Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o sztuka

O Malczewskim w Poznaniu

[7.01.2023]

Raz na jakiś czas odwiedzam poznańskie Muzeum Narodowe, za każdym razem znajdując coś nowego. Tym razem na przykład trafiłam wreszcie do sali ze sztuką antyczną; jestem przekonana, że pierwszy raz. Ale głównym celem było obejrzenie przywiezionych z Lwowa w ramach wsparcia dla Ukrainy obrazów Jacka Malczewskiego. Trochę na przechowanie, trochę jako symbol uchodźstwa, niejednoznacznie, smutno-gorzko. Więcej o wystawie na stronie muzeum, można tam zobaczyć wystawę wirtualną, a na żywo do października 2023.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 28, 2023

Link permanentny - Tagi: sztuka, muzeum - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


Drezno - Stare Miasto

Plany były imponujące, bo na drezdeńskiej starówce można spędzić kilka dni, ale ze względu na wyporność wycieczki na sztukę ograniczyliśmy się do Zwingera (a i to nie całego), przejścia obok monumentalnego muralu z Orszakiem Książecym oraz spacerze po Tarasach Brühla, omijając tak wiele dobrego, że nie będę wymieniać, bo mi smutno (ale jakby kto planował, mam listę).

TL;DR - Zwinger obowiązkowo.

Pałac Zwinger to ogromna, barokowa XVIII-wieczna budowla, aktualnie mieszcząca Galerię Starych Mistrzów, bogatą kolekcję porcelany i kilka innych wnętrz, które można zwiedzać w ramach jednego biletu[1]. Sam kompleks - dziedziniec oraz tarasy - można obejść bez biletu i na sam spacer warto zarezerwować dobrą godzinę, nie licząc ekspozycji. Nam - z nieco niechętnym Majutem (nuda, głód zaraz po śniadaniu, to tylko budynki, czy możemy odpocząć, pada, gorąco) - w sumie zeszło na Zwinger 4 godziny, nie licząc przerwy na obiad. Sama galeria obrazów zajmuje trzy piętra, od Boticcellich przez Dürery i Rembrandty do Bellotów. Szukałyśmy z młodzieżą zwierząt na obrazach i przyznam, że nielichą fantazję mieć trzeba, żeby takie Madonnie machnąć ślimaka dla towarzystwa. Najbardziej, poza oczywiście samą architekturą budynku, podobał mi się arras (patchwork?) Kathariny Gaenssler, przedstawiający lustrzany widok sali z widokiem na Madonnę Sykstyńską i martwe natury na drugim piętrze (zwłaszcza te campowe typu zwiędłe kwiaty czy śledzie). Z zabawnych rzeczy - obrazy i rzeźby chronione są przed dotykiem, przy zbliżeniu się, nawet niecelowym, odzywa się brzęczyk, który błyskawicznie animuje kustoszy.

Nieco większe zainteresowanie wzbudziła w młodzieży kolekcja porcelany, chyba ze względu na przestrzenność i zróżnicowanie. Od talerzy do fantastycznych, piętrowych konstrukcji, od Japonii po pobliską Miśnię. Wyszliśmy przez sklep, może nie w samym muzeum, ale przy jednej z pobliskich uliczek, bogatsi o porcelanowy dzwoneczek.

Tęsknie omijając Zamek Rezydencyjny, w drodze na Tarasy, przeszłam obok Fürstenzugu, ogromnego muralu na Augustusstrasse, przedstawiającego orszak - jak podaje przewodnik - 35 władców dynastii Wettynów i około 50 innych osób oraz konie i podobno dwa charty. Aktualnie (od początku XX wieku) 100-metrowy mural składa się z porcelanowych płytek, dzięki czemu przetrwał bombardowanie w czasie wojny, wcześniej był malowany na murze techniką sgraffito.

Tarasy Brühla to promenada spacerowa z widokiem na drugi brzeg Łaby, przecinającej Drezno. Pogoda była dość barowa, pewnie w pełnym słońcu jest zdecydowanie ładniej. Na samych Tarasach można spędzić sporo czasu, wchodząc do Albertinum, Akademii Sztuk Pięknych, Sądu Najwyższego czy wreszcie do Nowej Synagogi, świątyni-pomnika powstałej na pamiątkę synagogi Sempera zburzonej podczas Nocy Kryształowej; można też pod Tarasami zwiedzić pozostałości twierdzy, jak kto lubi bunkry. Można też iść na ciasto i kawę.

