Więcej o
panowie
Ewa wzywa 07, zeszyt 130
Spis osób:
- kapitan Andrzej Zawadzki - KG MO, funkcjonariusz z tajemnicą
- Janeczka - sekretarka Zawadzkiego, zaparza kawę, jak zwykle pogodna i zadowolona z życia
- Roman Gutmann - podejrzany o twarzy podstarzałego playboya
- Marian Kot - wspólnik Guttmana, przyjaciel i alibi, tyle że niedostępny, bo za granicą
- Jerzy Malec - źródło informacji w sprawie Guttmana, denat
- sierżant Kamiński - najbliższy współpracownik Zawadzkiego, stażysta
- Tomasz Szlenk - pracownik Centrali Handlu Zagranicznego, znajomy Zawadzkiego
- kapral Milecki - zarządza ekipą na miejscu zbrodni
- Kawecki - internista, lekarz wezwany do przeziębienia, znajduje denata
- Hanka - żona Zawadzkiego, nie odzywa się, ale istotna dla fabuły
- Wacław Weber - przyjaciel Zawadzkiego, wypielęgnowany i ubrany jak z żurnala
- major Marek Adamiec - szef Biura Kryminalnego KG MO, musi podejmować trudne decyzje
- porucznik Bolesław Kalicki - niezwykle skromny, słynie ze swojego opanowania i dobrego humoru
- kapitan Bartczak - przejmuje od Zawadzkiego śledztwo w sprawie Szlenka
- Józef Musiał - zarządza warsztatem Gutmanna, niezwykle sprytny człowiek z dwoma wyrokami na koncie
- Władysław Adamiak - młody na warsztacie, nieco gadatliwy
- Stanisław Lipiński - znajomy Hanki Zawadzkiej, niezbyt sprawny w finanse
- Lewandowski - eks-student, okradał gości hotelowych w Wielkiej Brytanii
- Alfred Balicki - szwagier Gutmanna, posiadacz willi w Trójmieście
Kapitan Zawadzki uczestniczył w rozbiciu szajki przemytniczej, transportującej z Węgier do Polski złoto. Problem w tym, że wprawdzie udało się kanał przerzutowy zamknąć, ale mimo współpracy z jednym z przestępców, nie udało się złapać prowodyrów. Kapitan traktuje sprawę osobiście, zwłaszcza że najpierw ktoś zabił donosiciela, a następnie znajomego Zawadzkiego, przypadkiem zaplątanego w sprawę. Tym bardziej dziwne się wydaje zachowanie kapitana, który nagle wydaje się śledztwem niezainteresowany ku zgorszeniu podwładnego[1]. Dodatkowo zwierzchnik Zawadzkiego dostaje anonim, sugerujący, że kapitan szantażował donosiciela i uzyskiwał od niego gratyfikację finansową. Zawieszony w czynnościach funkcjonariusz podejmuje własne śledztwo również dlatego, że ktoś porwał jego małżonkę i zagroził jej śmiercią. Tytuł dotyczy niskiego ciśnienia w deszczowym sierpniu.
Bawiąc-uczyć: co to jest letraset.
Się pali: tak, niektórzy nawet zagraniczne.
Się pije: znakomity koniak, winiak, Vodka dry, bo ”inspektor postanowił godnie zaprezentować polską milicję. Wie pan zapewne doskonale... wódka z odrobiną wytrawnego Martini”.
Się je: stek, puszki z bułgarskim gulaszem.
[1]
- Dochodzi ósma. Chyba skończycie przed dziesiątą?
- Chyba tak.
- Świetnie. Ja... no cóż... ja... chyba już pójdę.
- Ależ. panie kapitanie - Kamiński popatrzył na niego osłupiały - zostały przecież przesłuchania, niedługo ma dzwonić lekarz, jest mnóstwo roboty...
- To prawda. Ale przecież wy tu będziecie. Poradzicie chyba sobie z takimi drobiazgami. Jeżeli nie, to oczywiście zostanę.
