Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

A dzisiaj

Y. zabrał nas z całą rodziną do Mollini. Pierwszy raz byłam w Mollini - bardzo mi się, aczkolwiek onieśmielają mnie wyprasowane obrusy (zwłaszcza że w miejscu, gdzie dostawiony jest fotelik, szybko gładkość i bezplamistość obrusa znika), płócienne serwetki i specjalne sztućce do każdej potrawy. Pierwszy raz jadłam saltimboccę - i ubolewam tylko, że tak późno. Będę musiała zacząć robić sama, niestety.

Ale najfajniejszą rzeczą w Mollini jest widok na kamienice na Świętym Marcinie (i regał z winami; jednak tak jest dużo najfajniejszych rzeczy, nie tylko jedna). Jak będę duża, to sobie kupię niedużą garsonierę w tej okolicy, żebym miała blisko.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 15, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 14

« A wczoraj - Bjd »

Komentarze

Felinity

Teraz to i ja będę musiała tę saltimboccę ;-)
(robię coś podobnego z fetą i bazylią, ale to wygląda na jeszcze lepsze)

kiciaszara

Trochę mnie jednak razi brak profesjonalizmu w nazywaniu potraw z innych krajów i języków. Powinno być salti in bocca co dosłownie oznacza "wskakujace do buzi" i jest nazwą generalnie przypisaną miękkim mięsom, właśnie najczęściej z cielęciny ale niekoniecznie, bo również królikowi. To coś jak nasza polska sztuka mięsa , która przeważnie jest z wołowiny, ale zdaża sie być również z cieleciny czy baraniny. Pozdrawiam:)
P.S> uwielbiam różne odmiany tego dania, które zwykle jest bardzo aromatyczne i przyswajalne również przez małe dzieci.

Zuzanka

Ja wiem, czy to brak profesjonalizmu? Szybki rzut oka w google pokazuje, że to nazwa funkcjonująca i uważana za równoprawny synonim: http://www.google.pl/search?q=saltimbocca&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a

kiciaszara

Mieszkałam we włoszech kilka ładnych lat i jadłam salti in bocca w różnych dodatkach, nie tylko z szałwią, ale i z grzybami, z serem mozzarellą itp. Dla kogoś takiego jak ja i podejrzewam dla włochów również, ten sposób pisowni tego dania wydaje się być co najmniej śmieszny, poprostu.

Felinity

Pewnie jak dla nas zapis "pierogies", co nie zmienia faktu, że jesteśmy zadowoleni/dumni/jest nam miło widząc polską wersję tej potrawy gdzieś w menu na świecie. I podejrzewam, że Włosi mają podobnie i nie koncentrują się na "śmieszności" zapisu.

Zuzanka

Ja we Włoszech nie byłam, więc mi niespecjalnie przeszkadza. Ale dla mnie jest ważne, jak smakuje, a nie jak się nazywa.

kiciaszara

Czy tylko mi się wydaje, czy też mój komentarz wywołał jakąś niechęć czy też przykrość?? Jeśli tak się stało to bardzo przepraszam, gdyż zupełnie nie było to moją intencją.

ds

dodam dla zainteresowanych, że funkcjonuje pod nazwą "saltimbocca" również we francji, także w znanej mi włoskiej knajpie.

Antek

Rowniez w Niemczech.

Agg

kiciaszara: Polaków z kolei nieco razi pisownia "zdaża", może się wydawać co najmniej śmieszna, po prostu.
Nazwa "saltimbocca" występuje zresztą we włoskiej Wikipedii:

http://it.wikipedia.org/wiki/Saltimbocca

Pamiętaj, że włoski jest językiem nieco mniej jednorodnym niż np. polski, dialekty potrafią się bardzo od siebie różnić, zwłaszcza w pisowni.

kiciaszara

Dziękuję wszystkim za tak dogłębne wyjaśnienia i tak pewnie zasłużoną krytykę. Nie ośmielę się więc więcej skomentować niczego na tym blogu. Przeprosiny wpisałam już wyżej, więc teraz tylko dodam, że zgrzeszyłam ignorancją i błędem ortograficznym i zdaję sobie z tego sprawę. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Zuzanka

@Kiciaszara, to nie jest kwestia komentowania, tylko wymowy tego, co napisałaś. Mnie, przyznam, zirytowało to poczucie wyższości i wszechwiedzy, bo Byłaś Ileś Lat We Włoszech i Wiesz. Wolałabym sprawdzony przepis na saltimboccę/saltinboccę/salti in boccę, byle bez grzybów.

kiciaszara

Nie posiadam poczucia wyższości, ani tym bardziej wszechwiedzy i najwyraźniej na tyle źle się wyraziłam ( co tym bardziej świadczy o braku tychże), iż wszyscy odczytali to w ten sposób. Jeszcze raz przepraszam, że wprowadziłam zamęt swoim komentarzem, którego zamiarem kompletnie nie było krytykowanie kogoś a jedynie nazwy w karcie. Notabene po konsultacji ze znajomą włoszką odkryłam, że nie miałam racji, bo jest to nazwa (faktycznie regionalna) dla tego konkretnego przepisu. I typowo dla romanistów pisana razem:)
Tak więc wszyscy, którzy mnie skrytykowali mieli całkowitą rację a ja się "wymądrzyłam". Przykro mi tylko było, ze nikt nie zauważył już wcześniejszych moich przeprosin i nie dał sobie spokój z dokopywaniem leżącego, ale widocznie mi się należało. Co do przepisów nie znam niestety, ale poproszę moją znajomą i napewno coś mi podeśle, a wtedy chętnie się podzielę.
Pozdrawiam:)

P.S. ale podczytywać dalej mogę??

Zuzanka

@kiciaszara, pewnie, że możesz. A ja się bardzo cieszę, bo rzadko kto umie się przyznać do błędu czy wycofać z brnięcia w takie zajadłości.

Skomentuj