Więcej o
panowie
Viewegh umie z krótkiej nowelki o ostatnim dniu z życia (pośrednio) kilku osób zrobić coś ładnego przez zamianę narratora na grupę aniołów, obserwujących mieszkańców Pragi. 50-letni Karel uczy w szkole jazdy i ma fantazje erotyczne na temat Estery, młodej wdowy. Estera próbuje wrócić do życia po długiej chorobie i śmierci męża. Żona Karela, szybko starzejąca się nauczycielka Maria, głównie interesuje się komentowaniem audycji radiowych, zwłaszcza dotyczących upadku obyczajów. Syna Jarmili, szkolnej kucharki wierzącej w anioły, zostawiła żona. Aniołowie usiłują doprowadzić do tego, że dwoje spośród bohaterów książki odejdzie, zostawiając jak najmniej niezakończonych spraw. Fatalistyczna i smutna historia, ale namalowana z dużą dozą ciepła.
Ładna też jest Praga w tle. Jak w filmach Zelenki i Sveraka, gra ważną rolę, doklejając do czasem płaskich bohaterów bogate tło za nimi. Viewegh umie słowem namalować taką Pragę, że ją widzę w głowie.
Inne tego autora: tu.
#17
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, panowie, beletrystyka
- Skomentuj
Mimo iż nazwisko autora nie brzmi rodzimie, akcja dzieje się w ekskluzywnej willi pod Warszawą, zapewne dlatego, że Alen Baxton to pseudonim Wiesława Godziemskiego[1]. Właściciel willi (jak również luksusowego porsche'a oraz licznych antyków i zabytkowych sreber) zgłasza morderstwo mieszkającej u niego kochanki. W trakcie śledztwa sympatyczny kapitan milicji wielokrotnie trafia na dowody rozpustnego życia, dziejącego się w wilii i okolicach - a to okazuje się, że oprócz kochanki w domu mieszka żona wraz z ojcem, a to wspomniana żona roztacza swe przywiędłe wdzięki przed kapitanem, a przystojna młoda aktorka udziela mu zeznań w restauracji "Krokodyl" (oczywiście ze striptizem[2]). W finale okazuje się, że jednak w PRL-u nie da się zrobić majątku bez niszczenia innych, kradzieży i malwersacji. Jak również, że mit Edypa to była całkiem niewinna historyjka obyczajowa.
[1] Przyznam, że widzę sens pisania pod pseudonimem, tylko że anglojęzyczny nie bardzo pasuje. I jak Joe Alex zrobił kawał dobrej roboty, tak Baxton piszący o prywaciarzach pod Warszawą jednak nie robi takiego wrażenia.
[2] W wykonaniu profesjonalistki, a nie wspomnianej aktorki.
- Zaczynamy dorównywać rozwiniętym krajom świata - zauważył ironicznie.
- Nie lubi pan striptizu? - zdziwiła się.
- Właściwie nie mam nic przeciwko rozbieraniu się. Zwłaszcza, gdy robi to ładna i zgrabna dziewczyna - dodał po chwili.
Roześmieli się oboje.
(a potem to się pan kapitan dziwi, że jego flama robi mu dziką awanturę).
Inne tego autora:
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj
Cały czas myślę, co takiego mają w sobie książki Mankella, że rzucam się na nie jak wilk na owieczkę. Łatwo powiedzieć - klimat. Nie wiem, czy chodzi o deszcz, skandynawską wilgotną mżawkę, przemyślenia komisarza o tym, że kiepsko mu się powodzi (tak, wiem, volvo z salonu, gorsza whisky zamiast lepszej, mieszkanie w bloku zamiast willi z ogrodem) czy wciągającą historię codziennego życia (zrozumie, czemu ojciec maluje tego głuszca na rykowisku? odwiedzi go córka? zdąży uprać koszulę?). Chyba to ostatnie - wadą kryminałów zwykle jest to, że w środku jest tylko śledztwo i nic więcej. A życie nie składa się tylko z pracy (chociaż w dużej części tak, w przeciwieństwie do tego, co promują polskie seriale).
