Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

R.Azderball i R. Frister - Naszyjnik kapitana Holicza

Tytułowy kapitan Holicz jest przedwojennym policjantem, który płynnie przeszedł do służby w socjalistycznej Polsce. Ma żonę, w której towarzystwie znajduje prawdziwy odpoczynek, ale jeśli praca wzywa, to nie waha się zostawić małżonki samej w np. w kinie czy czekającej ze stygnącą kolacją. Dużo pali, raczej nie pije. Uwielbia samotnie spacerować po mieście, gdzie z upodobaniem (i fotograficzną pamięcią) kolekcjonuje detale architektoniczne.

Skrzypce Stradivariusa

Niejaki Konieczny zgłasza kradzież skrzypiec, podobno z pracowni Stradivariusa, w których posiadanie wszedł dość nieetycznie[1]. Milicja zaczyna iść tropem - muzyk kupuje je w antykwariacie, ale ktoś podmienia mu futerał w zatłoczonym tramwaju. Holicz przypadkiem widzi plakat z informacją, że kwartet skrzypcowy jedzie do Berlina, organizuje więc przeszukanie w pociągu tuż przed granicą, bezskutecznie. Ostatecznie śledztwo wiedzie na prom, gdzie skrzypce lądują na dnie morza i nie wiadomo, czy rzeczywiście były zabytkowe.

Się czyta: fascynujący artykuł o międzynarodowym kongresie astronautów (Holicz).

Się pali: “Giewonty”, no chyba że się nie pali:

Po chwili wyprostował się, sięgnął po papierośnicę i otwartą podał Koniecznemu.
Gospodarz podziękował: — Nie palę. Szkoda zdrowia.
Kapitan stuknął papierosem o blat stołu.
— I nigdy pan nie palił?
— Nie, nigdy. Oszczędzam na kamienicę.

Się je: w jarskiej restauracji, łososia w luksusowej restauracji, popijając “czystą” (głowa potem nie boli).

[1]

— Ależ tak, nabyłem je podczas okupacji od pewnego niezwykle zamożnego muzyka. Był Żydem i wie pan, jak to w getcie... Musiał sprzedać.
(...) — Zwłaszcza że źródło kupna też było niezbyt legalne — w trącił znów Holicz. Konieczny potwierdził:
— Tak to prawda. Skrzypce zabrało gestapo jakiemuś żydowskiemu muzykowi w getcie i sprzedało za bezcen. Teraz Modrak obiecał je spieniężyć. Oczywiście za granicą — dodał ciszej tonem wyjaśnienia. (...)
Pańskie brudne okupacyjne geszefty objęła, niestety, amnestia.

Dwaj panowie L.

W licznych oddziałach PKO mają miejsce napady, zrealizowane z wykorzystaniem modus operandi znanego przed wojną kasiarza, Lolka Metsuły, zwanego Hrabią. Wtedy nie udało się przestępcy skazać, bo zawsze miał doskonałe alibi, a po wojnie poszła plotka, że Hrabia nie żyje. Holicz oczywiście w to nie wierzy, wysyła pocztą kurierską listy przez Medykę do Lwowa, bezpośrednie do Pragi, Ankary i Casablanki, a przez prywatnych znajomych (bo milicja nie utrzymywała łączności z departamentem kryminalnym) do Północnej Afryki. Kapitan kontynuje też śledztwo lokalnie, krążąc po miejscach, gdzie przed wojną bywał Metsuła, chociaż zniszczenia w stolicy mu życia nie ułatwiają. Rozwiązanie zagadki łatwo wykoncypować z tytułu opowiadania.

Się czyta: sierżant Kropidło wgłębia się w “Przygody Sherlocka Holmesa”.

Się pali: np. “Wawele”, nawet jeśli szef prosi, żeby nie palić. A pali się, bo zawód oficera śledczego niemal zawsze wyrabia w człowieku nałóg palenia. — Nikotyna niszczy zdrowie, lecz ułatwia pracę i koi nerwy — mawiają funkcjonariusze milicji, dla których spokój i opanowanie często stanowi o sukcesie.

Się pobiera odciski palców: metodą na szklankę.

Się pije: czystą eksportową pod zakąski, wino pod słodycze, mocną herbatę gruzińską.

