Kwik.
#znamto, miałam ostatnio ataczek paniczki "gdzie moje kluczyki, a prawda, rowerem jestem"
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[8.04.2016]
Otóż pracuję w pięknych okolicznościach przyrody, a konkretnie tuż przy Parku Sołackim. Ponieważ cały dzień spędzam przy biurku i niespecjalnie korzystam, wymyśliłam, że będę wsiadać w tramwaj, jechać do pracy, a potem spacerować sobie pięknymi uliczkami do biura i z powrotem. Tyle że wilki, wiatr, deszcz i inne niesprzyjające sytuacje, a do tego ciągle nie wyklikałam sobie karty PEKA, która znacznie ułatwia transport miejski. Więc jeżdżę wygodnie samochodem, zżymając się jednocześnie na siebie, że mogłabym czytać (w tramwaju) i iść (zamiast siedzieć). Tragedia antyczna, prawie że. Wybrałam ostatnio wariant pośredni, jadąc samochodem, ale zostawiając go kawałek dalej od biura. Opowiadam więc w ramach przykawowego small talku w biurowej kuchni, że w ramach urozmaicenia życia zacznę chyba zostawiać samochód w losowych miejscach i sprawdzać, po ilu dniach zapomnę gdzie zaparkowałam. Ha ha, heheszki. Po czym wychodzę z pracy, słonko, ptaszęta, kwiecie kwitnie, egzaltacja wzrasta niepomiernie, pompowana wiosną. I WTEM, tak, gdzie mój samochód. Nie zamknęłam i ktoś pobrał?! Odholowany, bo nie zauważyłam zakazu parkowania?! Może jednak zaparkowałam gdzie indziej?! Oblazłam dwa kwartały, po czym wpadłam na pomysł, żeby odtworzyć drogę poranną, lokalizując po ładnych domach i magnoliach. Ależ oczywiście, że przeszłam przy moim zaparkowanym karnie (i przepisowo) samochodzie, wgapiając się w szczególnie ładnie ozdobiony drewnianymi okiennicami domek.
#nieustającepasmosukcesów
Uprzedzając życzliwe sugestie, tak, TŻ już mi pokazał, że mój telefon ma appkę, która naprowadza takich jak ja wprost do miejsca, gdzie zostawili auto. Ale gdzież ta iskierka ekscytacji w szarym życiu?
A okolice Sołacza wyglądają o, tak:
Wcześniej o okolicy: 2015, 2013 (1), 2013 (2), 2012, 2010 (1), 2010 (2), 2009 (1), 2009 (2).