Zwinger, dziedziniec Zamek Rezydencyjny Madonna ze ślimakiem / Wnętrza / Wejście do Glockenspiel Katharina Gaenssler, Sixtina 2012 Zwinger / Błazen dworski / Dziwny piesek Krajobraz po uczcie No może nie jest aż takie nudne Georgentor / Fürstenzug (detal) Kolekcja Porcelany Fürstenzug Tarasy Brühla Tarasy / Akademia / Astronomie im Urlaub (fragment)

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Jak ktoś planuje intensywne zwiedzanie, warto się rozeznać w dostępnych kartach miejskich - Dresden Welcome Card czy Dresden City Card, obejmujące komunikację i wstępy (lub zniżki na wstępy). Nie znalazłam opcji zakupu biletu do Zwingera przez Internet, ale posiadacze Museum Card wchodzili bez kolejki (a do kasy była dość spora, mimo że dzień roboczy w Niemczech). Moim Graalem jest oczywiście Karta Krainy Zamków, nie ze względu na koszt, ale na czas, żeby te 50 zamków objechać.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 3, 2019

Link permanentny - Tagi: drezno, niemcy, dresden, murale, majowka2019, sztuka - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Skomentuj


Wrocław, epizod 2

[29-30.09.2018]

Zoo we Wrocławiu jest małe i bardzo przypomina mi berlińskie (te z zachodniej części). Wbrew opiniom, w ostatnią wrześniową ciepłą sobotę tłoku nie było, ani przy wejściu (acz nie głównym, tylko tym od strony Hali Stulecia - bilety można przez internet), ani do Afrykarium. Mocny akcent na samym wejściu - lwy (które wyszły, wyemitowały dostojeństwo i szybko zniknęły, zanim udało się zrobić zdjęcie), zaraz potem Afrykarium z fantastyczną, przestrzenną; rafą było ciekawe, ale nie wzbudziło aż takiego zachwytu jak na hałas dookoła. Przestronny, dobrze zaaranżowany pawilon, ale poza rafą i doskonałym tunelem, nad którym pływają mega płaszczki (i w którym kłębią się tłumy ludzi), niewiele odróżnia się od jakichkolwiek sal wystawowych w zoo. Trzymając się podobieństw do berlińskiego zoo, w starym XIX-wiecznym budynku restauracyjnym, mieści się piękne herpetarium (gadziarnia?) i motylarnia. Maj zachwycił się oczywiście zagrodami z bydełkiem domowym - kozami, owcami, końmi i kucykami, osłami czy kurami. Miejskie dziecko, wiadomo. Udało nam się nie znaleźć zoologicznego krasnala na hipopotamie, co podobno jest pewnym wyczynem. Więc trzeba będzie wrócić, zdecydowanie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Panorama zachwyciła mnie z kompozycyjnego (i inżynieryjnego) punktu widzenia. Słowem wstępu - bilety można oczywiście przez internet, istotne jest to, że kupuje się na określoną godzinę. I mimo wybrania sensownej godziny i mnóstwa czasu się spóźniliśmy, bo parking przy muzeum okazał się być zajęty (samochód przed nami wjechał, a naszemu pan parkingowy podziękował). Mimo to udało się dołączyć do grupy, dodatkowo miałam cały korytarz dla siebie. Jakkolwiek nie podejmuję się oceniać artyzmu prawie 120-metrowego obrazu, tak robi on ogromne wrażenie. Podczas 30-minutowego seansu, lektor opowiada o historii powstania i przeprowadza przez kompozycję obrazu, od wejścia wojsk na pole bitwy aż po modlitwę i grzebanie zmarłych. Granica między obrazem i instalacją przestrzenną jest prawie że niewidoczna, w dobie komputerów nie dziwi, ale tu jest absolutnie analogowo - błoto, drzewa, szczątki wozu przechodzą płynnie w obraz (ciekawe, swoją drogą, jak często wymieniają elementy sztafażu). Pewnie nie jest to miejsce, do którego się wraca podczas każdej wizyty we Wrocławiu, ale raz warto.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 30, 2018

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: ogrod-zoologiczny, wroclaw, polska, zoo, sztuka - Komentarzy: 2


Berlin - Altes Museum

Bilety do Altes Museum kupiłam z wyprzedzeniem, ale w przeciwieństwie do zimowego doświadczenia z Pergamonem, nie było w ogóle kolejki. Muzeum to piękny, monumentalny budynek tuż obok równie pięknego i monumentalnego budynku Berliner Dom, nie sposób nie trafić. W środku chłód i - jeśli nie myśli się o tym, że wszystkie eksponaty powinny wrócić do krajów pochodzenia - ogromna dawka starożytności. Majutowi najbardziej podobała się biżuteria i wyrywki mitów greckich, serwowane przeze jako komentarz głosowy dla pieczołowicie malowanych tarcz z czarnofigurowymi historiami.

