Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Joanna Chmielewska - Harpie

Książki Chmielewskiej zaczęłam dzielić na dwie grupy. Te, do których mam sentyment, kiedyś mnie bardzo bawiły, ale teraz widzę braki warsztatowe: akcja kuleje, chaos, rozwój sytuacji jest zawsze na jedno kopyto - nikt nikomu nic nie mówi, więc sprawa wyjaśnia się cudem, narratorka wie, że o czymś zapomniała, w trakcie ludzie robią dziwne rzeczy i dotykają ich niespodziewane konsekwencje. Tu mam klasykę - ”Wszystko czerwone” czy ”Całe zdanie nieboszczyka”. “Harpie” należą do drugiej grupy - jest zgrabnie wymyślona intryga, fachowcy z organów prowadzą sensownie śledztwo na tyle, na ile im świadkowie pozwalają, ale świat opisany jest tak paskudny i patologiczny, że mnie otrząsa. Hm, może podział przebiega przez “jest Joanna/nie ma Joanny”?

Dorota na 24 lata, jest półsierotą - 40-letnia matka zmarła po porodzie, a 25-letni ojciec odmówił kontaktu[1], wychowują ją więc trzy ciotki. Nie jest to komfortowe, bo każda z ciotek jest paskudna na swój sposób - Felicja jest apodyktyczna i kontroluje każdy oddech, Melania jest zwyczajnie przykra, wredna i kąśliwa, zaś Sylwia - najmniej szkodliwa - jest dość głupia. Dorota jest co chwila wyzywana od idiotek, brzydul i kretynek, jej osiągnięcia - znajomość nastu języków obcych - jest ignorowana, ciotki komentują jej każdy krok w sposób negatywny, komenderują nią i tylko cudem udaje jej się zaoszczędzić nieco swoich zarobionych pieniędzy zanim harpie jej zabiorą. I do tej radosnej warszawskiej willi wjeżdża czwarta dama - Wandzia Parker, chrzestna babka ze Stanów po 50 latach na obczyźnie. Emituje vibe pieniędzy, obiecuje cuda, ale żąda obsługi, luksusów i przysmaków, nie wydając grosza. Wtem okazuje się, że rzeczywiście spisała testament na rzecz Dorotki i ciotek, tyle że zostaje znaleziona martwa. Śledztwo wykazuje, że nie były to przyczyny naturalne; niedługo potem zaczynają się zakusy na życie Dorotki.

Więc jak doceniam bogactwo postaci i sytuacji - paskudne ciotki, dom zaśmiecony hałdami kitranych przez dziesięciolecia śmieci, głupie a zabawne nawyki, cwanego acz prostodusznego pomocnika Marcinek, atrakcyjnego i niegłupiego taksówkarza Jacka czy wreszcie przesympatycznych i fachowych funkcjonariuszy, tak warstwa emocjonalna jest zwyczajnie obrzydliwa, a wszyscy czarno-biali. Dobrzy - Dorotka i Jacek - są piękni, utalentowani i bez wad, źli - ciotki, chrzestna babka, Marcinek - paskudni, rozkapryszeni, żarłoczni i absolutnie pozbawieni nie tylko empatii, ale i podstawowych ludzkich odruchów. To opowieść o przemocy psychicznej, konsekwentnym i długotrwałym niszczeniu dziecka przez toksyczną rodzinę; autorka żyje w radosnym wyparciu, że taka sytuacja nie zostawia żadnych konsekwencji w psychice[2]. Dorotka oczywiście czyta w ciotkach jak w otwartej książce, poza drobnymi momentami załamania spływa po niej jak po kaczce, one gadają, a ona robi swoje, a kiedy dostaje spadek, jest skłonna kontynuować bliskie kontakty z ciotkami, bo przecież to RODZINA. Humor oczywiście zasadza się na rzucaniem tzw. zabawnych słów typu gropa, wołoduch, zwekslować oraz wprowadzeniu osoby z zagranicy, która zapomniała polskiego i przekręca słowa, co daje pretekst do tzw. zabawnych dialogów (wypąkać zamiast wykąpać, wywał i zalew zamiast wylewu i zawału czy co majniej zamiast co najmniej).

[1] Ależ oczywiście, że jest to obśmiane, bo jak to, 40-latka dostaje małpiego rozumu z powodu młodszego faceta, kara musi być.

[2] I tak, mogę sobie dośpiewać, że to mała Irenka odreagowuje swoją rodzinę i przejaskrawia, ale i tak mam dreszcze.

Inne tej autorki.

#75/#19

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday September 28, 2025

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2025, kryminal, panie - Skomentuj

« Foundation

Skomentuj