Więcej o
podroze
Robert przez trzy lata zbierał pieniądze na podróż dookoła świata, zlikwidował dotychczasowe mieszkanie, rozdysponował rzeczy na czas podróży, wreszcie z plecakiem ruszył w podróż. Sam. Z oczekiwaniem, że podczas kilku miesięcy w drodze zrozumie, jak jest być wolnym.
Chronologicznie to opowieść o rosyjskich pociągach (kolej transsyberyjska!), Syberii (gdzie deportowano jego dziadka[1]), Tajlandii (urocza historia rudego psa), Malezji, Nowej Zelandii, Peru czy wreszcie Wyspie Wielkanocnej. Wszystkie miejsca są prominentne w opowieści, ale to bagaż doświadczeń autora wysuwa się na plan pierwszy; nadmiar kontaktów z ludźmi, lata zaprzeczania i terapii, treningu, żeby się wpasować, to wszystko blokuje przed wolnością. Doskonała, refleksyjna narracja sprawia, że książkę się doskonale czyta. Intymne, prywatne zdjęcia ją wzbogacają.
Mój ulubiony fragment (z pozdrowieniami od wewnętrznej Filifionki):
Od podróży z plecakiem znacznie bardziej heroiczne i wymagające uważania na siebie wydaje mi się słuchanie wiadomości, chodzenie do pracy, która zabiera osiem, a z dojazdami dziesięć godzin, płacenie rachunków, życie historią ludzi z telewizora, których nigdy nie spotkałem, ale w imię których gotów jestem znienawidzić innych ludzi, którzy wybrali historię innych ludzi z telewizora, gromadzenie rzeczy i wyposażanie domu, martwienie się, ciągłe martwienie się o to, co może się wydarzyć, jak się do tego przygotować, co powinienem mieć, osiągnąć, kim być, zwłaszcza w porównaniu z tymi, którzy – co wyraźnie potwierdzają ich osie czasu na Facebooku – już kimś są.
[1] Mojego również, ale ja nie miałam okazji z nim o tym rozmawiać.
Inne tego autora tutaj.
#96
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday December 7, 2019
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2019, panowie, podroze
- Skomentuj
Wprawdzie autorka kojarzyła mi się z głębokim PRL-em i kryminałami o dzielnym kapitanie Rogoszu, ale w znalezionej na bookcrossingowej półce ani słowa nie ma o stróżach prawa, za to są wspomnienia autorki z okresu 6 lat w Paryżu, który spędziła przy mężu dyplomacie (z dwiema córkami, gospodynią i psem). Rzecz się dzieje w latach 60., u władzy de Gaulle, a polscy dyplomaci/handlowcy chwalą się osiągnięciami polskiego przemysłu socjalistycznego. Wyczuwałam w opowieści o Paryżu - wszak mieście westchnień milionów - dość umiarkowany entuzjazm (wszędzie korki, drogo, ludzie nieprzyjaźni, język trudny, sąsiedztwo takie sobie), ale biorę poprawkę na rok wydania książki, kiedy to dla czytelników wyjazd do Paryża był niemożliwy z wielu względów. Trochę historyjek jeży włos (wysłanie 9-latki i 4-latki na trzymiesięczny obóz bez znajomości języka), trochę wywołuje wzruszenie ramion (niewychowany pies terroryzujący rodzinę), pozostałe jednak bywają zabawne (o rodakach w Paryżu). Nie jest to przewodnik po Paryżu ani okolicach - nie ma w zasadzie żadnych adresów (poza adresem 5 Rue Molière, gdzie autorka mieszkała).
#36
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday June 19, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, panie, podroze
- Skomentuj
Trudno nazwać ten tom pełnoprawną książką, to raczej opracowanie albumu ze zdjęciami. Opisuje historię świetlnej reklamy w Poznaniu od połowy XIX wieku do współczesności - skąd się neony brały, ile się ich zachowało, czemu w PRL-u były takie popularne i czemu zaczęły z czasem odchodzić. Trochę anegdot, trochę historycznej topografii Poznania i dużo ciekawych zdjęć. Na marginesie - świetnie widać, jak wybiórcza jest po latach ludzka pamięć, nie wspierana materiałem fotograficznym; zacierają się dokładne treści reklam, nie zawsze wiadomo, pod jakim numerem coś się znajdowało, kto stworzył. Podejrzewam, że tak samo będą odbierały nasze dzieci próbę przypomnienia sobie, jakie plakaty wisiały gdzie.
