Kusisz!
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
#68 Izabela Gierszewska - Szatan boi się myszy
Spis osób:
O tym, że milicja ofiarnie ratowała obywateli nawet jeszcze przed wystąpieniem przestępstwa, to ogólnie wiadomo. Po coś w końcu były oddziały prewencji. Tutaj prewencyjnie, choć nieco po znajomości[1], do willi bogatego ogrodnika Kiliana przyjeżdża porucznik Korcz. Niby że kolega znajomego, a tak naprawdę ma wyśledzić, gdzie zniknęła kucharka Zofia oraz czy aby na pana Kiliana ktoś nie dybie. Rzeczywiście, atmosfera jest gęsta, siostrzeniec ogrodnika robi awantury i chce od wuja 100 tysięcy złotych (na dzisiejsze to nie wiem, ile, ale niezbyt mało), moda żonka ogrodnika nie jest miła, a dodatkowo ktoś w mroku czai się za oknem i zaczyna strzelać. Wprawdzie Korcz szybko odkrywa, że kucharka zostawiła pamiętnik, ale zamiast go przeczytać, kręci się po obejściu, tu zajrzy, tam zagada i ciągle narzeka, że nie ma kiedy czytać. W międzyczasie ogrodnik ginie, otruty środkiem nasennym, co daje porucznikowi asumpt, żeby jednak z zapiskami się zapoznać i wreszcie zdradzić fakt ich istnienia reszcie ekipy. Wielokrotny morderca (bo oprócz ogrodnika znajdują się też woniejące zwłoki kucharki oraz kilka nagrobków z przeszłości) zostaje odkryty dzięki uszkodzeniu nogi, opisanemu przez religijną pamiętnikarkę jako znamię szatana. Niestety, autorowi zabrakło pomysłu, żeby tę wadę opisać, więc nie wiem.
Się je: cielęcinę na zimno, świeże pieczywo, masło, chrzan, befsztyk i frytki, sałatkę z pomidorów z własnej hodowli, jajecznicę na boczku.
Się pije: Napoleona.
Się pali: “mentolowe”.
[1] Po znajomości, bo akcja nie jest prowadzona oficjalnie, a Korcza wysyła dowódca, który zna ogrodnika z wojska.
#69 Waldemar Kurzejewski - Turysta z Durbanu
Spis osób:
Pani Zgierska tęskni za córką, która wyjechała "za mężem" do Południowej Afryki. Listy są niepokojące, zbiera się więc któregoś dnia i zwierza się w Pałacu Mostowskich majorowi Bielakowi, który życzliwie wysłuchuje, bo w końcu od czego jest milicja jak nie od pomocy zmartwionym obywatelom. Major Bielak w sprawę się angażuje, wprowadza w nią podwładnego, ale ma atak woreczka żółciowego, więc podwładny - kapitan Ciszewski - eks-marynarz, na własną rękę bierze zaległe dwa miesiące urlopu, mustruje się na statek i płynie do Durbanu. Zwierzchnik, kiedy się dowiaduje, zachwycony nie jest, organizuje kapitanowi areszt domowy[2], ale utula go do serca, bo ceni inicjatywę.
Sprytny Ciszewski symuluje atak wyrostka robaczkowego, dzięki czemu przerywa rejs i wysiada nie niepokojony w Durbanie. Oczywiście napotyka na Jankę de domo Zgierską najpierw zupełnym przypadkiem, potem już celowo, przy skrzynce listowej. Jak się słusznie domyślała matka, piękna blondynka (i nie tylko ona) została przed "męża" wmanewrowana w nierząd pod pretekstem "spłaty długów". Ponieważ Ciszewski nie ma żadnego umocowania formalnego na miejscu, obiecuje pięknej pani pomoc już z ojczyzny. Na miejscu wizytuje jeszcze szlachecki dworek, jak z "Pana Tadeusza" - to rodak zadomowiony na obczyźnie, który pieczołowicie pielęgnuje polskie tradycje, nawet lokalnych robotników uczy trochę mówić po polsku. Wizyta nic nie wnosi, ale jest miłym akcentem dla Ciszewskiego (i może się napić wódki). W drodze powrotnej spotyka też smutnego Hindusa, którego wyrzucają z RPA, ponieważ ożenił się z białą. Tym przyjemniej wrócić do Polski, gdzie nie ma rasizmu i apartheidu. I, ponieważ ma niesamowite szczęście, w samolocie leci z mężem Janki Zgierskiej, który chce wywieźć kolejne biedne Polki i zmusić do nierządu.
W akcji w Warszawie uczestniczy piękna Magda Karska, młoda blondynka, wystawiona na wabia. Najpierw ogłoszenie w gazecie, że Wanda chce Niemca (albo inną nację), potem udział w castingu w wytwórni filmowej na Chełmskiej i sukces. W kilkumilionowym mieście naciągacz, który wcześniej złowił Jankę, zainteresował się funkcjonariuszką. Podryw na ciekawą książkę, potem kawa, wreszcie propozycja małżeństwa z przystojniakiem "ze zdjęcia".
[2] Ciszewski dostaje 10 dni "aresztu" - do wieczora zostaje w pracy, może wracać do domu spać, nie wolno chodzić mu do teatru ani do kina, ani przyjmować wizyt. Szczęśliwie pozwalają mu jeść.
#88 Jerzy Łaniewski - Rekontra
Spis osób:
Zaczyna się jak sf, bo student Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu zacina się przy goleniu nową żyletką Polsilver. Ja się pytam, skąd student ma nową żyletkę? W każdym razie student spieszy się, bo boi się spóźnić na egzamin do znanego z punktualności lingwisty, profesora Niedziałka (zwanego Bambusem). Kiedy przybywa na Sowią 3/7, ku swojemu zdumieniu odkrywa, że profesor jest zajęty, a kiedy z jego mieszkania wychodzą niezapowiedziani goście, nie odpowiada na dzwonek studenta. To wystarcza, żeby zaalarmował milicję. Kapitan Rocki, prywatnie dobry znajomy Niedziałka, wierzy studentowi, mimo że ten wygląda jak Chrystus bądź Stan Borys (długie włosy ułożone w misterne loki, elegancko przycięta bródka). Po wejściu do lokalu okazuje się, że profesor leży w kałuży krwi pośrodku swojej bogatej biblioteki, zajmującej całe mieszkanie (bo "dodatkowy pokój na prywatną bibliotekę przydzielają dopiero wtedy, gdy się ma ponad sześć tysięcy tomów").
Student nie jest taki głupi, ocenia, że po mokrej robocie sprawcom zrobiło się miękko i poszli pić. Sporządza więc portret pamięciowy i udaje się w rajd po knajpach. I już w pierwszej knajpie spotyka delikwenta, przypominającego mordercę. Oczywiście obrywa w czaszkę, bo nie jest specjalnie dyskretny. Milicja jest nieco bardziej ogarnięta, konstruuje linię czasu ostatnich dni zabitego, który oprócz uczenia studentów grywał też za pieniądze w karty, skąd wniosek, że to dla zarobionych w ten sposób pieniędzy został zabity.
Tym razem pomocna w ujęciu przestępców nie jest szklanka, a porządne, skórzane rękawiczki ("z modnym zapięciem na taką szczoteczkę"), wyprodukowane przez spółdzielnię w Bolesławcu. Tak porządne, że przestępca decyduje się je zachować.
Rocki nalał kawy i wyjął z barku butelkę "Złotej jesieni".
- Po jednym i do roboty. Stare hasło murarskie - wygłosił zamiast toastu.
Inne tego autora tutaj.
Inne z tej serii tu.
#20