Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

La casa de papel / Dom z papieru

Silene, uciekającą właśnie przed policją po nieudanym skoku, zatrzymuje na ulicy sympatycznie wyglądający mężczyzna w okularach i proponuje jej udział w unikatowym napadzie. Decyzję nie jest trudno podjąć, bo alternatywą jest powrót do rodzinnego domu, gdzie policja już zastawiła na nią pułapkę przy współudziale jej rodziców. Mężczyzna w okularach, Profesor, zbiera 8 specjalistów i planuje kradzież ponad 2 miliardów euro w nienamierzalnych odcinkach. Ba, nawet wygląda na to, że podczas kradzieży nikt nie ucierpi. Szybko się okazuje, że mimo przepracowania każdego szczegółu, zawsze jest jakiś element, który może zawieść (ze szczególnym uwzględnieniem elementu ludzkiego), stąd grube emocje. Ba, często widz jest wprowadzany w błąd, żeby w kolejnym odcinku przekonać się, czy rzeczywiście sytuacja wymknęła się Profesorowi spod kontroli.

Narratorką jest specjalistka od napadów, Silene, aktualnie nosząca pseudonim Tokio. W zaatakowanej przez drużynę Mennicy Narodowej w Madrycie poza nią jest ekspert od zabezpieczeń (Rio), znawca materiałów wybuchowych i drążenia tuneli (Moskwa) z synem-mięśniakiem (Denver), ekspertka od fałszowania pieniędzy (Nairobi), dwóch silnych i milczących mężczyzn o etnicznym pochodzeniu, obeznanych z bronią (Helsinki i Oslo) oraz psychopatyczny znawca ludzkich zachowań (Berlin). A, i zakładnicy - pracownicy banku oraz przypadkowa grupka uczniów, odwiedzających Muzeum Pieniądza, nieprzypadkowo w skład której weszła córka ambasadora Wielkiej Brytanii, 67 osób. Profesor obstawia całość z zewnątrz i z gracją wkręca się w bliską okolicę prowadzącej negocjacje specjalistki, Raquel (w czym pomaga wydatnie fakt, że matka Raquel ma Alzheimera, a sama policjantka wiele problemów ze sobą).

Wiadomo, przy takiej skali przedsięwzięcia czasem trzeba zawiesić niewiarę na kołku (serio - opieranie akcji na tym, że uda się założyć w okularach policjantowi podsłuch to jednak za dużo nawet dla mnie; ale może są ludzie, którzy nie zwrócą uwagi na taki drobiazg jak metalowy krążek o pół centymetra średnicy wspawany w zausznik, nie wiem, nie oceniam) i nie zadawać pytań np. w jaki sposób wyżywić przez ładne kilka dni ponad 70 osób. Z takimi założeniami to bardzo smaczny serial, zwłaszcza że nieamerykański i z ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi.

Absolutnie czekam na drugi sezon.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 8, 2018

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Blade Runner / Blade Runner 2049

Blade Runner 2049 nie zwalił mnie z nóg, nie zostawił w głowie kłębowiska myśli i ciśnienia, żeby teraz-zaraz-natychmiast obejrzeć ponownie, nie kazał mi analizować ścieżek, które mogą doprowadzić do takiej, a nie innej przyszłości. Może za bardzo skupiłam się na zabawie "znajdź replikanta", nie wiem. To nie tak, że mi się nie podobał - bo owszem, bardzo. Mimo braku namiętności do Goslinga, otwarcie grającego posłusznego replikanta Nexusa-9, to świetna postać, a ścieżka, jaką podąża, jest logiczna. Nexus-9, zwany K, ma przenieść na emeryturę replikanta z generacji Nexus-8, trochę chłopaki ze sobą rozmawiają, trochę się szamoczą, w efekcie K znajduje zakopany szkielet kobiety, która umarła przy porodzie. I to jest ten moment, kiedy decyduje się na odkrycie, co za tym stoi. Dla fanów filmowego pierwowzoru - wizualnie i muzycznie spójny oraz pojawia się Deckard (co jakby wyjaśnia wszelkie kontrowersje między wersjami z voice-over i bez, czy Deckard był replikantem, czy jednak nie).

Na fali klimatu przypomniałam sobie Blade Runnera 2018(!). O tym, że jest to film wyprodukowany w 1982 roku, świadczy chyba tylko to, że postaci otwarcie palą papierosy (i trochę stylówa, bo jednak makijaż z rapidografu i tapir się nieco wytarły estetycznie); jak na prawie zupełny brak efektów komputerowych, to film wizualnie doskonały. Deszcz, w którym spływają łzy Roya, zasłania wszystkie potencjalne niedostatki, łapałam się na tym, że widziałam w filmie współczesność wielkiego miasta (oczywiście z zachowaniem proporcji, jednak zamiast eksploracji kosmosu i androidów mamy samojezdne odkurzacze i swipe-right w Tinderze). Ten film zostawił mnie z burzą w głowie i poczuciem, że powinnam wejść do Internetu i napisać "Słuchajcie, widziałam doskonały film, Blade Runner, widzieliście?!".

