Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Savill Garden

[20.06.2014]

Niby w Unii jest system metryczny, ale odległości w Anglii dalej są podawane w jardach i milach[1], a powierzchnia w akrach. Musiałam sobie przeliczyć, jak duży jest Savill Garden i wyszło, że całkiem duży (35 akrów = 140 tys. m2[2]). I nie dość, że duży, to obłędnie piękny. Pachnący różami, pełen brzęczących owadów, kwiatów (ciągle jeszcze kwitły azalie!), łopiany wyższe od człowieka i ptactwo. Oswojone, miejscami nachalne. Kaczka prowadzi kaczęta, gęś - nieco ostrożniejsza - syczy na ludzi, bo może chcą uprowadzić jej przerośnięte potomstwo, ale tak się odwraca, żeby tę chrupkę kukurydzianą chwycić. Tylko wiewiórek nie ma. Obiecywali wiewiórki, że w Anglii jak splunąć, a tu żadnej. Owce na poboczu - jasne. Nawet króliki widziałam koło lotniska. Ale wiewiórki - null, niente, nada.

Warto słuchać personelu, który mówi, że o 18 zamykają, bo o 18:10 się stoi i puka grzecznie w szybkę, czekając, aż przyjdzie zdziwiony (acz grzeczny! żadnych pretensji, za to z pytaniem, czy nam się podobało) ochroniarz, żeby wypuścić. Ciekawa, ile osób się już przespało na ogrodowej ławce (albo wyszło przez płot, nie był bardzo wysoki).

Bilety przez internet [2018 - link nieaktualny] kosztują tyle samo, co na miejscu, kolejek nie ma. Dzieci do lat 6 bezpłatnie. Parking do 1,5 godziny - darmo, potem jakoś niewiele za kolejne godziny.

TL;DR: warto, zwłaszcza na piknik. Trawa z jedwabiu, koniecznie bose stopy. Na miejscu sklep i kawiarnia.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Oraz co jakiś czas pojawia się informacja No hard shoulder for 5 miles, która mnie całkowicie wybiła z kontenansu. Po czym się okazuje, że trywialnie chodzi o pobocze.

[2] Oczywiście, można - jak Amerykanie - przeliczać na wielkość boiska futbolowego - 26 boisk, google uczynnie przeliczyło.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 20, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: anglia, savill-garden, wielka-brytania, ogrod-botaniczny - Komentarzy: 2


Windsor

[20.06.2014]

Małe, turystyczne miasteczko, pub Pod Głową Króla, strome uliczki, kamienice i sklepy z pamiątkami. I nad tym wszystkim Zamek. Chyba największy, jaki widziałam (a wikipedia mówi, że się nie mylę: 800 m długości, 19 baszt, powierzchnia podłóg wynosi ok. 45 000 m² - czujecie czas potrzebny na froterowanie parkietów?), a wszystko to dla kilku osób. I kilkuset osób obsługi (jak nie więcej). Niedelikatnością jednak wydaje mi się stawianie lotniska 16 km od siedziby, przecież królowa się tam nie wysypia, co chwila coś lata.

Dzieci na szkolnej wycieczce, odziane w schludne mundurki skandują We're going to see the Queen! We're going to see the Queen! Niestety. Przy bramie Świętego George'a przez chwilę szumi plotka, że w kawalkadzie niewielkich ciemnych samochodów, które właśnie zajechały na dziedziniec, jest Elżbieta, ale plotka nie zostaje zdementowana przez rzecznika, a z samochodu nikt nie wychodzi. W sklepiku rozpoczyna się wielkie uczucie - kosz z pluszowymi corgi generuje kolejnego pasażera na pokładzie (oraz długie rozmowy o tym, że piesek - aktualnie nazywany Mała Lejdi - czekał, żeby wybrała ją taka miła dziewczynka o imieniu Maja; szczęśliwie nie poruszyliśmy tematu kilkuset innych piesków).

Upał. Wszystko kwitnie jednocześnie - maki, magnolie, kasztanowce, lipa i jaśmin. Za murami niedostępny ogród, piękny, lekko dziki, nieregularny, brakuje tylko przechadzającej się szlachty. Objaśniam Majowi, że z naparstnicy robi się lek na serce i że można się rozchorować, jeśli się zje za dużo i od tej pory naparstnica jest mijana z szacunkiem.

Bilety kupowałam internetem, ciut taniej, ale głównie dlatego, żeby ominąć kolejki. Kolejek w zasadzie nie było, jedyna pojawiła się przed wejściem do Domku dla Lalek królowej Marii. Na pewno warto poszukać zniżek i kart członkowskich różnych organizacji, da się wejść taniej, jeśli się np. odwiedza więcej zabytków lub ma w planie częstsze wizyty. Dzieci do lat 5 wchodzą bezpłatnie. W komnatach zakaz fotografowania, trochę szkoda, bo nie jestem w stanie opisać, ile złota zużyto do pomalowania wszystkiego, co można - ścian, sufitów, nóg krzeseł. Porcelana w wersji na bogato, odzież dla małych księżniczek od znanych projektantów, tyle że w wersji mini. Dywany, kryształowe żyrandole i rycerze w zbrojach. Szczęśliwy to kraj, którego wojny nie oskubały ze wszystkiego, co wartościowe.

TL;DR: Warto, a w sklepie z pamiątkami są pluszowe corgi.
Dobra grecka restauracja: The Real Greek (2 River Street Windsor, Berkshire SL4 1QT).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 20, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: anglia, windsor, wielka-brytania - Komentarzy: 1



O fiolecie na horyzoncie

Wracając z placówki edukacyjnej kilka dni temu, kątem oka zobaczyłam łan fioletu. On the outskirts of nowhere, on the ring road to somewhere, za Strzeszynem Greckim, za krzakami, za polami. Po dłuższych poszukiwaniach w internetsach okazało się, że pachnące miodem pole to faceliowy poplon (typowane były hyzop, zatrwian czy oset i chaber). Brzęczący pszczołami, kręcący w głowie zapachem, z paprociowo zakręconymi kwiatostanami. Tuż przy drodze, którą jeżdżę codziennie.

GALERIA ZDJĘĆ. I łacina po naszymu na dziś, łatwiutka:


Kóniec Dymbiec.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 17, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: polska - Komentarzy: 10


O zakątkach

Czasem tak jest, że po nastu latach w mieście nagle się okazuje, że w samym centrum jest zakątek uroczy, przedziwny i zupełnie poza kontekstem. Czekając na przygotowanie zdjęć[1] u ulubionego fotografa Poznaniaków (ponad 100 lat tradycji) weszłam wtem w bramę Biblioteki Uniwersyteckiej, gdzie.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Na biometrycznych każdy oprócz Maja wygląda jak wyjęty z pijackiej imprezy w mafii.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 16, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1