Więcej o
Fotografia+
[12/07.2022]
To była moja druga wizyta w Malborku. Pierwszy raz odwiedziłam Zamek dawno, dawno temu, w czasach licealnych podczas jednej z dwóch[3] wycieczek klasowych, w jakich brałam udział[1]. Pamiętam trzy[2] rzeczy - dziadka, który wyposażył mnie na drogę w dwie butelki wina, które dyskretnie przemycał, żeby rodzice nie widzieli; koleżankę Katarzynę, która wykonała malowniczego focha, że ona nie życzy sobie, żebym była razem z nią w 10-osobowym pokoju, a kiedy okazało się, że nie ma innej opcji, umilała mi noclegi np. posypując prześcieradło cukrem, pozdrawiam serdecznie; wreszcie - już w Malborku - przewodniczka pokazała nam toaletę dla nielubianych przez krzyżackich dostojników gości, gdzie można było delikwenta wysłać kilkanaście metrów w dół do dołu z fekaliami. Rozczarowana byłam wielce, bo tego szczegółu audioprzewodnik aktualnie nie podaje. Zwiedzanie AD 2022 jest znacznie droższe niż lata temu, można wybrać opcję z przewodnikiem-osobą, ale tej opcji nie polecam, bo zwiedza się w dużej grupie, a grupa ma to do siebie, że blokuje widok, można też - jak ja - wybrać opcję audio, gdzie zwiedza się w swoim tempie. Młodzież wyciągnęła ze zwiedzania dwie korzyści: zachwyciła się schematem różnych typów uszkodzeń człowieka podczas bitwy, malowniczo pooznaczanych na rysunku tryskającą krwią oraz poznała pojęcie fali. Mianowicie, ponieważ zabraliśmy ją na potwornie długą i męczącą wycieczkę (ponad 2 godziny w zamku, kto to widział), w ramach zemsty ona zabierze swoje potencjalne dzieci na jeszcze dłuższą i potem powie, że to nasza wina.
Zamek jest ogromny, co nie dziwi, skoro największy w Europie. Nie będę streszczać przewodników - że ile cegieł, jak przechodził z rąk do rąk, ile trzeba było zaopatrzenia, subiektywnie robi niesamowite wrażenie, mnóstwo urokliwych zakamarków (jak się wyczeka tę dłuższą chwilę, żeby liczne wycieczki sobie poszły), w warzywniaku w fosie wylegiwał się lokalny kot, witraże prześlicznie rzucały tęcze, a najbardziej mnie zaskoczył fakt, że w średniowieczu istniało całkiem sprawnie działające ogrzewanie podłogowe (takie okrągłe metalowe cośki w podłodze, przez które leciało ciepłe powietrze z paleniska w pomieszczeniu poniżej i komturowi nie marzły paluszki). Płatny parking, bezpłatna toaleta, lokalnych przybytków kulinarnych nie zwiedzałam. Niestety, nie zwiedziłam też prześlicznego dworca PKP, bo wszyscy byli głodni, a planowana restauracja kilkanaście kilometrów dalej.
>
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Druga była bez noclegu, do Warszawy na jakąś sztukę teatralną; jakąś, bo okazało się, że z jakichś przyczyn nie ma dla nas biletów i zamiast teatru smętnie pokręciliśmy się po mieście, a potem wcześniejszym pociągiem wróciliśmy do domu. Świetna wycieczka, tyle że nie.
[2] No dobra, więcej oraz nawet mam analogowe zdjęcia, ale to nie są anegdoty na bloga poważnej osoby. Żartowałam. Nie jestem poważną osobą. Zwyczajnie nie chce mi się iść w kilometrowe dygresje o graniu w pokera na wodę (kto przegrywa, ten pije szklankę, wygrywa ten, kto ostatni zwymiotuje, nie próbujcie tego w domu), podglądaniu pod prysznicem, zakładzie, że obetnę koledze Rafałowi pasemko włosów, które mu zwisało z tyłu (wygrałam, do dziś kol. nie uiścił), leżeniu w jednym łóżku z praktykantem, który miał się nami opiekować na wyjeździe (tak, tylko się całowaliśmy, ale byłam nieletnia oraz praktykant potem udawał, że mnie nie zna…). No właśnie dlatego nie będę kontynuować, a to dalece nie wszystko.