- Panie kapitanie - Kamiński mówił teraz bardzo cicho - to przecież nie o to chodzi...
- A o co?
- No, tak się po prostu nie robi.
- A dlaczego nie? Słuchajcie, sierżancie - podszedł bliżej do swojego podwładnego i powiedział zniżając głos - naprawdę nie wiem, o co wam chodzi. Została tylko normalna, rutynowa robota chyba dacie sobie radę beze mnie? Macie mój numer telefonu - jak będzie coś ważnego, zawiadomicie mnie i jak będzie trzeba, przyjdę. Jest ósma dzisiaj i tak nie będziemy już nikogo przesłuchiwać. O co więc chodzi?
- Właściwie o nic, panie kapitanie. Tylko o zasadę.
- A! Rozumiem. Urażona ambicja. Biedny stażysta, któremu każą odwalać czarną robotę. O to chodzi?
- Nie tylko...
- No to powiedzmy, że kiepsko się czuję, że miałem ciężki dzień i że najzwyczajniej w świecie mam ochotę pójść do domu. To wam wystarczy?
- Nie. I nie tylko mnie nie wystarczy! - Kamiński nie ukrywał już swojego oburzenia.
- Mało mnie to obchodzi. Nie będę się przed wami tłumaczył. Ani przed nikim innym. Czekam na telefon. Do widzenia.
Inne tego autora:
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 25, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, panowie, kryminal
- Skomentuj
Współcześnie. Saturnin, 30-letni przedstawiciel handlowy mieszkający w Warszawie, ma mnóstwo kompleksów. Jest słoikiem, pochodzi z małej mieściny pod Włocławkiem, ma sporą nadwagę, kiedyś był mistrzem w podnoszeniu ciężarów, ale po skomplikowanym złamaniu ręki musiał sport zarzucić, do tego ma piegi na całym ciele. Oraz to imię - kto to widział, żeby mieć tak idiotyczne imię jak Saturnin. I w tym momencie życia do Saturnina dzwoni spanikowana matka, a z zalewu słów, którym matka maskowała zwykle niepokój i nieprzystosowanie, wynika, że 96-letni dziadek Tadeusz zabrał stary samochód i zniknął bez słowa. Saturnin wraca pod Włocławek, po drodze opowiadając swoją historię, w której liczne luki jest w stanie uzupełnić dopiero po 30 latach - czemu dziadek nalegał na takie imię, czemu rodzice się rozwiedli, a tata wydaje się być doskonale obojętny na fakt, że jest ojcem, wreszcie - czemu dziadek zniknął z domu i odnaleźli go na bagnach nad Bzurą.
I tak naprawdę losy Saturnina są tutaj najmniej istotne, bo to historia dwóch miłości - nieszczęśliwego związki Hanki i Witolda, rodziców bohatera oraz braterskiej miłości dziadka Tadeusza do siostry, Irki. Zwyczajna na pozór rodzina, w której wszystko niby jest jak w innych, okazuje się mieć tajemnice i nieprzepracowane traumy z czasów 2. wojny światowej. To jedna z niewielu książek (i to współczesnych), w której kampania wrześniowa to nie bohaterski przemarsz doskonale wyposażonych polskich wojsk, które jednak musiały ulec przewadze okupanta, tylko dramatyczna historia młodych mężczyzn i chłopców, którzy wcale nie chcieli walczyć z innymi, podobnymi im mężczyznami i chłopcami, ale musieli. W niewygodnych butach, nieprzygotowani na głód, rany i śmierć, wrócili przegrani do domów jako zupełnie inni ludzie, czasem nie mieli do czego wracać, a czasem nie wrócili w ogóle. Tadeusz wrócił, ale jednocześnie umarł kilkadziesiąt lat wcześniej w okopach nad Bzurą i jego ostatni zryw w wieku 96 lat, kiedy stwierdził, że tylko tam może umrzeć, był rozpaczliwą próbą przywrócenia porządku świata. I chyba właśnie o tym ta opowieść Małeckiego jest - o przywracaniu porządku w historii jego rodziny.
