Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

The Time Traveler's Wife

- Fajny serial wczoraj widziałam.
- Momenty były?
- No masz!

Otóż to jest serial z momentami, ponieważ prominentną rolę gra goły tyłek bohatera, który z niewiadomych przyczyn, w losowych momentach przenosi się w czasie do innego losowego momentu w przeszłości lub przyszłości, zwykle swojej, ale niekoniecznie, a że przenosi się nago, to wspomniany tyłek ma sporo czasu ekranowego. Tytułowa żona, Clare, poznaje Henry'ego, swojego przyszłego męża, kiedy ma 6 lat, a 42-letni Henry ląduje w ogrodzie na tyłach posiadłości jej rodziców (i tak, trigger warning, nie jedyny, tu serial odważnie rozgrywa kwestię pedofilii i groomingu). Henry każe zanotować Clare 152 daty, kiedy pojawi się w jej życiu, prosi też o ubranie oraz o jedzenie, bo jest zawsze głodny po podróży. Akcja przeskakuje między różnymi epizodami z życia obojga - dzieciństwem, ślubem, pierwszym spotkaniem 20-letniej Clare i 28-letniego Henry'ego, spotkaniami Henrych w różnym wieku, starością, momentami radosnymi i bardzo dramatycznymi (kolejne trigger warnings). I jakkolwiek uwielbiam rzeczy o podróżach w czasie, zabawę w paradoksami, przeznaczenie i przyszłość wpływającą na przeszłość, a jednocześnie jej nie zmieniającą, tak serial ma ogromną wadę - powstał tylko pierwszy sezon i następnych nie będzie; fabuła urywa się w pół słowa.

Na szczęście jest i książka "Miłość ponad czasem" Audrey Niffenegger, i film "Zaklęci w czasie" z 2009 roku, obejmujący całą fabułę. Widziałyście? Czytałyście?

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 18, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Getting On

Szpital, oddział geriatryczny/długoterminowej opieki. Pielęgniarka Didi rozpoczyna pracę i powoli odkrywa detale pracy i ludzi, którzy pracują na oddziale. Praca jest trudna - pacjentami są osoby starsze lub nieuleczalnie chore, często leżące lub kłopotliwe w obsłudze. Załoga jest nieliczna - siostra Dawn, która swoje życiowe problemy usiłuje naprawiać w pracy, doktor James, głównie skupiona na często egzotycznej pracy badawczej (nowa skala uformowania stolca, katalog narządów rozrodczych osób geriatrycznych), do której bezlitośnie próbuje angażować personel i pacjentów oraz Patsy, przełożony pielęgniarek, trochę gej, ale nie do końca. To nie jest taka komedia-komedia, bo i tematyka minorowa - starość jest raczej smutna, bywa żałosna, szanse na to, że pacjent odejdzie, są większe niż na innych oddziałach, ale dzięki skomplikowanym intrygom i często wyrafinowanym pomysłom na czy to uzyskanie grantu, poprawę życia prywatnego czy zwyczajny ludzki nieogar albo konieczność zatuszowania wpadki, wszystko robi się bardzo zabawne, tyle że w takim klimacie “kto pracował w szpitalu/przy badaniach naukowych, ten się w cyrku nie śmieje”.

Co ciekawe, to kopia brytyjskiego serialu pod tym samym tytułem. Obejrzałam pierwszy odcinek i fabuła jest w zasadzie identyczna, nie wiem, jak dalej. W finałowym sezonie wersji amerykańskiej pojawiają się gościnnie Dawn i doktor James z serialu brytyjskiego.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 8, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


We Own This City / Phoenix Rising

”We Own This City” to fabularyzowany dokument o korupcji i przemocy policyjnej w Baltimore, na faktach. Znany z innych instytucji publicznych mechanizm podmiatania pod dywan i przenoszenia trudnych elementów na placówkę sprawia, że z policji naprawdę trudno jest wylecieć. Wystarczy odrobina sprytu, żeby w ramach obowiązków służbowych swobodnie łamać prawo - najpierw dla dobra sprawy (zatrzymanie bez powodu, bo skoro to Baltimore, to powód znajdzie się po czy inwigilacja bez pozwolenia), potem już typowo dla zysku. Policjanci Hersl i Jenkins organizują bojówkarski gang, który - poza uzasadnionymi aresztowaniami - planuje akcje tak, żeby udało się odebrać podejrzanym pieniądze, broń czy narkotyki, które następnie znikają, zanim dotrą do depozytu; ba, sami prowokują czasem wydarzenia, żeby przestępstwo miało miejsce, nie wspominając o handlu odebranymi narkotykami. Akcja miniserialu skacze dość losowo między fragmentami wydarzeń z lat 2005-2017, pokazując formacyjne epizody z życia bohaterów, aż po aresztowanie ich przez FBI i przesłuchania; to dość męczący sposób narracji, zwłaszcza że ze względu na mnogość postaci i graczy - gliniarze uczciwi i skorumpowani, wydział wewnętrzny, szefostwo policji, Departament Sprawiedliwości, poszkodowani i przestępcy, Wydział Zabójstw - trudno mi się było zorientować w przebiegu wydarzeń i ich znaczeniu w kontekście całości. Sporo polityki i systemowej przemocy, solidna podstawa pod akcję “Defund the police” - niby to przepis na dobry serial, ale nakręcona świetnym i dynamicznym The Wire, poczułam spore rozczarowanie - mimo niezłych aktorów i cameo kilku osób z “The Wire” (Marlo, Bączur, Herc, Dukie i inni), całość była zbyt chaotyczna, a niektóre wątki nie skończone.

