Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Tina Grube - Mężczyźni są jak czekolada

[Obiecałam sobie, że wykończę pozaczynane przypadkowo książki, aczkolwiek nie jestem do końca przekonana, że było warto].

Recenzja w merlinie twierdzi, że lepsza, śmieszniejsza i bardziej feministyczna niż Bridget Jones, że kobieta sukcesu, współczesna wyzwolona Niemka itp. Tymczasem w środku: szczytem marzeń Lindy Lano jest zachwyt na twarzy jej kolegów z pracy i klientów, kiedy idzie i kręci odzianym w obcisłe spodnie tyłeczkiem. Sukces zawodowy polega na tym, że się zamyśliła i z głupia frant rzuciła coś, co okazało się trafiać w gust klienta. Idealna impreza to klub, w którym siedzi z koleżankami, a panowie stawiają im drinki (a potem wszyscy się upijają do nieprzytomności). W ramach zabawy wysyła zgłoszenie na rejs na Karaiby z bogatym mężczyzną, daje się zaprosić do ekskluzywnej restauracji, a potem do domu bogacza, po czym daje mu w twarz, jak pan chce wyegzekwować to, za co - wydawało mu się - przez kilka spotkań płacił. Płacze na ślubie siostry. Od niechcenia robi w pracy dwie kampanie, ale bez angażowania się. Chodzi na siłownię. Opiekuje się kotem znajomego, a ten jej trochę dewastuje mieszkanie (kot, nie znajomy). I myśli o mężczyźnie. Więc albo czytałam inną książkę, albo coś się nie skleja. A, i nie jest śmieszne. No chyba że ta scena, jak przyjeżdża do firmy klienta i każą jej (w mini) wejść na stół, żeby zmieniać slajdy na prezentacji, bo nie ma pilota, jest śmieszna. Ale nie jest.

(O fabule nie ma co wspominać - Linda pracuje w agencji reklamowej, spotyka niesympatycznego na pierwszy rzut oka klienta, robi dla niego kampanię, zakochuje się, klient przychodzi z kobietą o tym samym nazwisku, Linda załamuje się, że to żona, obżera się przed TV z romantyczną komedią, uff, to siostra, a nie żona, idą do łóżka, co teraz, kolejne załamanie, kwiaty i happy end).

Mogę oddać.

PS Linda kompulsywnie wydaje, więc na koncie ma tylko debet, a do tego nie umie dojechać z pracy na lotnisko i żeby nie wypaść na idiotkę przed klientem, jeździ pół niedzieli, żeby się nauczyć trasy. Dodatkowo wsiada z koleżankami do pociągu w inną stronę, bo akurat zajechał na peron. Więc recenzowana "niezależność, pomysłowość i intelekt" to nie wiem, gdzie jest. Ale nie u Tiny Grube.

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 25, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, beletrystyka, panie - Komentarzy: 5

« Imprint - Toy Story 3 »

Komentarze

Bazyl

Touche! Jak ja to lubię :D

wonderwoman

zmiażdżyłaś walcem :) będę omijać z daleka ;)

d4rky

Znaczy taki klon "Dziennik Bridget Jones" ze zmienionymi nazwiskami i miejscówkami, w których dzieje się akcja?

Zuzanka

@d4rky, no właśnie nie klon, słabe naśladownictwo. Bridget była niezborna, ale śmieszna. Linda jest głupia, interesowna, a do tego nudna.

klaudia

Do tego bohaterowie książki prowadzą samochody pod wpływem alkoholu, ups..

Skomentuj