Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o niemcy

Baumkronenpfad Beelitz-Heilstätten

[10.06.2023]

Podberlińskie, a w zasadzie podpoczdamskie uzdrowisko w Beelitz-Heilstätten ma bogatą historię - pod koniec XIX wieku powstało tu największe sanatorium dla chorych na gruźlicę na świecie, kilkadziesiąt budynków w lesie. W czasie I wojny przekształcono je w szpital polowy, podobno leczył się w nim Adolf Hitler. Po drugiej wojnie światowej zniszczony przez Rosjan kompleks został pozostawiony odłogiem, czasem wykorzystywany był jako lokalizacja do filmów i teledysków, ale dopiero stosunkowo niedawno powstał tu park. Opuszczone budynki pozostały, można sobie po nich odbyć wycieczkę zorganizowaną z przewodnikiem, ale część parku to ogólnodostępna ścieżka w koronach drzew - 40-metrowa wieża widokowa, na którą można wjechać windą oraz dwa poziomy ścieżki, czasem ze wspinaczkowymi rurami czy hamakiem na wysokości 20 metrów nad ziemią (nie weszłam!). Widoki są bardzo przyjemne aż po horyzont, należycie postapokaliptyczne, nature prevailed, w dodatku drzewa są uprzejmie podpisane, na miejscu co najmniej dwie kawiarnie i bistro, pełne zaplecze sanitarne, parking (płatny). Jest też druga ścieżka do chodzenia boso, ale tym razem zignorowaliśmy, bo dla młodzieży - jakkolwiek wyjątkowo zachwyconej - to już było za dużo świeżego powietrza. W czerwcu wszystko pachnie lipą.

Cennik i informacje na stronie parku. W urodziny wejście gratis.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 19, 2023

Link permanentny - Tagi: Beelitz-Heilstatten, beelitz, niemcy, poczdam - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


O tym, że w październiku szybko zapada zmrok

[8.10.2022]

... więc jak się wybrałam do zachodnich sąsiadów koło 13, to niestety dzień się skończył zmrokiem koło 18, tym bardziej, że pogoda - zamiast obiecanych 20+ stopni poszła w siąpiący deszczyk i zjechała raczej w okolicę 12 celsjuszów. Czy cieszyło mnie to w sytuacji, kiedy zdecydowałam się wyprowadzić na jeden z ostatnich spacerów sandałki #nagołenogi? No niespecjalnie. Za to ogromnie i nieustająco cieszyło mnie zoo, gdzie zdeponowałam w chętnych pyszczkach zwierzyny płowej 2 kilo pokrojonej w plasterki marchwi (czy musiałam się powstrzymywać, żeby za każdym razem na widok otwartego pyszczka, ogromnych oczu i wywalonego języka nie recytować w myślach formułki "Ciało Chrystusa, amen"? Być może) albo podawałam przez siatkę żołędzie pręgowcom, które obrabiały je z szybkością przemysłowej tokarki. Zmarzłam, ale było warto. Plany miałam, jak zwykle, szeroko zakrojone, ale potem już zostało tylko pary na obiad w greckiej restauracji i zakupy w spożywczym. Co kupuję w niemieckim spożywczym, pytacie? Poza oczywistymi oczywistościami typu tabletki do zmywarki i proszek do prania, przywożę masło ziołowe, draże miętowo-czekoladowe, pastylki miętowe w czekoladzie i takąż czekoladę (ale i w wersji cytrynowej, malinowej, pomarańczowej i truskawkowej), czy pastylki z gorzkiej czekolady z posypką, pierniki różnego autoramentu i - tym razem - butelkę burczaka. Był pyszny!

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ i poprzednia wycieczka.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 13, 2022

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: frankfurt-nad-odra, niemcy, ogrod-zoologiczny - Skomentuj


O powrotach i wieży Eiffla

[18.08.2022]

Lubię wracać w miejsca, w których już byłam i mi się podobało, tym bardziej, gdy poprzednim razem nie obejrzałam wszystkiego. Wróciłam więc do Futurium, żeby zobaczyć Laboratorium w podziemiu i Skywalk na dachu. I jak Laboratorium w zasadzie nie różniło się od reszty wystawy, tak na Skywalk absolutnie warto, bo to kolejny (i darmowy!) punkt widokowy na Berlin. Poza tym pokręciłam się nieco po okolicach Bramy Brandenburskiej - lody w Haagen Dazs, gdzie zostałam pokonana przez Virgin Mojito (bo jakkolwiek z ekonomicznego punktu widzenia się opłaca bardziej niż lody, tak VM składa się z czterech! zmiksowanych z lodem i miętą gałek sorbetu limonkowego, brain freeze), zakupy w Mall of Berlin i spożywcze w Hicie (wiem, wiem, zwykły spożywczak, a ja się ekscytuję, ale to jest Jedzenie z Niemiec!). Ponieważ mieszkałam w apartamencie z dobrze wyposażoną kuchnią, śniadania zwykle przynosiłam z kawiarenko-piekarni Bich Ha, a ostatnie zjedliśmy w ABIA, gdzie porcją dla jednej osoby pożywiliśmy się we troje i jeszcze zostało (po zrobieniu zdjęcia - ostatnie w notce - właścicielka doniosła nam jeszcze jajka na miękko).