TL;DR - świetna książka i to nie dlatego, że dzieje się pod Włocławkiem.
Inne tego autora:
#52
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 20, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Gdy autor odkrył, że tuż koło jego domu w New Hampshire wiedzie Szlak Appalachów - ponad 3500 km trasy przez góry i doliny, od Maine do Georgii - oczywiście wpadł na pomysł, że przejdzie go w całości i napisze o tym książkę. Książkę, jak widać, napisał, ale czy udało mu się przemaszerować całą trasę? Zacznijmy od tego, że Bryson - inteligent z brzuszkiem - nie miał w zasadzie żadnego przygotowania do turystyki wyczynowej, nie wspominając o kondycji. Specyfiką Szlaku Appalachów jest brak większości udogodnień - nie ma na trasie schronisk i sklepów, a żeby nocować w szałasach, trzeba codziennie przejść dość wyśrubowaną normę kilometrów, więc wszystkie potrzebne rzeczy - namiot, filtr do wody, ubranie, jedzenie - trzeba nieść na własnych plecach. Kiedy autor trafia na najtrudniejszy odcinek szlaku, Hundred Mile Wilderness, rozbija w proch wszelkie romantyczne rojenia o powrocie do natury:
Natychmiast zrozumiałem, dlaczego odziany w aksamitną marynarkę Henry Thoreau posrał się tutaj w majtki.
Rozsądną decyzją było szukanie towarzysza na drogę, niestety większość znajomych to zignorowało lub odmówiło, pozostał niepijący alkoholik z jeszcze większą nadwagą - Stephen Katz.
Historia kilku wypraw, jakie podjął autor, przeplatana jest historią powstania Szlaku, smutną i niestety zaskakująco szeroko rozpowszechnioną listą idiotycznych decyzji politycznych i gospodarczych, przez które przyroda Stanów Zjednoczonych (i Polski, i pewnie innych krajów zachodnich) wygląda jak wygląda. Sama wyprawa, podczas której Bryson przeszedł blisko ⅓ Szlaku w różnych jego częściach, to zabawna (acz czasem w kategorii zabawnie przerażająca) historia dwóch laików, którzy bez przygotowania porwali się na wędrówkę po terenach trudnych, z amplitudą temperatury kilkadziesiąt stopni, nagłymi opadami i z prawie pionowymi podejściami skalnymi. Trochę opowieści poświęcone jest innym wędrowcom - od najgłupszych ludzi na świecie (Mary Ellen) przez ludzi roztargnionych, którzy gubili się nawet na prostej ścieżce (Chicken John) czy egoistów, zajmujących dla siebie całą chatę do ludzi uczynnych i pomocnych. Jak w innych opowieściach Brysona, dużo jest zdrowej i celnej szydery z otoczenia, zwłaszcza z Amerykanów; bardzo to podnosi przyjemność lektury, nawet jeśli nie kręci Was opowieść o wędrówkach.
Nazwiskizm: Constantine Samuel Rafinesque-Schmaltz.
Inne tego autora tutaj.
