Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Dead like me - Life After Death

Żal mi było bardzo, jak skończył się serial. Film wprawdzie nie pozamykał wiele wątków, wiele skrzętnie pominął (nie ma Rube'a ot tak sobie, w przypadku Daisy Adair zmieniła się aktorka, niestety na gorsze), ale był bardzo zgrabną pointą dla serialu. Zamiast Rube'a pojawił się nowy, dość ekscentryczny acz niezbyt odpowiedzialny zwierzchnik (zabawne skądinąd, bo gra go lostowy Desmond), a zlecenia zamiast na żółtych samoprzylepnych karteczkach zaczęły przychodzić sms-ami. Pierwsze zlecenie George okazuje się porażką, bo nie udaje jej się odebrać duszy 17-latkowi, który powinien zginąć w wypadku. W szpitalu okazuje się, że to chłopak jej siostry, która przez 5 lat, mijających od śmierci George, przestała być dzieckiem. Film jest o pożegnaniach. George żegna się dla odmiany z siostrą, z którą nie była w stanie polubić się, kiedy jeszcze żyła. Dolores Herbig żegna się ze swoim kotem (i tak, jestem zapewne psychopatką, bo to właśnie mnie okrutnie wzruszyło, a nie liczne przypadki odbierania duszy ludziom przed śmiercią). Dalej został pewien niedosyt, ale to bardzo miły gest ze strony ekipy.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 15, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj

« Proszę zabrać zimę, NAOW - Ścieżki skojarzeń »

Skomentuj