Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Wojna światów - następne stulecie

Po pełne spoilerów streszczenie zapraszam na filmpolski.pl. Również mocny kontrapunkt dla tych, co Wilhelmiego kojarzą tylko z rolą Stanisława Anioła z "Alternatyw 4". Pesymistyczna wizja tego, co będzie, jak pokojowo (choć spożywczo) nastawieni Marsjanie przylecą na Ziemię i trafią do państwa o ustroju totalitarnym. Łatwo tłumaczyć pokojową inwazją każde zarządzenie, jeszcze łatwiej zarządzać ludźmi, mając kogoś z autorytetem w publicznej telewizji. Niestety, autorytet kończy się po wyłączeniu kamery, a silny showman jest tylko marionetką, którą ktoś wyżej manipuluje za pomocą bólu, strachu i nadziei. Pointa dwuznaczna, mniej dwuznacznie wychodzi, kto jest optymistą (TŻ, zakończenie realne - tak naprawdę wszystko to fikcja zaaranżowana dla telewizji), kto pesymistą (ja, zakończenie mistyczne, acz niepozytywne).

Set aktorski jak we wszystkich filmach z epoki - Wilhelmi w roli showmana Idema, karły, podające paszport w Misiu, w roli Marsjan, Drzewicz jako terrorysta-amator, Janda nieustannie jest obiektem pożądania. Tym bardziej bolesny jest kontrast między polskim światem komedii i Szulkinem.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 15, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Rezerwat

To nie jest tak, że w Polsce nikt nie umie kręcić dobrych filmów. Bo - jak się okazuje - umie. "Rezerwat" ma to, czego nie mieli "Statyści" - treść. I klimat. Mała zamknięta enklawa - warszawska Praga. Lokalne pijaczki, kioskarka-plotkarka, były policjant, drobny bandyta na warunkowym i fertyczna narzeczona-fryzjerka. Do rozsypującej się kamienicy wprowadza się Marcin, młody fotograf, którego wyrzuciła bogata narzeczona. Zamiast czynszu ma zrobić dokumentację fotograficzną kamienicy dla konserwatora zabytków, który ma zdecydować, czy będzie remontowana czy zburzona. Od początku przeszkadza mu rudy nastolatek, który tłucze kamieniem lustro w szafie, kradnie mu aparat i tłucze szybę w oknie. Łatwo się domyślić, że fotograf zaczyna kumplować się z menelami i zaprzyjaźniać z fryzjerką, mimo że jej fiansej chce mu przyłożyć.

Piękne, rozsypujące się kamienice. Doskonałe panie z Pragi w spożywczaku. Ciekawe spojrzenie na robienie zdjęć. Zabawne dialogi. Nostalgiczny zakład fotograficzny, gdzie wszystko kosztuje 200 zł ze zniżką. Japońscy turyści, którzy zapłacą za pobicie i porzucenie. Ładne światło, praskie piosenki z harmonią i starsze panie z poduszkami na parapetach. Film bardzo ciepły, trochę z wishful-thinking na końcu, bardzo pozytywny. Mnie się bardzo.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 13, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Weeds

Film "Saving Grace" pokazał, że da się prowadzić dalsze życie mimo nagłej śmierci męża, jak i że na dilowaniu zieloną rośliną da się nieźle zarobić. W zasadzie o tym samym jest "Weeds" - mieszkająca z dwoma synami w snobistycznej suburbiowej dzielnicy Agrestic Nancy odkrywa w sobie talent do rozprowadzania nielegalnych środków pochodzenia roślinnego. Zamiast angielskiej prowincji i nobliwej starszej pani jest amerykański styl życia, seksowna i dynamiczna MILF, tęskniąca za przedwcześnie i nagle zmarłym mężem, synowie, z których starszy zaczyna przeżywać kryzys autorytetu matki, a młodszy nie bardzo radzi sobie z życiem z piętnem dziwaka i sieroty. Bardzo bogaty drugi plan - afroamerykańska rodzina, od której Nancy kupuje towar, latynoska pomoc domowa Lupita podczas menopauzy, radny miejski z kolegami, którzy są głównymi odbiorcami towaru i pojawiający się znienacka lekkomyślny i nieodmawiający żadnym uciechom szwagier. Jest zabawnie, bardzo tekściarsko, czasem drastycznie i kontrastowo. Ot, drug-dealing wśród Desperate Housewives.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 8, 2008

