Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Portugalia - Villamoura

Lubię co jakiś czas robić coś typowo zarezerwowanego dla turystów. Tak zupełnie bez zawstydzenia. Mimo protestów Maja pojechaliśmy na rejs statkiem (Ale ja nie chcę płynąć statkiem! To my samy popłyniemy, a ty zostaniesz. Nie chcę zostać!); protesty oczywiście skończyły się w momencie wejścia na pokład, gdzie już było świetnie. Maj nie był najmłodszy, były też takie noszone na rękach (nie, nie pływały jet boatem, w przeciwieństwie do Maja; i naprawdę lubię, kiedy dziecko moje doskonale rozumie komplementy pod swoim adresem - tym razem niña brava od młodej Hiszpanki, zachwyconej radością Majuta na motorówce). Płynęliśmy z Vilamoury do Albufeiry, z przystankiem w zatoce przy skałkach i jaskiniach, a potem z powrotem. Wyznam z niejaką Schadenfreude, że to nikt z naszej trójki wymiotował całą drogę do czarnego worka. Wyznam też, że najtrudniejsze było powstrzymanie dziecka od wydawania odgłosów naśladujących, bo wprawdzie wymioty nie są tak zaraźliwe jak ziewanie, ale Maj potrafi wykonywać takie dźwięki z perfekcją.

Co nie było fajne - firma organizująca przejażdżkę zapowiadała na pokładzie dostęp do napojów. Mieliśmy ze sobą wodę, bo niespecjalnie wierzę w nieskrępowanie takich zapowiedzi i owszem - dostęp do napojów oznaczał, że można było sobie wodę/coca colę kupić, a po dwóch godzinach rejsu przeszedł się pan z baniaczkiem wina i butelką mirindy/wody i nalał każdemu do plastikowego kubka porcję. Prawie 40 stopni, zero chmurek i mimo bryzy z oceanu gorąco. Z recenzji na tripadvisorze wynika, że to częsta praktyka, równie częsta co wystawianie czapki na napiwki w porcie. Pilot jet boata wprawdzie wyglądał jak bardzo opalony Willem Dafoe, ale to nie rekompensuje. Za to linia brzegowa - owszem; zdecydowanie warto zobaczyć jak wygląda od strony oceanu. Tyle że może z inną firmą.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 29, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: portugalia, villamoura - Komentarzy: 1

« Next and next and next - Portugalia - Cabo Sao Vincente »

Komentarze

Valwit

Na tej plazy bylem i muszleki lowilem. i mam niejasne wspomnienie pierwszego w zyciu udaru slonecznego i niepopluniecia lodeczka z tej okazji wlasnie. Byly tam za to osioly, pomarancze sprzedawane w siatach po 3 albo nawet i 5 kg za euro i lekka lipa z tymi klifkami, bo to piasek i czasem spada. Co jest niefajne bardzo jak sie jest zasypanym.

Skomentuj