Więcej o
panowie
W Świecie Dysku czarownice znają swoją przyszłość. Kiedy więc umiera babcia Weatherwax, to na swoich warunkach, przygotowana i uporządkowana, z poprawioną tabliczką, która dotychczas głosiła NIE JESTEM MARTFA. Na swoją następczynię wyznacza Tiffany Obolałą, która - mimo niejakich szykan ze strony niektórych starych czarownic - zaczyna kursować między Kredą a Lancre. Jednocześnie wszyscy, a zwłaszcza Mac Nac Feegle, obserwują ożwawienie w świecie elfów, które - nie bojąc się babci W. - planują najechać na świat ludzi.
Dobra książka na zakończenie. Owszem, jest mimo zapewne wysiłków redaktora/współautora - niedokończona, brakuje mi wyjaśnienia niektórych wątków (chociażby roli Ty i Mefistofelesa), niektóre możnaby pociągnąć w bardziej satysfakcjonującą stronę (Geoffrey). Prywatnie mam jednak żal, że cykl nie zakończył się książką o Straży.
Inne tego autora tutaj.
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 3, 2016
Link permanentny -
Tagi:
sf-f, 2016, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Książkę powinien dostać w pakiecie startowym każdy minister gospodarki, premier i w zasadzie połowa rządu, może wtedy by zrozumieli, czemu nie jest dobrze, chociaż oficjalna wykładnia jest taka, że dobrze. Springer porównał sytuację mieszkaniową Polski w 1919 roku do tej z 1989 i - jak się łatwo domyślić - czasem porównanie nie szło na korzyść współczesności. Dużo smutnych historii o wypłaszaniu lokatorów, nierzetelnych deweloperach, wrobieniu w kredyt 2 milionów podmiotów pod płaszczykiem wejścia w dorosłość, trochę o wynajmie i patologiach z tym związanych. Równie smutno się czytało co "Wannę".
Inne tego autora tutaj.
#95
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 24, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, reportaż
- Skomentuj
Zmęczyłam kolejne dwa tomy cyklu o upośledzonym wzrostowo komisarzu (drugi jest nieco niezależny, ale nie warto czytać bez znajomości pierwszego, trzeci jest kodą pierwszego); zmęczyłam, bo autor jest dla ofiar przestępstw przerażająco brutalny fizycznie (gwałt, pobicie, rozpuszczenie na żywca kwasem ważnych elementów ciała), a samego komisarza Verhoevena torturuje psychicznie. Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż chyba mniej drastyczna niż tom pierwszy.
"Alex" to historia z twistem. Świadkowie zgłaszają porwanie młodej i ładnej dziewczyny, której nikt nie szuka. Dziewczyna jest bita i torturowana, a następnie zamknięta w klatce bez jedzenia i zostawiona na pastwę szczurów przez psychopatycznego porywacza. Przestępcę udaje się zlokalizować, ale wybiera śmierć niż zeznania. Na podstawie nikłych danych policja znajduje miejsce, gdzie dziewczyna ma być przechowywana, ale kiedy docierają, już jej nie znajdują. Pstryk, przełączamy się na narrację porwanej dziewczyny, która zabija bestialsko najpierw mężczyzn (wabiąc ich swoją urodą), potem nie szczędzi i kobiety. Verhoeven też przełącza się z trybu ratowania ofiary do poszukiwań wielokrotnej morderczyni. Kiedy ją znajduje, okazuje się, że jej wszystkie działania były w pewnej mierze uzasadnione, a prawdziwy zbrodniarz liczy, że uniknie kary.
"Ofiara" dotyczy ponownie życia osobistego komisarza. Próbuje ułożyć sobie życie z piękną, choć tajemniczą Anną, po czym pewnego poranka zostaje poinformowany, że jego dama walczy o życie w szpitalu, bo była przypadkowym świadkiem napadu na jubilera i cudem przeżyła próbę zabicia jej przez napastników. Verhoeven pomija ten mały szczegół przed zwierzchnikami, bo odebraliby mu śledztwo. Naciągając i łamiąc przepisy usiłuje dojść, kto chce zabić jego damę, a na końcu odkrywa, kto tak naprawdę był tutaj ofiarą.
Inne tego autora tutaj.
#93/94
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 14, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
Mikael Blomkvist ma złą prasę i kryzys w gazecie po przejęciu przez konsorcjum prasy bulwarowej. Jak na zamówienie dochodzi do dwóch pozornie nie łączących się wydarzeń - ktoś włamuje się na bezczela do najlepiej zabezpieczonego na świecie intranetu NSA oraz z kilku źródeł pojawia się informacja, że życie szwedzkiego geniusza informatyki, Baldera, jest zagrożone. Profesor Balder ginie, ale morderca oszczędza jego autystycznego syna, Augusta. Jak się łatwo domyślić, za włamaniem stoi Lisbeth Salander, która też niebawem brawurowo ratuje małego Augusta i odkrywa w nim niesamowity potencjał, który pomoże jej złamać szyfr nie do złamania przez superkomputery. W połowie tomu już się wszystko wyjaśnia - organizacja, z którą walczy Lisbeth, a którą wspiera wielkie konsorcjum, jest prowadzona przez jej demoniczną siostrę bliźniaczkę, Camillę, która bez wahania przejęła schedę po ojcu-bandycie. Dla podkreślenia, że mamy do czynienia z cyklem, zakończenie niczego nie rozwiązuje.
Już po samym tytule miałam przeczucie, że będzie to książka zrealizowana według wszelkich zasad kreatywnego pisania, czyli miałka, gładka i o niczym, a wszyscy bohaterowie z poprzednich tomów są po kolei odhaczani na liście obecności (czasem topornie, jak przyrodni brat Lisbeth). Na którejś ze stron spotkałam się z frazą, że to fanfiction rozwijające wszystkie niedokończone wątki ku uciesze funclubu. I tak jest. Próbowałam doszukać się tego, co podobało mi się w "Millenium", niestety nie znalazłam. Podczas lektury miałam powidoki po pop-kulturze ostatnich lat: digest chwytliwych historyjek z newsów - Snowden, psychopatyczni celebryci z obowiązkową ostatnio blogerką modową (pochodzenia polskiego), książka Sachsa o "Mężczyźnie, który pomylił żonę z kapeluszem" jako źródło rewelacji o autyzmie, złe NSA i rosyjska mafia. Co chwila odrzucał mnie łopatologiczny styl narracji, w której wyjaśniano czytelnikowi wszystkie związki między bohaterami (również z poprzednich tomów), na wypadek gdyby czytelnik nie czytał poprzednich tomów albo nie zrozumiał. Autor wymienia pieczołowicie marki urządzeń, z których korzystają bohaterowie z wdziękiem scenarzystów "Klanu" ("zrobił sobie wyjątkowo mocne cappuccino w w swojej jurze impressie X7"). Źli są okrutnie źli, dobrzy dość niedomyślni, a Lisbeth jest zrobiona z kevlaru i drutu kolczastego - postrzelona prawie że się sama zszywa, biega, skacze, strzela, bije się i w międzyczasie łamie algorytmy.
Nie mam siły się już czepiać opisu samego włamania do NSA, ale zarówno tłumaczenie ("masz root?") i opis jest przeraźliwym bełkotem.
Zaatakowała go programami do fuzzowania, które sama napisała. Miały wyszukiwać błędy i luki. Potem dorzuciła jeszcze debuggery, testy metodą czarnej skrzynki i betatesty. Wyniki wykorzystała do tworzenia programu szpiegującego, własnego RAT-a. (...) To dlatego zainstalowała u siebie kopię serwera. Gdyby się porwała na prawdziwą platformę, technicy NSA na pewno od razu by to zauważyli i zwietrzyli zagrożenie, a wtedy zabawa szybko by się skończyła. (...) Zastosowała Zeroday Exploit, swój program, do wyszukiwania dziur. Już po włamaniu do systemu miał uaktualnić jej status. To było niesamowite. Program dawał jej nie tylko kontrolę nad systemem, lecz również pozwalał zdalnie sterować każdym elementem intranetu, o którym miała bardzo niewielkie pojęcie. To było w tym wszystkim najbardziej absurdalne.
Podobnie jest z savant geniusem, nie mówiącym i nie nawiązującym w ogóle kontaktu Augustem, zaniedbanym przez matkę w depresji, bitym przez jej konkubenta oraz pozbawionym terapii i nauczycieli (bo pieniądze przesyłane przez ojca na rozwój dziecka szły na hulanki i swawole). Wystarczy chwila z ojcem, żeby zaczął rysować sceny z fotograficzną dokładnością, a kolejna chwila z Salander, żeby z wypisywania nic nie znaczących ciągów cyfr przeszedł płynnie do rozwiązywanie równań różniczkowych i konstruowania krzywych.
Rozczarowanie.
Inne z tego cyklu tutaj.
#91
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Komentarzy: 4
Kiedy otworzyłam książkę w czytniku, czytnik oznajmił, że będę czytać ją trochę ponad godzinę. Stwierdziłam, że źle liczy. Ale nie. To nie powieść, a nowela (wersja papierowa ma 170 stron, łącznie z redakcyjnymi). Więc już na tym poziomie rozczarowanie; niestety treść nie zrekompensowała długości lektury. Olav, prostolinijny, dość naiwny dyskalkulik i dyslektyk, jest płatnym mordercą. Pracuje dla jednego z bossów narkotykowych w Oslo i wykańcza pracowników jego konkurenta. Do czasu, kiedy szef nie zleca mu zabójstwa swojej pięknej żony. Zamiast żony Olav zabija syna bossa, który uprawiał na macosze erotyczną przemoc. Eskalacja, podstępy, pułapki, twist, dobre serce i spryt, to wszystko, co było fajne w kolejnych tomach Harry'ego Hole'a, tutaj niestety przeplata się z romantycznymi wizjami-halucynacjami rannego Olava, powstałymi na bazie "Nędzników" Hugo. Po tej zapowiedzianej godzinie zostałam z poczuciem straty czasu na nieudany eksperyment formalny.
Inne tego autora tu.
#86
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 9, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
"Fear and Loathing in Las Vegas", wersja wschodnia. Kwas i kokaina zapijane ukraińskim balsamem Wigor, który oprócz obiecującej nazwy zawiera sporo alkoholu, to zaprawa do wypraw Łukasza na tereny krajów sąsiadujących z prawej. Studenci slawistyki, rusofile, pełni poczucia wyższości i europejskości Polacy i chętni na odrobinę "hardcore'u" wsiadają do marszrutek, do pociągów z kuszetkami i pchają się, żeby zażyć nieco folkloru, upić się z lokalnymi, przejść z egzaltacją śladami Brunona Schultza czy napisać "gonzo" - przerażający, choć nieprawdziwy reportaż o tym, co "tam".
Dawkowałam sobie po kawałku, w większych porcjach nużyło. Lubię oddzielać sobie autora od alter-ego, lubię wyłuskiwać ziarenka prawdy z fikcji, nawet jeśli cała historia jest oznaczona trademarkiem realizmu magicznego. Tutaj było za dużo, za monotonnie.
Inne tego autora tutaj.
#84
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 5, 2015
Link permanentny -
Tagi:
panowie, 2015, reportaz -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj