Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Marek Hłasko - Pierwszy krok w chmurach. Baza Sokołowska

Są lektury, za które trzeba się wziąć wcześnie. Mnie jakoś Hłasko zupełnie ominął, pewnie dlatego, że w szkole "do matury" robiło się do II wojny światowej, a potem to "sobie doczytacie, bo współczesnej i tak nie będzie". Nie było, więc Hłasko mi odpadł zupełnie.

I mam teraz problem. Bo "Baza Sokołowska" jest tak bolesnym produkcyjniakiem, że mi aż oko łzawi. Nie czuję tego etosu pracy, przezwyciężania trudności, walki o każdy kilometr i samodzielnego rozkładania silnika na mrozie, żeby tylko dojechać, a nie prosić kolegów o pomoc. Wiem, tak hartowała się stal, ale teraz każdy ma telefon komórkowy i wklepany numer do Assistance czy innego helpdesku.

Z "Pierwszym krokiem w chmurach" problem mam inny. Poczytałam sobie o Hłasce i jego życiu, że polski James Dean i buntownik. Tyle że minęło 60 lat i nawet jeśli wtedy to, co pisał, było mocne i odkrywcze, teraz już zostało przemielone przez 10 innych pisarzy. I owszem, w "Pierwszym kroku" widzę świat zgorzkniałych ludzi, którzy rozmienili swoje życie na drobne i chętnie zniszczą wokół siebie wszystko, co ładne; taki "Rezerwat" bez lukru. Tylko zastanawiam się, czy chcę dalej czytać Hłaskę. A jak chcę, to co?

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 24, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, beletrystyka, panowie, prl - Komentarzy: 10

« Prorodzinnie - Every cloud has a silver lining »

Komentarze

siwa

Pięknych dwudziestoletnich bym mimo wszystko przeczytała. Do trzech razy sztuka.

Bastet-milo

Sowa córka piekarza?

ds

Piękni dwudziestoletni, absolutnie.

Zuzanka

"Piękni dwudziestoletni" i "Sowa" brzmią dobrze. Przemyślę i skonsultuję z półką u teściów.

Alex

"Piękni 20-letni" i "Palcie ryż każdego dnia" (The Riceburners). Also, "Listy z Ameryki".

Tymek

Marek Hłasko był pisarzem absolutnie genialnym, polskim beatnikiem, łamiącym stalinowskie utarte konwencje i wypracowane wcześniej schematy. Choćby i za to należy wybaczyć mu socrealistyczne naleciałości, których ten tragicznie zmarły wielki pisarz, nie mógł uniknąć na początku swojej kariery.
Do Hłaski mam osobisty stosunek, a szczególnie do jego "Bazy Sokołowskiej" i "Pierwszego kroku", o czym pisałem kiedyś na swoim blogu:

http://tymekwietymeknie.blogspot.com/

Zapraszam do podzielenie się swoją opinią.

jzurko

Nie wiem czy teraz warto się męczyć nad Hłaską. Bo czytanie jego tekstów to
męczarnia. Są tacy pisarze i nawet wybitni, których czytanie to męka np.
Dostojewski. Nie chcę wchodzić w jego świat, bo ten świat, który on opisuje
jest dla mnie odpychający. Ja nie cierpię tego świata i nie chcę aby stał się dla
mnie rzeczywistością. Podobnie jest z Hłaską. Generalnie jego pomysł na
pisarstwo był taki : chcecie abyśmy pisali realistycznie??? Na prawdę tego
chcecie??? A więc dobrze - pokarzę wam taki realizm, że się (mówiąc językiem
Hłaski) posracie!!! Z takiego przesłania wynikła ta legenda o polskim beatniku
Jemesie Deanie, buntowniku i inne tym podobne określenia, które pasowały go
na > Bóg-wie-kogo<. Bez przesady. Z tego hłaskowego rozdania Marek
Nowakowski jest o klasę lepszy. Nawet Orłoś nie jest od niego gorszy. Ten typ prozy moim zdaniem się zestarzał po prostu. Dotyczy to również "Pięknych..."

jzurko

Dopowiem jeszcze, że to co Zuzanka napisała w swojej notatce jest dla mnie
zrozumiałe i bliskie. "Baza Sokołowska" jest nie tylko łzawym produkcyjniakiem
ale też ponoć , jak mi fachowcy z Inst. Polonistyki UWr. mówili plagiatem z
jakiegoś produkcyjniaka radzieckiego (ponoć przetłumaczył i trochę
pozmieniał, żeby się redaktorzy nie zorientowali). Jest legenda, że jego żona
Sonia Ziemann zabrała całą jego spuściznę w celach komercyjnych i sprzedała nieopublikowane powieści jakiemuś trzeciorzędnemu powieściopisarzowi z
USA i on to dał komuś do tłumaczenia i po jakichś tam zmianach opublikował pod swoim nazwiskiem, a i tak nie uzyskał rozgłosu. Można to uznać tylko za legendę.

jzurko

To znowu ja. Znalazłem w "Pięknych" odpowiedni fragmencik na temat
słynnego opowiadania "Baza Sokołowska". Dla wszystkich wielbicieli pana
Mareczka: "W tym czasie przepisałem książkę Rybakowa pod tytułem Kierowcy, podpisałem ją
pod swoim nazwiskiem, nazwałem „Baza Sokołowska” i zaniosłem do Związku
Literatów." Polecam też fragmenty z pierwszego rozdziału "Pięknych" (trochę przed zacytowanym tu kawałkiem) na temat jego współpracy z bezpieką. Chwali się tam, że donosów napisał dużo i z uroczą naiwnością napisał, że ich treściami zmylił swoich mocodawców. nawet zabawne.

Zuzanka

@jzurko, minęły dwa lata, nie dotknęłam się do niczego Hłaski, więc chyba ten trend utrzymam. Dzięki za komentarze.

Skomentuj