Poddałam się po jednym odcinku “Phoenix Rising” - paradokumencie o walce Evan Rachel Wood o zmianę prawa w kwestii czasu umorzenia odpowiedzialności za przemoc domową. Aktorka opowiada o swoich druzgocących doświadczeniach ze związku z Marilyn Mansonem (kolejny proces o zniesławienie niebawem w social mediach, jak niesławna sprawa Depp-Heard), traumie swojej i innych osób oraz o trudnej drodze do zmian legislacyjnych. I tu podobnie jak w “WOTC” - temat ważny, trudny, ale forma paradokumentu jest dla mnie niestrawna. Dramatyczna relacja z przeszłości Wood przeplatana jest pozorowanymi scenkami typu “Evan i jej partnerka kminią o co chodzi w prawie i robią ładne wykresy na tablicy”, “matka Evan robi zdziwioną minę i wielkie oczy, kiedy córka opowiada o gwałcie” czy relacjami ze spotkań z innymi ofiarami. Chciałam obejrzeć, nie dałam rady, bardziej przystępne dokumenty widziałam na youtube (nie wiem, czy są jeszcze dostępne, nie umiem ich znaleźć).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 2, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Witamy na odludziu / Utmark

Utmark to małe norweskie miasteczko na bagnach. Kilkanaście rodzin, kilkoro dzieci, kościół, sklep, dom pogrzebowy, hodowcy zwierząt. Większość mężczyzn spotyka się raz na jakiś czas na pokera. Sielanka. Tyle że nie. Rozgrzewa się konflikt między Finnem, drobnym hodowcą owiec i alkoholikiem, a Bilzim, lokalnym potentatem pochodzenia lapońskiego, właścicielem ogromnego stada owiec i dzikiego psa Horagallesa, który z upodobaniem zagryza owce Finna. Nie pomaga, że żona Finna, Siri, ma romans z Bilzim i zirytowana wyprowadza się do kochanka. Szybko okazuje się, że całe miasteczko podskórnie wrze - pani pastor jest wściekła również na boga, bo jej były mąż, przedsiębiorca pogrzebowy, będzie miał dziecko z nową partnerką; posterunkowy ma problem z hazardem, jest zadłużony u Bilziego i przymyka oko na nielegalne aktywności tego ostatniego; Stein sprowadza dwie pracownice seksualne z Albanii; Siri orientuje się, że związek z Bilzim nie był krokiem w dobrą stronę; kierowca szkolnego autobusu ma nietypowe upodobania erotyczne; kwitnie handel nielegalnym alkoholem; właścicielka sklepu jest nawiedzona przez demona. Do tego w miasteczku pojawia się nowa samotna nauczycielka, która próbuje niektóre z tych problemów rozwiązać.

Miał to teoretycznie być taki norweski “Przystanek Alaska”, ale pokrętło krindżu ma jednak przesunięte mocno. Wszyscy są nieszczęśliwi, wszyscy - poza nastoletnią Marin, córka Siri i Finna - podejmują złe lub bardzo złe decyzje. Trafiłam na jakąś recenzję tego serialu, która głównie skupia się na konflikcie Finn-Bilzi i widzi tylko męską stronę tego świata, traktując kobiety jako drugi, nieistotny plan, a to bardzo krzywdzące. Inna rzecz, że niekoniecznie polecam - obejrzałam bez przykrości, ale niekoniecznie z przyjemnością. Trochę jak z Franzenem - fascynacja tym, jak inni mają źle.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 27, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Minx

Bujne lata 70. W USA - z jednej strony dzieci-kwiaty, wolna miłość, pigułka, narkotyki, z drugiej purytanizm i patriarchat. Joyce Prigger, panienka z dobrej rodziny i po Vassar, udaje się na targi dziennikarskie, żeby sprzedać pomysł nowoczesnego czasopisma dla kobiet, w którym nie będzie uprzedmiotowienia, głupotek, mirażu małżeństwa, ale feminizm, równość i ważne sprawy. Jak się łatwo domyślić, zostaje protekcjonalnie odprawiona, a jedyną osobą, która wyraziła zainteresowanie, jest wydawca czasopism pornograficznych, Doug Renetti. Joyce wchodzi w świat branży, która całkowicie nie jest po linii jej poglądów, ale - wiadomo, skoro to serial komediowy - absurdalnie zaczyna dostrzegać, że przedsięwzięcie ma szanse powodzenia. Jak już uda się zwalczyć opór tradycjonalistycznej włoskiej mafii, pretensjonalnej radnej, strażników i strażniczek patriarchatu czy mediów, w tym całkiem niechętnych kolegów po fachu. W pierwszym sezonie udaje mi się wydać trzy numery, z czego o trzecim raczej nikt nie chce pamiętać.

