Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Imprint

Nieustająco zazdroszczę ludziom, którzy mają proste recepty na wszystko. Zawsze robię tak, nigdy tak, doskonale wychodzi, wszystkim polecam. Zazdroszczę, bo ja błądzę. Nie mam recept, nie mam planów (a na twarde iryski jestem za nerwowa), wpadam w pułapki własnych oczekiwań, nawet jeśli jestem pełna nadziei, efekt niekoniecznie jest zgodny z naturalnym. W piekarniku brownie według Nigelli[1], chociaż obiecałam sobie, że nie będę piekła. Zawsze sobie obiecuję, że łóżko, książka, leniwe machanie palcem u nogi. A jednak. Mam jakiś przedziwny imprint, zaszyty głęboko w podświadomości, że zaczaruję kolejny rok zapakowanymi w kolorowy papier prezentami. Że choinką i lukrowaniem ciasteczek zapewnię sobie zdrowie i dobrobyt. Że dobrze wykonane według szczegółowej listy zakupy pozwolą na osiągnięcie zen. I mimo że nie wchodzę w rzekę zwaną tradycją, nie ulegam złudzeniu, że 12 potraw rozwiąże kwestię głodu na świecie, a sianko pod obrusem dostarczy powodzenia, sama nie umiem znaleźć przyczyny.

Człowiek potrzebuje rytuału przejścia? Świętowania, że dzień robi się coraz dłuższy? Znajdowania sensu życia w uśmiechu dziecka, dostającego pierwszy świadomy gwiazdkowy prezent? Wigilijnego seansu "Toy story 3"? Chyba tak. Czego i Państwu życzę.

[1] Dla tych, co na diecie: 2 kostki masła, 500 g białego cukru, 4 gorzkie czekolady, 6 dużych jajek (i coś tam jeszcze). To moja definicja "death by chocolate".

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 24, 2011

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 3

« Ryszard Ćwirlej - Mocne uderzenie - Tina Grube - Mężczyźni są jak czekolada »

Komentarze

Bazyl

Szczęśliwego rytuału przejścia i wszystkiego dobrego (w tym osiągnięcia zen) życzą Bazylowie :)

autumn

a ja życzę Ci błądzenia i szukania swoich rozwiązań ;-) jakby wszyscy robili tak samo to by bardzo nudno było.

rytuał stosujemy pod kątem dzieci - radość gdy patrzymy jak zjadają ze smakiem kolację (u nas o 16, więc chyba obiad) i ten błysk w oku gdy patrzą co leży pod choinką i co jest dla kogo, no a później uśmiech (wilki uśmiech) gdy Gwiazdor przyniósł to co się chciało ;-)

wonderwoman

nie ma co się spinać, a że jakiś imprint jest, to cóż poradzić ;) człowiek chyba sam z siebie nie potrafi odpuścić i może dobrze. i zdecydowanie jestem za tym, by świętować dłuższy dzień. może być choinką i uśmiechem dziecka z wymarzonej barbie ;)

Skomentuj