... wystawiłam fakturę. Teraz #czekamnaprzelew.
Poza tym o poranku 4 stopnie celsjusza, których przez dłuższą chwilę nie rekompensują widoki świata błyszczącego mglistą poświatą w jesiennym słońcu. W biurze (uroki zabytku) kaloryfery lodowate, wszyscy w kurtkach, rozważam na jutro rękawiczki. Bardziej od herbaty rozgrzał mnie spacer na lancz do Pyrabaru i słońce grzejące w plecy na rynku Bernardyńskim. Foch, bo mieczyków już nie było. A chciałam. Za to codziennie wracamy po szkole z kieszenią kasztanów, dziś nawet rzucałam patykiem.
Uczulenie nie odpuszcza; dermatolog pokiwała trzy tygodnie temu głową i wyjaśniła, że przy ATZ to częste, że reakcja alergiczna na zmianę ujęcia wody. Odrestaurowałam nieco twarz, usta co półtora tygodnia pierzchną i pieką, plamy na szyi dalej w formie, natomiast ślad na podrapanej przez sen ręce sugeruje, że biłam się z kotem. Tyle dobrze, że antyhistaminy działają idealnie nasennie.
Przyszła piękna włóczka, przyszła kanapa, teraz już nie ma wymówki, dziecko potrzebuje szalika na jesień. Może zdążę przed listopadem.
Codziennie przedzieram się przez kryzysy służbowe, na dniach rozpoczynam kolejny remont. A przecież w skrzyneczce czekają cebulki na wyznaczenie im gustownej rabatki w ogrodzie. I hamak (chociaż, jak rany, nie przy 4 stopniach na termometrze; właśnie - gdzie kupić analogowy termometr za okno?).
Pierwszy raz październik. W tym roku.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 1, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 6
Jak już macie dość gładkich seriali o ludziach pięknych, którym w
życiu się ostatecznie zawsze układa mimo drobnych niepowodzeń i są
skazani na sukces, to zawsze jest "Louie" - serial "komediowy" o
42-letnim rozwodniku, w dużej mierze autobiograficzny (chociaż,
oczywiście, granica między rzeczywistością a scenariuszową kreacją
jest rozmyta). Louie jest stand-uperem, opowiada na scenie
przerażająco zabawne historie o tym, jak to jest być nieatrakcyjnym
singlem bez specjalnych perspektyw w Nowym Jorku. W życiu tło tych
historii już nie jest specjalnie zabawne, raczej gorzkie, nawet biorąc
po uwagę komediowe przerysowanie - niechciany i przypadkowy seks,
kontakty z dziećmi po rozwodzie, próby budowania kariery
(kilkuodcinkowy cykl o udziale w "Late show" jest dość dramatyczny).
Louie jest cyniczny i obserwuje świat bez optymizmu, ale to nie jest
tak, że podejmuje same złe decyzje, zwyczajnie tak się składa. Na
randce w ciemno jest zmuszony do seksu oralnego, podczas wizyty u
zaprzyjaźnionego lekarza jest upokorzony i wyśmiany, jeździ z
programem rozrywkowym w miejsca, gdzie niespecjalnie jest widownia.
Współczucie miesza się z poczuciem żenady i podziwu, bo jednak rzadko
kto jest w stanie się przyznać do masturbacji, spędzenia połowy życia
w łóżku i braku celu.
Na boku bardzo podoba mi się kwestia, jak to Amerykanie ładnie
określają, heritage aktora/twórcy. Louis C. K. jest z
pochodzenia Węgrem, wychowywał się w Meksyku, a C. K. to sposób
zrozumiałego dla Amerykanów zapisu nazwiska Szekely.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 28, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 28, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
srodka
- Skomentuj
Jest tak, że niektórych bohaterów lubi się od pierwszej kartki, nawet jeśli są palantami, fajtłapami albo złamasami. Tutaj odwrotnie - Zofię Szczupakiewiczową znienawidziłam od pierwszego dialogu. I jakbym nie miała świadomości, że książka jest zabawą formalną ze współudziałem Dehnela, pewnie bym ją cisnęła w e-kąt; ze świadomością jednak przeczytałam. Kraków, koniec XIX wieku, zamożne a aspirujące mieszczaństwo interesuje się przeważnie tym, co na obiad, a dodatkowo - jak się wkręcić w wyższe sfery. I tak profesorowa Szczupakiewiczowa, przy mężu, zabiega o fanty dla loterię dla chorych dzieci nie dlatego, żeby tym dzieciom pomóc, ale żeby o niej napisali w prasie (a kuzynka zżółkła z zazdrości). Przypadkiem trafia na panikę w Domu Helclów, placówce opiekuńczej dla starszych ludzi, ponieważ zaginęła jedna z pensjonariuszek. Z nudów zaczyna prowadzić śledztwo.
Inne tej autorki:
#82
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 27, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
W zasadzie to nie biografia, a wywiad-rzeka. Taki miły, grzeczny, sympatyczny wywiad, z którego nie można się niestety za wiele dowiedzieć. Sporo o dzieciństwie w okresie II wojny światowej, o matce, nieco mniej o początkach i szczycie kariery w PRL-u. Dużo ogólników o związkach, nie mówmy po nazwiskach, zjedzmy lepiej pysznego ciasta. Znaczną część książki (ok. 30%) zajmuje lista sztuk (również telewizyjnych), filmów, seriali i dubbingowanych mediów, co w epoce wikipedii jest stratą (e-)papieru.