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2018

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Cuckoo / Good Place

Miałam napisać o "Eternal Sunshine of the Spotless Mind", które sobie po raz kolejny obejrzałam, ale okazało się, że zapomniałam o ostatnim seansie w 2011, więc voilà. Zamiast - dwa nowe, świeże i - uwaga - absolutnie niewymuszenie zabawne seriale.

Cuckoo to brytyjski serial o rodzinie z przedmieść - Ken, 45-letni prawnik, w własnym wyobrażeniu luzak i rockers, ale tak naprawdę nudziarz; Lorna - nieco odjechana ekscentryczka i młodszy syn Dylan, prawiczek i nie najbystrzejszy, ale za to wyszczekany. Historia zaczyna się, gdy starsza córka, Rachel, wraca z Tajlandii po roku przerwy przed studiami i przywozi ze sobą męża - hipisa amerykańskiego pochodzenia, Cuckoo. Cuckoo (Samberg) jest naiwnym dzieckiem natury, wielbiącym zen i seks, zupełnie nieprzystosowanym do świata, w którym obowiązują normy społeczne i trzeba zarabiać pieniądze. Doskonałe w każdym wymiarze, zwłaszcza jeśli do tego dołoży się sąsiadów - psychopatycznego wielbiciela Kena, Steve'a wraz z żoną, która w pewnym momencie zostawia go dla włoskiego żigolaka. W drugim sezonie zaskakującym twistem Samberg zostaje zastąpiony innym aktorem, znacznie słabszym, ale siła i zabawność serialu nie opada poniżej poziomu.

Z kolei Good Place to amerykański serial o Raju. Eleanor trafia po śmierci do nieba, jak w każdej dobrej korporacji przechodzi przez tzw. orientation day, oprowadzana przez Architekta osiedla, Michaela (doskonały Danson), który opowiada jej o niebiańskich zasadach i pokazuje piękny dom, w którym ma zamieszkać ze swoim soul-mate, Chidim - filozofem. Dom ma idealnie odpowiadać jej ziemskim upodobaniom, Chidi ma wszelkie cechy najlepszego przyjaciela, wieczne życie ma wypełniać radosna praca i odpoczynek z przyjaciółmi. Problem w tym, że Eleanor jest osobą... całkiem nikczemną, niemiłą i zdecydowanie czuje, że nastąpiła jakaś pomyłka. Oczywiście zaczyna udawać, żeby wtopić się w tło, licząc, że jej to ujdzie na sucho, ale Raj zaczyna się sypać. Prosi więc Chidiego, żeby nauczył ją, jak udawać osobę dobrą i moralną.

Jaki to fantastyczny serial - przewrotny, śmieszny, ironiczny, a kiedy już myślisz, że bohaterowie (bo - jak się okazuje - nie tylko Eleanor nie jest na swoim miejscu) powoli wychodzą na prostą, sytuacja zostaje pokazana od zupełnie innej strony. Jeszcze zabawniejszej i powodującej kolejne perypetie. Najlepsza rola męska - Jason Mendoza/Jianyu Li, najlepsza rola żeńska - Janet.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 12, 2018

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


W pułapce

Na Islandii problemy komunikacyjne się zdarzają, zwłaszcza podczas kiepskich warunków atmosferycznych zimą - przestają latać samoloty, schodzą lawiny, generalnie wszystkie służby są na to przygotowane. Problem pojawia się kiedy w miasteczku Seyðisfjörður (kozacka nazwa[1]) zostaje znaleziony w fiordzie brutalnie okaleczony męski tors; ekipa śledczych z Reykjaviku nie może dotrzeć, ciężar śledztwa spada na lokalną, całkiem niegłupią, choć pozbawioną specjalistycznych środków, policję (do przechowywania zwłok używają lokalnej przetwórni ryb). Podejrzenie pada na kogoś z właśnie przycumowanego promu z Danii, który zostaje zatrzymany w porcie, między innymi dlatego, że jego załoga zachowuje się dość podejrzanie, a na pokładzie odkryto przemytnika kobiet. Trzech policjantów to jednak za mało, żeby przepytać ponad setkę pasażerów promu oraz ustalić, kim właściwie był zamordowany, którego zwłoki dodatkowo znikają z przetwórni, a na twitterze ktoś publikuje ich zdjęcia, irytując kwaterę główną w stolicy. Dodatkowo Andri, komendant policji, ma własne problemy - tuż przed odcięciem do miasteczka przyjeżdża jego była żona z aktualnym partnerem, żeby zabrać ich wspólne dzieci od dziadków.

Mocną stroną serialu są widoki - przepiękne, mocne zdjęcia surowych, ale i pięknych islandzkich pejzaży. Oglądając, miałam wrażenie, że to właśnie prezentacja zimowego piękna była celem samym w sobie, a akcję kryminalną dołożono zupełnie przy okazji, żeby poszerzyć potencjalne grono odbiorców.

[1] W ogóle wszyscy się kozacko nazywają, tak że kompletnie nie byłam w stanie zapamiętać, kim są pojawiający się w dialogach Ásgeir, Eiríkur, Hjörtur czy Kolbrún, o rozróżnieniu płci nie wspominając.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2018

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Killjoys

Gdzieś w odległej galaktyce Quad, składającej się z czterech zamieszkałych planet grupa najemników zajmuje się doprowadzaniem przestępców przez oblicze sprawiedliwości, oczywiście za wynagrodzeniem. Do atrakcyjnej (wiem, nie jest to jej jedyna zaleta, gdyż jest cyniczna, zna sztuki walki i świetnie strzela, ale naprawdę jest na kim oko zawiesić) Dutch i jej elokwentnego współpracownika Johna na początku pierwszego sezonu dołącza brat Johna, D'avin, były żołnierz, cierpiący na zaniki pamięci i PTSD. Teoretycznie ekipa jest bezstronna, nie opowiada się po stronie żadnego rządu ani ugrupowania, ale szybko się okazuje, że próbuje w swojej pracy posługiwać się własną etyką, co nie przysparza im przyjaciół. W tle przygodowych odcinków snują się wątki przeszłości Dutch, wychowanej przez tajemniczego mistrza Khlynena, którego usiłuje wyśledzić; próby odtworzenia wydarzeń, które doprowadziły do dziur w pamięci D'Avina oraz - na poziomie wielkiej polityki - wykluwającej się rewolucji, która obejmuje wszystkie planety.

Boję się zaryzykować porównania do Firefly, ale się niedwuznacznie nasuwa - rzecz się dzieje czasem w przestrzeni, czasem w nieco uwspółcześnionym świecie Dzikiego Zachodu, barwni bohaterowie, scenografia bywa nieco szorstka (dużo twórczego użycia ekranów z folii i ciasnych pomieszczeń wyglądających jak kontenery od środka, jest mroczna tajemnica z przeszłości, bohaterów łączą (skrywane lub nie) uczucia, a dramat i patetyczność niektórych wydarzeń jest tonowany dowcipem i cynicznymi dialogami.

Serial jest kanadyjski, co bawi tym bardziej, że w obsadzie pojawia się trzydzieścilatpóźniej część obsady hitu lat 90. - "Żaru tropików" (co prowadzi do wniosku, że Kanada ma wprawdzie ogromne zaplecze pejzażów w Kolumbii Brytyjskiej, ale podobnie ograniczony wachlarz aktorów jak Polska, gdzie w każdym filmie jest Karolak albo Kot, chyba że potrzeba amanta, to wjeżdża Małaszyński).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 17, 2017

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Ponieważ

... bab gadar i absolutny zanik umiejętności posługiwania się słowem pisanym, a do tego lista szkiców notek mi dramatycznie rośnie, dziś będzie o serialach w telegraficznym skrócie:

  • Love: Gus, nudny i nieco aspergerowaty nauczyciel, pracujący na planie filmowym poznaje Mickey, odjechaną, acz socjopatyczną dziewczynę ze związkofobią. Nie ma absolutnie szansy na to, żeby im się wspólnie udało utrzymać nietypowo zaczęty związek, ale nieustająco próbują. Śmieszne, ale czasem do bólu amerykańskie.
  • Easy: etiudki o różnych nietypowych sytuacjach w związkach (np. pani chce się bawić w przebieranki, pan niespecjalnie albo mąż ukrywa przed ciężarną żoną, że rozkręca manufakturę kraftowego piwa, bo żona w ciąży nie może pić). Niespecjalnie ciekawe, chociaż fajna obsada.
  • Crazyhead: Amy chodzi do psychiatry, bo widuje ludzi z płonącymi twarzami, co nie jest specjalnie głupie do momentu, kiedy poznaje Raquel, również obdarzoną tym rodzajem widzenia. Zombie, demony, dużo krwi i rzeczy niesmacznych, ale to serial brytyjski, więc niespecjalnie dziwi.
  • Sex&Drugs&Rock&Roll - Deanis Leary w roli eks-rockmana, który po latach usiłuje wskrzesić dawny zespół. Pojawia się właśnie pełnoletnia córka, która również chce zrobić karierę na scenie, eks-żona i barwna ekipa z drugiego planu (najlepszy jest Rehab, basista).

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 7, 2017

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj