Przyznaje, ze przezylam szok, jak 26 lat temu przylecialam do Stanow i okazalo sie, ze wiekszosc restauracji jest prorodzinna. Dzieci siedza w wysokich krzeselkach, lub troche wieksze przy stole, na dluzsze posiedzenia rodzinne zauwazylam nawet kaciki zabaw dla dzieci. Jakos to bylo zupelnie inaczej niz w PRL z ktorego wlasnie wyjechalam. Przez jakis czas nie komentowalam, ale tez nie rozumialam "filozofii" restauracji rodzinnych. Natomiast z czasem zauwazylam, ze wiekszosc 6-cio i 7mio latkow potrafi zachowac sie przy stole i nawet przesiedziec dluzej nie biegajac po calej sali. Skad sie to bierze? Ano wlasnie stad, ze dzieci sa od malego oswajane z bywaniem w restauracjach i takie 6-7 latki juz doskonale rozumieja, ze nie nalezy przeszkadzac innym. Nie mowie tutaj oczywiscie o Burger King czy McDonalds;)) gdzie wiadomo i konsumenci i ich dzieci sa "inne".