[3] EDIT: Jednak dowody fotograficzne w albumie rodzinnym wskazują, że byłam w Malborku jeszcze raz z rodzicami i bratem, jakoś tak po maturze. Wyparłam widać.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 9, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, malbork
- Skomentuj
[13-14.07.2022]
Okolice Starej Kiszewy, koło której mieszkałam, składają się z malowniczych widoczków, jezior i punktów widokowych. Ja chciałam wchodzić na wieże i patrzeć z wysoka, młodzież chciała pławić się w wodzie, ogarnęłam więc obie rzeczy.
Wstęp na wieżę widokową we Wdzydzach Kiszewskich jest płatny i to dość grubo. Widok świetny, jak już się człowiek wespnie za te chyba 200 stopni, ale przy ograniczonym budżecie są inne opcje, o czym poniżej. Z wieży widać pięć jezior: Wdzydze, Radolne, Gołuń, Jelenie i Słupinko, miasteczko, marinę i stanicę PTTK.
Na kąpielisko na jeziorze Rzuno pojechałam, bo mieści się tam darmowa zjeżdżalnia, co jest niewątpliwym plusem dla młodzieży. Niestety, nie można było skakać z pomostu, co jest z kolei minusem. Są przebieralnie i toalety, w środku tygodnia nie było tłumów. Żeby nie było - też zjeżdżałam na zjeżdżalni, aczkolwiek jest zapiaszczona i podrapałam sobie tylną część ciała.
Do Przytarni, gdzie jest darmowa wieża widokowa, z Wdzydz Kiszewskich jest albo 20 km samochodem, albo - jeśli płynie się przez jezioro Wdzydze - nieco mniej. Darmowy parking (kto zna, ten wie), toalety, sklep z pamiątkami, nieco ponad 200 stopni i widoki na lasy i pola.
Najbardziej urocza jest maleńka platforma widokowa we Wdzydzach Tucholskich, niewysoka, ale klimatyczna. Dla odmiany nie trzeba się wspinać, ale można zejść nad jezioro stromymi schodkami.
W kąpielisku Struga nad jeziorem Wielkim dla odmiany się nie kąpałam, bo było zimno; rodzina i owszem, twierdzili, że woda cieplejsza niż powietrze. Są przebieralnie, nie ma toalet, tylko toi-toi, nie polecam. Młodzież chwaliła, bo można skakać z pomostu do wody.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 6, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
kaszuby, polska, wdzydze, przytarnia, rzuno, struga
- Skomentuj
[13.07.2022]
Abstrahując, kto wymyślił, język sobie połamać można, co - jak się okazuje - na Kaszubach jest częstą przypadłością. Skąd Kaszuby, pytacie (no dobra, nie pytacie). Ponieważ w dalszym ciągu odmawiam latania samolotami, nie tylko ze względu na maseczki, ale i konieczność przebywania w małym pomieszczeniu z dużą liczbą obcych osób, kontynuję nową świecką tradycję objeżdżania tych kawałków Polski, w których jeszcze nie byłam. A że nie byłam w wielu, to starczy mi na lata, ale niekoniecznie chciałabym, żeby pandemia jeszcze tyle trwała[1]. Po Kaszubach kręciłam się umiarkowanie, bo akurat wstrzeliłam się w ten tydzień, kiedy było tak sobie. A że wszyscy chwalili Wdzydze Kiszewskie i Muzeum - Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich, to pojechałam. I nie że jestem rozczarowana, ale nieco rozbestwiona Wielkopolską i skansenem na przykład w takich Dziekanowicach, gdzie i dworek, i domy, i ogrody, i wiatraki, i owce, kozy i żywina wszelaka, miałam trochę poczucie "no w porządku, skansen, ale skąd ten zachwyt". Dla mnie to miejsce, które odwiedza się raz, ze stosunkowo młodym dzieckiem, a potem już nie. Przyjemne na spacer.
