Więcej o
panowie
Narrator odwiedza swojego ojca, mieszkającego przez całe życie w tym samym zaniedbanym miasteczku bez perspektyw. Ojciec jest ciężko chory, nie ma wielkich szans na to, że przeżyje, jest to ostatni moment, żeby spróbować naprawić to, co zostało z ich relacji. Książka ma formę eseju-listu do ojca; syn tłumaczy mu, co wpłynęło na ich wzajemne stosunki - wstyd, bieda, homofobia ojca i co jeszcze da się uratować czułością i miłością, która mimo wszystko w nich obu jest. Drugim tematem jest znacznie gorsza sytuacja, w jaką francuski system społeczny wrzuca wszystkich, którzy nie są w stanie się sprzeciwić. Wczesne opuszczenie systemu edukacji, ciężka fizyczna praca ponad siły, odcinanie kolejnych obszarów wsparcia dla klas niższych, chociażby opieki medycznej, dofinansowania niezbędnych leków czy niekorzystnych zasad przyznawania zasiłków, to wszystko doprowadziło do sytuacji, że ojciec - formalnie w sile wieku - jest skrajnie wyniszczony. To wszystko budzi gniew w autorze, który punktuje każdą niesprawiedliwość i złamaną obietnicę.
Inne tego autora.
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 24, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, biografia, panowie, beletrystyka
- Skomentuj
Tom reklamowany jako dopełnienie cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek, bo w 11 opowiadaniach zawarte są podwaliny historii o rodzinie Sempere, Davidzie Martinie czy złotoustym Ferminie. Niestety, to raczej kwity z pralni, wprawki, z których powstał świat - niektóre historie są na kilka akapitów, niektóre dłuższe. Różnica chyba jest taka, że cykl jest raczej realistyczny, tu zaś ułuda i magia, zwłaszcza nekromancja, jest zwyczajna i akceptowana. Są piękne, dramatycznie krzywdzone kobiety, młody chłopiec zachwycony tajemnicą, przygody Cervantesa i utalentowanego wynalazcy, twórcy labiryntu, który miał uratować bibliotekę w Konstantynopolu, ale nie zdążył. Przyjemna lektura, ale niekoniecznie.
Inne tego autora.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 16, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, opowiadania, panowie, sf-f
- Skomentuj
Daleka przyszłość, rok 10000+. Ludzkość odkryła Przyprawę, narkotyk pozwalający między innymi na widzenie wielu linii czasu, dzięki czemu rozpoczęto bezpieczną ekspansję kosmosu. Przyprawa jest dostępna tylko na jednej planecie - pustynnej Arrakis, zwanej Diuną. Imperator, na skutek skomplikowanych, wielowarstwowych intryg, odbiera lenno planety Harkonnenom i osiedla na niej ród Atrydów. To oczywiście się nie podoba przedstawicielowi pierwszego rodu, więc następuje zdrada, a ród Atrydów - książę Leto, jego konkubina Jessica i nastoletni syn Paul - giną. Tyle że nie do końca, bo Paul i Jessica - oboje wyszkoleni w zakonie Bene Gesserit - cudem się ratują, dołączając do lokalnych nomadów, Fremenów. Dzięki niespodziewanemu połączeniu genów, Paul - jako jedyny mężczyzna - przeżywa działanie przyprawowej trucizny i zyskuje możliwość bycia we wszystkich miejscach na raz, co znacznie poprawia jego zdolności strategiczne. Ratuje Arrakis przed łupiestwem, osadzając się na tronie imperium międzyplanetarnego, ale koszt tego to wojna na wszystkich planetach.
Kiedy czytałam “Diunę” kilkadziesiąt lat temu, była odkryciem: można napisać o ekologii, wojnach, religii i bezwzględnych korporacjach, udając, że to science-fiction. Wspomnienia mam jednak lepsze niż z aktualnej lektury, bo wprawdzie i wtedy nie porwała mnie egzaltacja autora, ale nie miałam poczucia, że ta książka jest źle zaplanowana, nierówna i miejscami zwyczajnie nudna. Wiem, to pierwszy tom bogatego cyklu, wiele wątków wraca i wyjaśni się kiedyś, ale jak pierwsza część była dość ciekawa, druga ciągnęła się jak guma z gaci, żeby wtem się nagle zakończyć. Film Villeneuve’a zgrabnie wyjął to, co ważne.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 13, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, panowie, sf-f
- Skomentuj
Autor w trzech długich listach-esejach wyjaśnia swojemu synowi, jak to jest być Czarnym. To boleśnie szczegółowa wiwisekcja cały czas żywej pozostałości kolonializmu i niewolnictwa, gdzie mimo formalnej równości osoba o czarnej skórze jest zawsze na straconej pozycji, bez względu na majątek, wykształcenie, prestiż czy sławę. Wystarczy być w złym czasie i złym miejscu, żeby stracić ciało. Przemoc wobec czarnych jest usankcjonowana przez rząd, w którym nawet dla innych czarnych to coś normalnego, przed czym nauczyli się do pewnego stopnia bronić, ale ze świadomością, że to może być niewystarczające. To bolesna spowiedź ojca, który wie, że cokolwiek by nie zrobił, nie może uratować syna przed uprzedzeniami i nienawiścią; nie umie znaleźć bezpiecznej drogi, żeby uzbroić syna przeciwko czarnym gangom, a jednocześnie sprawić, żeby był akceptowalny dla białych. Przykłady ze sfery publicznej - morderstwo George’a Floyda czy Trayvona Martina, przeplatają się z dramatem prywatnym - przypadkowej śmierci jego przyjaciela, Prince’a Jonesa, który został zabity tylko z powodu koloru skóry.
Znałem następujące fakty: funkcjonariusz, który zabił Prince’a Jonesa, był czarny. Politycy, którzy dali przyzwolenie na to zabójstwo, byli czarni. Wielu czarnych polityków, nawet tych naprawdę uczciwych, wydawało się nie przejmować sprawą. Jak to możliwe?
Każda taka sytuacja to cios dla Coatesa, bo widzi w tych ludziach siebie - chłopca, studenta, pisarza, ojca oraz swojego syna. W radzie, często udzielanej przez czarnych rodziców i której sam czasem udziela, że czarne dziecko musi pracować dwa razy ciężej, żeby wykazać swoją wartość, widzi rażącą niesprawiedliwość, sugerującą, że na wejściu dostaje się przez kolor skóry dwa razy mniej. Spora część esejów to analiza przemocy systemowej, również tej niewidocznej: Żargonowe określenie “przestępczość wśród czarnych” to przemoc dokonana na języku, aby ukryć ludzi, którzy projektują umowy, ustanawiają zasady kredytów, planują osiedla, wytyczają ulice i wszędzie wprowadzają biurokratyczne utrudnienia.
To świetna książka do dyskusji o przywileju i domyślności białych, a przynajmniej jako materiał do przyswojenia, zanim zacznie się w dyskusji rzucać hasłami “All Lives Matter” czy “ci czarni wszędzie się wpychają, nawet do grania ról białych” (patrz disneyowska syrenka).
#19
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 22, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, panowie, felietony
- Skomentuj
Tomik zawiera krótkie opowiadania, w których główną rolę gra Jacek, alter ego autora, milicjant i historyk sztuki. “Krótka podróż” to historia wycieczki nowym fiatem 126p[1] “na daczę” do znajomego historyka sztuki, Klemensa. Jak się okazuje, nie bezinteresownie - gospodarz chce z nim porozmawiać o wykrytym w muzeum przestępstwie. Ktoś wynosił nieskatalogowane zbiory, które trafiały do Desy w całym kraju lub szły za granicę. Niestety, panowie ze sobą nie zdążyli pogadać, kiedy Klemensa ktoś zamordował. Śledztwo utrudnia fakt, że część gości ze sobą romansowała, jawnie i w tajemnicy, więc nie są zbyt prawdomówni. Kiedy pojawiają się drugie zwłoki, okazuje się, że podejrzany jest każdy, a może nawet i więcej niż jedna osoba. Kilkugodzinne śledztwo rozwiązuje się po zgarnięciu wszystkich uczestników na okazanie w stylu Agathy Christie, zanim pojawi się wezwana ukradkiem milicja.
”Sprawa rodzinna” to historia z zakrętką. Joachim dostaje list od starszej pani z Podkarpacia, która w czasie wojny opiekowała się rodziną jego ciotecznego wuja Kazimierza; rodzina zginęła, kontakt się urwał. Przyszywana “babcia” znalazła w piwnicy skrytkę z dokumentami kosztownościami po wuju i szuka rodziny Kazimierza na wszelkie sposoby. Jedzie więc, spodziewając się, że spotka nieznanego mu wcześniej kuzyna z żoną, tymczasem spotyka… siebie. A konkretnie mężczyznę, który przedstawia się właśnie jako Jacek Joachim. Udaje więc zbłąkanego turystę, uczestniczy w grze w detektywa, w wyniku której jeden z uczestników zostaje uderzony w głowę, ktoś ginie, zaś skrytka w piwnicy opróżniona. Okazuje się, że podszywających się jest więcej, ale do przyjazdu milicji sprawa zostaje wyjaśniona, a zbrodniarz - dodatkowo ukrywający się morderca z Łodzi - unieszkodliwiony.
W części trzeciej, “Bridżu”, ekipa zostaje wezwana do samobójcy. Są bardzo zdziwieni, bo denat był zamożnym dyrektorem z tytułami naukowymi, ekspertem w swojej dziedzinie, z mieszkaniem w dobrym punkcie miasta, zamiast tuszu w łazience pewnie miał róg obfitości, jak taka osoba mogłaby się targnąć na swoje życie. I mają rację - badanie mieszkania dowodzi, że ktoś dyrektora stuknął, a potem zaaranżował powieszenie. Zapis przerwanej partii brydża prowadzi do zakładu pracy, a tam do trzech uczestników feralnej partii, jeden z nich coś ukrywa. Podobnie jak w poprzednich częściach, następuje rekonstrukcja i wskazanie przestępcy wśród obecnych.
