Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Michael Palin - Sahara

W całej książce czuć ducha Monty Pythona, chociaż bynajmniej nie jest śmieszna sensu stricto. Jest doskonale lekko napisana, z paroma zgrabnymi bon motami i sytuacjami, kiedy uśmiech błądzi na ustach. Mam dwojakie refleksje - z jednej strony świetnie się czyta i bardzo się cieszę, że żeby to zobaczyć, nie muszę wstawać z fotela (w moim przypadku z kanapy, ale na okładce pojawiło się takie ładne określenie "turystyka fotelowa"). Z drugiej - to inny świat, dziki i dziwny. Z jednej strony piękny, z niesamowitą sztuką i tradycjami, z drugiej - biedny i wymagający wyrzezania religijnej dżihad (a i tak podróż przebiegała przez te bardziej "cywilizowane" kawałki pólnocnej Afryki, z niewielkim udziałem terrorystów i fanatyków).

Kojarzy mi się książka sprzed lat - Marian Brandys i jego "Śladami Stasia i Nel. Z panem Biegankiem w Abisynii". Wszystko inaczej wtedy wyglądało (przynajmniej w słowach Brandysa) - wszyscy witali dzielnego podróżnika-Polaka, z bratniej wszystkim krajom, w tym arabskim. Tutaj jest bardziej obco - Angol to wspomnienie kolonializmu (generalnie Europejczyk, bo północ była podzielona między Francję, Hiszpanię a Niemcy). Ciekawie nakładają się reperkusje 11 września - relacje telewizyjne docierają na Saharę, gdzie... nie ma to żadnego znaczenia.

Inne tego autora:

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 3, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, podroze, 2006 - Skomentuj

« Tadeusz Kostecki - Waza z epoki Ming - Hi way »

Skomentuj