Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

#tenmoment, kiedy blisko

[17-26.10.2017]

Pracuję na Sołaczu, pięknej dzielnicy willowej tuż obok malowniczego parku Sołackiego. Z Sołacza jest podziemne przejście na drugą stronę przelotowej Niestachowskiej, gdzie Ogród Dendrologiczny, dalej Golęcin i wreszcie jezioro Rusałka. WTEM okazało się, że mam o dwie minuty jazdy samochodem miejsce, gdzie o poranku przepięknie zaczyna się świat jesienią. Szanowni państwo, poznajcie Rusałkę, jezioro, które w ekranizacji "Ogniem i mieczem" zagrało Dniestr. Rzadko kto się może takim osiągnięciem pochwalić.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 13, 2017

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: solacz, rusalka - Komentarzy: 3


Teneryfa - Puerto de la Cruz

[3.11, 7-8.11.2017]

Oczywistym chyba jest, że wyjazd w deszczowym, szarym i zimnym listopadzie w miejsce, gdzie słońce, palmy[1], piasek i grzeczna temperatura 20-25 stopni, jest pomysłem bardzo dobrym.

Puerto de la Cruz, turystyczne miasto na północy wyspy, to taki Sopot - wzdłuż wybrzeża promenada z hotelami, sklepami i restauracjami, ładna, wakacyjna architektura, w głębi dla odmiany hotele i centra handlowe, a do tego czarne plaże. Z opcji centrów handlowych niespecjalnie skorzystaliśmy, chociaż Wyspy Kanaryjskie to strefa niskich podatków i teoretycznie wszelkie dobra luksusowe są nieco tańsze, za to z plaż - i owszem. Od wschodu można się wykąpać na dość kamienistej i niezbyt wygodnej Martiánez, od zachodu - na znacznie przyjemniejszej, z idealnie gładkim piaseczkiem, Playa Jardín (chociaż akurat dwa dni z rzędu trafiliśmy na czerwoną flagę i mega fale, uniemożliwiające wejście dalej niż na kilka metrów w głąb wody). Dla fanów latarni morskich - jest bardzo ciekawa - nowoczesna, nie można niestety wejść, ale stanowi ładny akcent, zwłaszcza o zachodzie słońca.

Po mieście chodzą luzem małe kurki.

Promenada koło Playa Martiánez Playa Jardin / Latarnia morska / Playa Martiánez Pani bardzo entuzjastycznie reagowała na oblewanie przez fale

Czego nie udało mi się zobaczyć w Puerto Cruz, a żałuję: ogrodu botanicznego (Jardin Botanico), parku Taoro, ogrodu orchidei (Jardin de Orquideas de Sitio Litre) i Miejskiej Hali Targowej (Mercado Municipal).

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Nieustająco kiwam się w wewnętrznym osłupieniu, że ja ośmioletnia nie uwierzyłabym sobie, że będę spędzać nie dość, że wakacje pod palmami, to jeszcze w listopadzie. Przez pierwsze osiem lat życia byłam z rodzicami na wczasach zakładowych w Ustce, Kołobrzegu i Karpaczu oraz z wizytami u rodziny w Warszawie, pod Warszawą i w okolicach Białowieży.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 8, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: hiszpania, wyspy-kanaryjskie, teneryfa, puerto-de-la-cruz - Skomentuj


Teneryfa - Obserwatorium Astronomiczne

Przy okazji teneryfskiego must-have (czyli wulkanu Teide, o czym niebawem) warto spędzić trochę czasu na zwiedzaniu jednego z trzech najlepszych na świecie Obserwatorium Astrofizycznego, które - ze względu na dobre warunki pogodowe - znajduje się właśnie na zboczu Teide, w obszarze Izaña.

Proza - bilety do Obserwatorium (i nie tylko, bo również na kolejkę na Teide i różne inne aktywności) warto wyklikać na stronie Volcano Teide Experience. Warto, bo limit odwiedzających jest niewielki w ramach grupy językowej (do wyboru angielski, niemiecki i hiszpański), zwłaszcza poza sezonem i restrykcyjnie należy przybyć na określoną godzinę. W różnych serwisach podróżniczych można znaleźć działające kody zniżkowe (np. skorzystałam z 10% kodu wyspy-szczesliwe10). Ponieważ Obserwatorium jest zlokalizowane na wysokości 2390 m n.p.m., bez względu na pogodę “na dole” na wybrzeżu, trzeba się zaopatrzyć w coś cieplejszego i nieprzewiewnego, bo może w słoneczny dzień nie jest aż tak zimno jak na samym Teide, ale tak samo wieje. Oraz w okulary przeciwsłoneczne i krem, bo tak jak na Teide, słońce operuje bez ostrzeżenia.