GALERIA ZDJĘĆ.

Garść adresów restauracji:

  • Ach! Nico Ach! - restauracja grecka, Kurfürstendamm 97-98. Błyskawiczna obsługa, porcje powyżej moich możliwości (a greckie mogę w każdych ilościach).
  • Tugra - restauracja turecka, Kurfürstendamm 96. Dłużej się czeka, ale bardzo familijna atmosfera.
  • Vapiano - bistro włoskie, Mittelstraße 51-52. Trochę z przypadku - chcieliśmy coś małego przed podróżą i żeby długo nie czekać; na wejściu dostaje się kartę, którą się zamawia przy stoiskach (pizza, sałatki, kawa, słodycze), a przy wyjściu płaci. Fantastyczne podwórko tuż obok Unter den Linden, ale raczej nie pierwszy wybór, żeby zjeść coś dobrze po włosku. [2022 - nie ma już tej lokalizacji, są inne]
  • Cafe Bilderbuch - kawiarnia śniadaniowa, Akazienstraße 28. W niedzielę śniadaniowe bufety, w pozostałe dni śniadania z karty (dużo!). Również piękne podwórko.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 1, 2018

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy, sztuka - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Skomentuj


O tym, że nie da się czasem spotkać w grudniu

[9-10.12.2017]

Najpierw mieliśmy spotkać się z A. i jej chłopakami na miejscu, w Muzeum Techniki. Ponieważ różne rzeczy po drodze, minęliśmy się. Przerzucając się sms-ami i wiadomościami, spotkałyśmy się w przelocie następnego dnia na śniadaniu. Szkoda, bo i chłopaki chcieli się z Mają spotkać, i ja z A. zamienić kilka słów, bo w Poznaniu jakoś też się tak samo mijamy. W każdym razie sobota w grudniowym Berlinie przewidywalnie miła - Spectrum (nieustająco Domek Czarownicy robi zamieszanie w błędniku), restauracja Athena na Tempelhofer Ufer i spacer po Kurfürstendamm do jarmarku przy Gedächtniskirche. Przy okazji odwiedziłam sklep firmowy Taschen, gdzie jednak zaskoczyło mnie, że książki są raczej tylko po niemiecku. Szczęśliwie da się wszystko zamówić przez Internet i mimo okresu przedświątecznego przesyłka z prezentem po angielsku przychodzi w ciągu kilku dni do Polski.

Odbicia / Prąd / Domek czarownicy Energia powietrza / Mgła / Transport U-bahn Kurfürstendamm / Gedächtniskirche

Następnego dnia udało nam się nie spotkać z K. i P., ponieważ przedłużyło nam się śniadanie, potem krążyliśmy dramatycznie po okolicach Wyspy Muzeów, szukając miejsca do zaparkowania, a dodatkowo kupiłam bilety do Pergamonu on-line, co gorąco polecam, bo omija się kilometrowe kolejki (ale omija się też opcję na spotkanie ze znajomymi, więc coś za coś). Gorąco polecam, bo powiedzieć, że Pergamon robi wrażenie, to nic nie powiedzieć. Nie jest ważne, czy to, co widać w muzeum, zostało odtworzone z garstki kamieni (oraz w jaki sposób pozyskanej), efekt jest taki, że weszłam, opadła mi szczęka i tak krążyłam z półotwartymi ustami, próbując ogarnąć wzrokiem kawał historii starożytnej. Brama Ishtar - 14 metrów wysoka, 30 metrów szeroka, zupełnie nie dziwi mnie pełna przechwałek inskrypcja króla o tym, po co jest brama (żeby się zachwycić i paść na kolana, zdecydowanie cel osiągnięty mimo upływu tysięcy lat). Mnóstwo lol-contentu na płaskorzeźbach - nic tak nie cieszy 8-latki jak szukanie kolejnych scenek, na których ludzie-orły cieszą się, że mają wiaderko i owocek. Fantastyczne arabskie dywany, z dużą nutą smutku, bo sporo tych pięknych rzeczy zniszczało w Syrii wraz z ludźmi, którzy byli potomkami autorów. Bardzo konkretnie planuję całą Wyspę na jakiś letni dzień.