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Noc żywych kretynów

Jeśli chodzi o Bardzo Złe Filmy, to dla mnie ten plasuje się w pierwszej dziesiątce. Wiadomo, jakie są komedie niemieckie. Wiadomo też, jakie są komedie koledżowe. Połączenie przaśnej niemieckiej komedii z komedią koledżową daje efekt co najmniej zabawny. Trzech młodych geeków uczestniczy w rytuale przywołania żywego trupa w celu wzięcia udziału w rytuale zdobycia miłości pewnej seksownej niemieckiej blondyny (pokrętna logika, ale czego się można spodziewać). Akcja "żywy trup" udaje się znakomicie, bo wprawdzie bohaterowie giną w drodze z cmentarza, ale za to się budzą w kostnicy, nieco zmechaceni i przybrudzeni, ale sprawni (pomijając karteczki na palcach stóp i pewne braki fizyczne). Potem jest coraz zabawniej, bo podczas licznych przygód (zjedzenie homoseksualnego nauczyciela od wf-u, rozpętania imprezy i bzyknięcia pani nauczycielki) zaczynają im odpadać różne elementy ciała (przyczepianie odpadniętego penisa za pomocą zszywacza jest naprawdę zabawne). Jest i element polski - kiedy młodzieńcy budzą się jako nieznani denaci, ustalają, czemu są nieznani. Powodem był brak dokumentów i jeżdżenie niezarejestrowanym vanem, kupionym za kilkadziesiąt euro w Polsce.

PS Poza tym - jak rany, jak można chcieć zawlec do łóżka plastikową blondynę, jeśli ma się pod ręką śliczną sąsiadkę, półkrwi Turczynkę? No jak?

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 5, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 6


Robert Makłowicz - Fuzja smaków

Niestety, z książki na książkę Makłowicz się psuje. Po pierwsze primo - mniej tekstu - tutaj w zasadzie tylko miniwstępy do przepisów i krótkie przedmowy o potrawach i krajach; zdecydowanie ciekawszą lekturą jest "CK kuchnia". Po drugie primo - rozdęcie czcionek - lista składników wielkimi literami, podzielonymi do tego liniami, żeby zająć więcej miejsca, na końcu rozwlekły spis treści. Po trzecie - oprócz sensownych (chociaż dość miejscami niewyraźnych i matowych) zdjęć potraw zapychacze w postaci dwustronicowych pejzażyków. I, co już zapewne nie jest winą redakcji, książka ohydnie wprost śmierdzi farbą. Na tyle mocno, że miałam problemy z czytaniem jej w łóżku (format A4 też w tym nie pomagał). Na plus - kilka sympatycznych przepisów, parę anegdotek. Warto, ale nie za cenę okładkową - magiczne ostatnio 69 zł.

Inne tego autora tutaj.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 1, 2008

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam - Tagi: 2008, kulinarne, panowie - Skomentuj


Klasa rządząca

Zjadliwa satyra na HM Anglików i angielską Izbę Lordów w musicalu z 1972 roku. Kiedy podczas autoerotycznych zabaw (jakże to angielskie) umiera 13. lord Gurney, okazuje się, że ma potomka, który może przejąć zarówno majątek, jak i pozycję we władzach. Wprawdzie uważa się za Jezusa Chrystusa, głosi wolną miłość dla wszystkich i nie zachowuje się w sposób zgodny z normami społecznymi, ale w pewnym momencie przechodzi przez kontrolę psychiatry, dostaje majątek, nieco przechodzoną wdowę-macochę i posadę we wspomnianej wcześniej Izbie Lordów. Jak komuś nie przeszkadza formuła musicalu z lat 70., a lubi Petera O'Toole z makijażem, trochę s.e.k.s.u i krwi, to polecam.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 1, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj