Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o reportaż

Ben Aitken - Anglik w Poznaniu

Już sam podtytuł - “Mój nieprawdopodobny rok w Polsce” - powinien być ostrzeżeniem, ale rzuciłam się na ten tytułowy Poznań. Jest rok 2016, początkujący angielski pisarz przyjeżdża na wariata do Polski, żeby zrozumieć, czemu Polacy emigrują do Wielkiej Brytanii. Ląduje w Poznaniu, dobrzy ludzie ogarniają mu mieszkanie i kolejne kiepsko płatne prace, co pozwala autorowi prowadzić miałkie rozmowy o życiu w kraju nad Wisłą. I jakkolwiek pomysł jest fajny, tak jest to książka, która pokazuje, czemu nie każda beletryzacja “blogowych” notatek ma sens. Obserwacje Aitkena są raczej powierzchowne, typu brudny chodnik, zaskakująco dobre jedzenie, ludzie się nie uśmiechają, spóźniłem się na pociąg, opowiedz mi o socjalizmie, czy wtedy ludzie byli bardziej życzliwi niż teraz, co myślcie o Brexicie, często powtarza się motyw “zapiłem, wydałem całą dniówkę na dwa drinki i mam kaca” oraz smętne rozważania, czemu pewna Polka się nim nie interesuje. Nawet Poznań oczami osoby w przelocie nie ma specjalnego uroku. Autor dokłada trochę lokalnych wyjazdów - Łódź, Oświęcim, Katowice, Kraków, w finale opisuje epicką wyprawę okazją, pociągiem i promem z Polski do Anglii. Na plus - czuć sarkastyczny humor i sporo autoironii, chociaż ewidentnie wiele zdań lepiej brzmiało w oryginale. Mocno niekonieczne, nawet dla Poznaniaków.

#66

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 18, 2023

Link permanentny - Tagi: 2023, panowie, podroze, reportaz - Skomentuj


Aleksandra Boćkowska - Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL

Pod koniec książki autorka konstatuje, że “opowieść o luksusie w PRL okazuje się w dużym stopniu opowieścią o smutku i biedzie. Po pierwsze luksus trudno było sobie wyobrazić - konsumpcyjnych pokus było niewiele. Po drugie pieniądze, zupełnie inaczej niż dziś, nie dawały poczucia stabilizacji. Przeciwnie - w każdej chwili mogło się coś przytrafić”, co w zasadzie powinno być mottem tego reportażu. W efekcie II wojny światowej i PRL-u zniknęły różnice statusowe i majątkowe, wszyscy mieli równie mało, w sklepach za wszystkim trzeba było stać, a niezbędne rzeczy się “załatwiało”, odstawało w kolejkach albo uzyskiwało metodą łapówki. W takiej sytuacji każda w miarę normalna rzecz miała szanse stawać się tytułowym “luksusem” - łazienka w mieszkaniu, telefon, prochowiec, koszula non-iron, elektroniczny zegarek, pomarańcze czy banany. Reportaż rozpoczyna rozprawienie się z mitem zamożności marynarzy w Gdyni, uznawanych za ówczesną elitę - mogli bez ograniczeń wyjeżdżać z Polski i mogli przywieźć rzeczy, których dostępnych nie było. “Bezeci”, czyli pozbawieni majątków, ale bogaci w etos arystokraci, z wielkimi, przedwojennymi nazwiskami skontrastowani są z nuworyszami przy władzy, którzy głosząc równość jednak zachowywali dla siebie to, co lepsze. Nowoczesna, rozwijająca się za sprawą wojewody Śliwińskiego Piła, hotel “Kasprowy” na Gubałówce, Saska Kępa jako ostoja zamożnej inteligencji, prywaciarze i badylarze oraz czyhający na nich domiar; z jednej strony to budujące przykłady, że nawet w gospodarce niedoboru było można, ale też w tle czai się mroczne wspomnienie tajnych służb, donosicielstwa, patrzenia, czy ktoś za bardzo się nie wychyla z ostentacyjnym bogactwem.

Męczyłam tę książkę długo, jedna z tych, którą zaczynałam, odkładałam, czytałam ponownie. Nie jest zła, ale w zestawieniu z setkami kryminałów z epoki, gdzie właśnie pozorny powiew luksusu był motywacją do działalności przestępczej, mało dla mnie odkrywcza.