#81
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 21, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, biografia, panowie
- Skomentuj
Przekrojowy niby-reportaż (z czasem irytującymi wstawkami "podczas gdy czekam na mojego rozmówcę...") o przewodzie pokarmowym, mitach, ciekawostkach i badaniach. Trochę jest o ślinie, smaku, rozpoznawaniu rzeczy jadalnych i wręcz przeciwnie, dziwnych zachowaniach związanych z doborem diety, ale w przeważającej większości to książka o wydalaniu i jego produktach. Miejscami zabawne, miejscami dość obrzydliwe, ale ogólnie pouczające - na przykład pojawia się jedna z wersji wyjaśnienia śmierci Elvisa Presleya. Zapamiętać warto, że lepiej nie całować się z naczelnymi, albowiem uzupełniają dietę o nadtrawione nasiona, które wargami wygrzebują z własnych odchodów (czym wielce przypominają wielbicieli kopi luwak). Nie jest to lektura niezbędna, ale dość ciekawa.
Inne tej autorki:
#80
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 17, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, popularnonaukowe
- Komentarzy: 3
Tytuł nieco odtwórczy, ale mógłby znajdować się na okładce współczesnej powieści moralnego niepokoju. On, ona, komplikacje, ten trzeci, ta czwarta i pies, a w tle pełen przekrój społeczno-ekonomiczny. Ale nie będzie, bo jej nie napiszę. W kołowrotku nowości dom-praca-szkoła nie obejrzałam się nawet, a tu prawie miesiąc minął od przeprowadzki. Okolicę poznaję rzutami oka, rano w drodze do pracy w mgle i złotym słońcu, przy krótkim spacerze po bułki czy pozbawionej refleksji drodze do szkoły, bo zmarnowałam tyle czasu w korku na Drodze Dębińskiej. Pokażę Wam, mnie się podoba. Niejednorodnie, lata 30. ubiegłego wieku mieszają z 70. i współczesnością, ogrody jak z powieści F. H. Burnett z grillem i trawnikiem pod linijkę, krzywe chodniki, rozwalające się płoty (w tym mój!) albo - wręcz przeciwnie - złote szprosy w oknach i nowoczesna metaloplastyka. Złote niedzielne popołudnie. Jak to się w Poznaniu mówi - mój fyrtel od niespełna miesiąca.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 13, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 3
Zaczyna się grubo - starsza pani z nowotworem mózgu powoduje swoim citroenem kraksę pociągu, w którym przez pomyłkę do Edynburga jechał Jackson Brodie. Ratuje go Reggie, osierocona nastolatka, uczennica starszej pani. Brodie budzi się pokancerowany w szpitalu, ze stratami w pamięci i nieswoimi dokumentami. Reggie, która go uratowała, prosi o pomoc - zniknęła jej pracodawczyni, doktor Hunter, jej mąż sprzedaje niewiarygodną historię, a policja nie chce jej wierzyć. Policja okazuje się dawną przyjaciółką Jacksona, Louise, która mimo skrywanego uczucia do detektywa wyszła niedawno za mąż. Wprawdzie Jackson też jest żonaty, ale iskrzenie jest. Zaginiona dr Hunter okazuje się być jedyną ocalałą z masakry przez 30 laty, kiedy to psychopata zabił jej matkę i dwójkę rodzeństwa, znalezioną właśnie przez młodego Jacksona podczas początków jego pracy w policji.
Bardzo wiernie na podstawie książki zekranizowano jeden z odcinków serialu "Zagadki przeszłości".
Inne tej autorki tutaj
#79
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 10, 2015
Link permanentny -
Tagi:
panie, 2015, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
To nie ranne wstawanie męczy. Męczy konieczność skupienia w zbyt krótkiej dobie wszystkiego. Wstać, zmyć sen, przygotować śniadanie do szkoły, zapominając o swoim, wybiec, wbiec, przejść przez meandry elektronicznego labiryntu gasząc pożary i szukając drogi z przerwą na krótki obiad, rzucić wszystko, żeby wybiec, zgrzytając zębami przetoczyć się przez korki, wbiec, pobrać dziecko ze świetlicy, zabezpieczyć kwestie obiadowe, jeśli w szkole znowu obiad okazał się fujka (tyle że nie). Zwalczyć chęć zwinięcia się w kątku, bo nagle wieczór.
Trenuję rozwijanie kłębka zwiniętego ciasno w brzuchu, czekając na kanapę, żeby usiąść z koszykiem i drutami i jak w ubiegłym robić niekończące się szaliki, żeby owinąć nimi wszystko.
Wewnętrzna Filifionka weszła mi na wysokie obroty.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 8, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 4
Maj zachwyca się serdelkowatym, łaciatym psem, który odsikuje się pod naszą bramą. Młody właściciel w crocsach zwierza mi się, że właśnie wrócił od weterynarza, że pies nie ma kleszcza, tylko tam z tyłu ma taką brodawkę i on nie wie, co to może być.
A przy niedzieli moją ulicą przemaszerowała zwięzła pielgrzymka z megafonem, transparentami o Trójcy Świętej z Dębca i kamizelkami odblaskowymi.
Sąsiadka zza płotu oznajmiła, że kot Zosia to kunda, bo chodzi wszędzie po całej okolicy nawet w nocy. Ale wraca.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 6, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Z głowy, czyli z niczego, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 1