo nie, ale się staram)
Dużo dobrego
Jeszcze więcej dobrego
Leniwe poranki / Crumble
Posesja
Posesja w deszczu
Chętny lokales
Niechętna trzoda / Mech na metry
Maryjka nienawigacyjna / Flora
Antonin
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 10, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
antonin, kochlowy
- Skomentuj
[29.01 / 1.02 / 3.02.2023]
Jako że nie mieszkałam w centrum Funchal, a właśnie w centrum jest większość typowo miejskich atrakcji - muzea, marina, uliczki, kolejka gondolowa na górę Monte czy do ogrodu botanicznego, trzeba było do stolicy dojechać. Do czasu wypożyczenia czerwonego Forda Fiesty, którym na plener, spod samego hotelu miałam doskonały autobus, regularnie, co 20 minut, dowoził do większości miejsc turystycznych za niewygórowaną opłatą €1,95 u kierowcy albo w automacie (można znacznie tańszy bilet dzienny czy tygodniowy), jeździ też piętrowy hop-on hop-off, ale tu nie korzystałam. Nie wiem, czy dobrze się w Funchal mieszka, ale z punktu widzenia turysty trafia się wszędzie dość prosto, dużo restauracji, można przespacerować się wzdłuż wybrzeża aż do Fortalezzy de Sao Tiago, która ma to do siebie, że jest żółta. Zignorowałam muzea, zwłaszcza starannie zignorowałam Muzeum Cristiano Ronaldo, poszłam za to do Parku Miejskiego (zwanego też Ogrodem Dony Amélii), gdzie widoki jak z gazetki Jehowych i - kawałek dalej - pod nieco kreskówkowy pomnik Elżbiety Bawarskiej, która przed wizytą na Korfu spędziła kilka miesięcy na Maderze, gdzie dochodziła do zdrowia po gruźlicy (i prawdopodobnie depresji). Jak poprzednio, poszłam do Mercado dos Lavradores i przespacerowałam się ozdobioną kolorowymi drzwiami uliczką Świętej Marii.
Restauracje (poza kawiarnią wszystkie ze specjalnością lokalne ryby i mięso):
Jedno z licznych rond, na bogato
Droga do katedry Se
Uliczki / Calcateros
Katedra na muralu
Banana's / Katedra Se
Po deszczu / Dekoracje świąteczne, wszak styczeń
Widok na miasto z fortecy
W drodze do portu / Fortalezza de Sao Tiago
Falochrony
Bulwary / Morze i skałki
Kałuże, bo padało co chwila
Avenida del Mar
Zona Velha
Murale
Teleferico
Palazo de Sao Laurenco / Teleferico
Kawiarnia O Verdinho
Krzysztof / Dona Amélia Garden
Widok na Funchal z obwodnicy
Muzeum CR / Pomnik Sisi
Widok na marinę z parku
Drzwi z ulicy Santa Maria
Bogata flora
Drzwi z ulicy Santa Maria
Marina
Mercado dos Lavradores
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 19, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
funchal, madera, portugalia
- Skomentuj
Lubię latać. Wiem, niepolitycznie się do tego przyznawać, bo ślad węglowy za lataniem idzie spory, ale lubię, co zrobisz. Na usprawiedliwienie - latam na małe dystanse (na duży ostatnio leciałam w 2009), a dodatkowo to mój pierwszy samolot od 2019 roku. Czuję się rozgrzeszona, więc.
Okazało się też, że czemuś nie opublikowałam nielicznych zdjęć z mojej poprzedniej podróży na Maderę, co się mają zmarnować, jeśli nie muszą. Jak już wspominałam, maderskie lotnisko jest wymagające i czasem trudno wylądować; tym razem lot był idealny, a lądowanie w zasadzie bez przygód, jeśli nie liczyć kołysania przy podchodzeniu, zakończonego, excusez le mot, siarczystym pierdolnięciem o pas. Oklaski zdecydowanie się należały. Jedyna wada - wylot był o 8 rano, ale to i tak lepiej niż wylot o 6 poprzednio. Lotnisko wyspiarskie ma też tę zaletę, że taras widokowy wychodzi na pas i zamiast kisić się w hali, można siedzieć w słonku i patrzeć na samoloty. Z powrotem w gratisie dostałam przelot nad wyspą i pobliskimi wysepkami - Desertas i Porto Santo, b. zadowolona.
Ławica, sierpień 6 rano (2018)
Ławica (2018)
Santa Cruz
Canico

Canico


Przy paśniku
Chmurki / Ilhas Desertas
Porto Santo / Zachód słońca nad Europą
Porto Santo
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 12, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
madera, portugalia
- Komentarzy: 2