Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Diane Setterfield - Człowiek, którego prześladował czas

XIX wiek, okolice Londynu. 10-letni William Bellman popisuje się przed kuzynem i kolegami umiejętnością strzelania z procy i niechcący zabija młodego kruka. Kruki to, jak wiadomo, ptaki magiczne, wydarzenie to wpływa więc na jego życie, chociaż w niedostrzegalny sposób. Kilka lat później bogaty wuj proponuje mu pracę w swojej fabryce włókienniczej, która okazuje się idealnym miejscem dla przedsiębiorczego młodzieńca. Wszystko świetnie się układa, nawet kolejne śmierci bliskich Williama - matki, przyjaciół z dzieciństwa, kuzyna, wuja - nie mają dramatycznego wpływu na jego życie, chociaż na pogrzebach widuje tajemniczego mężczyznę w czerni, co budzi jego niepokój. Wszystko się zmienia, kiedy w wyniku epidemii umiera troje z jego czworga dzieci i ukochana żona, a ocalała cudem córka zapada w stan między życiem a śmiercią. Nad grobem bliskich zawiera pakt z mężczyzną w czerni i - w ramach bliżej nieokreślonej spółki - buduje największy, najwspanialszy dom mody pogrzebowej “Bellman & Black”.

Mam mieszane uczucia co do tej książki. To wiktoriańska powieść niesamowita z elementami nadprzyrodzonymi (czego nie lubię), ale bogato przeplatana opisem realiów wczesnego przemysłu włókienniczego (co już bardziej). Brakuje mi jednak zakończenia w sposób nieco bardziej wyrafinowany niż obungre mncenpbjnł fvę an śzvreć j vzvę źyr cbwęgrtb mnqbśćhpmlavravn, n cemrpvrż zótł qłhżrw żlć qboelz v pvrxnjlz żlpvrz.

Inne tej autorki tutaj.

#30

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 7, 2022

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, panie, 2022 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Eliza Piotrowska - Obczyzno moja

Czy da się wyjechać za granicę, pozostawiając za sobą Polskę? Nie w tym realnym sensie przekroczenia granicy, ale wyrugowania polskości ze swojego umysłu i serca. Autorka opisuje w oniryczno-ironicznej rzece słów związek z do bólu polskim Werterem, który nie umiał kochać, ale latami trzymał ją przy sobie, żeby razem z nim cierpiała. Od niego ucieka w pracę do Rzymu, studiując ekscentrycznego artystę, nie szukającego sławy, trafia na Rzymianina, który - w przeciwieństwie do niej - nie ma rozgrzebanej przeszłości ani swojej, ani narodowej. Razem przenoszą się do Brazylii po zachwyt kolorem, ale też i zmęczenie tymczasowością, beznarodowym zawieszeniem, byciem obcym wśród obcych. Jako że to opowieść - o ile wiem - częściowo autobiograficzna, nie ma finału tak, jak życie nie ma finału. Są obserwacje, zjawiska, ludzie i ich wpływ na narratorkę.

Przede wszystkim to fantastyczna zabawa frazą i doskonałym słuchem do języka, niechętnie porównuję do Masłowskiej, bardziej chętnie do Bator. Są zdania, które wcinają się boleśnie w myśli, jak przecięta papierem skóra, niegroźne, ale doskwiera. Jest ironia, czasem nawet cynizm, zwłaszcza w dialogach wewnętrznych z polskim dusiołkiem, naszym dobrem narodowym, który nie pozwala odczepić od siebie łańcucha z krajem urodzenia; nie jestem emigrantką, niektórych zjawisk nie rozumiem, ale między innymi dlatego nie emigruję, bo stracę jeden z moich największych życiowych atutów - umiejętność mówienia po polsku. To nie jest książka podróżnicza czy w stylu “wyjechała i doznała oświecenia”, tylko otwarty proces filtrowania świata przez polszczyznę, czasem przeintelektualizowany, czasem bardzo celny. Chcę więcej, aczkolwiek jak do tej pory autorka głównie pisuje na półkę z literaturą dziecięcą.

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 6, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


Clare Mackintosh - Po końcu

Pip i Max ogromnie się kochają, kochają też swojego uroczego trzyletniego synka Dylana. Amerykanin Max pracuje jako międzynarodowy konsultant w korporacji, Brytyjka Pip była stewardesą, ale zrezygnowała z pracy, żeby zostać z synem. W szpitalu. Bo Dylan ma nowotwór mózgu, jest po inwazyjnej operacji, chemioterapii, a teraz zostaje wybudzony z wielodniowej farmakologicznej śpiączki, rodzice czekają więc na dobre wieści, dla odmiany. Problem w tym, że te nie nadchodzą; lekarka opiekująca się ich synem informuje ich o nieskuteczności dotychczasowego leczenia i wznowie nowotworu. Szpital sugeruje zaprzestanie leczenia i skupienie się na opiece paliatywnej. I tu następuje konflikt - Pip z ogromnym bólem wyraża zgodę, ale Max nie. Dokonuje wszechstronnej analizy opcji i proponuje ryzykowny plan - eksperymentalne leczenie w USA, które potencjalnie może przedłużyć życie syna o kilka miesięcy albo nawet lat. Sprawa trafia do sądu, który na podstawie opinii biegłych ma podjąć najlepszą dla dziecka decyzję. Tu książka rozdziela się na dwie linie czasu. W jednej wygrywa Pip, w drugiej Max. Wiadomo, w życiu nigdy nie można wrócić do punktu zwrotnego i sprawdzić, co by się stało, gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej, tutaj autorka taką opcję daje.

Po autorce spodziewałam się szeroko pojętej literatury, owszem, kobiecej, ale z grubymi tematami, ale nawet mając już jakieś doświadczenie, zostałam zaskoczona już po kilku stronach. Żaden rodzic nie chciałby być postawiony przed decyzją, od której zależy życie jego dziecka, zwłaszcza w sytuacji, gdy informacja jest wysoce niepewna. Pojawia się temat uporczywej terapii, opieką nad dzieckiem z silną niepełnosprawnością, odpowiedzialności lekarskiej i wreszcie trwaniu (lub nie) w związku po traumie utraty dziecka lub decyzji o kolejnych dzieciach. Dość ważnym wątkiem są konsekwencje decyzji Maksa o upublicznieniu procesu przez użycie wiedzy zawodowej do stworzenia zbiórki na terapię i nagłośnienia sprawy przez influencerów; psychologia tłumu w pigułce. Zdecydowanie nie jest to książka dla młodych (stażem) rodziców.

Inne tej autorki tutaj.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 23, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


Magdalena Samozwaniec - Komu dziecko, komu?

Naprawdę chciałam, zdołowana skądinąd świetną narracją Mieville’a i tym, co za oknem, przeczytać coś zabawnego. No to sobie znalazłam. Jak ta książka się zestarzała, jak bardzo zmienił się świat, nawet biorąc pod uwagę, że jest to satyra. Tytułowe dziecko - 6 letni Maciuś - jest przechowywany przez babcię od strony ojca, bo jego rodzice się rozwiedli: ojciec ma nową żonę, matka ma nowego męża. Chłopca nikt nie pilnuje, nie dba o niego (również w kwestii higieny), zostaje cudem uratowany sprzed jadącego samochodu, bo bawi się w ryzykowne przebieganie przez jezdnię. Przerzucany jak gorący kartofel między drugą babcią, domem ojca z żoną-idiotką i wredną pasierbicą, domem matki z pretensjonalnym mężem, zakochanym w rasowym pudlu, ucieka, ląduje w milicyjnej izbie dziecka, wreszcie - na skutek zbiegu innych wydarzeń - jego rozwiedzeni rodzice się schodzą i… robią sobie drugie dziecko, które już będą kochać.

Powtórzę - tak, wiem, to jest satyra. Ale wielokrotnie uderza w miękkie, pokazując zupełnie akceptowaną i wielokrotnie cytowaną w ramach żarcików mizoginię (ze sztandarowym „kobiety całują się, ponieważ nie mogą się pogryźć”), seksizm[1], znormalizowaną przemoc (z przezabawną historyjką o rodzeństwie, które się bije, bawiąc w mamę i tatę), kult urody i młodości, interesowność kobiet, których celem w życiu jest przytulenie się do grubego portfela męża. Od wydania książki minęło prawie 60 lat, a sceny z porodówki dalej przyprawiają o gęsią skórkę[2][3], nie wspominając o teściowej, która - obrażona - rzuca świeżej matce z wcześniakiem, “że od początku wiedziała, że nie jestem odpowiednia żona dla Zbyszka, że ciamajda i niedojda urodziłam wyskrobka…”. No to się rozerwałam, doprawdy.

PS To nie kryminał.

[1] W gratisie też szczypta rasizmu:

Andrzej ziewnął. „Och, jakież one są głupie - pomyślał . (...) Uśmiechnął się do swej nowej żony i pomyślał, że przecież z Murzynkami dzikich szczepów też biały człowiek może się dogadać w... łóżku.

[2] Prosze spróbować na basen i koniecznie kupkę, bo będę krzyczeć! Co to znaczy „nie mogę”? Ja teraz wyjdę, a jak nic nie będzie, to dam klapsa w pupę jak małemu dziecku i mężusiowi się poskarżę, że moja królewna nieposłuszna. Tak, to pracowniczka szpitala. Do dorosłej pacjentki. Brzmi znajomo?