Szowinizm na co dzień: - Cicho bądź, Hanka - rzekł lekceważąco Stanisławski. - (...) W łóżku jesteś genialna, ale poza tym nie wysilaj się na myślenie.
Poznane w śledztwie panie są “wcale ładne”, “nie najgorsze”, ale bywają i histeryczki, a w tłumie “brzęczą jak pszczeli rój”. W pierwszej historii Joachim incognito spędza trochę czasu w ciemności z nawet chętną panią.
Się pije: szklankami, pełnymi wiśniowego napoju, kwaśne mleko, wódkę przepalaną, koniak w kawiarni, winiak do kart.
Się pali: Marlboro (dla gości).
Się gra: oczywiście w bridża.
Gdybyś grał w bridża, zamiast zechcyka, nie musiałbym ci tego tłumaczyć.
- Dziękuję, postaram się zapamiętać. Co to jest zechcyk?
- Co, nie grasz nawet w zechcyka?
[1] No i jechałem maluchem i słuchałem ze strachem przeraźliwych zgrzytów przy zmianie biegów i rosnącego stukotu, dźwięcznego i głębokiego; zatrzymałem samochód raz i drugi, obszedłem go w skupieniu dookoła, nie zobaczyłem niczego podejrzanego. Ale wystarczyło ruszyć, aby piekielny stukot zjawił się znowu. Za trzecim razem stanął przy mnie bosy, może ośmioletni chłopak.
- Niech pan domknie maskę - powiedział - bo będzie panu klekotać.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 20, 2024
Link permanentny -
Tagi:
2024, kryminal, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
USA. Lilian dostasta w ubogiej rodzinie. Mimo to dzięki ogromnemu wysiłkowi udaje się jej dostać stypendium do prywatnej prestiżowej szkoły, gdzie poznaje Madison, córkę milionera. Wielka przyjaźń, niestety przerwana pewnym przykrym incydentem - buntownicza Madison zostaje złapana z torebką kokainy. Tyle że to nie Madison wylatuje ze szkoły, a Lilian; matka dziewczyny chętnie przyjmuje 10 tysięcy od milionera i przekonuje, żeby córka wzięła na siebie odpowiedzialność, przecież jest najlepszą uczennicą, stypendystką, nic jej nie grozi, będzie miała taryfę ulgową, tyle że jednak tak. Mijają lata, dziewczęta okazjonalnie do siebie pisują, życie Lilian nie jest specjalnie radosne, mieszka na strychu domu matki, ma głodowe prace, ale obserwuje wspaniałą karierę, jaką robi jej przyjaciółka - dobre studia, staż przy kampanii, małżeństwo z senatorem. Wtem Madison zaprasza Lilian, proponując jej pracę - ma opiekować się nieco trudnymi dziećmi jej męża z poprzedniego związku. Trudne to eufemizm - bliźnięta Roland i Bessie czasem zajmują się ogniem, bez szkody dla siebie, ale potrafią spalić wszystko dookoła. To, jak się łatwo domyślić, sprawia, że życie Madison nie jest idealne - nie może być, razem ze ślicznym synkiem, medialnym wsparciem dla męża, kandydującego na ważną rządową pozycję. Lilian z właściwym sobie sarkazmem podejmuje się zadania, odkrywając w sobie ogromną niezgodę na to, jak urządzony jest świat.
Mimo elementu fantastycznego, to celna obserwacja różnic między warstwami w niby demokratycznych Stanach. Szanse na wyjście Lilian z getta są mikre, bo mimo wysiłku wystarczy jeden fałszywy krok (tu nawet nie jej, a jej matki), żeby wrócić do punktu wyjścia. Madison, z ogromnym zapleczem finansowym, nawet jeśli podejmie złą decyzję, nie spada na dół, najwyżej robi mały kroczek w tył. Lilian to doskonale wie, ale przecież kocha Madison i ma nadzieję, że Madison tak samo kocha ją, więc nie protestuje, kiedy z roli przyjaciółki zostaje sprowadzona do roli pracowniczki i ukryta w domku w ogrodzie. Bo to też historia o miłości, która jest rozłożona nierówno i czasem przybiera dramatyczne formy. Roland i Bessie są inteligentnymi dziećmi, ale względu na niezwykłą i trudną do opanowania cechę (i tu zwyczajnie można wstawić dowolną niepełnosprawność, żeby uniknąć efektu nadnaturalnego) są zaniedbywane i przerzucane jak, nomen omen, gorący kartofel. Jedyna wada dla mnie, to że finał następuje za szybko, po długim wstępie i krótkiej historii właściwej wtem koniec. Zgrabny, ale w niewłaściwym miejscu opowieści.
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 15, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, panowie, sf-f
- Skomentuj