Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje miasto

U Cyryla

C. zabrała mnie na kawę w środę. Z dużą przyjemnością odkryłam utrzymany w stylu prawie że twinpeaksowej scenografii lokal, jak sama nazwa wskazuje, tuż przy Cyrylu. Dla tych, co nie znają Poznania, "Cyryl" to plac Cyryla Ratajskiego, potocznie zwany od innej konsumpcji "pigalakiem". Nie wiem, nie próbowałam. W "Cyrylu", poza tym, że prześlicznie wzrokowo, można kawę, śniadania, lancze i wino. Na facebookowej stronie [2020 - link nieaktualny] pojawia się sezonowo zmieniające się menu. Pewnie stoliki z widokiem na jeżdżące dookoła placu samochody nie są optymalne, ale na szybką kawę w ładny dzień - czemu nie. Mnie się podobało (aczkolwiek do śniadania mile widziane byłoby masło i inne warzywa niż pomidory; tak, są czerwone, so what).

I czy to nie jest tak, że ta coroczna tęsknota za latem to nie tyle tęsknota nie za upałem, przestrzenią, słońcem, wodą, ciepłem, zielenią, tylko za tym, że kiedyś był to okres nielicencjonowany? Bez obowiązków, planów, deadline'ów i terminów? Tylko ja i świat, który mógł codziennie przynieść coś cudownego?

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 19, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj



Projekt Jeżyce - Zacisze

Zacisze to chyba jedna z krótszych ulic na Jeżycach - zajmuje jedną przecznicę (krótszy oczywiście jest tylko Zaułek Krystyny Feldman). To dzielnica willowa tuż za kamienicami przy Roosevelta i właśnie tam zawiązuje się jedna z bardziej znanych intryg w książkach Małgorzaty Musierowicz - narożna kamienica Roosevelta 5 ma wejście również od ulicy Zacisze. Wielu Poznaniaków pojawiło się na świecie właśnie w okolicy Zacisza, bo stąd można wjechać do szpitala im. Raszei, znanej poznańskiej porodówki.

GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 10, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce - Skomentuj


O amonitach właściwie, czyli CK[1] Zamek

[5.08.2014]

Wyasygnowałam całe 5 zł, dokonawszy z wyprzedzeniem rezerwacji[2] i zabrałam córkę moją do Zamku Cesarskiego. Po kawie i ciasteczku w Świetlicy (II piętro pod kopułą, zdecydowanie remont wyszedł Zamkowi na plus) młodzież zjechała po ogromnym nadmuchiwanym krokodylu, sięgającym prawie że kawiarni, dostała poduszkę do siedzenia i - ponieważ chwilę wcześniej zobaczyła koleżankę z przedszkola idącą w inne miejsce - jak kot na spacerze niechętnie powlokła się za przewodniczką. Trasa jest dla dzieci - w każdej sali można usiąść i posłuchać, treść jest dopasowana do wieku - o windach, cesarzach, prądzie i o tym, czy do Zamku dało się wjechać samochodem. Nie żeby młodzież szczególnie doceniała, albowiem zajmowała się jojczeniem, że już chce wyjść, ale parę drobiazgów - szukanie na marmurowej posadzce amonitów, schodów i mozajek na suficie, zbroje jeżdżące na robotach - sprawiało, że jednak była to jakaś przyjemność dla niezbyt dorosłej dziewczyny (dla rocznej dziewczynki, jej matki i reszty wycieczki mniej, albowiem roczniak ma mały attention span, a spore możliwości wokalne). Szczegóły typu, że Zamek zbudował sobie Cesarz Wilhelm II, ale w nim niespecjalnie bywał, a w kaplicy przygotowano gabinet dla Hitlera, który na szczęście nie zaszczycił, pewnie się nie zachowają, ale nie szkodzi.

Oprócz wtorkowych tur z przewodnikiem można przejechać się przez zamkowe pokoje na niewielkiej kolejce w ramach wystawy "Zrób sobie wakacje" (7/5 zł od osoby).

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] CK, bo Centrum Kultury. Zamek jest tylko Cesarski, żaden król nie występuje.

[2] Bez rezerwacji można pocałować klamkę, albowiem bilety się rozchodzą. Warto dzwonić do Zamku i zamawiać. Następne tury w kolejne wtorki sierpnia: 12.08, 19.08 i 26.08. Informacja tu.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 6, 2014

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 5



O papierówkach, ale nie do końca takich jabłkach

Cashew pokazała fajne, onlajnowe narzędzie do obróbki zdjęć (Pixlr), więc sobie zrobiłam kolaż zdjęć z dzisiejszego poranka (now you can hate me): 9:00 - kawa w Brismanie po odwiezieniu młodzieży do placówki, 10:00 - usuwanie pestek z mirabelek, 11:00 - koktajl truskawkowo-malinowy, 12:00 - hipsta fryzjer, 14:00 - hipsta lancz w Papierówce, 15:00 - nowa książka do hiszpańskiego. I zeszyt z szafirkami.

TŻ zabrał mnie dziś na lancz do nowej, ciekawej miejscówki - tuż przy Zielonych Ogródkach pojawiła się restauracja "Papierówka", właśnie takiego typu, jaki lubię najbardziej: krótkie menu, z sezonowych produktów, zmienia się codziennie (informacja na facebooku!). Jasne, bardzo konsekwentne wnętrze, otwarta kuchnia z ladą, przy której się zamawia, przed lokalem parasole i leżaki. Mimo że w samym centrum, ze względu na lokalizację jest spokojnie i miło (plus jest plac zabaw do wypasania nieletnich).

Adres: Zielona 8, w wieżowcu za Ogródkami. Wejście po schodach, jest kącik dziecięcy i krzesełka.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 29, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1