#51
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 17, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, panowie, reportaz
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 129
Spis osób:
- Zofia Zdrojecka - sekretarka dyrektora, atrakcyjna dwudziestoparolatka
- Edek Marecki - magazynier, popija, podobno jego stara prysnęła z jakimś Szwedem za granicę
- Stefan Borodzicz - kierownik działu kontroli wewnętrznej, przystojny 40-latek
- Czubacki - dyrektor, sprawia wrażenie bardzo z siebie zadowolonego
- Zygmunt Krzepik - za chwilę już były dyrektor, o zniszczonej twarzy i rzadkich, siwych włosach
- Ryszard Winnicki - behapowiec, narzeczony Zofii, barczysty w wytartych dżinsach i skórzanej kurtce
- Waldek Cieciewicz - zaopatrzeniowiec, niefortunny amator społecznego grosza
- Grudek - złota rączka
- Baroniowa - sprzątaczka, niewysoka, drobna siedemdziesięciolatka, o pomarszczonej twarzy
- Maciej Pregoła - pracownik fizyczny z magazynu, młodzieniec pryszczaty i niedomyty
- porucznik Michał Mazurek - Komenda Dzielnicowa MO
- naczelnik Kłosiński
- chorąży Pozorski - nadzoruje ekipę techników
- Rydzicka - dzieli pokój z Borodziczem, gładko uczesana kobieta w niemodnym, szarym kostiumie
- Tobilewska - wynajmuje pokój Winnickiemu
- sierżant Kuligowski - inwestyguje włamania na działkach
- Picer - księgowa
- Antoni Paluch - konserwator aparatury nagłaśniającej, wpadł z Cieciewiczem
- Pazińska - ciotka Cieciewicza, sprzedaje na bazarze
- Adela Cieciewicz - matka Waldka, rencistka w domu opieki
- Felek Powalski - siedział pod celą z Cieciewiczem
- Anka Dolińska - flama Powalskiego, zniszczona twarz i wory pod oczami postarzają ją przynajmniej o dziesięć lat
- Siwoń - rezydent baru, smakosz piwa
- Mirka Lipecka - narzeczona Pregoły
Zakłady Elektrotechniczne. Atmosfera napięta, bo stary dyrektor jest właśnie usuwany ze stanowiska, a nowy przejmuje wszystkie sprawy. Zosia z sekretariatu czujnie wytęża słuch, ale przeszkadza jej w tym kłótnia między aktualnym narzeczonym, Winnickim a byłym fatygantem, Borodziczem, który wprawdzie przybiegł z fakturą do dyrektora, ale robił do Zosi słodkie oczy. Jak się łatwo domyślić, to Winnicki staje się głównym podejrzanym, gdy Borodzicz zostaje znaleziony martwy. Nie jest to oczywiste, bo do Zakładów wraca - po odbyciu kary za przywłaszczanie mienia - Cieciewicz, który może mieć żal do Borodzicza za doprowadzenie do skazania. Jest też zaginiona faktura na niebagatelną kwotę 5 milionów i kolejne zwłoki, więc jeden z tropów prowadzi w stronę przestępstw gospodarczych.
Prowadzący śledztwo Mazurek traktuje sprawę ambicjonalnie, co objawia się notorycznym łamaniem zasad ruchu drogowego. A to ”z przymrużeniem oka traktując znaki ograniczające prędkość”, a to w pogoni za podejrzanym wjeżdżając na chodnik, cudem unikając kolizji i strasząc przechodniów. Ale wyższa konieczność, oczywiście. Tyle że nie.
Się pali: popularne, sporty i chesterfieldy (ważne dla śledztwa).
Się pije: wódkę pod ogórki konserwowe.
Się nie je: bo praca.
[Mazurek] “od śniadania poza skromną kanapką nie miał nic w ustach, a mijała właśnie dwudziesta”.
Inne tego autora:
Inne z tego cyklu tutaj.
