Więcej o
panowie
Zbiór felietonów o tym, jak to średnio fajnie być rodzicem. Miałam kiedyś zaskakująco adekwatną sygnaturkę: "Problemy są jak dzieci: jak sie nimi zajmujesz, rosną". Dopóki dziecko jest małe, problem polega tylko na tym, żeby podawać z przodu, wygarniać z tyłu i spróbować się w międzyczasie przespać. Potem się okazuje, że w domu jest mały negocjator, który wymaga czystej koszulki, na śniadanie jajeczniczki z cebulą i kiełbasą i parówek z ketchupem.
Książka nie nadaje się dla ludzi z misją, który fakt spłodzenia potomka uważają za swoje życiowe osiągnięcie. Ciężko jest im też wytłumaczyć, że autor tak naprawdę NIE opisuje codziennego zachowania swoich dzieci i nie jest rozciapcianym marudą, którego fakt założenia dziecku kiedyś pieluchy (teraz butów i wyprowadzenia na spacer) przerasta i staje się tragedią narodową. To są żartobliwe (i śmieszne) felietony.
Oprócz tej książki są jeszcze dwa wcześniejsze tomiki ("Dla początkujących" i "Dla średnio zaawansowanych"). Inne tego autora tu.
#63
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 21, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, felietony, panowie
- Komentarzy: 1
W zasadzie ciężko mi cokolwiek więcej napisać niż autor ładnie napisał w tej recenzji [link nieaktualny]. Książka jest dobra, ale o to chyba nietrudno, jeśli się zestawi świat oczami dziecka z czasami wojny i światem ludzi dorosłych. Mimo że nie łowię ryb ani nie poluję (a to w dużej mierze opowiadania zawierają), czyta się świetnie. Dużo robi też to, że autor był Czechem. Czesi mają strasznie dobre podejście do życia, bez względu na to, jakie by złe nie było, taki pewien luz i zen. Inne niż Polacy, którzy piszą o blockersach, stresie i wypruwaniu sobie żył w życiu. Wolę podejście czeskie.
Inne tego autora tu.
#62
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 15, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, panowie, opowiadania, beletrystyka
- Komentarzy: 1
Po slabszym "Ostatnim kontynencie" jest o klasę lepszy. Dużo Straży - Colon awansuje na kapitana i zaczyna układać w straży po swojemu, Vimes w roli ambasadora podróżuje do Uberwaldu - miejsca styku trzech światów (krasnoludzkiego, wampirzego i wilkołaczego), a Marchewa z Anguą prostują pewne ludzko-wilcze problemy. Bardzo gorzki, cyniczny, a humor zostaje tylko w warstwie językowej (i oczywiście w postaci Igorów, które mają nerkę po ojcu, a ręce chirurga). Plotki głoszą, że pomysł na Piątego słonia (który dawno, dawno temu spadł z niebios[1], roztrzaskał się o Dysk i powstały z niego kopalnie tłuszczu) postał podczas wizyty Pratchetta w Krakowie w knajpie "Chłopskie Jadło", gdzie dostał tłuszcz z tłuszczem, polany tłuszczem. Tak prywatnie całość okolic Uberwaldu (mimo wyraźnych skojarzeń z Transylwanią) kojarzy mi się z Austro-Węgrami.
[1] Yeah, right - przecież słonie są POD dyskiem. Czuję się oszukana.
Inne tego autora tutaj.
#60
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 8, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2
Bardzo słaba książka, nieporównanie gorsza od cyklu afrykańskiego. Do wkurwu doprowadza mnie główna bohaterka, Isabel, "dociekliwa" pani po 40., co zasadniczo nic nie robi, jest obsługiwana przez gosposię, czasem przeczyta leniwie list do redakcji czasopisma o filozofii, które redaguje i smęci. Może by to tak nie gryzło w czasach Agathy Christie, ale akcja dzieje się współcześnie, w epoce komputerów i komórek. Książka pełna jest wtrętów o teoriach psychologicznych, które bohaterka snuje w związku ze sprawą, albo i bez związku, ot tak, na zasadzie dygresji, bo jakże ciekawym jest np. problem prawdomówności w łóżku. Sprawa też w zasadzie totalnie pretekstowa - w operze z balkonu spada młody człowiek, a Isabel leniwie, w przerwach między wyjaśnianiem siostrzenicy, że ten facet, co ona z nim jest, to on niefajny jest oraz snuciem refleksji, że facet, z którym sypiała, był istnym sukinsynkiem, prowadzi niby-śledztwo w sprawie wypadku. Zasadniczo przez całą książkę nie dzieje się nic. Isabel odbywa kilka wizyt, zaprasza parę osób na kolacyjki, przeprowadza parę rozmów, sprawa się mimochodem rozwiązuje, Isabel łaskawie przebacza osobie, która ze śmiercią miała związek i to były na tyle, ludkowie.
Inne tego autora tutaj.
#59
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 26, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, panowie, beletrystyka
- Skomentuj
Tak, wiem, mam, co chciałam. Nie zawsze to, co się kupi jest sensowne i warte czytania. Skusił mnie i tytuł, i autor. Spodziewałam się zajadłego socjalizmu, i to akurat dostałam. Niestety, oprócz tego nic. Lekarz-alkoholik w małej miejscowości co chwilę ląduje w izbie wytrzeźwień, co chwila wywalają go z kolejnej pracy, a kolejni znajomi się od niego odwracają. Podejmuje heroiczną próbę powrotu do stolicy, gdzie na pewno mu się uda. Nie udaje się. Lekarz laduje w izbie wytrzeźwień. Kurtyna. Nudne, negatywne i jeszcze raz nudne.
Inne tego autora:
#54
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 29, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, beletrystyka, panowie, prl
- Skomentuj
Film pewnie wszyscy widzieli, a jak nie - to koniecznie. Do instytutu psychiatrycznego trafia mężczyzna, który twierdzi, że jest mieszkańcem utopijnie sielankowej planety K-PAX. Jego urojenia są bardzo "namacalne" - umie określić, z jakiej planety pochodzi, jak wygląda niebo nad nią z punktu widzenia mieszkańca, umie rozmawiać ze zwierzętami, a pacjentom instytutu stawia lepsze diagnozy niż psychiatra z dyplomem. Podobny temat pojawiał się i w Don Juanie de Marco, i w Jabłkach Adama - czy warto za wszelką cenę wyleczyć szczęśliwego pacjenta, żeby zniknęła iluzja życia na planecie K-PAX, a pokazała się szara, brudna rzeczywistość? Książka jest nieco dosadniejsza od filmu - bardziej pokazuje, że żyjemy w dość niefajnym świecie i czasem lepiej być nieco stukniętym, żeby dać sobie z tym radę...
#50
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 16, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, panowie, sf-f
- Skomentuj