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Dla tych, co twierdzą, że nie ma pandemii, serdeczne pozdrowienia znad pozytywnego testu.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 3, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, wdzydze, kaszuby
- Komentarzy: 5
[9-10.07.2022]
Do Wrocławia pojechaliśmy w zasadzie tylko na koncert; tylko, bo dwa dni później były zaplanowane już wakacje właściwe, o czym niebawem. Jak już pewnie wspominałam, mam z Wrocławiem pewien zgryz. Z jednej strony jest to przepiękne miasto, stworzone do spacerowania po, z mnóstwem ciekawych miejsc, które chciałabym zobaczyć, a dodatkowo można łapać pokemon^Wkrasnale, których już jest chyba koło 1000 (tysiąca!). Z drugiej strony, każdy wyjazd do tego miasta przypłacam irytacją - nie udało mi się znaleźć jeszcze sensownego noclegu, ten był wyjątkowo zły (przy deptaku, mikro "apartament" wydzielony z większego mieszkania, głośny, niby z parkingiem, ale parking zamykany na sztywno między 22 a 11, co uniemożliwiły korzystanie z, jakaś absurdalna kaucja za zniszczenia, którą wynajmujący oddaje po tym, jak obejrzy lokal przy nas, więc trzeba czekać, aż przyjdzie), parkowanie - dramat, kolejna próba wbicia na śniadanie do polecanego Dinette nieudana, co akurat skończyło się bardzo pozytywnie, bo trafiłam do prześlicznego "Lotu kury" z doskonałym menu. Sobota poza tym była prześliczna, niedziela już nie za zbytnio, więc pewnie do Wrocławia wrócę za czas jakiś, ale z dużą przyjemnością wracałam do domu.











Adresy:
- Lot Kury - ul. Ofiar Oświęcimskich 17, świetne śniadania [11.2022 - zamknięte]
- Greco - Rynek 15, restauracja grecka
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 24, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, wroclaw
- Skomentuj
[26.06.2022]
Upalna niedziela, ze wstydem muszę przyznać, że nie wytrzymałam do końca spaceru, trochę bo głód, trochę, że nie było czym oddychać. Wildę niby znam, ale okazało się, że są urocze zakątki, w które wcześniej nie zabłądziłam.














GALERIA ZDJĘĆ oraz zdjęcia innych uczestników spotkania.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 20, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
photowalk
- Skomentuj
[16.05.2022]
W czerwcu było, bo w lipcu to już taki bardziej chłodny wrzesień. Wracając do czerwca, ominięta poprzednim razem promenada z Kórnika do Prowentu, jest urocza. Nie tylko dlatego, że wdzięcznie się wije przy jeziorze, ale i ze względu na liczne pomniki i pamiątki po Wisławie Szymborskiej, która z Prowentu pochodziła. Przy Domu Kultury rzeźb jest więcej - obok niekontrowersyjnego "Czerwonego peletonu" można obejrzeć już bardziej, jak to domowa nastolatka określa, krypny "Polaków uśmiech własny".
W Zaniemyślu byłam wcześniej dwukrotnie, oba podejścia były mocno nieudane. Pierwszy raz na niesławnej imprezie integracyjnej "w formule niespodzianki", w pewien zimny majowy weekend grupa pracowników korporacji została wywieziona na Wyspę Edwarda i już na miejscu wszyscy (poza nielicznymi spryciarzami, którzy zawinszowali sobie powrót wieczorem) dowiedzieli się, że śpią pod namiotami, dostęp do sanitariatów i bieżącej wody jest dość ograniczony, a możliwość opuszczenia wyspy jest zablokowana do następnego rana, bo można tylko promem. Mnóstwo śmiechu i facecji, zwłaszcza po tym, jak osoby - również te, które nadużyły alkoholu - chodziły w ramach rekreacji po rozżarzonych węglach. Drugi raz, skuszona szumnie zapowiadaną imprezą plenerową pt. "Zaniemyskie Bitwy Morskie", również na miejscu dowiedziałam się, że do jeziora nie ma dostępu, ale za to jest koncert gwiazdy klasy Cugowskiego (chyba). Zapowiadane "Bitwy Morskie" były hołdem dla Edwarda Raczyńskiego, tego od biblioteki, który na Wyspie Edwarda utrzymywał letnią hacjendę, gdzie uprawiał wspomniane bitwy, angażując do tego służbę na łódkach, wymyślał wynalazki typu lotnia z sitowia czy metody przetwarzania buraków cukrowych, a ostatecznie hucznie zakończył życie za pomocą palnięcia sobie w głowę z armaty. Ad rem, trzeci raz okazał się bardzo udany - na Wyspę idzie się po moście pontonowym, nieco strach, bo chybotliwy, nastolatka była zachwycona; sama wyspa jest malutka, do obejścia w kwadrans wolnym krokiem, w okresie letnim są tłumy, można coś zjeść i wypić.
Jeszcze rzut oka na pałac w Łęknie, gdzie mieści się szkoła podstawowa w pięknych okolicznościach przyrody.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 17, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
kornik, zaniemysl, wyspa-edwarda, lekno, prowent
- Komentarzy: 1