#93

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 26, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panie, reportaz - Skomentuj


Renee Engeln - Obsesja piękna

Jednym z aspektów seksizmu jest postrzeganie osób żeńskich głównie (a czasem tylko) przez pryzmat ich wyglądu. Młode i ładne są więcej warte niż stare i nijakie, zadbane więcej warte niż niezadbane. Autorka analizuje pod kątem postrzegania kobiet nie tylko media, ale też przeprowadzania wiele badań i wywiadów wśród kobiet, ze smutną konstatacją, że lata celowego eksponowania tzw. kanonu urody (wyjątkowo szczupła, bardzo wysoka osoba o pięknej twarzy, gładkiej skórze, gęstych zadbanych włosach i dużym biuście) poczyniły dużo złego w kilku pokoleniach, ze szczególnym nasileniem w ostatnich latach za sprawą social mediów. Z jednej strony to sposób na stworzenie sobie rynku zbytu przez przemysł modowy, kosmetyczny i medyczny (kup X, będziesz miała takie włosy, skórę, figurę jak modelka, kiedy zoperujesz skądinąd świetnie działający nos, odniesiesz w życiu sukces, nie możesz wyjść z niewydepilowanymi nogami...), z drugiej to systemowe odcinanie kobietom zasobów, które są zmuszone poświęcić na bycie zadbaną. Autorka proponuje proste ćwiczenie - policzenie, ile środków (pieniędzy, czasu) kobiety inwestują w utrzymywanie urody w porównaniu z mężczyznami, cytuje wypowiedzi kobiet, które przyznają, że wielokrotnie zrezygnowały z jakiejś aktywności, bo czuły się brzydkie, grube, niewystarczające. Że są miejsca - na przykład siłownia czy basen, a nawet ulica - gdzie każdy krok jest oceniany, padło porównanie do wybiegu dla modelek, przy czym nikt się nie umawia, że ocena będzie miała miejsce dziś, więc na wszelki wypadek trzeba być zawsze przygotowanym. I tak, są osoby, które na to kładą zen, wychodzą z domu z niewyregulowanymi brwiami (i nikt tego nie kontroluje, to jest poza systemem), ale problemem jest nieustające przekonanie, że wartość kobiety leży w jej urodzie i staraniach, powielana od najwcześniejszego dzieciństwa. Jest i o fatfobii, i o badaniach, które dowodzą, że zawstydzanie i skupianie się na wyglądzie nie ma bynajmniej dobroczynnego wpływu (nie wspominając już o tym, że "troska" stojąca za tym podejściem z troską nie ma wiele wspólnego).

Dużo sobie obiecywałam po tej pozycji, zwłaszcza patrząc na solidną bibliografię i tytuł naukowy autorki. Lektura nie przynosi jednak rozwiązań, poza "nie myśl o wyglądzie, odcinaj toksyczną sferę, w której ciało jest towarem, skup się zamiast tego na działaniu swojego ciała i dbaniu o umysł". Nie jest to zła książka, świetnie odsłania systemową nierówność i wszystkie pułapki, w jakie łatwo wpaść, patrząc na przykład na instagramowe celebrytki, ale - jak na razie - wyrwanie się ze stricte estetycznego patrzenia na siebie jest zwyczajnie trudne.

#91

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panie, reportaz - Skomentuj


Olga Drenda - Wyroby. Pomysłowość wokół nas

"Wyroby" to przegląd rzeczy i historii rzeczy, które powstały z niczego, na wzór, z resztek i siłą ludzkiej pomysłowości i uporu, częścią wspólną ich jest czasem niezamierzona unikalność. Nie można ich było kupić w sklepie, a przynajmniej nie w ramach handlu uspołecznionego. To opowieść o przejściu z kiczu do obiektu kultowego, ze śmiecia do elementu kolekcji, o zapełnieniu luki na rynku w czasach niedoboru i dziwnym hobby w czasach nadmiaru. Nasze babcie dziergały na drutach brzydkie swetry, teraz takie swetry stały się elementem świątecznej zabawy, napędzanej przez przemysł fast fashion. Dziadkowie na działkach odzyskują rzeczy zużyte i niepotrzebne, gromadząc je w ramach estetyki zza płotu; ujęła mnie szczególnie idea niepolskiej, ale bardzo słowiańskiej w odbiorze waniennej Madonny. I w PRL-u, i współcześnie, króluje adhocism - jeśli można zrobić coś głupiego, co działa, to nie do końca jest takie głupie. Ciekawe, melancholijne, wspominkowe, ale wymęczyłam tę książkę, czytając po kilka stron w ciągu kilku miesięcy; to nie jest wina książki, raczej mojej niechęci do non-fiction, którego lektura idzie mi jak krew z nosa, a jednak ciągle niektóre tytuły kupuję. Konsekwencja.