Się chodzi do lokali:

„Krokodyl" jest lokalem wysokiej kategorii. Kelnerzy chodzą tu we frakach i odznaczają się szczególną umiejętnością obliczania rachunków. Przy drzwiach stoi tęgi cerber w liberii, przyjmuje napiwki, woła taksówkarzy i odpędza w mrok staromiejskiego rynku gości zbyt mocno „podgazowanych". Na niektórych stolikach płoną świece. W karcie dań, u dołu, obok podpisu kalkulatora, widnieje uwaga: „za świeczkę dopłata 9,- zł“.

Tajemnica czerwonego ołówka

Najkrótsza historia, kilkanaście stron. W okolicach Łodzi pozornie nie związani ze sobą ludzie nagle zaczynają szastać pieniędzmi - kupują domy, piją nie na kredyt, naprawiają zepsute samochody, a “dzieciska dostały nowe kiecki”. Dopiero 5 lat później, dzięki współpracy kap. Holicza, udaje się szajkę złapać, zaczynając od woźnego, który był zatrudniony w obu okradzionych bankach. Jednym ze śladów było użycie stempla z rzadko stosowanym krojem czcionki — marachamitelem(?!) czternastopunktowym.

Pieniądz jest okrągły - w tej historii wyjaśnia się sens tytułu całego zbiorku: Na wystawach sklepów jubilerskich wabią oczy rozmaite naszyjniki: ze srebra i ze złota, z pereł i z bursztynu. Naszyjnik kapitana Holicza jest całkowicie inny. Niby najcenniejsze kamienie nizał kapitan wątki, fakty i fakciki, adresy, nazwiska i kryptonimy.

Skarb Państwa jest okradany przez wieloosobową, międzynarodową szajkę przestępczą, która wywozi z Polski walutę, a przywozi na sprzedaż np. zegarki marki „Schaffhausen“ czy „Delbana“ (“dodatkowe straty wynikłe z dezorganizacji rynku były całkowicie niewymierne“). W celu wykrycia całej siatki, milicja rozpoczyna trwającą ponad dwa lata szeroko zakrojoną akcję wywiadowczą, dokładając jednemu z przestępców tzw. “ogon”, chorążego, który będzie pilnował delikwenta przez kilkanaście miesięcy. Nawet kapitan Holicz pracuje incognito, ”podczas swoich nocnych eskapad tańczył z niezliczoną ilością kobiet i przepijał do wielu mężczyzn, gdy tylko istniało źdźbło podejrzenia, że mogą mieć coś wspólnego z interesującą go sprawą”, ale nie czerpie z tego radości! Wreszcie we współpracy ze wschodnioniemiecką Volkspolizei wszyscy zostają aresztowani, bo każdy przestępca jest w którymś momencie nieostrożny, a aparat wie wszystko.

Folklor lokalny: kolejarz mieszka w Poznaniu przy Żupańskiego 13.

Się czyta: powieść Remarqua o doktorze Rawiku (cywilnie ubrany pracownik MO).

Się pali: “Wczasowe” (chorąży Dawski, dwie paczki dziennie).

Się pije: okocimskie piwo.

Gorzkie migdały

Joanna Hortek, najlepsza aktorka sceny, osoba zarówno atrakcyjna, jak i inteligentna, grała główną rolę w nowej sztuce. W dniu premiery niestety nie pojawiła się w teatrze, zaniepokojony inspicjent pojechał do wynajmowanego przez nią mieszkania (“kredą nakreślone literki K + M + B pozwalały przypuszczać, że właścicielka jest osobą wierzącą”), gdzie znalazł na podłodze zwłoki aktorki. Śledztwo skierowało się kierunku pewnego dziennikarza, który nie dość, że był sprawcą wczesnej ciąży aktorki, właśnie ją zostawił, to jeszcze jego rodzina miałą zakład galwanoplastyczny, w którym można się było zaopatrzyć w sporą ilość cyjankali. Finalnie to nie on okazuje się być mordercą, ale… Teraz, gdy śmierć artystki została definitywnie wyjaśniona, może to chyba przyznać... Jako przedstawiciel prawa nie mam do niego żadnych pretensji. Jako człowiek potępiam go i uważam za moralnego sprawcę śmierci Joanny Hortek. Jest pan wolny (...).

Się pije: dobry francuski likier „Triple Sec Cointreau".

Się pali: oczywiście “Wawele”.

Za mundurem panny sznurem: ”Z wysepki na przystanku dziewczyna w białym kostiumie przesłała mu zachęcający uśmiech. [Funkcjonariusz] Zlustrował ją trochę bezwstydnym spojrzeniem”.

Inne z tego cyklu.

#113

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 4, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Skomentuj

« O spacerach po Libercu - ogród botaniczny - Jakub Małecki - Dygot »

Skomentuj