#88
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday October 23, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, podroze
- Skomentuj
Większość podróżniczych relacji Palina ma podobną strukturę - podzielone są na umowne dni, niekoniecznie związane z realnym czasem, autor z ekipą przemieszcza się wcześniej zaplanowaną trasą, mocno wspomagany przez lokalne znane osoby ze świata sztuki czy polityki. Konsekwencją tego jest pewna pobieżność i - ze względu na funkcje osób, z którymi się Palin spotyka - oficjalność. To nie jest zwiedzanie turystyczne ani "plecakowe", tylko wizyta w miejscach, które Brazylia chce pokazać. To nie jest wada - wiadomo, że ekipa z kamerą nie wejdzie "na dziko" do faveli czy nie będzie zagadywać losowo wybranych ludzi na ulicy. Bo "Brazylia" to przede wszystkim opowieść o Brazylijczykach - i tych natywnych, z lasów deszczowych, i tych napływowych postkolonialnie i powojennie. Jest trochę historii, trochę techniki, sporo sztuki i pasji oraz - oczywiście - dużo piłki nożnej. Najsympatyczniejsza sytuacja - Michael Palin na paradzie równości w Rio de Janeiro.
Inne tego autora.
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday March 17, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, podroze
- Skomentuj
Alec zostaje szefem reklamy jednego z hoteli sieci Holiday Inn przez przypadek. Trafia do Lhasy, która nie jest bardzo priorytetową i łatwą placówką, a potrzeba reklamy jest chyba najmniejszą z potrzeb tego hotelu. Nie jest łatwo, bo... nie ma faksu, drukarki, kserokopiarki są cztery, ale żadna nie jest sprawna, poczta nie chce przyjąć do wysyłki tysiąca listów, a żeby przykleić znaczek, trzeba kupić klej. Telefony też niespecjalnie działają (rzecz się dzieje na początku lat 90., stąd nieobecność internetu). Zimą nie ma 20% zajętych pokoi, więc nie można włączyć ogrzewania, a jak się włączy ogrzewanie, to truchełka szczurów w kanałach wentylacyjnych zaczynają odmarzać. Do kuchni przybywają żywe jaki (Bos grunniens, parzystokopytne) zamiast poporcjowanych steków, a oprócz normalnych dla lokalizacji i wysokości problemów logistycznych dochodzi nieustający problem z Chińczykami, którzy okupują od lat 50. terytorium dawnego Tybetu. Zagraniczna załoga hotelu (Partia B) nieustająco ściera się z narzuconymi przez Chiny zarządcami partyjnymi (Partia A), którzy nie myślą ekonomicznie. Są podejrzenia, że w ogóle nie myślą. Najlepiej oddaje absurd sytuacji konfiskata VHS-ów z odcinkami "Hotelu Zacisze", puszczanego lokalnym pracownikom w ramach szkolenia. W jednym z wydań przedmowę pisał Michael Palin, co dobrze książkę rekomenduje.
Z jednej więc strony to doskonała i lekka lektura o tym, że w Tybecie z niczym nie jest łatwo, nawet z dolotem, a nieistniejący już przewoźnik CAAC jest mniej wiarygodny niż karawana jaków po szczytach Himalajów. Z drugiej - bardziej minorowo - to obserwacje z pierwszej ręki kraju pod niszczącą okupacją. Kraju, w którym stopniowo zabijana jest kultura, demolowane i równane z ziemią klasztory, przyroda ofiarnie asfaltowana, a każde zamieszki tłumione są szybkimi strzałami z karabinów. Śmiałam się z browaru postawionego opodal Lhasy przez rumuńskich braci w komunizmie, w którym (browarze, nie ustroju) butelki były myte ręcznie w błotnistej kałuży, bo nikt nie umiał obsłużyć maszyny myjącej, z taksówkarzy żujących czosnek czy hotelowej pralni, z której większość odzieży wychodziła w postaci brudnej, szarej i pomarszczonej szmaty czy przygotowań do wyborów Miss Tybetu, przekształconych przez Partię A w "pokaz mody tybetańskiej". Już mniej ze smutnej rzeczywistości, w którą nagle wpadł prawie że średniowieczny Tybet, "uwolniony" przez braci Chińczyków.
Można posłuchać audiobooka na YouTube [2021 - już nie można].
#12/#4
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday January 25, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2015, panowie, podroze
- Skomentuj