Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Erich Kästner - Zaginiona miniatura

Berliński rzeźnik Külz, analog boomera z początku XX wieku, ucieka z domu, żeby odpocząć od prozy prowadzenia sklepu i robienia kiełbas. Trafia do Kopenhagi, gdzie poznaje pannę Trübner, oczywiście śliczną, która zwierza mu się - bo najlepiej zwierzyć się świeżo poznanej osobie - że ma ze sobą cenną malarską miniaturę i boi się, że ją okradną. Zaiste, obserwuje ją, a zatem i rzeźnika, cała szajka sarkastycznych rzezimieszków. Wtem pojawia się jeszcze gładkolicy Rudi Struve, który niezbyt sprytnymi metodami usiłuje pannę poderwać. Po nieudanej próbie upicia Külza i wybadania, czy jest rzeczywiście naiwniakiem czy jednak super cwaniakiem, gang podąża za naszą trójką pociągiem i promem do Warnemünde, gdzie dochodzi do kradzieży najpierw kopii, a potem oryginału miniatury. Akcja przenosi się do Berlina, gdzie w czasie licznych pościgów i zaskakujących zwrotów akcji okazuje się, kto ma oryginalną miniaturę, jak zareagowała żona na powrót rzeźnika, kim jest pan Struve oraz że oczywiście młodzi się w sobie zakochali.

To bardzo leciutki, zabawny kryminał, trochę w stylu cyklu Waltariego. Nikomu nie dzieje się krzywda poza okazjonalnym poturbowaniem w zamieszaniu. Gang profesora Holza jest dość niezdarny, ale za to zabawny:

— Szybciej! — rozkazał. — Nie wszyscy mają tyle czasu co pan.
— Jak wpadniemy na drzewo, nie będziemy szybciej w Warnemünde — zauważył szofer.
— Szybciej! — przynaglał siwobrody pan. — Bez gadania! Zwrócę panu koszt drzewa.
— Po czym poznałeś, że to kobieta, przecież było ciemno?
— Po imieniu — oświadczył pan Achtel cynicznie.

Pan Külz to taki wąsaty wuja z wesela, dzięki czemu jest cała porcja ówczesnego - jakże komicznego, boki zrywać - szowinizmu:

— Nie chciałaby się pani podpisać [na pocztówce]? Moja Emilia będzie zazdrosna, a to jest zawsze bardzo komiczne.
— Niezupełnie. Henryk IV był cesarzem Niemiec, a Henryk VIII królem Anglii. Najbardziej znany był z tego, że często się żenił i kazał stracić kilka żon.
— To były czasy! — powiedział pan Külz i mlasnął językiem.
— Ale kazał swoje żony nie tylko tracić, ale i malować.
— Chyba przedtem! — Külz zaśmiał się głośno i uderzył dłońmi po impregnowanych zielonych spodniach.
— Pan wprawdzie sądzi, że moje przeczucia przeszłyby po pierwszym dziecku. Ale ja już panu powiedziałam…
— Że nie jest pani w stanie tak długo czekać.

Się nosi: pantofelki rozmiar 35.

Się pije: żytniówkę, piwo jasne, beaujolais, koniak, rosół z jajkiem.

Się je: wszystko, od homarów po szwedzkie owoce ze śmietaną (w bufecie na promie), ponczowy tort i placek z czereśni (na balu w Warnemünde).

Się pali: cygara, Lucky Strike.

Się wciera: spirytus mrówczany w bolące nogi.

Rudi Struve powiedział: — Powinniśmy tu zostać. Moglibyśmy zbudować trzy szałasy. Co pani o tym sądzi? Pan Külz robiłby z dzikich królików cielęcą wątrobiankę i sznycle po wiedeńsku. Pani mogłaby zbierać jagody i gotować herbatę z lipowego kwiatu. A z owoców buczyny można podobno piec bułeczki.
— A pan? — zapytała Irena Trübner. — Pan by nic nie robił?
— Ja przynosiłbym węgorze i flądry.
— Łowi pan ryby? — zapytał Külz.
— Nie. Jeździłbym codziennie tramwajem do Warnemünde i kupował ryby w wędzarni.
Roześmieli się i było im bardzo wesoło. Dopóki nie zauważyli, że siedzą w mrowisku.

Inne z tej serii.

#104

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday December 3, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie - Skomentuj


Jakub Żulczyk - Czarne słońce

Immanentną cechą Gruza jest nienawiść. Nienawidzi każdego, kto jest wrogiem katolickiego rządu i/lub nie jest prawdziwym, białym, heteroseksualnym Polakiem, nie ma problemu więc, żeby zabić czy zniszczyć każdego, jeśli dostanie takie polecenie. Tak naprawdę jednak Gruz może zabić każdego nawet i bez polecenia, bo zwyczajnie lubi przemoc. Jest tylko jedna osoba, którą Gruz bezwarunkowo kocha - to Suchy, jego kamrat i jedyny człowiek na świecie, który w Gruzie wyzwala łagodność i czułość. Tyle że Suchego już nie ma. Ale tego się czytelnik dowiaduje z licznych dygresji, podczas gdy właściwą akcję zaczyna akcja naprawcza - Gruz z ekipą ma wyprostować ideologiczne pewnego reżysera-degenerata. Prostują nawet nieco za mocno, robi się chryja, ekipa ginie, a sam Gruz trafia do więzienia. Dostaje od swojego “prowadzącego” ostatnią szansę - ma przywieźć tajemniczą przesyłkę z obozu dla uchodźców w Republice Karpackiej. Kiedy dociera do niego, co to za przesyłka, jego życie się zmienia. Nie że chce, tylko zostaje założona na niego smycz, której pierwszy raz w życiu nie może zerwać.

To nie tak, że inne książki Żulczyka są miłe, przyjemne i łatwe. Bo nie. To nie pierwszy raz też, kiedy główny bohater wcale nie jest sympatyczną osobą, bynajmniej. Albo gdzie świat przedstawiony to przerażająca, przegięta dystopijna wizja Polski, w której w imię Chrystusa giną ludzie. Ale w innych książkach nie ma: autora, Jakuba Żulczyka, łysola w dresie, jako głosu w głowie głównego bohatera; Matki Boskiej i Jezusa (oraz innych bytów) jako pełnoprawnych bohaterów; wielokrotne sugerowanie, że może te rzeczy się wcale nie dzieją czy rozbijania czwartej ściany. Wierzę, że to - jak sam autor mówi - jego magnum opus, najlepsza książka, z której jest dumny. Ale mnie się może nie podobać, bo serdecznie nie lubię realizmu magicznego, nawet jeśli doceniam wymowę i przymus podzielenia się przerażającą wizją, którą można wyekstrahować z tego, co dochodzi codziennie z mediów. Tak może być, jeśli nikt nie zablokuje nacjonalistów, przemocowców, pieczeniarzy; jestem pełna podziwu (nie zachwytu, oczywiście), jak bardzo mocne są wizje Żulczyka, mocne i niestety prawdziwe. Szanuję, nie rozumiem. Przemęczyłam się czytając, odkładałam i wracałam po kilku minutach, ale finalnie skończyłam i jednak żałuję czasu na lekturę. Z innymi książkami tego autora tak nie miałam, nawet jeśli mi nie leżały tematem.

Inne tego autora.

#103

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday November 30, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Grzegorz Sobaszek - Wszystkojedność

Barbara, zwana Pyszczydełkiem, jest ładna, ma dobrą pracę, mieszkanie w stolicy, pieniądze, ale nie ma po co żyć - jej ukochany mąż zginął w wypadku (spokojnie, informacja o tym pojawia się na stronie 11). Buja się tak w tytułowej wszystkojedności przez kilka lat, łyka kolejne nie działające leki, wreszcie po półtora roku oczekiwania trafia na Podlasie do “Prałdy”, nietypowego ośrodka dla kobiet. A tu jest dziwnie. Nie ma terapii jako takiej, jest za to praca w kuchni, w ogrodzie, w pralni, codzienne, męczące czynności, każdy, na zmianę. Z rzadka z “pustelni” schodzi gura (feminatyw od “guru”), 18-letnia córka założycielki i mówi rzeczy z jednej strony oczywiste, tu wstaw przewracanie oczami, Barbie już słyszała to setki razy w swojej nieprzepracowanej ciągle żałobie, z drugiej strony - patrząc na wszystkie pokiereszowane życiowo kobiety i jednego geja, którym tradycyjna medycyna nie pomaga, może jest w tym metoda. W leczeniu jednak przeszkadza to, co dzieje się dookoła ośrodka, który - mimo że pośrodku niczego - jest solą w oku lokalnych mieszkańców, bo wcale nie chcą ośrodka u siebie. Nie będą lizbijki pluły im w twarza, więc zdarzają różne szykany, a podczas pierwszej nocy Barbie w ośrodku ktoś podpala przed bramą ludzkie zwłoki. Nie żeby lokalesi narzekali na brak wrogów - tuż obok mieszka Jerzy Majer, aktywista-ekolog, który ma takie hobby, żeby nie wycinać Puszczy Białowieskiej, za nim ciągnie się całe stado wspierających go wolontariuszy oraz nienawidząca go żona i córka. Kolejne zwłoki, z Białegostoku przybywa całkiem niegłupi podkomisarz Ćwik i zaczyna rozplątywać problemy dookoła lokalnych układów.

Już nawet nie będę się egzaltować zbiegiem okoliczności miejsca akcji[1], ale jaka to jest pyszna książka. Napisana świetnym, bezpretensjonalnie ironicznym językiem, a mimo że autor jest mężczyzną, fantastycznie oddaje perspektywę kobiecą na wiele spraw - miłość, rodzinę, odpowiedzialność, cel w życiu. Nawet zniekształcona perspektywa wiecznie pijanego Majera, który chce dobrze, ale wychodzi jak zwykle, doskonale pasuje do dezorganizacji środowisk ekologicznych, które walczą o słuszną sprawę, ale niekoniecznie sensownymi metodami. Oraz o nierówności stron, bo nikt nie obiecywał, że druga strona nie użyje przemocy, kłamstwa czy oszustwa. Idźcie czytać, nie rozczarujecie się.

[1] Otóż rzecz się dzieje tuż obok miejscowości Zwierzyniec i Teremiski, kilka kilometrów od miejsca, gdzie swoje dzieciństwo przeżyła moja matka.

Inne tego autora.

#100

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday November 20, 2023

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, 2023 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Jakub Małecki - Sąsiednie kolory

Dwudziestolecie międzywojenne. Zaczątkiem wydarzeń jest pojawienie się w lesie pod Kołem Diabła, wysokiego, mrukliwego, długowłosego mężczyzny, który spędza czas tylko ze swoim psem, któremu nadal imię Bóg. A może rzecz zaczęła się od samobójczej śmierci Lolka, wuja Krystiana Dzierzby, lokalnego stolarza ze specjalizacją w trumnach. Chyba że jednak to pojawienie się u stolarza dziennikarza Graczyka, którego żona umarła z tęsknoty. A może być i tak, że dla każdego początek był inny - dla małej Poli Dzierzby, która dla swojej ukochanych rodziców, pragnących syna, poszła prosić o to samego Diabła; dla Mikołaja Steina - brzemienne w skutki spotkanie na łące, gdzie był świadkiem dramatycznego wydarzenia; dla policji - zignorowanie skargi tępej Weroniki. A może nie ważne, jak się się zaczęło, ważne, że każdy z bohaterów - może poza Reginą Dzierzbą - ma jakiś brak, nieprzepracowaną traumę, tragedię, tęsknotę, powidoki wojny. A potem to już rzeczy się dzieją same z siebie.

To bardzo czuła, wnikliwa książka o życiu i niewielkim wpływie, jaki ludzie zwykle mają na to, co się wydarza. Małecki umie w nieoceniające portrety, w wyjęcie na wierzch tego, co z pozoru nieskomplikowani ludzie mają zwinięte w splątany kłębek. Jedyna wada to niedopowiedzenia i wątki zawieszone w powietrzu, raczej dłuższa nowela niż pełnoprawna powieść.

Inne książki tego autora.

#99

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday November 16, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Erich Maria Remarque - Na zachodzie bez zmian

Uwaga, będę zdradzać fabułę, ale ta książka ma 100 lat, co jest skądinąd przerażające, bo dalej aktualna.

1916. Czterech 19-latków, namówionych przez nauczycieli-patriotów, zaciąga się do wojska, żeby bronić boga, honoru i ojczyzny plus przygoda i splendor. Po przejściu przez wyjątkowo trudne szkolenie z dowódcą-psychopatą (ktoś umarł na zapalenie płuc z powodu wyziębienia, życie), okazuje się, że front wcale nie jest taki, jakiego się wszyscy spodziewali. Przez dwa lata odzyskania i straty kilkusetmetrowego kawałka ziemi, w tę i z powrotem, dziesiątkują oddziały, a ci, którzy nie zginęli od przypadkowej kuli, odłamka czy z powodu bycia w złym miejscu w złym czasie, umierają w szpitalu z powodu zakażenia, z głodu i chorób frontowych. To cały czas są młodzi chłopcy, ale mimo żartów, psot i typowo szczeniackiej brawury - ukraść gęś, spotkać się z francuską wieśniaczką pod osłoną nocy, spuścić łomot nielubianemu zwierzchnikowi - doskonale widzą, jak bezsensowna jest ich walka, śmierć nie zmienia nic, a po drugiej stronie są dokładnie tacy sami ludzie jak oni: studenci, szewcy, zecerzy, ojcowie, mężowie i synowie. W finale książki autor mimochodem wspomina, że główny bohater, Paul, zginął gdzieś w bezimiennym okopie miesiąc przed końcem wojny.

Film odziera książkę z tej intelektualnej próby zrozumienia tego, po co jest wojna, jak ją przeżyć i tego powolnego odkrycia, że to ruletka, gdzie szanse na wygraną są niewielkie i zupełnie nie zależą od wyszkolenia, sprzętu, odwagi czy wysiłku, a bez względu na to, co się stanie, nie da się już wrócić do dawnego, beztroskiego życia. Pozostawia tylko czystą grozę. Paul patrzy na kolejne śmierci przyjaciół, swoich towarzyszy i wrogów, przeraża go odczłowienie i obojętność, z jaką przyjmowane są “straty”, traci instynkt samozachowawczy. Finał jest dodramatyzowany przez pokazanie, jak decyzja o rozejmie, podpisana o 5 rano 11.11.1918, efektywnie ogłaszająca koniec wojny o okrągłej godzinie 11, kosztowało życie kilka tysięcy ludzi. I jakkolwiek doceniam rozmach i drobiazgową precyzję scenografii, kostiumów, efektów specjalnych, tak nie jest to specjalnie odkrywczy ani pierwszy film o tym, że wojna to zło i jakie spustoszenia powoduje również u tych, co przeżyli.

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday March 30, 2023

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam - Tagi: 2023, beletrystyka, panowie - Skomentuj