Inskrypcja / Źródło inspiracji "Niekończącej się opowieści" Człowiek orzeł ma wiaderko i owocek / Kciuki aprobaty

Berlinerdom, Trzy dziewczęta i chłopiec, wreszcie jarmark przy St. Marienkirche.

GALERIA ZDJĘĆ
Poprzednie wizyty: "Spectrum" - 2016 i 2014; jarmark przy St. Marienkirche 2014, 2013 i Gedächtniskirche 2014.

W tle "Avalon" Roxy Music. To płyta bezczasowa, pasuje i do grudniowych wspomnień, i do lutowej rekonwalescencji.

Adresy: Taschen Berlin - Schlüterstr. 39.
Restauracja hinduska Appka - Maybachufer 23.
Restauracja grecka Taverna Athene - Tempelhofer Ufer 12.
Pergamonmuseum - Bodestraße.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 10, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: berlin, Niemcy, sztuka - Komentarzy: 7


Wielkopolska w weekend - Szamotuły

[13.08.2017]

Do Szamotuł wybrałam się głównie na wystawę ilustracji Janusza Grabiańskiego (niestety zakończoną, dostępna do 31.08[1]), a poza tym dlatego, że nie byłam. Uroczy ryneczek (obowiązkowo lody!), kawałek dalej Zamek Górków z ekspozycją stałą i czasową wystawą. Kustoszka przeprosiła nas za niewygody, ponieważ przez zamkiem intensywnie i głośno próbował zespół, jak to się kiedyś mówiło, młodzieżowy. Nie żeby to w jakikolwiek sposób przeszkadzało, słońce, ciepło, muzyka. Wystawę oczywiście trzeba było zobaczyć - powrót do dzieciństwa, pierzaste akwarele z kotami, piękne, szlachetne twarze dzieci, delikatne szkice budynków; Rogaś z Doliny Roztoki i Ryży Placek. Część dla dorosłych równie fantastyczna - kalendarze modowe ze zwiewnymi, rozmarzonymi modelkami w pracowicie co do oczka odrobionych swetrach czy okładki do "Sagi rodu Forsythe'ów", które natychmiast wypierają serialowych aktorów z lat 60.

Dookoła zamku piękny park z fontanną, zabudowania przyzamkowe i wąska Baszta Halszki[2], gdzie po wąskich schodach przechodzi się z sali do sali, od piwnicznych wykopalisk z regionu do prawie współczesnej wojskowej techniki. Chyba najciekawsze muzeum dla dziecka - maszyna do pisania, lornetki, welocyped czy etapy powstawania kolorowych dagerotypów; szkoda, że nie interaktywne.

Gorącą zwolenniczką chłodu gotyckich katedr (i przeciwniczką barokizacji budowli gotyckich, oczywiście) będąc, zajrzałam i do bazyliki kolegiackiej; mnie się podobało (i zdobnie, i chłodno), młodzież skupiła się na zbieraniu plastikowych kulek, które ktoś rozsypał pod kościelną bramą.

Fontanna / Wieża Halszki Wystawa + garderoba, za otwartymi drzwiami balkonowymi próba Wieża Halszki / Welocyped (ale jak się wsiada?!) Bazylika Bazylika, wnętrze / Pejzażyk - Wargowo / Bazylika, detal Puszyste Galsworthy, Irene Galsworthy, Fleur Galsworthy, młody Jolyon Puszyste Moda inaczej oraz puszyste

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Wiem, minął ponad miesiąc, ale kompletnie przestałam się zgadzać z kalendarzem, poza tym skoro nikt nie komentuje, to i nikt nie czyta, i nikt i tak by nie pojechał (czy mam focha? ależ).

[2] Elżbiety Ostrogskiej, która straciła rozum po śmierci męża i niedługo potem też umarła. Fajna baszta, ale nie idźcie tą drogą.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 26, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: szamotuły, polska, sztuka - Komentarzy: 13