Ta część jest dość nietypowa - Wallander walczy przeciwko szwedzkiemu magnatowi finansowemu, który zdaje się być poza prawem, przez co jest dla szwedzkiej policji nietykalny. To pewna odmiana po podejściu polskim, gdzie każdy bardziej zasobny obywatel jest na celu służb specjalnych i innych z przeproszeniem organów. W Szwecji lat 90. magnat ma duży kredyt zaufania za działalność charytatywną i ogólnopaństwową, przez co policja napotyka głównie na blokady, nie wspominając o tym, że muszą prowadzić śledztwo w taki sposób, żeby magnat z armią prywatnych ochroniarzy, prawników i innych najemników nie zorientował się, że coś się dzieje w państwie duńskim.
Inne tego autora tutaj.
#57
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 23, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, kryminal
- Skomentuj
W zasadzie każdy tom przygód komisarza Wallandera jest podobny - śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, kilka kryminalnych wątków pobocznych i spory kawałek życia komisarza - jak układa mu się z byłą żoną, córką, ojcem chorym na Alzheimera, poznaną Ryżanką (sroga nazwa), z którą planuje sobie ułożyć życie po rozwodzie z żoną. Jakoś tak się składa, że nie czytam książek chronologicznie, tylko w kolejności dowolnej[1] - dzięki temu dostaję układankę, do której mogę sobie dokładać pasujące elementy. W tym tomie jest świeżo po rozwodzie, cierpi na nadwagę i brak życia osobistego. W tym - nawiązuje nić porozumienia z ojcem. W tamtym - córka go unika, w kolejnym - są w doskonałych stosunkach.
Kryminały Mankella lubię za to, że są takie ludzkie - policjant nie jest maszynką do wykrywania przestępstw. Nie zarabia tyle, ile by chciał. Musi robić pranie, umawiać się z sąsiadami na korzystanie z suszarni, robić zakupy, jeść i chodzić z samochodem na przegląd. PRL-owskie kryminały przyzwyczajają do tego, że życie dzieje się tylko w śledztwie, dzielna służba albo robi nadgodziny w imię idei, albo wychodzi po pracy do domu, gasząc światło, z rzadka informując, że np. na kolację żona dostała pasztetową (bo tylko kobiety zajmują się aprowizacją, gotowaniem, sprzątaniem i innymi takimi). Tutaj, jeśli się poświęcasz dla śledztwa, to kosztem czegoś - spotkania z kobietą, znalezienia czystej koszuli i wspomnianego przeglądu samochodu.
[1] Jeśli pojawi się za niewielkie pieniądze na Allegro albo dostanę w prezencie. Książki z braku regałów trzymam w systemie stosowym i staram się nie kupować książek w księgarni, bo nie mam miejsca na kolejne stosy. Zresztą zakupy w księgarni uważam za zbyt dużą łatwiznę.
Inne tego autora tutaj.
#49-50
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 28, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, kryminal
- Skomentuj
Nieustająco dobrze mi się czyta. Lubię skandynawską melancholię, a zwłaszcza narzekającego na życie komisarza Wallandera, który w tym tomie walczy z samotnością, cukrzycą i zdrowiem, podejrzeniami w stosunku do zabitego kolegi-policjanta i przestępcą, który zabija szczęśliwych ludzi w noc świętojańską.
Inne tego autora tutaj.
#41
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 22, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, kryminal
- Skomentuj
Bardzo lubię skandynawskie kryminały. Odwrotnie jak z Cadfaelami, tutaj głównym mięskiem, do którego mnie ciągnie, jest społeczna otoczka, która spod akcji policyjnej prześwituje. Tutaj jest to świat roku 1989 widziany przez komisarza policji w mieście Ystad - uchodźcy przyjeżdżający promem z Polski, bieda (taka ichnia, pan komisarz rezygnuje z lepszej whisky na rzecz wódki), porzucenie przez żonę, ojciec z Alzheimerem i sprawa bestialskiego morderstwa dwojga staruszków. Posępne, ale bardzo klimatyczne.
Inne tego autora tutaj.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 7, 2007
Link permanentny -
Tagi:
panowie, 2007, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 2