Dalej to już wzrokowa poezja - sama droga do Obserwatorium jest przepiękna - kręta, wznosząca się ostrymi zakosami przez chmury, czasem tuż przy krawędzi stromo opadającego zbocza. Są dwie możliwości - albo są chmury i nie widać nic, bo jedzie się w chmurach, albo są chmury i zza nich widać coś i to coś jest obłędne. Są pobocza, są punkty widokowe (niestety na niektórych drzewa na tyle pozarastały, że nawet jak chmury pozwalały coś zobaczyć, to drzewa już niekoniecznie); autokary jadące na i z Teide ostrzegawczo trąbią. Ponieważ jestem z natury Filifionką, martwiłam się, że się spóźnimy i pewnie po części z tego powodu, a po części z powodu ostrych zakrętów i raptownych zmian wysokości po drodze w górę rozbolał mnie brzuch. Nie spóźniliśmy się, z powrotem już się tak nie stresowałam.

Wycieczka po obiektach Obserwatorium zajmuje ok. 2 godzin (łącznie z oczekiwaniem na wjazd). Marsjański krajobraz (jeśli Mars byłby porośnięty porostami i krzakami, oczywiście), konsekwentnie białe budynki (w celu odbicia promieni słonecznych i nie nagrzewania powierzchni) i bardzo sympatyczny przewodnik. Trochę historii przedsięwzięcia, trochę logistyki i wielkich liczb, bardzo ciekawa prezentacja o specyfice i narzędziach pracy astronoma (dla dzieciaków hitem była prezentacja kamery termowizyjnej), można popatrzeć przez mocny filtr na słońce (chociaż mieliśmy dość kapryśną pogodę i mimo że zwykle Obserwatorium jest nad pasem chmur, tego dnia czasem nie było wiele widać). Można fotografować wszędzie tam, gdzie można wejść.

Wszystko za mgłą / Rzut oka w niskie zarośla / Nie ma mgły IAC / Zawiało, znowu mgła Oryginalna wielkość luster Gran Telescopio Canarias (GTC) / Schemat Teleskop automatyczny Kopuła teleskopu / Ziemia, taka malutka Teide w chmurach Zasłania i mgła, i drzewa / Nic nie zasłania Teide / Urwisko Jeden z zakrętów

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 6, 2017

Link permanentny - Tagi: teneryfa, teide, hiszpania, wyspy-kanaryjskie - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Sycylia - Giardini-Naxos 2/2

[27.08.2017 Ostatni odcinek, już w drugiej dekadzie października, yay me!]

Ostatni dzień wakacji, taki trochę udawany, bo o 11 musieliśmy opuścić hotel, a samolot wylatywał o 23:50 (skądinąd niespecjalnie polecam, jakby leciał o 21, byłoby idealnie; Majut spał na mnie w samolocie, wyszłam połamana jak paczka paluszków, a do domu dobiliśmy koło 4 nad ranem). Szczęśliwie hotel (Nike) bardzo pro (skądinąd polecam - świeżo po remoncie, cicho!, czysto, bardzo duże pokoje, jedyna wada to powtarzalność śniadań) pozwalał na skorzystanie z basenu do oporu oraz na zostawienie bambetli w recepcji do późnego wieczora.

Żeby nie była moja krzywda, zobaczyliśmy większy kawałek lokalnego muzeum archeologicznego, bo było tuż obok. Kawałek, bo dzień był chyba najbardziej upalny ze wszystkich i pobyt na terenie nieocienionym nie sprawiał specjalnej przyjemności. Szczęśliwie muzeum miało zarówno sporo drzew, jak i nieduży, za to klimatyzowany, budynek z artefaktami sprzed tysiącleci (oraz czarnego kota, ale nie nastawionego towarzysko). Teren spory, kilka stanowisk archeologicznych, obowiązkowy widok na Etnę. Raczej dla fanatyków historii, ale przyjemne miejsce na spacer (sprawdzić, czy nie 35 stopni). Ceny umiarkowane, ok. 4-5 euro za dorosłego, dzieci nie płacą.