#49
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 7, 2021
Link permanentny -
Tagi:
panowie, kryminal, prl, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
W 1999 roku 49 województw zostało zastąpione w nowym podziale przez 16, w efekcie ponad 30 miast utraciło swoją dawną pozycję. Zmiana jednak nie nastąpiła tylko na poziomie urzędowym, ale - w wielu przypadkach - oznaczała pogarszająca się jakość życia, mniej pieniędzy na rozwój, upadek gospodarczy i stopniowe starzenie się mieszkańców. 15 lat po wprowadzeniu aktualnego podziału, Springer przez kilka miesięcy jeździ z miasta do miasta, rozmawia z mieszkańcami, obserwuje pogłębianie się podziałów między miejscami, gdzie spływają pieniądze z inwestycji centralnych i tymi, gdzie już - według władz - nie warto inwestować. Czasem aktualna kondycja miasta jest efektem jednej decyzji sprzed lat (np. prestiżowa organizacja Dożynek czy ekspresówka przez środek miasta), czasem - zbiorem wielu. Sporo miejsca zajmują - jak to częste u autora - budynki i architektura, ale porównywalnie też sporo jest o ludziach, którzy w mniejszych miastach żyją (i dlaczego). Zdarzają się i historie pozytywne, bo i w mniejszych miastach da się zrobić coś unikalnego i cennego; problem w tym, że rzadko o tym wiadomo. Są zdjęcia, bardzo ciekawe.
Pochodzę z Włocławka, dawnego miasta wojewódzkiego, zdegradowanego obecnie do niczego, jako że województwo kujawsko-pomorskie rozdzieliło większość urzędów między Toruniem a Bydgoszczą. U Springera o Włocławku jest mało - bohaterką jest niszczejąca i zaniedbana okolica ulicy 3 Maja, niegdyś reprezentacyjnego deptaku, teraz miejsca, gdzie nie warto się za głęboko w bok zapuszczać (trochę można zobaczyć tu). Szkoda, że tylko tyle.
Inne tego autora tutaj.
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 2, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, panowie, podroze, reportaz
- Skomentuj
Smuci mnie nader, że są dni (czasem kilka z rzędu), z których najcenniejszą wiedzą jest to, że jak coś jest fajne, to się mówi "czoko". Wyznam więc zamiast, że najnowszy Harry Hole nie powalił mnie na kolana. To bardzo przyzwoity tom, znacznie lepszy niż absurdalny poprzedni, kiedy nadludzkim wysiłkiem, mimo że nie miał szans i tak kilka razy. Ktoś zaczyna mordować policjantów, inscenizując ich śmierć w miejscach, w których przed laty zostały popełnione niewyjaśnione zbrodnie. Śledztwo po tym, jak kilka razy utyka w martwym punkcie, bezlitośnie wskazuje, że zawsze były w tych sprawach zaniedbania ze strony policji i że - choć to niespecjalnie medialne - psychopata jest w szeregach. Mimo że wiadomo, że Harry nie wróci, ekipa złożona z dawnego zespołu Harry'ego ciągle o nim mówi i bardzo potrzebuje go do rozwiązania sprawy. W tle ciągnie się dalej sprawa kartelu narkotykowego i jego powiązań z komisarzem policji, gładkolicym Bellmanem i z radą miasta w osobie seksownej pani radnej; wnioskuję, że będzie trzeci tom, żeby wszystkie sprawy wyszły na jaw.
Co mi się nie podobało - tak jak w poprzednim tomie autor szmacił Hole'a, tak tutaj bez większych problemów dopuszcza się zabicia osoby ważnej dla akcji. Zapewne ma to popchnąć śledztwo mocno do przodu, dokładając element zaangażowania osobistego, ale TAK SIĘ NIE ROBI. Druga wada - zwroty akcji i niedomówienia. Może dla świeżego czytelnika, który nigdy nie miał w ręku np. Deavera, to jest jakieś zaskoczenie, kiedy osoba leżąca w śpiączce, której imienia nikt nie wymienia, jednak okazuje się być kimś innym niż to niedomówienie sugeruje. Że nie każdy, kto dzwoni do drzwi, jest właśnie mordercą-zwyrodnialcem. Że śledztwo czasem wskazuje na podstawie fałszywych śladów na kozła ofiarnego i nie ma co w 2/3 książki wyciągać szampana, bo, koledzy policjanci i wy, konie, mamy go. Że autor wie więcej niż czytelnik i celowo trzyma czytelnika za brudną szybą, pokazując tylko wycinek rzeczywistości. A już scena w kościele - meh.
Inne tego autora tu.
#90
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 7, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2