[3]

- O właśnie, uważać!... jak mój chłop przychodzi po pracy do domu już na obrotach i... dawaj!
- No to mu odmówić - przekładała rozsądnie tamta. - Udawać chorą albo że się śpi...
- No to pójdzie do innej... zawsze mi tym grozi.
- Wielkie nieszczescie. Tak go pani kocha?
- Z przeproszeniem, głupstwa pani pleciesz, kto by tam chłopa kochał! Dopust boży i tyle. Rzeczywiście jest co kochać, brudne to, pijane, piwskiem zalatuje, tyle tylko, że zarobki do domu przynosi.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#21

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj


Barbara Sadurska - Mapa

Jest czasem taka sytuacja - zachwyty nad książką (czy filmem) są równie wielkie co moje nią rozczarowanie. Tak miałam z chociażby Atlasem chmur, co przywołuję nie bez powodu, albowiem o podobny motyw oparta jest struktura “Mapy”. XV-wieczny mnich, Fra Mauro, na skórze - według autorki uzyskanej z jagniąt wyciętych z żywych matek (serio, da się wyjąć małą owieczkę z dużej owcy bez straty w tej drugiej i żadnej różnicy w jakości małej owcy, ale nie wiem, czy to zamiłowanie autorki do gore, o czym niebawem, czy jednak w średniowieczu tak się zacnie bawili) - namalował pieczołowicie mapę świata. Na drodze różnych zawirowań pojawiły się inne postaci dramatu - dziewczyna, która odziedziczyła mapę, mężczyzna, który ją niespodziewanie zobaczył i to zmieniło jego życie oraz Ondre/Andreas, tajemniczy prześladowca - inkwizytor, gestapowiec, szatan, ubek, który nie zawaha się przed niczym, żeby mapę dostać, ponieważ jakoby przedstawia lokalizację wrót piekła. Autorka przeskakuje między epokami, rzucając kawałki ludzkich historii - osierocony syn, matka dorosłego dziecka w śpiączce, rodzina rozbita przez okoliczności polityczne, powstanie akwaforty Rembrandta, losy Żydów podczas 2. wojny, szpital psychiatryczny, starość i demencja, umieranie w klasztorze, niestety bogato przetyka je chętnie opisywaną przemocą, której nie waha się użyć archetyp Andreasa w celu uzyskania informacji o mapie. Urywane zdania (nawet do poziomu, gdzie brakuje znaku przestankowego), niespójność i mistyka sprawiają, że całość jest niestrawna. Pojedyncze historie ciekawe (poza kilkoma naprawdę niesmacznymi opisami), ale nie spinają się mimo wysiłków autorki w fabułę.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 30, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


John Steinbeck - Zagubiony autobus

Na Rozdrożu Buntowników stoi niewielka restauracja, prowadzona przez Alice Chicoy. Jej mąż, Juan, prowadzi też warsztat, a w ciągu dnia kursuje autobusem do San Juan de la Cruz. Po awarii autobusu poprzedniego dnia, Chicoyowie zmuszeni są odstąpić swoje łóżka pechowym pasażerom, atmosfera po nieprzespanej nocy się zagęszcza, Alice robi awanturę, kelnerka Norma rezygnuje z pracy. Nie pomaga ulewa, która doprowadza do wylania rzeki, przez co dalsza podróż pasażerów staje pod znakiem zapytania. Jednak ruszają, chociaż nie wiadomo, czy będą w stanie dotrzeć na miejsce.

Fabuła jest prosta, ale - jak to zwykle u Steinbecka - to pretekst do pokazania ludzkich typów i wzajemnego powiązania na oko przypadkowych ludzi. Juan jest atrakcyjnym fizycznie emigrantem, marzy o ucieczce i powrocie w rodzinne strony, co jednocześnie jest największym strachem jego nieatrakcyjnej już żony. Norma, szara mysz bez perspektyw, marzy o Hollywood i Clarke’u Gable’u. Pryszcz, nieatrakcyjny pomocnik mechanika, zdobywa się wreszcie na odwagę, żeby poprosić o nazywanie go Kitem, liczy też na przychylność emanującej seksapilem pasażerki. Ta z kolei usiłuje unikać kontaktów z mężczyznami, bo ma sporo smutnych doświadczeń, a jej bujna fizyczność dostarcza jej tylko problemów. Rodzina zamożnego przemysłowca na pozór cieszy się z wycieczki do Meksyku, na którą się udają, ale tak naprawdę żadne z nich jej chce - pani Pritchard wolałaby oranżerię ze storczykami, pan Pritchard - wygodną kanapę w domu, a ich córka wybrałaby się do Meksyku sama, żeby nie czuć zażenowania zachowaniem rodziców. Jest komiwojażer-weteran i stetryczały pesymistka, wytykający zagrożenia. Ani biedni, ani bogaci nie są zadowoleni ze swojego życia, wszyscy czekają, aż coś się stanie, żeby w ich życiu nastąpił przełom. I w pewnym sensie następuje, kiedy autobus rusza.

Uwielbiam umiejętność autora w takim malowaniu słowami, że czuję zapachy, widzę kolory i słyszę głosy ludzi. Tu jednak klimat jest raczej z tych posępnych, przypomina klimatem “Grona gniewu”, chociaż nie jest aż tak pesymistyczny.

Inne tego autora tutaj.

#6

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 22, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panowie - Skomentuj