Muzeum - artefakty Pozostałości po wykopkach Obowiązkowy widoczek z Etną

Na sam finał poszliśmy w opcję ultra-turystyczną, czyli w wycieczkę łodzią po zatoce. I ubolewam, że dopiero ostatniego dnia, bo była to impreza świetna. Płynęliśmy z Danielem (opinie tutaj), którego zarezerwować można w pierwszej budce po prawej przy nabrzeżu portowym oraz pewnie w okolicy plaży, bo łódka podpływała tam po dodatkowych pasażerów (m.in. Włocha, który wyglądał jak młody Don Draper, Zuzanka #approves). Widoki za milion monet - cała linia brzegowa Giardini-Naxos, widok na Taorminę, Isola Bella, Grota Miłości (gdzie młodzi zwiewali przed blokującymi małżeństwo rodzinami i po trzech nocach razem wracali i już musieli wziąć ślub, żeby poruty nie było), Grota Syreny, Błękitna Grota (z idealnym turkusem wody, przezroczystej na kilkanaście metrów), plaże i hotele luksusowego Mazzaro i Skała ze Słoniem. Przesympatyczny, choć dość apodyktyczny kapitan opowiadał anegdotki po włosku i po angielsku, puszczając nieśmiertelne hiciory z lat 80. i 90. (Bon Jovi ftw), po czym zacumował z zatoczce i kazał pływać (z czego skwapliwie skorzystała Maja, albowiem tylko jej nie przeszkadzało, ze plywa w gatkach, bo przecież po co brać ze sobą kostiumy), w międzyczasie wykonując z dużym doświadczeniem kompozycję ze świeżych owoców. Jak będziecie mieć okazję, płyńcie z Danielem, przemiłe popołudnie.

Giardini-Naxos - marina Scoglio dell-Elefante Mazzaro - luksusowa Taormina Okolice Isola Bella

A na skałach, przy porcie, mieszkała mama kot z trzema pręgatymi kociętami, codziennie się zatrzymywaliśmy, żeby popatrzeć. Ulubione wspomnienie z wakacji Majuta.

GALERIA ZDJĘĆ

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 20, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: giardini-naxos, sycylia, taormina, wlochy - Skomentuj


Wielkopolska w weekend - Tuczno

Pierwszy raz na zamku w Tucznie byłam (i nocowałam na poddaszu) 13 lat temu, w 2004 roku. I wyobraźcie sobie, nie miałam wtedy aparatu fotograficznego. Nawet w telefonie, który zamiast aparatu (i setki innych rzeczy) posiadał antenkę i można było z niego dzwonić. Wracając do zamku, odbywała się w nim wtedy firmowa impreza integracyjna, największą atrakcją okazały się fajerwerki w okolicach północy; dawno nie widziałam ludzi tak ambiwalentnie rozdartych między urokiem światełek i wybuchów a smutkiem zrozumienia, że właśnie w powietrze idzie ich premia.

Tym razem do Tuczna zabraliśmy rodzinę TŻ, bo mają blisko. Piękna jesień, kasztany, słoneczne popołudnie. Zamek wyglądał, jakby się w ogóle nie zmienił.

Rozchodnik i motyle z ogródka babci I. Trzcianka, jezioro Sarcz Tuczno - Zamek Wedlów Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Tucznie

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 16, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: trzcianka, tuczno, polska - Komentarzy: 2


Wielkopolska w weekend - Dziekanowice

Poprzednio (we wrześniu 2014) wybraliśmy się po sezonie, tym razem trafiliśmy na festyn na pożegnanie lata. Po zdjęciach widać, jak bardzo umowne to lato było - przemoczyłam pantofelki, nieco zziębliśmy, Maj przegnał nas po wszystkich straganach w celu wyboru "pamiątki"[1], chwilę (dłuższą) zajęła nam nauka chodzenia na szczudłach, ale - czego się można było spodziewać - większość czasu spędziliśmy karmiąc owce i kozy chmielem. Tym razem nie wyszliśmy poza skansen, ale odkryliśmy ominiętą poprzednio kapliczkę z cmentarzem i dwór. Dwór można zwiedzać, a pod dworem zbierać kasztany.

Wiele kroków później obiad w Kwiecie Peonii na pl. Wielkopolskim, warto poczekać dłuższą chwilę (ale lepiej się wybrać, jak nie ma promocji na grouponie).

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Staramy się ograniczać zakupy na tego typu imprezach, zwłaszcza kurzołapów i durnostojek, ale frakcja "chcę jakąś pamiątkę" robi się coraz silniejsza. Tym razem wróciliśmy z ptaszkiem wypchanym lawendą i dwoma pudełkami krówek. Jednym pudełkiem, bo drugie zeżarliśmy w drodze do domu. Przy okazji chciałam pochwalić zdolności marketingowe jednej z pań wystawiających się na stoiskach, która na widok 8-latki patrzącej na korale i kolczyki wrzasnęła "To dla dorosłych, nie dla dzieci, dla dzieci są spineczki i bransoletki" i wskazała na tackę z czymś, czego wysiedlonemu jeżowi nikt by nie dał. Czy moje dziecko oddaliło się natychmiast od stoiska? Pod rozwagę podaję, z 8-latków szybko wyrastają konsumenci.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 10, 2017

Link permanentny - Tagi: dziekanowice, polska - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Skomentuj