Nie da się uciec od wątku biedy: wyroby często tworzyli ludzie, którzy, gdyby mieli wybór i możliwości, woleliby inne, lepsze przedmioty.
Do tamtej pory byłam wierną i zadowoloną użytkowniczką sympatycznych zabawek edukacyjnych produkcji krajowej i radzieckiej, niestety w porównaniu z błyszczącym, miękkim winylem amerykańskim dotychczasowi ulubieńcy nieco jednak przybledli. Importowany Goofy, pomalowany starannie i równo, pozbawiony zeza i obszarpanych krawędzi charakterystycznych dla produkcji rodzimej, był pierwszą tak dobitną lekcją o tym, że istnieje jakiś świat pierwszy i drugi, i o niesprawiedliwości mierzonej tym, komu w udziale przypadają ładniejsze zabawki.
Dlatego wizyta w centrum chińskim przynosi momenty drobnych zachwytów, ale i grozy: niektóre przedmioty tam zebrane wyglądają tak, jakby zaprojektowała je sztuczna inteligencja, tak silny jest w nich element przypadkowości i nadmiaru: przedmioty, które powstały nie wiadomo, w jakim celu, i tak samo nie wiadomo, co z nimi zrobić, gdy się nie sprzedadzą.
„Załatwianie” było pewnym rodzajem zaradności, umiejętnością społeczną, będącą sposobem dostosowania się do realiów gospodarki wiecznego niedoboru produktów, usług, strategią przystosowania w sytuacji długookresowej reglamentacji towarów. (...) Ambiwalentne historie związane z niektórymi ogrodzeniami sprawiają, że nie każdy chętnie opowiada o tym, skąd co się wzięło. To, co wczoraj było zaradnością, dziś nazywa się częściej cwaniactwem; to, co kiedyś było zagospodarowane, niejeden nazwałby kradzionym.

Inne tej autorki.

#143 (ale jeszcze mam dwie inne przeczytane, nie dobiłam do #150, chociaż było blisko)

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 31, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panie, reportaz - Skomentuj


Dan Lyons - Korposzczury

Z wszystkowyjaśniającym podtytułem “Jak kultura korpo zrobiła z naszej pracy piekło”. Autor “Fakapu” barwnie wyjaśnia, czemu współczesna praca w warunkach niestabilności (“zmiana jest stałą”) doprowadza ludzi do częstej zmiany pracodawcy, wypalenia, depresji, a czasem i do samobójstwa. Zwierzchnicy odcięci od pracowników, automatyzacja procedur ze wszystkimi paskudnymi konsekwencjami (patrz algorytmy Ubera czy normy w Amazonie), a wszystko to jest pochodną modelu biznesowego Venture Capital, który zakłada szybki zwrot z inwestycji, co najłatwiej uzyskać za pomocą oszczędności na pracownikach (dni wolne, ubezpieczenie zdrowotne, zlecenia zamiast umów o pracę, brak funduszu emerytalnego i dbania o dobrostan). Kilka rozdziałów opisuje najbardziej zrąbane metodyki projektowe, ze Scrumem i Agile na czele, przezabawny akapit poświęcając SAFe, zwanemu Shitty Agile for Enterprise. Końcówka to trochę nudna laurka dla etycznych inwestorów i opisów firm, które wbrew tendencjom rynkowym starają się zadbać o pracownika i w tym widzą model biznesowy.

Inne tego autora.

#138

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 18, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panowie, reportaz - Skomentuj


Justyna Dżbik-Kluge - Polacy last minute

Podtytuł tej książki to “Sekrety pilotów wycieczek” i raczej na tym skupia się autorka w rozmowach z pilotami i rezydentami zarówno sieciowych biur podróży jak i indywidualnych przedsięwzięć. Owszem, jest dużo pikantnych szczegółów na temat zachowania Standardowego Polaka na wakacjach (nadużywanie alkoholu, “bo mi się należy”, kradzieże, chomikowanie jedzenia, niechęć do zwiedzania, pogarda dla innych i ich kultury, instrumentalne traktowanie obsługi, brak kultury i higieny), ale akcent położony jest głównie na to, jak sobie z takimi zachowaniami radzą pracownicy obsługi turystycznej lub jaki jest psychiczny koszt radzenia sobie. Przez to reportaż jest raczej tendencyjny, opisujący niewygody pracy w turystyce, długie godziny robocze (również w nocy), odcięcie od rodzin, trudności w opanowaniu grupy i wyczerpujące psychicznie ciągłe bycie na dyżurze, reagowanie na kryzysy (w tym na przykład śmierć turysty), okazjonalnie zbalansowany gratyfikacjami w postaci podziękowań, zaproszenia na ślub przez turystów bądź możliwości “bezkosztowego” dotarcia do miejsc ekskluzywnych. Zirytowała mnie sekcja dotycząca podróżowania z dziećmi, demonizująca leniwych rodziców, z tezą, że jak się ma małe dzieci, to się powinno z nimi zostać w domu; owszem, zgadzam się, że to inny typ wyjazdu niż bez dzieci i tyle. Rozdziały, które mnie z kolei zasmuciły z kilku względów, opisywały turystykę incentive travel - wyjazdów jako nagroda dla pracowników, najczęściej niezainteresowanych zwiedzaniem ani w ogóle miejscem, do którego jadą, skupionych na szeroko pojętej integracji.

Książka jest świeża, ale poza wstępem, który lekko dotyka rewolucji, jaka dokonuje się właśnie w turystyce za sprawą pandemii i ograniczeń, zawiera materiał zebrany w czasach przed marcem 2020. Nie odpowiada mi też format luźnych wypowiedzi, zebranych w tematyczne rozdziały, bez próby podsumowania czy wniosków. Po przeczytaniu mam poczucie, że był to zestaw artykułów na temat, a nie książka.

#125

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 31, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panie, reportaz - Skomentuj