Jakie to urocze! W roli Renettiego pojawia się Jake Johnson (Nick z “New Girl”), idealny w roli niepokornego chłopca o złotym sercu i słabej woli, ale to kobiety ciągną ten serial - ambitna Joyce, twardo stąpająca po ziemi Tina - księgowa i managerka, Shelly - siostra Joyce, gospodyni domowa z przedmieść i na pozór płytka i głupiutka Bambi - aktorka porno, która okazuje się mieć skrywane zalety (oraz, haha, jest pochodzenia polskiego). Oraz gej Ritchie, fotograf obdarzony niesamowitym talentem, mimo że fotografował do tej pory głównie niewysmakowaną goliznę. Lojalnie ostrzegam, że w serialu - poza kobiecymi piersiami - pojawia się sporo nagich mężczyzn. Tak, full frontal, czasem nawet we wzwodzie. Idealny serial na lato. Liczę na kolejne sezony.

Przy okazji obserwacja - po pierwszym roku pandemii, kiedy zelżały ograniczenia i przemysł serialowy wrócił do jakiej-takiej normalności, prowadziłam mentalny dzienniczek aktualnych seriali, Które Zauważyły Covid-19. I zastanawiałam się, jak to zmieni kinematografię. Wtem nie ma pandemii i nie ma śladów po niej. Nic się nie zmieniło. Albo pojawiają się seriale, w których tematu dwóch lat wyjętych z życia nie ma, albo wracamy do nostalgicznych lat 70., jak tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 23, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


4 blocks

Berlin. W Neukölln na samej górze narkotykowego rynku znajduje się klan Hamadich - emigrantów z Libanu. Toni (Ali) Hamadi jest mózgiem i strategiem, załatwia niezbędny legalny “front” dla całej działalności, brzydzi się też przemocą (w sensie, nie zabija, ale jak trzeba komuś roztrzaskać kolano młotkiem, to trzeba) w przeciwieństwie do Abbasa, który jest bardziej zbrojnym ramieniem, chociaż czasem niekoniecznie rozważnym. Pierwszy sezon rozpoczyna aresztowanie Latifa, który miał tego pecha, że akurat przewoził w bagażniku ładne parę kilo kokainy. Do klanu dołącza Vince, dawny kumpel Toniego, Niemiec z przeszłością; Toni mu wierzy, reszta klanu niekoniecznie. Drugi sezon to naparzanki z konkurencyjnym klanem Al-Saafich. Trzeci to faza schyłkowa - po dramatycznych wydarzeniach sezonu drugiego Toni próbuje się wycofać, ale psychopatyczny dostawca narkotyków z Bejrutu mu na to nie pozwala. Policja cały czas jest o krok za nimi, ale główna oś to dynamika w klanie. Drugoplanowo pojawiają się kobiety - silna i mądra Kalila, żona Toniego; Amara, młoda żona Latifa, do której nagle dociera, czym się zajmuje rodzina; Polka Ewa, konkubina Abbasa, osoba - oględnie mówiąc - o nieco niestabilnym charakterze i dość stereotypowa (por. wizerunek Polaków za granicą). Są też osoby, które mają wprowadzać pewien element komediowy, chociaż wychodzi to raczej tragikomicznie - młodzi dealerzy Zeki i Issam, a w ostatnim sezonie Maruf.

Nie jest to niemiecki ekwiwalent “The Wire”, policja - mimo że obiektywnie to protagoniści! - jest na marginesie, a zachowania niektórych osób są dość kwestionowalne moralnie. Mój podstawowy problem z tym serialem to próba usprawiedliwienia przestępczej działalności klanu czynnikami niezależnymi - problemami z legalną pracą dla emigrantów, trudnością w uzyskaniu obywatelstwa, prześladowaniem za kolor skóry czy pochodzenie. Wszystkie zarzuty są oczywiście jak najbardziej prawdziwe, problem w tym, że nie każdy emigrant, żeby utrzymać siebie i swoją rodzinę, zabija, kaleczy, sprzedaje narkotyki, zajmuje się stręczeniem i wymuszeniami czy kradnie. Jakkolwiek protagonistą jest “porządny” Toni, który mityguje brutalność innych, ma kodeks moralny czy usiłuje przejść do działalności legalnej, w dalszym ciągu nie jestem w stanie kibicować mu mimo wybielania go jako “tego dobrego” w przeciwieństwie do donoszących do policji wrogów czy samej policji.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 14, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj