Więcej o
Listy spod róży
[19-20.01/2017]
Zaczęło się grubo, bo wiózł nas złotousty kierowca, który upodobał sobie office managerkę i w jej kierunku snuł piętrowe aluzje, sugerując, że w razie zimna ją rozgrzeje, bo on gorący chłopak, a ze zwierząt tylko długonogie łanie. Zupełnie nie rozumiem braku zainteresowania tej ostatniej (mam nadzieję, że pan złotousty nie czyta, a życzliwi nie powtórzą). Potem był kolor, bo wprawdzie przykaz przyszedł, że idziemy w Pantone, ale efektywnie pozostało na CMYK-u z wariacjami (pokażę, jak przyjdą zdjęcia ze ścianki, bo byłam i na ściance). Potem, jak już wszyscy się wylaszczyli należycie, zostaliśmy zawiezieni pod miejsce docelowe, które okazało się jednak mieć wejście od innej strony, przez co wesoły korowód (panie w subtelnych obcasikach, panowie przebrani za banana, milion dolarów lub wesołego husky, a na ziemi lód i pośniegowy syf, czujecie klimat) podążył na ślepo za przewodnikiem wzdłuż muru (drut kolczasty, nieużytek, hale produkcyjne, za chwilę miniemy granice rzeczywistości). Co jakiś czas jedna z osób w awangardzie cofała się, informując tych z tyłu, że to zła droga, co nie poprawiało morale. Ale w końcu, po dwóch latach, trzech miesiącach i półtora kwartału dalej było wejście.
Co w środku, to w środku, wiadomo, spuśćmy zasłonę, dość, że do hotelu wróciłam uroczo po 2 w nocy, przez co mam już (ja, kobieta-burrito w kocyku) w pewnych kręgach sławę party-girl, co prowadzi dzikie życie, studolarówkami cygara odpala, a do hotelu wraca boso (ale w całych pończochach, pantofle - owszem - na progu hotelu już niosłam). Tak, między wierszami właśnie przemyciłam informację, że widziałam na żywo... tak, Dawida Podsiadło też, tyle że go nie rozpoznałam i nawet mi brew nie drgnęła, a chodziło mi o Barbarellę. Macie też tak, że czytacie kogoś przez niewymawiając ileś lat, wyrabiacie sobie jakiś obraz (jak już przejdziecie przez ten moment, że myślicie jak Dick o Lemie, że to nie może być jedna osoba, tylko cała komórka agencji literackiej), a potem na żywo okazuje się, że ABSOLUTNIE WSZYSTKO SIĘ ZGADZA, a na świecie nie ma sprawiedliwości, bo są ludzie piękni, młodzi, inteligentni, elokwentni, z którymi można od pierwszego spotkania wszystko. Nawet jajko na twardo zabrać do pociąg^W^Ww prezencie dla dziecka. A ja głupia nie wzięłam, ale na swoją obronę mam, że pociąg był bezprzedziałowy.
W każdym razie już mnie nie bolą stopy, za to coś mnie łupie w lewym biodrze. W prawym nie, dziwne.
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday January 19, 2017
Link permanentny -
Tagi:
warszawa, polska -
Kategorie:
Listy spod róży, SOA
- Skomentuj
Wyjątkowo trudno było mi usiąść do tej notki - dzień po powrocie z Berlina w mediach zawrzało, bo właśnie w Berlinie szaleniec wjechał w tłum takich jak ja, zwykłych ludzi, którzy z dzieckiem przyszli na karuzelę, popatrzeć na świąteczne stragany, wypić kubek grzanego wina czy zjeść garść gorących kasztanów i currywursta. Wprawdzie nie byłam akurat na tym jarmarku (ale dwa lata temu, razem z moją H. i owszem), a w momencie samego wypadku 250 km dalej, ale i tak poczułam, że to za blisko. Nie chcę rozważać konsekwencji takich akcji na szerszym poziomie ani uderzać w alarmistyczne tony, ale trudno mi teraz radośnie pisać o mieście pełnym świateł widocznym z diabelskiego młyna, złoceniach pałacu Charlottenburg, spacerze z prawdziwym robotem po Muzeum Techniki czy wacie cukrowej na jarmarku. Współczuję ludziom, którzy stracili bliskich, ale też smutno mi, bo tym trudniej będzie tym, którzy uciekają przed wojną, biedą i śmiercią do zasobnej Europy, znaleźć w niej miejsce.

Jarmark przy Gendarmenmarkt


Muzeum Techniki, robot ma na imię Tim (EN/DE)
Pałac Charlottenburg
Adresy:
Pałac Charlottenburg - Spandauer Damm 10-24.
Muzeum Techniki i Spectrum - Möckernstraße 26/Trebbiner Straße 9
Gendarmenmarkt - przy pl. Gendarmenmarkt
GALERIA ZDJEĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday December 19, 2016
Link permanentny -
Tagi:
berlin, niemcy -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
[18-24.08.2016]
Długołape, długonose, raczej szczupłe. Zwykle czyste i zadbane, czasem zdarza się poszarpane ucho, czasem niestety ewidentnie nie leczone infekcje oczu. W restauracjach, w hotelu, przy progach domów. Najwięcej spotkałam w Retymno (o którym w następnym, ostatnim, odcinku niebawem), po kilkunastu przestaliśmy liczyć.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 2, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2016, grecja, kreta
- Skomentuj
W drodze do dziadków-bez-ogrodu (Maja rozróżnia dziadków i babcie lokalizacyjnie - są ci-z-ogrodem i ci-bez-ogrodu) wreszcie udało się zrobić pit-stop przy Mysiej Wieży. Wreszcie, bo mimo że kursujemy obok kilka razy do roku, to jakoś nigdy się nie składało. W sezonie jest tłumnie, bo i autokary, i przejażdżka statkiem po Gople, turystyczne pamiątki made in China, jesienią już spokojniej. Bilety w kiosku pod wieżą (6,5 zł dorosły, 5,5 zł nieletnia). W środku drewno, kamień, 102 schody[1], okolicznościowa wystawa zdjęć z plenerów "Starej baśni", zdjęć flory i fauny oraz tzw. sztuki naiwnej (zmutowane myszy nękają zażywnego acz spanikowanego Popiela z małżonką).
Na szczycie widoki za miliony dolarów, mocno podkręcone fantazyjną kompozycją chmur.
Wisienką na czubku był przejazd przez strefę estetycznego gore - Skibin, gdzie w ramach ludycznych obchodów (Codename Dożynki) na poboczu poustawiano figury ze słomy. Bolek, Lolek i Tola są z tego wszystkiego całkiem niezłe. Minionki, smurfy, gąsienica czy największy hit - chyba 4-metrowa ofoliowana butelka wódki z pijakami malowniczo upozowanymi u podstawy - mogą się przyśnić w nocy.
[1] Ha, służbowa lokalizacja zapewnia mi codzienny trening - #pokawę mam 45 stopni w jedną stronę, a zdarza mi się schodzić do kuchni kilka razy dziennie. TŻ po wejściu i zejściu doznał zakwasów w łydkach.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 26, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
2016, polska, kruszwica, kujawy
- Komentarzy: 5
[23.08.2016]
Ostatnia błękitno-upalna galeria - tym razem z Retymno (zwanego Rethimnonem). Zaczęliśmy od zabytkowej, XVI-wiecznej Fortezzy, w której wśród kamieni i obfitych pozostałości po dawnej zabudowie są galerie sztuki i koty. Dużo kotów. Potem obiad w Melinie (sic!) [2020 - link nieaktualny] tuż koło Fortezzy, spacer na lody do portu (i tym razem doszliśmy do latarni morskiej) i nieudane poszukiwania minaretu, który widzieliśmy nad dachami, ale nie udało nam się dojść w gęstwie uliczek.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday August 23, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2016, grecja, kreta
- Skomentuj
[22.08.2016]
W drodze, jak to w drodze - malownicze widoczki, bo trasa wzdłuż wybrzeża. Szybki konkurs bez nagród na najzabawniejszą nazwę miejscowości wygrała Agia Pelagia.

Pałac w Knossos to najbardziej znane chyba miejsce turystyczne na Krecie - źródło pochodzenia wielu mitów: pałac króla Minosa, zwany Labiryntem, zbudowany przed Dedala, w którym przetrzymywany był owoc pozamałżeńskiego związku między żoną Minosa, Pazyfae a przygodnie poznanym bykiem - Minotaur. Ruiny odkopane przez sir Artura Evansa na początku XXw. budzą wiele kontrowersji - nie zostało ich wiele, rekonstrukcja często była przeprowadzana metodą "mnie się wydaje, że", w efekcie na posesji jest więcej cementu i gdybania niż rzeczywistych szczątków. Czy to przeszkadza - zupełnie nie; całość kompleksu pozwala na wyjaśnienie, czemu pojawiło się określenie Labirynt - 22 tysiące metrów kwadratowych (poznańska galeria City Center ma - dla porównania - 60 tys. m2 na trzech poziomach, łącznie z 5 poziomami parkingów), gęsto zabudowane na co najmniej trzech różnych poziomach małymi pokoikami, połączonymi ze sobą schodami i przejściami. Po ocalałych freskach widać rozmach, chociaż to cały czas rekonstrukcja z drobnych, rozsypanych klocków. Warto wizytę w Knossos połączyć ze zwiedzaniem Muzeum Archeologicznego w pobliskim Heraklionie, gdzie można obejrzeć większość elementów ruchomych z wykopalisk (na miejscu jest niewiele lub tylko kopie), można wtedy kupić wspólny bilet.


TŻ gościnnie wystąpił w roli przewodnika ze znajomością lengłidżu dla sympatycznej rodziny z Ostrołęki (pozdrawiamy!), ja miałam tzw. szybkie przejście z Majutem, który zwiedza metodą biegania z miejsca na miejsce i poganiania, żeby już iść dalej. Mam wrażenie, że każde miejsce obejrzałam co najmniej dwukrotnie. W trakcie sprzedawałam okrojone wersje mitów greckich, gdzie skupiliśmy się głównie na wyjaśnieniu, którym kawałkiem Minotaur był bykiem i czemu zjadał ludzi, przecież ludzi się nie je, Tezeuszu, nici Ariadny, Ikarze i Dedalu.
GALERIA ZDJĘĆ.
Na życzenie wycieczki, zamiast do muzeum, pojechaliśmy do CretAquarium - chłodnego miejsca z kolorowymi rybkami. Rybki prześliczne, ale całość dość mała. Dodatkowo nie warto nastawiać się na jedzenie tutaj, bo potrawy z menu można jeść tylko przez kilka godzin okołolanczowych, potem zostaje odgrzewane z tacek, niespecjalnie ciekawe.
GALERIA ZDJĘĆ.
Restauracja: Kiriakos, Leof. Dimokratias 53, Iraklio 713 06, Greece.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 22, 2016
Link permanentny -
Tagi:
2016, grecja, kreta -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+
- Skomentuj