Ale zastanawiacie się pewnie, jak to, że wieża Eiffla w Berlinie? Wybraliśmy się po południu do Wedding na burgery z osiadłym w Berlinie L. i opodal miejsca, gdzie jedliśmy, tuż przy Centrum Kultury Francuskiej, stoi miniaturowa wieża. Nie można się wspinać, ale można obejść dookoła. Obeszłabym, ale padało.

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 23, 2022

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


O zieleni w mieście

[17.08.2022]

To był najbardziej chyba upalny dzień tego lata, przynajmniej dla mnie. Może decyzja zwiedzania ogrodu botanicznego nie była najtrafniejsza, ale - absurdalnie - okazało się, że w przepastnych pawilonach oranżerii było chłodniej i przyjemniej niż na dworze. Tak jak poprzednio, obejrzałam tylko kawałek obiektu - oranżerie i kawałek lasu, tym razem z powodu upału i planów na dalszą część popołudnia. Może kiedyś. W ogrodzie przy oranżeriach jest kawiarnia, niestety tylko gotówką (Niemcy, ogarnijcie się), a w środku poza ogromem roślin, wodospadami i akwariami bywają jaszczurki.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 18, 2022

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy, ogrod-botaniczny - Skomentuj


O wspinaniu się

[19.08.2022]

Jeśli widziałyście 3 zdjęcia z Berlina, to jest duża szansa, że jedno z nich przedstawiało właśnie złotą figurę kobiety w zwiewnej szacie (pozostałe to Brama Brandenburska i Wieża Telewizyjna). Jeśli byłyście w Berlinie, to jest równie duża szansa, że wjechałyście na rondo na środku Tiergarten i wspomnianą złotą damę zobaczyłyście z jednej z gwiaździście układających się dróg dojazdowych. To właśnie jest Siegessäule, Nike/Wiktoria na szczycie 60-metrowego postumentu, postawiona w drugiej połowie XIX wieku w celu upamiętnienia zwycięstwa nad Danią, które zaowocowało przyłączeniem do Prus Szlezwiku-Holsztyna. Tyle historii. Wspominałam parokrotnie, że zasadzałam się na wspinaczkę na Statuę Zwycięstwa od dawna, ale zawsze coś stawało na drodze - a to zima i ciężka przyodziewa, a to covid, a to protesty Q-Anon. Tym razem się udało, na środek ronda wbija się tunelem, w środku nabywa niedrogi bilet i drogą butelkę wody (przydaje się, można wziąć własną) i się wspina 285 stopni do góry. Wbrew przypuszczeniom, rodzina nie narzekała mocno, wspina się dość wygodnie, klatka schodowa malowniczo skręcona w różnego typu ślimaczki, można sobie przysiąść po drodze i zrobić postój na platformie, gdzie ściany wyłożone są mozaiką z kafelków Villeroya-Boscha. Na samej górze obowiązkowo wieje, miejsca jest mniej, ale za to widoki przepiękne - można obejrzeć panoramę 360 Berlina przez skromne złote barierki albo zajrzeć Nike pod szatę. Bardzo przyjemne doświadczenie, polecam.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 6, 2022

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy - Skomentuj


O niemieckim kąpielisku

[17.08.2022]

Od zawsze marzyłam, żeby pojechać do kurortu - plaża, kosze plażowe, pomost, przebieralnie, elegancki podwieczorek z obrusem i porcelaną. Absurdalnie najbliżej tego byłam ostatnio podczas majówki na Uznamie, kontynuując więc tradycję nietypowych niemieckich zakątków, przy okazji wyjazdu do Berlina, pojechałam sobie na plażę. Wannsee wygląda jak taka lepsza miejscowość nadmorska - sosny, domy wczasowe, ludzie w słomkowych kapeluszach obwieszeni kółkami do pływania, bogato wyglądające domy letniskowe, tylko zamiast morza jest jezioro, a nawet dwa - Wielkie Wannsee i Małe Wannsee. Strandbad Wannsee, kąpielisko z początku XX wieku, jest płatne, ale niedramatycznie (bilet rodzinny 9 euro), w środku piękna, szeroka plaża ze złotym piaskiem, zapewne nie zdziwi Was, że przywiezionym znad Bałtyku, koszami, parasolami i tłumem ludzi, mimo że było to popołudnie w środku tygodnia. Płycizna ciągnie się wiele metrów, można też zbierać muszelki. Bardzo przyjemne miejsce na upały. Na późny obiad trafiłam do uroczej meksykańskiej restauracji w leżącej nieopodal miejscowości Kleinmachow.

Adresy:

  • Kąpielisko - Wannseebadweg 25, Berlin
  • El Tampico - restauracja meksykańska, Karl-Marx-Straße 20, Kleinmachnow

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 4, 2022

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy, wannsee - Skomentuj