Jeżyce są przepiękne ;-)
a stare zoo to moje ulubione miejsce na spacery z dziećmi ;-) mam nadzieje, że stanie się miejscem dydaktycznym ;-)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jestem Poznanianką napływową, ale miasto mi się udziela. Zupełnie niechcący, bo szkoda mi było kasować kolejnego półgodzinnego biletu, żeby przejechać jeden przystanek (a bilet mi się skończył nagle, bo tramwaj zdradziecko stał 8 minut przed wjazdem na most Teatralny i nawet nie wiedziałam, jak dziecku to wytłumaczyć, że miało być szybko, a tu stoimy jak te wazony), zrobiłam sobie krótki spacer przez Jeżyce i wylądowałam w samym środku obłędnie pięknych kamienic, które aż prosiły się o obiektyw z zoomem bądź szeroki kąt, żeby pokazać, jakie są ładne. Marzy mi się też możliwość robienia zdjęć z poziomu dachu albo najwyższej kondygnacji domu z przeciwka, ale na to chyba za mało mam tupetu.
(A co to za brama, to można przeczytać TU [musierowicz.blox.pl - link nieaktywny]).
Weszłam przez uchyloną bramę na podwórko między Reja a Kochanowskiego (od frontu na Słowackiego wchodzi się do kina Amarant) i zobaczyłam piękne podwórze między czterema kamienicami. Zielone, z kwiatami, rabatami i trzepakiem i ze skarpetkami rozwieszonymi na sznurku.
I już po 15 latach mieszkania w Poznaniu poszłam do Starego Zoo. Małe, kameralne, bardziej park niż ogród zoologiczny. Nieliczne wybiegi zasiedlają głównie żółwie, które albo wcale nie mozolnie pomykają w stronę lepszego jutra bądź zawieszone w niebycie, z wyciągniętą do ruchu tylną łapą patrzą gdzieś w przestrzeń. Ale są i wesołe kózki (wesołe jak diabli stały sobie nieruchomo w stadku, wgapione w kolorowe sylwetki naklejone na płocie, a nad głowami miały nieledwie dymek "kto się pierwszy ruszy, ten baran"), lemury na wyspie, czy zebu, zabawiające gawiedź za pomocą wonnego wydalania przy samej ścieżce dla zwiedzających. W sam raz na ciepłe letnie popołudnie.